babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

wtorek, 1 września 2015

1.09.2015 O głodujących dzieciach - nie politycznie i z własnego podwórka - uwaga ; będzie ostro

Jak słuchaliśmy kazania naszego prezydenta przed Zgromadzeniem Narodowym w dniu inauguracji jego prezydentury i o tych głodujących dzieciach zaczął nadawać z grobową miną i tonem godnym obwieszczenia co najmniej wybuchu wojny , to niemal jednocześnie z mężusiem wypowiedzieliśmy to samo zdanie „ gdzie on te głodujące dzieci widział , szczególnie te na wsi”. Nic dziwnego ,że go wybuczeli , bo takich głupot to nawet posłowie nie są wstanie znieść. Nie twierdzę ,że ich nie ma w ogóle , ale …
Jak wybrałam się na spacer z moim kotem ( teraz nie mam , ale kiedyś miałam ) to wiadomo , kot na czterech łapach chodził , ja na dwóch nogach – wniosek prosty : STATYSTYCZNIE MIELIŚMY PO TRZY NOGI . Odwołując się do statystyki głoduje lub nie dojada ok. 450 tysięcy dzieci . Liczba jako taka może przerazić , ale jak się w to wgłębić i poczytać o metodach „pomiaru” i kryteriach , to już takie oczywiste nie jest . Bo co to za kryterium ,że za głodujące uznaje się dzieci , które mięso i ryby zjadają mniej niż co drugi dzień. Zgodnie z tym kryterium powinnam była umrzeć z głodu w dzieciństwie lub bardzo wczesnej młodości, bo mięso jadłam raz na tydzień , a ryby na Wigilię , ewentualnie jeśli dało się kupić, to jakiegoś śledzia w piątek z racji postu.  Tak się po prostu jadało na wsi – a głodny nikt z nas nie chodził i mało tego, posiłki były na tyle pożywne, że  wystarczyło sił do fizycznej pracy . Nikt też na żadne choroby z niedożywienia nie zapadał. No ale, to było kiedyś . Statystyki , statystykami , ale wróćmy do rzeczywistości. Pytanie mam ; czy  rodziny wegetarian albo w wersji hard wegan , gdzie mięsa nie jada się w ogóle, albo jak ktoś mięsa nie je  bo nie lubi ,  też do tej średniej się zaliczają ? Bo tego nikt nie wyjaśnił, a jeśli się zaliczają , to rzecz oczywista wyniki są zafałszowane .Ta  liczba 450 tysięcy mocno podejrzanie mi wygląda . Zgodzę się , że są rodziny ubogie , które mają problem żeby się wyżywić , ale nie sądzę ,żeby ten problem występował w aż tak skrajnej ilości. A teraz coś z praktyki ; nie z mojej , bo jeśli chodzi o dzieci , to mam kontakt tylko z moimi wnuczętami a tym niczego nie brakuje, ale ze szkolnego podwórka mojej Szwagroskiej i relacji znajomej , która w opiece społecznej pracuje . Szkoła , w której pracuje Szwagroska jest szkolna stołówka . Obiady , nie jakieś wyszukane , ale pożywne i smaczne ( tak twierdzi Sz.) . Oprócz tych , co za nie płacą z obiadów korzysta kilkanaścioro dzieci , którym posiłki opłaca opieka społeczna . Często jest tak, że te dzieciaki na obiad nie przychodzą  ale w przerwy latają do szkolnego sklepiku i kupują czipsy, batoniki , chrupki , colę itp.  Darmowe napoje mleczne , które wszystkie dzieci w szkole  dostają dwa razy w tygodniu, lądują w koszach na śmieci . Sprzątaczki w szkole często wymiatają spod ławek nie ruszone śniadania a na szkolnych wycieczkach dzieciaki domagają się wizyty w MacDonaldzie i całe kieszonkowe , często po 150- 200 zł wydają na słodkości i inne fastfoody. Ja się zastanawiam , skąd na to mają rodzice , skoro są beneficjentami opieki społecznej i biura pracy? Zapytałam o to nawet kiedyś moją znajomą , która pracuje w opiece społecznej . I zdziwiłam się nieco .Problemem nie jest skrajne ubóstwo , ale skrajne lenistwo . Otóż faktycznie potrzebujących i wymagających wsparcia jest 5-10% . Reszta z pobierania świadczeń zrobiła sobie sposób na życie i co gorsze uczy tego dzieci . Jeśli dostaną kasę na jedzenie , to jej nie wydadzą , bo trzeba by pójść na te zakupy a potem szykować jedzenie ( co innego ciuchy , piwo , papierosy , nowa komórka, jakieś torebkowe przekąski typu czipsy , kawa z koleżankami w kawiarni ) . Dają dzieciakom parę złotych co dziennie zamiast śniadania , bo śniadanie  trzeba uszykować, a po co. A dzieci jak to dzieci – wydają na to co im pasuje . A jak odebrać im świadczenia , albo jak pracownice opieki dostarczały takim ludziom artykuły żywnościowe , to się obrażają , że nie dają kasy i ,że makaron trzeba gotować .   Niedawno wybudowali nam po sąsiedzku Mac Donalda , blisko , tuż za Biedronką . Siłą rzeczy często przechodzimy obok , w skrajnych przypadkach wpadamy na jakiś spóźniony obiad . Zawsze jest tam pełno dzieciaków – w wieku gimnazjalnym i młodszych , dużo młodzieży . I nie kończą na jednym daniu. Moja znajoma z opieki opowiedziała mi zresztą mnóstwo innych ciekawostek z życia beneficjentów , ale ma być o głodujących . Jakiś czas temu jedna z moich przyjaciółek opisywała kobietę z gromadką dzieci wychodzącą z budynku mopsu skarżącą się na biedę i swój wniosek ; że gdyby tak faktycznie była biedna pozbierałaby owoce rosnące dziko w okolicy i przerobiła na dżem – ja zresztą zrobiłabym tak samo , ale trzeba chcieć i mieć rzeczywistą potrzebę .Podobno najwięcej głodujących jest na wsiach . To już co najmniej na jakiś żart zakrawa ; na wsiach nawet tych popegeerowskich ludzie mają jakieś ogródki , kawałki ziemi , gdzie można coś posadzić i miejsce żeby hodować kury czy króliki . Nikt mi nie wmówi ,że we wsi jest gorzej .   Nie wierzę więc patrząc na to wszystko, że ktoś kto jest głodny i widzi ,że głodne są jego dzieci , nie będzie szukał innego rozwiązania jak wyciąganie ręki po świadczenia . Wystarczy przejść koło śmietnika ,żeby zobaczyć ile jedzenia się wyrzuca , nawet chleba – tak robią głodujący ?

Owszem przyznaję ,że mieszkam w dość specyficznym miejscu , o wysokim poziomie życia , w moim mieście nawet zwykłego menela trudno spotkać , a pracy nie mają tylko ci , którzy na własne życzenie jej nie szukają , ale nie sądzę ,żeby akurat moje miasto było jakimś wielkim wyjątkiem. Nie twierdzę też ,że problem jako taki nie istnieje w naszym kraju , ale mówienie o tym jak o narodowej tragedii i sugerowanie ,że winni temu są ci bogatsi i bardziej przedsiębiorczy  jest co najmniej nadużyciem .

A na koniec to co zwykle : w pracy nic nowego ( aż się wierzyć nie chce) . Na budowie wstawiali dziś okna . Prawie skończyli - została szyba w przeszklonej ścianie i drzwi do kotłowni , ale będą poprawiać . Mieli powiedziane ,że mają wstawić od góry , a resztę murarze podmurują uwzględniając  ocieplenie podłogi i wysokość wylewki - zrobili dokładnie odwrotnie . Osadzili od dołu . 
Zaklinam gorącą rzeczywistość - kupiłam dziś zimowe buty. Trafiłam dokładnie takie jak od dawna sobie marzyłam . Zrobi się od tego chłodniej???  Rok szkolny się zaczął - odczułam jadąc do pracy . Korki , korki i jeszcze raz korki. 

2 komentarze:

  1. Tak... dziwna ta statystyka.Ale ile sie marnuje to tylko widza ty ktorzy nie wyrzucają chleba i nie tylko dlatego, że mają go za mało. Buziaki Haniu. Udostępniam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to znaczy "udostępniam" ? Mało kumata jestem jeśli chodzi o nomenklaturę netową .

    OdpowiedzUsuń