babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

poniedziałek, 5 maja 2014

5.05.2014 Minęły niestety

dobre czasy . Jak przewidywałam wyruszyliśmy o 9.00. Nie było źle pogoda sprzyjała i  nawet od rana było dość ciepło. W miarę upływu czasu i przybywania kolejnych kilometrów robiło się zimniej.. Ale nie padało ,było nawet słonecznie więc nam pasowało. Ośrodek z wyglądu  peerelowski . W środku jednak odremontowany po części , po części w remoncie. Stołówko - świetlica  unowocześniona , łazienki nowe i bardzo czyste . Obsługa bardzo sympatyczna i nastawiona na to,żeby klient wyjechał zadowolony i sąsiadowi polecił.. Syn właściciela przyniósł nam nawet farelki - nie proszony - bo są z nami małe dzieci a się mocno ochłodziło . Ale to było dopiero wieczorem. Po tym jak rozlokowaliśmy się w pokojach pojechaliśmy sobie na obiad do Charzykowych .Oczywiście rybę . Zjadłam kawałek sandacza z surówką. Nie był zły , choć mój wigilijny smakuje zwykle lepiej .  Właśnie się zaczynał sezon;  do mariny zwozili sprzęty pływające , grała muzyka a we wszystkich pubach i budkach z jedzenie wrzało jak w ulu.. Pokręciliśmy się po okolicy , zrobiliśmy kilka drobnych zakupów , drobiazg wyszalał się na dmuchanych zamkach i morskich potworach. Poszliśmy z mężusiem na przystań rozpoznać teren , to znaczy sprawdzić rejsy pirackim statkiem. Niestety nie dało rady z powodu wiatru . Taka podróż po jeziorze byłaby niebezpieczna . Tymczasem robiło się coraz zimniej i wietrzniej . Na kolację do ośrodka dotarliśmy przemarznięci.  Kolacja miło nas zaskoczyła; na ciepło fasolka po bretońsku , świeżutkie wędlinki i sery pomidory i ogórki  jak z ogródka i ciepły , chrupiący chleb ! Pyszny . W świetlico-stołówce stały jak za PRL-u stół do ping-ponga i bilard. Pograliśmy w "pingla " a jakże.  Wieczór był leniwy - ja z książką , młodzież przy piwku , dzieciaki szalały na rowerkach i od razu zakolegowały się z dzieciarnią sąsiadów. 
Następny dzień był jeszcze zimniejszy  Rano 4 na plusie , w ciągu dnia 7 Chłopaki pojechali do apteki po lekarstwa dla synka pracownika a my wybrałyśmy się na spacer. Ja z kijkami.Pływać się nie dało z powodu zimna i wiatru.. Postanowiliśmy więc  pojeździć rowerami a nasz pracuś ryb nałapać na wieczornego grilla. Jego żona też została, bo młodszy był przeziębiony i marudził niemiłosiernie.  Ruszyliśmy ścieżką  rowerową w stronę Swornychgaci. Scieżki super; nowe , trasy pięknie wijące się wzdłuż  jezior ale dla twardzieli - parę górek trzeba było pokonać pieszo pchając rowery pod górę.  I byłoby piękna przejażdżka , ale starsza synowa miała wypadek. Zarzuciło ją na piaszczystym , ostrym zakręcie i wyrżnęła jak długa . Skończyło się źle ; potężnym stłuczeniem  lewej ręki , Dalej nie pojechała, zadzwonili po pracusia , podjechał po nich autem i zabrał do ośrodka . Ręka spuchła jej paskudnie i bolała cały dzień mimo środków przeciwbólowych .My pojechaliśmy jeszcze kawałek do Małych Swornychgaci., do zwodzonego mostu. Akurat był podniesiony i trafiliśmy na opuszczanie. Ciekawie to wygląda. Widziałam z bliska po raz pierwszy . Wróciliśmy zmarznięci i przewiani..Druga rundka do apteki - do Chojnic po środki opatrunkowe i przeciwbólowe dla synowej. Pojechaliśmy z mężusiem..  Przy okazji kupiłam 2 filiżanki w kaszubskie wzorki. A potem mniej -więcej od 14.30 było mega- ognisko . Gadaliśmy, piliśmy drinki i piekliśmy kiełbaski nad ogniem a karkówkę na grillu. I dzieci staraliśmy się utrzymać z daleka od wody , bo do jeziora ich ciągnęło .Potem jeszcze były złowione przez pracusia grillowane  liny - słownie trzy . Skubnęłam , ale mi nie smakowały jak to ryby . Kolacja na dwie zmiany , żeby nam stanowiska ogniowego nikt nie zaanektował i ciąg dalszy . Aż do 1.00 w nocy . Ognisko grzało , po tylu godzinach nikt juz nie marzł ale i tak dłużej wytrzymać się nie dało. Dzieciarnia walczyła do 23.00 . Przed kolacją na pół godziny młodzież wsiadła do kajaków i rowerów . Dłużej się nie dało z powodu zimna , ale frajda była No i tatusiom udało się słowa dotrzymać ,bo całą drogę pytały kiedy dojedziemy i kiedy będziemy pływać .  Dzień minął na kompletnym luzie. Telefonów od klientów nie odebraliśmy a tych ważniejszych poprosiliśmy o kontakt w poniedziałek.- na szczęście rozumieli ,że mamy urlop. 
Ciąg dalszy nastąpi , fotki będą .  
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz