Cieplej i powietrze łagodniejsze. Tylko patrzeć jak zawita wiosna. Jutro dzień pracy. Nie odpuszcza nam . Na sobotę planów szczególnych nie mam. Może tylko małe ogarnięcie chatki. Tak gruntowniej wysprzątałam w ubiegłą sobotę i jakoś nie mam przekonania, żeby robić powtórkę.Zresztą i tak za bardzo czasu nie będzie, bo idziemy na zaległą urodzinowo - imieninową kawę do starszej młodzieży.
Wnusia sprawiła wczoraj ,że opadły nam szczęki Uwielbia mandarynki z puszki.. Zawsze mamy w zapasie ze 2 sztuki. Stoją w wiklinowym koszyku na podłodze razem z kilkoma innymi puszkami .Mała wyjęła sobie z koszyka , po czym otworzyła szufladę, poszukała otwieracz do puszek , usiadła sobie na podłodze i zaczęła kombinować jak tę puszkę z mandarynkami otworzyć. Dopiero kiedy uznaliśmy, że w kuchni jest za cicho i syn poszedł zobaczyć co robi okazało się ,że "żuczek " kombinuje jak się dobrać do swoich przysmaków. Oczywiście dziadek zaraz poszedł do kuchni i jej otworzył. . Wyjadała je potem widelczykiem do zakąsek mrużąc oczka z zadowolenia . Na koniec kiedy już miała iść do domu , przytuliła się do mnie i do dziadka jednocześnie , objęła nas obu i słodkim głosikiem powiedziała " moje żućki kochane" . I jak tu takiego brzdąca nie kochać!
Tak poza tym to wciąż jesteśmy po wrażeniem muzyki Nightwish, Whitin i Gregorian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz