W sumie wciąż takie same . W pracy tępo rośnie . I nic
dziwnego , bo październik się zbliża i już koniec roku widać więc firmy kasę
wydają.
Popołudniowe godziny w domu właściwie wypoczynkowe. Mężuś
pracował do 20.00 a ja trochę ogarnęłam chatkę a potem usiadłam z szydełkiem (
wciąż mi nie mija) na kanapie , włączyłam "travel" i dziergałam sobie
bez pośpiechu pudla. I wydziergałam . Nawet na wymiar . Przypomniało mi się ,że
mam w barku butelkę -półlitrówkę z nalewką , więc miałam na czym mierzyć
. Zostało mi wykończyć . tym celu muszę zrobić popmponiki i to aż 9 sztuk
. Nigdy mi to za ładnie nie wychodziło, ale spróbuję .
Mój nowy , ciuchowy nabytek czyli poncho się przydał. Rano było
tylko 7 stopni na plusie . W dzień jednak się ociepliło . Po jutrze idziemy na
Kabaret Moralnego Niepokoju. Mężuś lubi kabarety , ja tak sobie . Dostaliśmy
jednak bilety w prezencie od młodzieży więc czemu nie . I jakaś przyjemna
odmiana na piątkowe popołudnie. No i okazja ,żeby ciekawszy ciuszek na siebie
włożyć .
Zapowiada sie ciekawy koniec tygodnia a Pudelka proszę sfotografować... Przypomnę sobie tamte klimaty. :)***
OdpowiedzUsuńJasne ,że sfotografuję , sama jestem ciekawa jak wypadnie w wersji ostatecznej
Usuń