niniejszym uważam za rozpoczęte. Ugotowałam mięso i wątróbkę na pasztet , naskubałam odpowiednią ilość pistacji i wyprasowałam serwetki do koszyczków. Na dziś to wszystko. Jutro zmielę , przyprawię , wymieszam i upiekę. Za jednym razem z fałszywym zającem . W piątek ciasto , znaczy babkę i mazurki i jakieś chlebki - te domowe lepiej się sprawdzają niż kupne, dłużej są świeże .Aha i jeszcze baranka z masła do święconki zrobię. Mogłabym kupić gotowego ,w każdym sklepie spożywczym tego pełno , ale chodzi o tę frajdę . I nie ważne ,że przy tej robocie zawsze się nabałagani. Resztę robią synowe.
Przygotowanie dodatków zajmie chwilę . W zasadzie do świąt jestem przygotowana . W sobotę przygotuję stół i resztę dekoracji.
Taaaak, nie źle mi idzie. Nie ma to jak dobra organizacja.
Wczoraj wieczorem i w nocy nad naszą okolicą szalała wichura . Nadal wieje zresztą . Szkody ogromne ; zniszczone domy , gospodarstwa , pozrywane linie energetyczne , poprzewracane drzewa i samochody. Takiego ataku żywiołów jeszcze u nas nie było. Zimno, temperatury w okolicach 3-4 stopni.
A poza tym , zdzwoniłam się w końcu z przyjaciółką R i ustaliłyśmy szczegóły spotkania klasowego. Po świętach zarezerwuję lokal i spróbuję namierzyć jeszcze parę osób. I tak nie źle ; zdeklarowało się 12, czyli prawie połowa klasy ( było nas 25) . No i oczywiście doinformuję zdeklarowanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz