Głośno było . Maluchy szalały jak tylko wstały od stołu. Jedzonko poszło wszystko. Zostało trochę kaszy . Fakt, że lekko przesadziłam z ilością . Jeszcze ze dwa obiady z tego zrobię . Z 24 rolad , które zrobiłam nie została ani jedna. Nawet dzieciakom wchodziły , choć dziwili się , że babcia nitkami poowijała. Wytłumaczyłam , że bez tego wypadło by z nich nadzienie . Niestety szpilek aż tylu nie mam . Zostało mi z 8 sztuk z czasów peerelowskich . Nigdy potem już w sprzedaży nie trafiłam .
Najważniejsze, że młodzież zadowolona .
Po południu odwiedziły nas teściowa ze Szwagroską . Szwagroska znów babcią zostanie , to już po raz trzeci. Entuzjazmu babcinego u niej nie zauważyłam .
Wygląda na to ,że jednak nacieszę się jesienią i nowymi ciuszkami. Dziś chłodno i pada od paru godzin . Nie jakoś ulewnie ale pada ; wreszcie.
Lubię jak wszystko znika. Też mam w domu reszki szpilek do rolad. Podpieram się wykałaczkami. Ale co nitka to nitka. U mnie jutro zalamanie pogody i spadek temperatury do 24 stopni. Chyba jesień naprawdę nadeszła. :)**
OdpowiedzUsuńWykałaczki mają to do siebie, ze się czasem łamią , wolałam nie ryzykować , zeby coś się dzieciaczkom nie przytrafiło.
Usuń