i pewnie przed świtem się nie skończy , przynajmniej chłopaki. Ja skorzystałam z nieobecności małżonka i zrobiłam trochę miejsca w szafie , bo wiadomo jak to z facetami - wszystko im się przydaje, raz na 70 lat ale się przydaje. Trzymałam w tamtym miejscu przeróżne stare jak świat pościele . Po co i na co ? skoro nie używane od lat 25 z okładem ? No cóż , tak mam. Zrobiłam z tym jednak porządek, przy okazji poszły w odstawkę dwa stare śpiwory. Ostatni raz byliśmy pod namiotami w roku 2000? Jakoś tak... Lata świetności śpiwory mają dawno za sobą więc tylko zajmowały miejsce w szafie. Jutro wywiozę na gpszok albo wrzucę do kontenera pod biedroną. Tak poza tym zrobiłam zakupy na najbliższy tydzień dla nas i dla matki i właściwie na tym koniec mojej działalności. Odpuszczam wszystko inne i się byczę. Jutro działkowa impreza. Rozpogodziło się i wszystko wskazuje na to, że się odbędzie. Rano upiekę rogaliki z jabłkami jako wpisowe. Pewnie dotrzemy dopiero po obiedzie, bo małżonek będzie noc odsypiał.
Moja słowiańska mikstura mnie zadziwiła. Wystarczyło jej na tydzień, popijaliśmy po szklaneczce codziennie. Dwukrotnie zapomniałam włożyć ją do lodówki więc stała po prostu na blacie. Nie straciła ani na smaku , ani się nie zepsuła ani nawet nie zmieniła koloru. Nie wiem czego to zasługa , czy ziółek czy może miodu ale pozostała świeża , musująca i przepyszna. Będę ją robić częściej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz