babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 10 sierpnia 2012

10.08.2012 Zdradziłam ,

zdradziłam moją od lat ulubioną markę perfum  Ninę Rici na rzecz Armaniego. Kończył mi się termin kuponu rabatowego w Douglasie , który dostałam po poprzednich zakupach , a że szkoda mi było przepuścić 40 zł to zabrałam się dziś z mężusiem do klienta w Poznaniu. Mężuś poszedł do salonu klienta , ja do galerii Malta.  Snułam się tam niczym mara po piekle , do Douglasa zajrzałam , ale oczywiście nic nie kupiłam.  Ale jak mężuś , skończył , to pojechaliśmy jeszcze do M1 , żeby coś zjeść i po drugiej stronie placu w markecie samochodowym kupić płyn do spryskiwacza , bo nam się po drodze skończył.  Płyn kupiliśmy i przy okazji lodówkę samochodową . Nasza stara żywot zakończyła jakieś 2 lata temu , a że była posezonowa wyprzedaż ,to się załapaliśmy , na całkiem porządny model o 50% taniej niż normalna cena. No a potem poszliśmy do M1 . Połaziliśmy po pasażu , mężuś namówił na jeszcze jedno podejście do perfumerii, no i stało się .  Armani Code w wersji dla pań po prostu mnie uwiódł , a mój mężuś od razu wrzucił mi go do koszyczka , żebym za długo nad tym nie myślała .Zna mnie , wie ,że jak się zacznę zastanawiać to nie kupię. Pani ekspedientka proponowała zestaw za nie wiele wyższą cenę - dwa flakoniki + kosmetyczka- ale poprzestałam na tym jednym flakoniku.  No i teraz w domu siedzę sobie na kanapie, popijam herbatkę - też kupioną w pasażu ( tym razem klasyczny El Grey , ale o niebo lepszy i bardziej pachnący niż te wszystkie ze zwykłych sklepów) i delektuję się zapachem perfum i smakiem herbatki . 
A tak w ogóle to zasłużyłam sobie na jakiś fajny prezent; ostatecznie nie codziennie załatwia się taki kontrakt , jak ten z Rawiczem. 
Jutro niestety szara rzeczywistość, ale przynajmniej będę ładnie pachnieć. 
Tak poza tym była u nas jak co miesiąc nasza wnusia. Upiekłyśmy razem misiowe ciasteczka . Obiecałam jej to jak zaczynał się remont i wczoraj właśnie przyszła pora na spełnienie obietnicy . Frajdę miała niesamowitą .Chwaliła się potem mamie i tacie i opowiadała jak to maszyna mieszała ciasteczka a ona z babcią wrzucała mąkę i cukier . Ciasteczek musiało wystarczyć dla wszystkich . W sumie zrobiłyśmy 8 miśków. Na blaszce jest ich 6 , wiec trzeba było piec na dwa razy.  
Aha, odnalazłam moją fryzjerkę . Jednak firmy nie zamknęła. Jest tam gdzie była .Po prostu ktoś jej ukradł szyld , a ja uznałam ,że skoro nie ma szyldu to i firmy nie ma . na to ,że szyld został skradziony w życiu bym nie wpadła. 

2 komentarze:

  1. Ja decyzje zakupowe podejmuję bardzo szybko, ale z moim Ślubnym iść na zakupy, to męka: nigdy niczego nie jest pewien!

    OdpowiedzUsuń
  2. U nie odwrotnie. Wyślę mężusia po mydło , to przyniesie jeszcze namiot , koło od roweru , proszek do prania i pół worka jabłek - żartuję , ale u niego tak wyglądają zakupy. Idzie po jedną rzecz a przyniesie pięć.

    OdpowiedzUsuń