babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 24 października 2014

24.10.2014 Dzika śliwka

nie wyszła . Widać mi fiolet na głowie nie pisany. Wyszedł ciemny brąz z różowawą poświatą. Ten odcień brązu nazywa się róż indyjski . Niech mu będzie , bo w sumie nie wygląda to źle i nawet do mnie pasuje . Odcień morello czyli brunatno – fioletowy jaki mi się marzy pozostanie dla mnie nieosiągalny. Fryzjerka twierdzi,że na moich włosach się nie uda ; wychodzi ,że ma rację .
Pierwsze w tym roku skrobanie szyb samochodowych zaliczone . Rano był przymrozek . Pora zmieniać opony na zimowe i lać zimowy płyn do spryskiwacza . No i zimowe płaszcze z szaf wyciągać.
      Jutro wybieramy się na groby moich dziadków i pradziadków. Mieliśmy w planach zabrać wnuki , ale nie wyszło. Wnusiu się rozchorował . A i tak by nie wyszło, bo kuzyn sprzedał mieszkanie, kupił większe , mieszkają kątem u teściowej a nowe jest dopiero w remoncie , który planują zakończyć w grudniu.. Nie będziemy zwalać się do domu całkiem nam obcej osoby .W tym układzie dzieci i tak nie miałyby możliwości się pobawić z kuzynką , a zabierać ich tylko na przejażdżkę , w takie zimno nie bardzo. Nawet jeśli pójdziemy na jakąś kawę do kawiarenki to maluchy by nie wytrzymały przy stole. W tej sytuacji odpuściliśmy w tym roku. Jedziemy sami..
       Lista drobnych spraw domowych  maleje i coraz bardziej wymięta , bo noszę po kieszeniach . Dziś skreśliłam dwie pozycje; zaniosłam do naprawy mój plecaczek i odwiedziłam spółdzielnię mieszkaniową – moje”coś mi mówi” jak zwykle się nie myliło. Matka znów ma zaległości ; to znaczy ja mam , bo formalnie mieszkanie jest moje . Na szczęście nie wiele , bo niecałe 400 zł , ale … jak tego nie spłaci to będzie rosło. Już mi się nie chce nawet do niej dzwonić i opieprzać po raz kolejny . I zrobię to w poniedziałek , nie chcę sobie psuć weekendu. …

   Czytam „czytadło” pt tytułem „Wiktoriańska Kawiarnia „ - znaleźne, leżało na schodach na poczcie , nikt się nie chciał do niego przyznać - to pozbierałam  . Skusiło mnie wdzięczne słówko „wiktoriańska” i autorka . Miałam kiedyś dwa czytadła tej autorki z robótkami na drutach jako wątkiem przewodnim obu – całkiem sympatyczne , oddałam do biblioteki po przeczytaniu . „Kawiarni „ czegoś brakuje , ale na jesienny wieczór dla odreagowania może być. Poważniejszą pozycję historyczną zostawiam sobie na później . 
      Odwiedziliśmy chorego wnusia. Załapał jakąś infekcję , kaszle, brzuszek boli , temperatura . No i marudzi jak to chory maluch . Siedział tylko biedulek i się przytulał co chwilę do kogoś. Normalnie jak przyjeżdżamy, szaleje z radości i zaraz wymyśla jakąś zabawę. 
      A w drodze powrotnej mijaliśmy wypadek. W miejscu , w którym nikt by się nie spodziewał, na prostym odcinku drogi pomiędzy krajową 15 a miejscowością gdzie mieszka syn z rodziną. Ruch wieczorem prawie żaden. Pojęcia nie mamy co kierowca mógł zrobić, że potężny suw wyleciał z drogi , dachował i wylądował kołami do góry na polu. I tak dobrze,że nie trafił w pobliskie drzewo. Kiedy przejeżdżaliśmy straż blokowała drogę i stała już karetka więc musiało być groźnie.
    Z tematów firmowych , to płot prawie stoi - jutro będą kończyć i moja drukarka odmówiła współpracy ; no cóż , swój wiek ma i wciąż intensywnie pracuje, ma prawo . Czas pomyśleć o wymianie.   
  

2 komentarze:

  1. Kolejna kartka z dziennika .... lubię takie normalności. serdecznosci sobotnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie konsekwentnie trwam przy codziennych zapiskach , choć chwilami mam wrażenie,że piszę o niczym albo się powtarzam

    OdpowiedzUsuń