Starzeję się chyba ( no , nie chyba , po prostu się starzeję - zwykła kolej rzeczy) , męczą mnie imprezy . Niby było bardzo fajnie , ale po trzech godzinach miałam dość. Mały przespał całą swoją imprezę , polewania głowy wodą w kościele nie wyłączając . A poza tym moja nowa , zielona suknia zrobiła wrażenie , nawet Szwagroska ją zauważyła i nie skrytykowała jak to ma w zwyczaju. Ma inny styl , nauczycielski jak to nazywam , ale mnie tam nic do tego , nosi to co lubi a mnie nawet do głowy nie przyjdzie komentować ,ale to mnie . Ona zawsze coś musi powiedzieć ; tym razem pochwaliła. Niestety nowym płaszczykiem się nie pochwaliłam , musiałam założyć zimowy niestety. Było tylko 6 stopni na plusie i mżawka a w kościele zimno . Zamarzła bym w tym lekkim.
I właściwie to by było na tyle. Świętowaliśmy przy obiedzie , torcie i kawie oraz wrzawie jaką robiła ósemka dzieciaków, z których najstarsza była nasza wnusia lat prawie 7.
Z przyjemnością wróciliśmy do domu. Dzień zakończę z książką na kanapie.
Nie ma to jak własna kanapa... też ją doceniam. Buziaki na dobry tydzień. :)***
OdpowiedzUsuńDzięki !
Usuń