babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 11 sierpnia 2017

11.08.2017 Krajobraz po ...

szaleństwie żywiołów . Takiej nawałnicy to jeszcze nie było . Trwało trochę więcej niż godzinę . To największe , bo wciąż jeszcze pada , błyska się grzmi ale już spokojniej.  W ciągu kilku minut około 20.00 zrobiło się kompletnie ciemno , zerwał się wiatr i zaczęło błyskać  a po kilku minutach już szalała nawałnica jakiej nie pamiętam . Przeżyłam w dzieciństwie dwie potężne burze , ale to co działo się dziś przekracza wszelkie wyobrażenia. W ciągu kilku sekund wiatr wyrwał kilka drzew przed naszym blokiem i po drugiej stronie ulicy przy Orlenie , połamał wierzbę i świerk , przewrócił latarnię na rondzie, w powietrzu latały dachy od blaszanych garaży i tablice informacyjne z pobliskiej budowy i zalało mi mieszkanie przez zamknięte okna i  dalej nie jestem w stanie powiedzieć co się działo , bo widoczność zmalała do zera .Za potężną ścianą wody nie było widać nic , nawet w świetle błyskawic. Prąd oczywiście też wysiadł. Zdążyłam z pracowni mężusia, gdzie zamykałam ostatnie okno , przejść do dużego pokoju , co zajęło mi może z 30 sekund i już stałam w wodzie. Zapaliłam szybko jedną świeczkę i poszłam do łazienki po ręczniki. Mężuś wrócił w tym czasie do mieszkania . Zszedł na dół przestawić auto , bo stało na parkingu pod drzewami , ale nie odważył się wyjść z bloku. Po ciemku biegaliśmy po pokoju i zbieraliśmy wodę . Jak się trochę uspokoiło to od razu zaczęły latać karetki, wozy strażackie i radiowozy. jak pozbieraliśmy wodę zapaliłam więcej świec . Na szczęście prąd przywrócili bardzo szybko , bo po godzinie . Jak już ustał wiatr i największy deszcz stwierdziliśmy ,że trzeba pojechać do firmy sprawdzić czy się nic nie stało i do starej siedziby zobaczyć czy nas nie zalało ( a zdarzało się przy mniejszych deszczach) . Na naszej ulicy połamane drzewa leżą co kawałek , rondo koło straży pożarnej z jednej strony nie przejezdne , odcinek od ronda do redakcji zawalony drzewami i tablicami reklamowymi , ulica od redakcji do kościoła zawalona drzewami , fragmentami przejezdna jednym pasem ,skwer przy pomniku Dzieci Wrzesińskich zniszczony ,wlot do parku też,dach Biedronki zerwany , nasza ulica biurowa od kościoła do zakrętu z naszym szyldem zawalona drzewami i zalana , przewrócony płot okalający budowę sali gimnastycznej przy szkole naszej wnusi , fragmenty płotu zwisały też z okolicznych ogrodzeń,  przejazd tą ulicą po chodniku. Kawałeczek za naszym biurem drzewo zwalone w poprzek dojazdówki ,wyjazd z ulicy tylko pod prąd , bo jednokierunkowa .Biura nie zalało. Z powodu zalania ulicy  , nie było sensu jechać w stronę miasta tą samą ulicą , pojechaliśmy objazdem . Zniszczenia właściwie co kilka metrów ; drzewa , szyldy , banery , najróżniejsze śmieci , gałęzie , nawet cegły wszystko porozrzucane jak popadnie . Ze stacji BP zdarte opierzenia , smętnie zwisały z budynku i płotu , wjazd do firmy naszych klientów zawalony drzewem . Cała ulica wjazdowa do miasta , ponad dwa kilometry długości , zawalona drzewami , reklamami i czym tylko . W samym centrum tuż przed rondem przy policji zwalone potężne drzewo i pozrywane druty od wysokiego napięcia , trzeba było zawrócić ( czyli nie wiemy jakie zniszczenia na ulicy gdzie mieszka starszy synalek) . Pojechaliśmy miastem . Tylko w starej części , gdzie nie rosną duże drzewa jako - tako wygląda , ale i tam pełno śmieci i przewróconych parasoli i koszy na śmieci . Ulica za kościołem farnym zalana i zawalona gałęziami , skwer Św . Stanisława zdewastowany , ulica , na której mamy nowe biuro zawalona połamanymi gałęziami i pozrywanymi drutami. Reklama stojąca na naszym terenie się pochyliła a jest ogromna ( kupiliśmy ją razem z działką i nadal dzierżawimy tej samej firmie reklamowej co poprzedni właściciel) i waży ze 300 kilogramów albo lepiej. Innych szkód nie wiele ; spłynęła nam tylko kora z pomiędzy iglaków i przeleciał się po podwórku kosz na śmieci , na szczęście zatrzymał się na płocie sąsiada . Jak ja tę korę wyzbieram z pomiędzy ażurowej kostki na parkingu to wolę nie mysleć - robota porównywalna z wybieraniem grochu z popiołu jak w bajce o Kopciuszku. Droga powrotna wyglądała tak samo . Jedno wielkie morze szkód wyrządzonych przez burzę. Ogrom szkód tak naprawdę zobaczymy dopiero rano i pewnie jeszcze coś o tym napiszę . Na razie mimo późnej pory wciąż słychać sygnały wozów strażackich i odgłosy pił mechanicznych.

5 komentarzy:

  1. A moi rodzice kilka kilometrów od Ciebie, pod Swarzedzem i u nich nic... Popadało i pogrzmialo i tyle... Eh. Ludzi zal i tych dzieci strasznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój syn ma działkę nad jeziorem , niecałe 30 km od nas i też nic .Wracał z kolegą, który pomagał mu podłączać wodę. Burza złapała ich dopiero 10km przed miastem

      Usuń
    2. p.s. Zginęło 5 osób i wszystkie bardzo blisko miejsc , gdzie jeździmy na kajaki. Żal tych ludzi .

      Usuń
  2. Hania współczuję. Wiem co potrafi natura. Dobrze ze tylko kora dla Ciebie została. I tak szczęśliwie dla Was się skończyło.***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda , mieliśmy fart . Dwa lata temu było podobnie , choć miasto ominęło to naszemu klientowi parę km dalej, zerwało dach, klimatyzator , wszystkie anteny i potrzaskało auta.

      Usuń