Wczoraj załatwiłam dokumentację medyczną matki od psychiatry. Sąd sobie zażyczył. Myślałam , że się nie uda. Miałam jednak zaznaczone , że jestem upoważniona do kontaktów w sprawach zdrowotnych matki z czasów gdy w tej samej przychodni leczyła zaćmę, a może i wcześniej. Szczerze mówiąc nie pamiętałam nawet , że mam. Dziś , przy odbiorze okazało się, że to jakieś bardzo stare upoważnienie, przy którym nie ma nawet peselu ale pani poszła mi na rękę. Wydała dokumenty z uwagą, że jak będę kiedyś z mamą w przychodni to mamy je odnowić. pewnie prędko nie będę , ale najważniejsze, że załatwiłam. Jutro dostarczę adwokatce i może w końcu coś się ruszy. Druga sprawa , którą załatwiłam to komisja lekarska w orzecznictwie , na grupę inwalidzką. Przydzielili inną osobę, a miałam nadzieję, że będzie orzekać moja przyjaciółka. Matka oczywiście strzeliła focha i uparła się , że nie pójdzie, jest chora, nie chce jej się i dla poparcia jak po nią przyjechałam ostentacyjnie siedziała w łóżku. Wczoraj się umawiałam z nią , że pojedziemy , oczywiście się zgodziła a rano w drugą stronę. Zdążyła mnie wkurzyć, ale to nic nowego . Nie pierwszy raz i nie ostatni. Postanowiłam jednak , że pójdę sama i przynajmniej wytłumaczę w czym rzecz i może uda mi się ustalić inny termin. I tu fart a raczej dobra wola pań orzeczniczek. Pani doktor, nie wiem jakiej specjalności , wcale się nie przejęła tym ,że przyszłam ja, przejrzała dokumentację i stwierdziła, że jeśli tu jest sprawa wieku i choroby otępiennej to zrobimy to zaocznie. Zaskoczyła mnie zupełnie. Nie wiedziałam, że tak można. Przeprowadziła wywiad, zapisała co i jak a potem przekazała sprawę do gabinetu obok, gdzie urzędowała pani psycholog. Z nią rozmawiałam dłużej, bo wywiad się powtórzył ale dokładniejszy. Po czym zanotowała adres do korespondencji, bo poprosiłam , żeby wysłali na adres mój inaczej decyzja zginie albo zostanie zniszczona zanim ją przeczytam i kazała czekać na decyzję. Pochwaliła mnie jeszcze za niektóre działania i za to , że założyłam sprawę o ubezwłasnowolnienie , doradziła schować dowód osobisty , żeby matka nie mogła zrobić jakiegoś głupstwa. Opowiedziałam jak wyglądała akcja z dowodem i dlaczego już to zrobiłam. Okazało się, że ona też zna to babsko co matkę nachodzi. Obawiałam się, że mnie odprawią z kwitkiem ale nie . I jak już wyszłam , to pomyślałam ,że może i lepiej , bo przynajmniej w spokoju opowiedziałam jaka jest sytuacja. I tu mogę sobie powiedzieć "mamy to". A to co napiszą w orzeczeniu jeśli będzie rozpatrzone pozytywnie, bo tak do końca nigdy nie wiadomo, będzie też do wykorzystania w sądzie. Jeszcze jeden kwit.
Tak poza tym zrobiło się ciepło. Z dnia na dzień od razu 20 na plusie. Posadziłam pomidory. Mam nadzieję , że przetrwają i żadne zimne Zośki albo jakiś inny Bonifacy im nie zaszkodzi.
Jak dobrze, że macie to. Jak cieplej, to i ja odżyłam. Już u mnie pisałam, że dobry dzień na sprawy urzędowe. I niech tak będzie. Buziaki
OdpowiedzUsuńNiech będzie i ciepło i dni sprzyjające załatwianiu spraw.
UsuńA jakie są plusy ubezwłasnowolnienia poza tym, że nie może samodzielnie dokonywać żadnych czynności prawnych?… Teoretycznie nie może decydować o sobie- a w praktyce?… Przepraszam, że pytam, ale czytam, ile z tym trudności…
OdpowiedzUsuńGłównie o to decydowanie chodzi, np. odcięcie od pieniędzy , zawierania umów itp. i gdyby trzeba było pomyśleć o domu opieki to nie potrzeba zgody osoby , która miała by się tam znaleźć. W przypadku mojej matki muszę mieć możliwość wystąpić do sądu o zakaz zbliżania się tej baby co ją nachodzi, bo matka tego nie zrobi .
UsuńTo rzeczywiście warte starań. Sporo załatwia. Trzymam kciuki za szybkie sfinalizowanie sprawy.
OdpowiedzUsuńSzybko to pewnie nie będzie, jak działają u nas sądy wszyscy wiemy.
Usuń