babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 2 listopada 2018

Mania zbierania - wpis długi więc dzielę na dwie części


Nie każdy ją ma . Nie każdy jest też zdeklarowanym chomikiem , jak ja czy mój mąż ; nie wyrzucamy , bo się przyda ( nie przyda się jak doświadczenie uczy, ale może ) , a i duch wielkopolski u nas, a tu wiadomo ; obowiązuje zasada, ze od przybytku głowa nie boli. Rzecz będzie nie tyle o wyrzucaniu ( temat wywołała niedawno Lucia na swoim blogu) co o zbieraniu. Kiedyś zbierałam starocie , mogę więc poszczycić się pewnym doświadczeniem w tym względzie , aczkolwiek odległym i dawno zapomnianym. Mam jeszcze kilka drobiazgów w klimacie retro czy też jak to się modnie dziś określa vintage , kilka pamiątek rodzinnych , niektóre nawet bardzo wiekowe i cenne ( tak sądzę – z racji ich wieku i znanej mi historii ich pochodzenia) . Nie przejdę też obojętnie jeśli coś jest sygnowane /tagowane mianem staroć , retro , antyk itp. Stąd moja mania oglądania programów o handlarzach starociami . Nie powiem ,że nie jest to ciekawe . Spora porcja wiedzy o sztuce użytkowej , stylach i trendach przy okazji. Niektórzy się dziwią , że mnie to nie nudzi i w ogóle po co mi ta wiedza . No cóż tak mam i już , od dziecka .No i kryzys końca lat 70-tych i stanu wojennego też miał chyba jakiś wpływ na tę manię zbierania .  Co innego jednak kolekcjonerstwo , a co innego gromadzenie gratów wszelkiej maści , które później lądują na śmietnikach. A lądują ich nieprawdopodobne ilości . Wystarczy udać się z workiem śmieci do najbliższego śmietnika żeby zobaczyć ; sprzęt agd, ciuchy , zastawa, stołowa, garnki , mniejsze i większe meble, góry zabawek – przeważnie plastikowej chińszczyzny . O górach jedzenia nawet nie wspomnę . Tego się marnuje mnóstwo , widuję powyrzucane całe bochenki chleba. I wciąż nie mogę się nadziwić , że ludzie kupują w takich ilościach a potem wyrzucają . Jeśli chodzi o jedzenie to u mnie akurat prawie nic się nie marnuję . Nauczyłam się kupować tyle ile zużywam i po blisko 50 latach przyrządzania posiłków jestem mistrzynią w robieniu czegoś z niczego . Wiadomo, że czasem się zdarzy ,że zwiędnie jakaś zapomniana marchewka czy zgnije owoc , albo coś nie zasmakuje i zostanie niedojedzone , tego się nie uniknie choćby nie wiem jak się człowiek starał , nie mniej jedzenie się u mnie nie marnuje  i tu jestem zadowolona sama z siebie.
Z graciarni już nie koniecznie . Trzymam różne rzeczy właściwie nie wiem po jakie licho , bo się nie przydadzą . Np. puszki po ulubionej herbacie . Owszem są fajne, aluminiowe, szczelne, estetycznie wykonane i odkładam je z myślą ,że do czegoś wykorzystam . Tymczasem zamiast wykorzystać, gromadzę w piwnicy. Ale puszki to tylko jedno z wielu. To samo mam ze słoikami ( część wykorzystuję do przetworów), jakimiś gadżetami reklamowymi , czasopismami itd.   Nauczyłam się już wyrzucać ciuchy . No nie , nie zupełnie wyrzucać , najpierw segreguję ; to co się nadaje do opieki społecznej , do kontenera i do śmietnika w ostateczności – np. koszulki czy tenisówki „zajechane „ przy remontach . Opieka społeczna i PCK przestały niedawno przyjmować ciuchy więc zostają tylko kontenery. Nie wnikam w uczciwość firm , które je podstawiają a wieści o tym krążą różne . Zakładam ,że to co mnie się już nie przyda , komuś może jeszcze posłużyć , nie ważne w jaki sposób. Jeśli napali tym w piecu i w ten sposób ogrzeje mieszkanie to też dobrze, choć mało ekologicznie.
Takim samym graciarzem jest mój małżonek; deska , kawałek sklejki , wykręcone ze starych drzwi zawiasy czy zamek , śruby z demontażu – broń Boże wyrzucić to się przyda . Gdybym nie powynosiła przy ostatnim remoncie łazienek starych kranów i lamp to też by je przechowywał.  Nasz rocznik tak ma niestety. Braki w zaopatrzeniu mamy w genach i robimy wszystko ,żeby się przed tym zabezpieczyć . Nasza młodzież ma bardziej , dużo bardziej praktyczne podejście . I wcale mnie nie zdziwiło pytanie synowej „ po co wam tyle szaf , co dwie osoby mogą trzymać w tylu szafach? My się mieścimy w jednej” . No i się mieszczą ; młodzież ma tylko to co aktualnie się przydaje ; popsuta zabawka, znoszony ciuch, wyszczerbiony talerz – do kasacji . Jeśli jest potrzeba to kupują  nowy , jeśli nie to się obywają . Przyznam się , ze próbuję wprowadzić ten styl, ale mi nie wychodzi a mężuś nawet nie próbuje. Rzecz jednak chyba nie w wyrzucaniu , a w świadomym kupowaniu . Do tego jeszcze wrócę , a w tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję . Kiedyś się naprawiało, właściwie wszystko: agd, rtv, parasole, aparaty telefoniczne nawet rajstopy i baterie. Przerabiało się ciuchy , zanosiło do wymiany w torebkach i kurtkach zamki błyskawiczne , buty do szewca , a ze starych zasłon szyło ręczniki do naczyń . Świat jednak się pod tym względem mocno zmienił , koszty pracy są ogromne , co się wiąże z cenami usług, a te często przekraczają wartość nowego przedmiotu wyprodukowanego przy bardzo małych nakładach. Kiedyś , kiedy dóbr było mało i drogie naprawy się opłacały . Dziś już nie . Zrozumiałam to kiedy zajmowaliśmy się naprawami telefonów, faxów itp. Sprzętów. Naprawa miała swoją cenę ; założyliśmy , że nie powinna przekraczać połowy ceny zakupu , ale rzetelnie kalkulując cenę należało ją ustalić na zupełnie innym poziomie. I często wychodziło więcej niż cena zakupu, zwłaszcza, że niektóre rzeczy dawały się naprawić w ciągu kilkunastu minut, inne zajmowały kilka godzin.  Technologia produkcji też zrobiła swoje ; w pewnym momencie zaczęto produkować rzeczy nienaprawialne. W pewnym sensie ma to uzasadnienie, produkcja trwa nieprzerwanie, ludzie mają pracę ale w konsekwencji produkujemy góry śmieci , bo prędzej czy później to wszystko wyląduje gdzieś na śmietniku . I tu właśnie jest motyw , o którym wspomniałam ; świadome kupowanie . Bo w gruncie rzeczy od nas to wszystko zależy , a ściślej od naszych wyborów. Kiedy zawitały do nas pierwsze markety ludzie szaleli na zakupach kuszeni ilością i asortymentem .Nic w tym dziwnego , bo po latach braków każdy chciał mieć . Tak po prostu . Kiedy pierwsza euforia minęła , markety zaczęły kusić magicznym słowem „promocja” . Szaleństwo zakupów znów się rozkręciło , bo jak tu nie kupić kiedy jest taniej – nie ważne czy potrzebne  , ważne że taniej. Pamiętam jak ludzie w marketach ładowali towarem z promocji po dwa wielkie wózki.
cdn. 

4 komentarze:

  1. I wszystko to prawda. Bardzo to pięknie usystematyzowalas. Ja o swoich kolekcjach pisalam i też wiem ze czesto przesadzam. Z ciuchami i drobiazgami. A V. to już nic nie wyrzuca. Nasze pokolenie tak ma. U nas byl czas jaki był a Włosi po wojnie mieli niewyobrazalna biedę. A nasze dzieci już znają inny model. Moja synowa bez żalu wywala swoje doskonalej jakosci ciuchy (oddaje) innych nie kupuje. A syn jednak zbiera różne narzędzia. :) czekam na cdn.:)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak , ja myślę ,że to zbieractwo bierze się z naszych doświadczeń. Realnie rzecz biorąc nie mamy powodu gromadzić rzeczy ale gdzieś to w nas siedzi.

      Usuń
  2. Bardzo bliski jest mi Twój opis , próbowałam walczyć ze zbieractwem i niepotrzebnymi zakupami ,ale mi nie wychodzi , czasami mam taką ochotę na zakupy , jakbym była uzależniona , jak już się z czymś rozstanę , to znowu bym to chciała mieć . Ej życie. Moje dzieci to minimaliści. Dobra jakość i wygoda . Zazdroszczę im tego i współczuję jak kiedyś przyjdzie im likwidować nasze zbieractwo .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupowanie poskromiłam , nie muszę tego robić to nie robię, a jak już się na zakupy wybieram , to się parę razy zastanowię czy faktycznie jest mi coś potrzebne. Nadaj jednak nie wyrzucam i nie mogę się rozstać z różnymi rzeczami , które trzymam . A propos dzieci , teraz chyba wszystkie tak mają , minimum i tylko minimum.

      Usuń