początek sezonu na krzaczki. Raz dlatego, że to co zasiałam kilka dni temu już mi kiełkuje , a po drugie dlatego , że dziś się wybraliśmy na działkę . Niby tylko zawieźć wczorajsze zakupy i to co wcześniej uszykowałam , ale jak już tam byliśmy ... Wiadomo bez zrobienia czegoś się nie obyło. Dziś prace w domku. Skręciliśmy stojące półeczki , które po wstawieniu do szafek rozładowały tłok. Potem skręciliśmy krzesło , też kupione wczoraj o czym zapomniałam wspomnieć. A na koniec powiesiliśmy lampę sufitową w kształcie zbliżonym do tej, która już wisi od lata z zabytkowym klosze z kuchni moich rodziców z lat 60-tych. Tak poza tym obejrzałam ogródek z każdej strony i wygląda na to, że mrozy przetrwał. Nawet róże wyglądają dobrze.
Przed południem zajęłam się domowymi sprawami. Dokończyłam przewrót w ciuchach z wyjątkiem tych letnich. Trzy wielkie worki pojadą albo do organizacji charytatywnej albo do puku, do kontenera na tekstylia. Nie zmarnowałam weekendu.
Tylko pochwalić. Co niniejszym czynię. I sezon otwarty. Może jeszcze nie całkiem wiosenny ale przedwiosenne na pewno. Usciski
OdpowiedzUsuńJak by na to nie spojrzeć to za 3 dni środa popielcowa więc prawie wiosna. Buziaki!
Usuń