i bardzo mi to pasuje. Jutro co prawda mam trochę zajęć domowych i parę spraw do załatwienia w mieście i nie wiem ile czasu nam to zajmie , ale po południu luzik. A w niedzielę spotkanie z przyjaciółmi z Poznania . Nie widzieliśmy się właściwie od czasu jak się epidemia zaczęła . Już nie mogę się doczekać .
Dziś jeszcze bardziej wakacyjnie niż wczoraj i przedwczoraj . Z braku innego zajęcia obcięłam lawendę na trawniku przy biurze , podlałam i wypieliłam . Dużo roboty wprawdzie nie było , bo skalniaki wszystko zdusiły , ale trochę chwastów jednak się wybiło. Po południu zagospodarowałam kolejne dwa słoiki . Tym razem zrobiłam kompot z dodatkiem naparu z mięty. Już to kiedyś robiłam i wyszło pyszne. Czemu nie powtórzyć . No i chyba na tym skończę z przetworami , bo już mi miejsca na półkach w piwnicy zaczyna brakować . Czytam dalej . Co innego zresztą można robić przy 31 stopniach na plusie.
Nic! Tylko książka, cień i woda z miętą i cytryną!
OdpowiedzUsuńMiłego spotkania!🙂
Mam i wodę z miętą i cytryną
UsuńCalkiem letni wpis. I dobrze. Buziaki
OdpowiedzUsuńNo tak , lato mamy , choć słabo je czuję w tym roku.
Usuń