babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

poniedziałek, 22 marca 2021

22.03.2021 Poniedziałkowo

 Nie zła dziś zadyma była w firmie . Wszystko przez platformy sprzedażowe nazwijmy to wiodących producentów oprogramowania . Porażka . W tych przypadkach potwierdza się przysłowie, ze lepsze jest wrogiem dobrego . Nie chce mi się opisywać , ale wciąż coś mieszają , teoretycznie ulepszają , a działa to coraz gorzej. Strasznie to wkurzające i pochłania czas. Zostawmy więc  sprawy biurowe. 

  Parę dni temu skończyłam czytać książkę "Poniemieckie"  Karoliny Kuszyk . I przyznam się , że mam z tą książką kłopot. Czytało się bardzo dobrze ; mimo , że nie jest to powieść , ani nawet reportaż ale solidnie udokumentowana książka popularno-naukowa. Autorka , potomkini osadników powojennych zresztą ,dotarła do niezliczonej ilości dokumentów i źródeł : opowieści mieszkańców , pamiętników przesiedleńców , dokumentów milicyjnych   i sądowych, listów , zbiorów prywatnych , dawnych mieszkańców Ziem Odzyskanych od Dolnego Śląska po Warmie i Mazury ,nawet do funkcjonującego w Niemczech Związku Wypędzonych.  Treść poukładana i uporządkowana , jak książki na półkach , rozdział po rozdziale. Mnie jednak bardzo to co przeczytałam  zaskoczyło . Teoretycznie znałam tę historię , a w każdym razie wydawało mi się , że znam . Nawet byłam świadkiem rozmowy mojego  wujka , który ożenił się z repatriantką i zamieszkał na Ziemiach Odzyskanych z jego sąsiadem . Wujek , pragmatyczny i zorganizowany Wielkopolanin z dziada pradziada , zadbał o dom , remontował , porządkował , zagospodarowywał ogród i obejście . Sąsiad narzekał, że mu dach przecieka i musi podstawiać jakieś miski. Na pytanie wujka czemu tego dachu nie naprawi , odpowiedział , że to nie jego , Niemiec przyjdzie i zabierze, co tam Niemcu będzie dawał. Niemal identyczną sytuację opisała autorka książki. Mnie , Wielkopolance nie mieściło się w głowie takie myślenie , podobnie jak i mojemu wujkowi. I tu ze wstydem muszę przyznać , że na tym moja wiedza o Ziemiach Odzyskanych  się kończyła. Wiedziałam  oczywiście kogo i dlaczego tam przesiedlono, wiedziałam , że zdarzały się na tych ludzi napady ,kwitło szabrownictwo i przestępczość , że osadnicy dostawali gospodarstwa czy domy w zamian za utracone mienie , ale to wciąż jeszcze bardzo skromna , żeby nie powiedzieć ograniczona wiedza . Książka zupełnie przewróciła mój punkt widzenia . Pewne elementy atmosfery tej "poniemieckości" funkcjonowały i u nas w Wielkopolsce, na przykład dewastacja cmentarzy popruskich i poniemieckich - sama pamiętam z dzieciństwa zabawy i wyprawy  po fiołki na stary , pruski cmentarz. Znane oleodruki z Aniołem Stróżem i Świętą Rodziną wisiały w niemal każdym domu , we wsi , gdzie mieszkałam jako dziecko i jeszcze parę innych by się dało poszukać . Książka uświadomiła mi ich historię .  Prawdziwym jednak wyzwaniem dla osadników a później dla ich potomków okazało się zaaklimatyzowanie w nowej rzeczywistości . Dla mnie osobiście szok ; nie przypuszczałam , że można nie docenić , a nawet nie chcieć poprawy warunków życia , czy chociażby nie skorzystać z obcego mienia , skoro jest pod ręką a własne przepadło. Tamci osadnicy , szczególnie przybysze z kresów wręcz niszczyli to co dostali . Ta scena z filmu "Sami Swoi" kiedy rodzina wyrzuca z domu piec kuchenny tzw. angielkę a buduje przypiecek nie jest wcale wymysłem scenarzysty . Takie sytuacje miały tam miejsce . Nie wiedziałam też , że ludziom najpierw przydzielono jakiś dom czy gospodarstwo , a potem kazano zapłacić za to co się w nim znajdowało ; meble , narzędzia , urządzenia ; wszystko z wyjątkiem zastawy stołowej i ubrań . Często też byli okradani  z tego za co zapłacili, zdarzało się nawet, że przez przedstawicieli władz lokalnych . Sprawy o których kompletnie  się milczało , przez caly okres powojenny .  Trudno to wszystko opisać i streścić.  Historia zupełnie szerzej nie znana i niejednoznaczna , powikłana i zakręcona . Z trudem zaczyna  odnajdywać się w tym trzecie pokolenie osadników. Naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję , daje do myślenia , poza oczywiście względami czysto poznawczymi kawał wiedzy o mentalności , postrzeganiu świata i pokręconych losach ludzi . 

4 komentarze:

  1. Gdy ponad 20 lat temu pewna rodzina z Kazachstanu dostała w naszej wsi dom i nowa włascicielka sadziła kwiatki w ogródku, starsza sąsiadka właśnie to jej powiedziała - nie warto, to wszystko poniemieckie 😀 A inna sąsiadka przez pierwsze 40 lat po wojnie w wannie trzymała ziemniaki. True story. Znam te klimaty. Moi rodzice na tym tle zawsze byli uważani za odszczepieńców. W naszej kuchni nadal wisi szklany żyrandol sprzed wojny, którzy osiedleńcy ze wschodnich lepianek oddawali za pół litra. Książka zapisana, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie słyszałam o tym , ale jakoś nie docierało to do mnie, już raczej odbierałam to jako jakieś jednostkowe zdarzenie . W pewnym sensie my , tu w Wielkopolsce też na poniemieckim żyjemy. Tak mi przyszło do głowy po przeczytaniu Twojego komentarza , ale chyba rozwinę to w osobnym wpisie. Miło, że do mnie zaglądasz.

      Usuń
  2. Trochę o tym wiedziałam. Z różnych opowiadań i pozycji opowiadających o tamtych czasach. Jednak nie z opracowania a książek beletrystycznych.
    Może się skuszę. Zapisałam tytuł. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat nie jest książka beletrystyczna ,ale popularno-naukowa. Sięgnij po nią , bo warto. Tak sobie myślę , że każdy z nas coś tam wie z opowiadań chociażby. Mnie też się wydawało, że coś wiem , a okazało się , że książka mnie zaskoczyła

      Usuń