250 na kotle jak to mówią moje chłopaki. A gotowało się dziś nie źle . Tak wyszło . Nałożyło się parę chorych spraw + zamówieniowe szaleństwa ( jak się dziś okazało to jednak nie był ostatni poziom ) no i groziło wybuchem .
Wnusia też dziś miała nie najlepszy dzień , ot takie dziewczyńskie foszki więc ogólnie rzecz biorąc dostałam w kość. Na szczęście w perspektywie dłuższy weekend. Planuje co prawda renowację zabytku , ale to sama przyjemność w porównaniu z ostatnimi wariactwami zawodowymi. Pocieszające jest to , że wystawiłam dziś trzy pokaźne faktury , za ostatnie inwestycje . Następne cztery dobiegają końca więc tym lepsze perspektywy.
W tym szaleństwie miłym akcentem okazał się prezent - niespodzianka od jednego z naszych poznańskich dostawców czyli rogale świętomarcińskie . Przyjechały dehaelem z sympatycznym liścikiem promującym nasze wielkopolskie święto . Rogale były pyszne , zjedliśmy oczywiście do biurowej kawy . Już ich lubię i będę lubiła bezwarunkowo . Tym świętomarcińskim prezentem kupili mnie na amen.
Pstyknęłam też kilka fotek parku za moim biurem kiedy szłam po wnusię do szkoły. Popołudnie choć z przymrozkiem było bardzo pogodne więc przyjemnie było się przespacerować .
Jutro koncert wnusinego chórku. Mała wcale się tym nie przejmuje . Urodziła się do występów , albo co ? Oczywiście idziemy posłuchać . Koncert z okazji święta narodowego . Będą też jeszcze trzy inne chóry z naszego miasta . Bo nasze miasto muzycznie jest rozwinięte , ostatnio nawet musical skomponował i wystawił dyrygent , który w zimie organizował koncert kolęd , ten w krórym nasza wnuczka występowała. Pewnie więc będzie ciekawie .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz