babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 22 lutego 2012

22.02.2012 Uwzięła się żeby mnie wykończyć.


Moja matka , a któż by inny... Ojcu gwoździ do trumny nawbijała, teraz mnie próbuje. Ale ja jestem uodporniona. I na nią i na przeciwności jako takie. Na nią w szczególności. Sprawa wydała się w sposób prozaiczny. Naliczyli mi jakieś duże kwoty za wodę w biurze i postanowiłam zrobić z tym porządek. W tym celu udałam się do spółdzielni mieszkaniowej , która administruje naszym lokalem biurowym . Pogadałam , stanęło na tym ,że trzeba liczniki u nas sprawdzić i kiedy już uzgodniliśmy sprawy firmowe ,moje „coś mi mówi „ szepnęło mi ,że mam o mieszkanie na Konopnickiej zapytać. No to zapytałam. I tym sposobem sprawa się rypła ( brzydko mówiąc) . Okazało się ,że matka ma zaległości w opłatach za X, IX i XII ubiegłego roku. Coś jej się tam wyrównało po rocznych rozliczeniach , ale nadal zalega na prawie 700zł. Trochę w tym mojej winy, bo kiedy 5 lat temu ratowałam jej tyłek ( wiedziała doskonale,że zostaje w mieszkaniu tylko pod warunkiem ,że będzie jak należy płacić opłaty ) i kazałam zrobić stałe zlecenia w banku na opłaty ,a potem ją sprawdzałam dobre 3 lata i kasa wpływała, to kontroli zaprzestałam . Pytałam o opłaty raz na rok. I to był mój zasadniczy błąd. W 2009 roku wycofała zlecenia , o czym nie wiedziałam i coś tam jednak płaciła . Na początku ubiegłego roku miała ok. 400 zł długu , ale jakimś cudem udało jej się to spłacić , bo kiedy we wrześniu pytałam o opłaty to było ok. A potem znów nie płaciła , albo płaciła tylko częściowo. No i są efekty. Musiało jednak być jakieś zadłużenie większe niż 700zł, bo to mniej – więcej 80% jej opłat z trzech miesięcy. Myślałam ,że mnie szlag trafi jak usłyszałam. Zadzwoniłam do niej i wrzasnęłam ,że czemu nie płaci znów za mieszkanie i czemu wycofała zlecenia , to mi odpyskowała,,że to wcale nie prawda, ze ona ma zapłacone i ,że nie będzie płacić 70 zł za zlecenia i zaczęła się odgrażać, że ona mi to mieszkanie odbierze . I rzuciła słuchawkę. Sprawę obgadałam z chłopakami i postanowiłam ją na drugi dzień ustawić odpowiednio. Po powrocie z pracy zadzwoniłam jeszcze raz i zapowiedziałam ,że jutro ( czyli wczoraj) przyjadę po nią o 8.30 i pójdziemy do banku zrobić z powrotem zlecenia . Znów rzuciła mi słuchawką . Próbowałam jeszcze raz zadzwonić , ale odrzuciła mi połączenie. Ok. „Wiązanki” pod jej adresem sobie nie pożałowałam ( szkoda tylko,że jej nie mogła usłyszeć) . I po namyśle postanowiłam do niej rano pojechać , a gdyby przypadkiem nie było jej w domu , albo mi nie otworzyła, to wyczekać do 11.00 i podjechać do jej klubu emerytów i przy całej tej bandzie zrobić jej awanturę , o to,że nie płaci za mieszkanie a baluje na wszystkich emeryckich jublach. Miałam cichą nadzieję, że się tak stanie i przy okazji ustawię jej fałszywą przyjaciółeczkę , z którą mam na pieńku od dzieciństwa ( znając ją to by się w taką aferę wtrąciła na pewno więc byłaby świetna okazja,żeby jej dowalić ; co się nawet mojemu ojcu nie udawało , ale on miał za dużo cierpliwości do matki i jej wszystko odpuszczał w końcu ,choć żarli się cale życie niemożliwie) . Nie wyszło . Matka była w domu i nawet mnie do chaty wpuściła. Dawno tak się nie darłam na nikogo jak na nią dziś rano, jeszcze trochę i coś by poleciało na ścianę albo na jej głowę . Rzuciła mi ubiegłoroczną książeczkę opłat, że niby ma popłacone. Wystarczyło,że przerzuciłam dwie kartki i już widziałam ,że są braki. Jeszcze próbowała mi wciskać,że jest coś pokręcone i ona płaci. No to skąd to zadłużenie – wrzasnęłam i rzuciłam jej kartkę ze spółdzielni.. Nawrzeszczałam jeszcze ,że nie pozwolę jej zmarnować mieszkania po ojcu , zabrałam wszystkie monity , rozliczenia i książeczki opłat ze spółdzielni i powiedziałam ,że muszę wszystko wyjaśnić , a potem zapowiedziałam ,że 20 każdego miesiąca będę do niej po kasę na opłaty przyjeżdżać i sama wpłacać. 20 dostaje emeryturę więc jak ją przypilnuję to może nie przepuści jej od razu na kolejna emerycką balangę. I postanowiłam jeździć po kasę do niej nie do domu tylko do klubu emerytów. Tego na razie jej nie powiedziałam ,ale tak właśnie zrobię- zawsze ją obchodziło co ludzie powiedzą , no to niech się wstydzi przed ludźmi. Może zmądrzeje – choć to akurat mało prawdopodobne. Na koniec zapowiedziałam jej,że jak jej się nie podoba płacić to jej tu lokatora domelduję . Nie domelduję , bo by go wykończyła w ciągu tygodnia ale niech myśli,że to zrobię . Już prędzej ją wyprowadzę na pokój i mieszkanie wynajmę. Tak naprawdę nie mogę jednak tego zrobić, bo matka jest tam zameldowana. Ogólnie rzecz biorąc sprawa jest beznadziejna a ja bezradna. Matce już się zapomniało ,że 5 lat temu ,tylko dzięki naszym znajomościom z miejscowymi prawnikami , komornikiem i notariuszami uratowałam jej mieszkanie przed zlicytowaniem a ją przed zamieszkaniem pod mostem . 
A poza tym dziś babciuję . Synowa pojechała na badania a ja mam wakacje z wnuczką . Jest słodka . Cały dzień mi coś opowiada, stroi minki, kazała mi robić na szydełku czapeczkę dla lali i tańczy w rytm kawałków Sary Bringhtman i Gregorian , które sobie puszczamy. Sama przyjemność. Nauczyła się też wierszyka - wyliczanki  i zdążyła popsuć swoją ulubioną zabawkę , pszczółkę na kiju do popychania." dziadziuś pokeli, po praci pokeli" - orzekła i zaniosła mu pszczółkę,  do pokoju.  A teraz uczę ją mówić ,że je się  pyry z gzikiem , bo będą na obiad , zgodnie z tradycją środy Popielcowej w naszym domu. Właśnie : Popielec , przecież to już tak jakby początek wiosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz