Pierwszy , najbrudniejszy i kurzący się etap robót dobiega końca. Chłopaki właśnie skończyli sprzątać po oszlifowaniu ścian ( aż błyszczą takie gładziutkie) , robią ostatnie poprawki , zaraz potem będą wszystko z podłogą włącznie gruntować , a jutro wchodzi "wuja" i układa płytki. Już się boję, bo start podobno o 7.00. Muszę być na pełnych obrotach już od 5.30 co najmniej. Dla mnie to mały "Pikuś" ale mężusiowi będzie ciężko. A poza tym nie ma wyjścia. Jutro od rana cały męski personel musi jechać do klienta. Cztery tematy do zrobienia i to duże. Założyli, że jeden dzień wystarczy. A w poniedziałek wyzwanie pionierskie: pierwszy egzemplarz nowego modelu centrali , który pojechał w Polskę . Jak już będą płytki na ścianie i podłodze , to wyłoni się na horyzoncie koniec. Tak mnie ten remont cieszy, że nie rusza mnie ani bałagan , ani hałas, ani utrudnienia w codziennym funkcjonowaniu. Potem już tylko meble i zaprowadzenie porządku. . Taaaak . Porządki to będzie wyzwanie.
A tak poza tym to wypatrzyłam dziś w "gospodarstwie domowym" przy okazji kupowania sznurków do mopa , fajny imbryczek do herbaty z podgrzewaczem , w róże oczywiście . Chyba się skuszę i jutro polecę kupić. Są też duże filiżanki ze spodkiem w tym samym wzorze , ale filiżanek w róże mam już 12 sztuk więc poprzestanę na imbryczku.
Kupiłam pierwsze czereśnie. Pyszne są !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz