babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

poniedziałek, 11 stycznia 2021

11.01.2021 Kiedyś się dało- dziś się nie da

 Z zawodu jestem higienistką szkolną .Miałam pod opieką szkoły wiejskie i częściowo pracowałam w przychodni dziecięcej . Taki mi dano przydział obowiązków . Dawno odeszłam od  tej profesji , będzie ze 30 lat . W szczepieniu dzieci byłam specjalistką ; oprócz szkoły skończyłam kilka kursów doskonalących i nawet stare pielęgniarki musiały uznać, że jestem w tym dobra , a rodzice bardzo chcieli żebym ja robiła szczepienia , bo dzieci się nie bały i nie płakały. Chwalę się bezczelnie , ale dawno to było więc jak możecie się domyślać nie o moje niegdysiejsze  zasługi tu idzie.  Tak słucham o tych szczepieniach; ile to zaszczepili , ile nie zaszczepili i dlaczego i durnych tłumaczeń ministrów różnego gatunku, o tym co można lub nie można w tej kwestii i śmiech mnie ogarnia . A już wczorajsza informacja , że w niedzielę w całej Polsce zaszczepiono 1200 osób mnie dosłownie powaliła.  Nie mówię tu o szczepieniach wyjazdowych, które kiedyś były dopuszczalne , a zniesiono je pod koniec lat 80-tych – przynajmniej w moim rejonie , tylko o zwyczajnym szczepieniu w punkcie szczepień stacjonarnym. Otóż ,gdy byłam sama , w ciągu 6 godzin zwykle zaszczepiałam 80 do 90 dzieci . Dwie godziny zostawiałam sobie na przygotowania ,  wpisy do kart a  potem posprzątanie . Pracę zorganizowałam sobie trochę wbrew zaleceniom pań z sanepidu i karty zdrowia rozdawałam rodzicom na poczekalni, potem wchodzili do lekarza na badanie , potem do mnie na szczepienie . Karty odbierałam od rodziców i rozkładałam na 2 kupki – na jedną zakwalifikowane do szczepień , na drugą odroczone . Wpisywałam po zakończeniu , na koniec dnia . Sanepid wymagał ,żeby wpisywać po każdym zaszczepieniu , ale to było kłopotliwe , bo wstrzymywało kolejkę i wymagało dodatkowego mycia rąk po każdym zapisie . Nie pomyliłam się w tym ciągu logistycznym ani razu . Na koniec dnia po wpisaniu zaszczepionych , ustalałam z lekarzem nowy termin szczepień odroczonym i pisałam wezwania na nowy termin.  Kiedy zasiadałyśmy do szczepień we dwie z koleżanką z drugiego rejonu ilość zaszczepionych podwajałyśmy , czasem nawet było trochę więcej niż x 2 . Logistycznie do ogarnięcia .  A teraz na przykładzie mojego miasta : 30 tysięcy ludzi podzielić na 80 przy założeniu, że szczepi jedna osoba to wychodzi 375 dni . Aktualnie działa u nas 5 punktów szczepień – nie wiem czy szczepi jedna osoba czy więcej , ale zostańmy przy założeniu ,że jedna . Na zaszczepienie mojego miasta- co do jednego mieszkańca - w tym układzie potrzeba by 75 dni według starych standardów z epoki , która odeszła do historii ; drugie tyle oczywiście, żeby powtórzyć dawki . A sądzę , że w większych miastach jest tych punktów szczepień dużo więcej. No , ale dziś się nie da . Dziś 1200 osób w całym kraju w jeden dzień  i straszna afera od tygodnia, komisje i śledztwa, bo zaszczepiono kogoś poza kolejnością . Pewnie , wyszło dość nie zręcznie, bo akurat wybór padł na osoby znane – tego nie kwestionuję , ale lepiej , że zaszczepiono spoza listy niż miałyby się szczepionki zmarnować. Inna sprawa, że było tyle czasu na przygotowania, że można było stworzyć listy rezerwowe , albo po prostu jechać według peseli od najstarszych lub alfabetycznie według kartotek szpitalnych czy tych z przychodni , jak już zaistniała sytuacja ,że trzeba wezwać kogoś poza kolejnością . Organizacja i logistyka zawiodły w tym przypadku na całej linii, zwłaszcza, że dostawy szczepionek są zapewnione i do kraju co  2-3 dni dociera kolejna partia. A co robi agencja rezerw materiałowych , bo to oni rozsyłają je dalej ? No a jakże ; wymyśliła sobie jakieś skomplikowane procedury zamówień , papiery , załączniki i cholera wie co jeszcze, zamiast odebrać jedno zamówienie i je realizować – abstarchując od faktycznych ilości ; w miejscowości XXX jest 10tysięcy ludzi do wyszczepienia to wysyłamy w partiach co np. 3 dni szczepionki do ustalonej ilości 10tysięcy , punkt szczepień każdą partię kwituje i tyle. Wszystko to dałoby się zorganizować , ale narodowa nieudolność i narodowy brak logiki póki co górą , a góra wyższa niż najwyższy szczyt świata . Może zresztą się wymądrzam , jak wspomniałam odeszłam z zawodu jakieś 30 lat temu i dziś z racji tego co robię myślę , jak szef , nie jak pracownik a rzeczywistość  wymaga czego innego . Tego nie wiem .   Nie daje mi też spokoju jeszcze jedna rzecz , ale może nie mam racji , bo jednak od czasu kiedy odeszłam od zawodu minęło wiele lat więc świat i medycyna mocno poszły do przodu. Za moich czasów (głupio zabrzmiało , wiem ) jak było powiedziane, że z fiolki ma być podane 5 dawek to miało być 5 , a nie 6 jak kombinują nasi , nie ważne ,że np. ilość płynu konieczna do rozpuszczenia była większa o  np. pół mililitra  i ilościowo wystarczyłoby na podanie jeszcze jednej. Tego robić nie było wolno, to było traktowane jak błąd w sztuce. Czy można sobie w przypadku szczepionek kombinować i podawać z jednej porcji 6 dawek zamiast pięciu , bo coś tam zostało ? Nie wydaje mi się … Dobra, przynudzam dzisiaj , ale tak mnie naszło, po tych wszystkich „rewelacjach „ narodowo-szczepionkowo – politycznych.

2 komentarze:

  1. Hania napisałaś jasno i precyzyjnie. I pewnie więcej osób znalazłoby się tak fachowo podchodzących do sprawy. Tylko dlaczego na górze siedzą ci inni. A mówi się że w tamtych latach było źle. Może i było ale nie we wszystkim. Jak już ktoś mądry proponował rozwiązanie to często tamta władza go słuchała. Bo wiedzieli o swoich brakach. Miłego i dobrego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kluczowe jest tu "ci inni" . Takich "suweren" wybrał. Branża turystyczna z Podhala i Podkarpacia się oburza i marudzi, ze traci ale sami wybierali. Jak napisałam :narodowy brak logiki.

      Usuń