babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 29 sierpnia 2015

29.08.2015 Spawy babusine

Dużo się działo wczoraj. W pracy mieliśmy superfajne spotkanie . Chłopaki zarobili dwie nowe "zabawki" pomocne przy przeciąganiu kabli. Poczęstowałam sznekami z glancym ( dla nie zorientowanych  z poza Wielkopolski - drożdżówkami) z naszej zabytkowej cukierni prosperującej od 1876 roku. Kolega wpadł w zachwyt . Uzasadniony , bo lepszego ciasta długo by szukać . Specjalnie po nie pojechałam i trafiłam . Tak mu smakowały,że na koniec zapytał gdzie ta cukiernia ,bo chce kupić i zabrać do domu .
Wieczorem młodzież sprzedała mi wnusia, bo wybierali się na zakupy. Mężusia nie było , wrócił późno od klienta . A my w tym czasie świetnie się bawiliśmy autkami , zbudowaliśmy tor samochodowy i warsztat. Mały uwielbia wszelkie autka . Jak wrócił dziadek to oczywiście babcia już taka fajna nie była - wnusiu kocha obu dziadków ; babcie są ok, ale tylko jak dziadków nie ma w pobliżu. Zażyczył sobie żeby mu dziadziuś jakieś autko wydrukował i złożył . Dziadek wydrukował aż 5 . Złożyć jednak zdążyliśmy po jednym , ja nawet nie do końca , bo musiałam czekać aż dobrze klej złapie a rodzice zdążyli po wnusia przyjechać . Dość późno już się zrobiło , bo dochodziła 22.00. Tym samym składanie reszty autek przypadło w udziale tacie.
Dziś luzik. Pojechałam na zakupy , bez pośpiechu obeszłam zieleniak ( zostało tylko kilka straganów, reszta pewnie nie ma co sprzedawać z powodu suszy) potem ulubione sklepiki w mieście . Bez pośpiechu zabrałam się za sprzątanie - dziś przyszła kolej na pucowanie łazienek . Tak gruntownie z odstawieniem pralki i myciem płytek. bez pośpiechu zrobiłam obiad i poczytałam , a po południu pojechaliśmy na rowerową przejażdżkę . W mieście widać suszę ; popalone słońcem trawniki , pousychane krzewy  , ale za miastem aż przykro patrzeć; pożoga i zgliszcza , jak po jakiejś wojnie . Nic tylko spalona ziemia . Krajobraz aż nie rzeczywisty . Przyroda pokazuje nam gdzie nasze miejsce , po raz kolejny . W okolicy trochę się pozmieniało ; pobudowało , poremontowało , nazwano ulice we wsiach , Kawałek jechaliśmy nowymi ścieżkami rowerowymi , a potem zjechaliśmy na starą trasę.  A pewna chatka , w pewnym "-ówku " po drodze nadal nie zagospodarowana . Może jednak kiedyś będzie nasza ? Tylko szkoda, że z roku na rok coraz bardziej widać po niej opuszczenie.  

4 komentarze:

  1. Serce pęka z żalu jak się na tę suszę patrzy . Dzisiaj już nawet tam nie jadę , bo wczoraj doła złapałam , jak w listopadzie . Jabłek na drzewie mało , a te co są niesmaczne jakieś , krzaki malin jakby płakały , a z nieba żar się leje .
    Masz rację w mieście tego tak nie widać , będziemy dzisiaj żegnać się z wakacjami na festynach miejskich . Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas dożynki po wioskach okolicznych , ale jakoś nas nie ciągnie.

      Usuń
  2. Aż serce rośnie, jak tak czytam Twoj dziennik. Ciekawa jestem czy to my jesteśmy tym ostatnim pokoleniem tak udomowionym, że staramy sie serce wlożyć w " dom". Buziaki Hania. Tu już z racji wilgoci susza mniej rzuca sie w oczy. Zreszta ziemia wysuszona trzyma pod spodem wilgotna glebe o konsystencji gliny. Dlatego szybko się regeneruje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E , chyba nie ; musiałabyś widzieć w akcji moje synowe. Co do młodszych to może być różnie , raczej kariera niż dom . U nas po tej suszy długo się będzie przyroda zbierać . Jest naprawdę strasznie - sama zobaczysz

      Usuń