babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

wtorek, 16 lipca 2024

16.07.2024 Wyprawy dzień drugi i wzmianka o pierwszym

 Tak mniej-więcej napisałam o pierwszym dniu wczoraj. Poza podróżą i zawirowaniem z nawigacją właściwie nie ma o czym pisać . Podróż w upale i to tyle. A ta nawigacja to już nie pierwszy raz nas wpuściła w jakieś nieprawdopodobne miejsca. Dzieje się to zawsze w tym samy miejscu i zawsze gdy jedziemy do. Gdy wyjeżdżamy już jest prawidłowo. Tu sie dzieje coś dziwnego . Działa chyba jakaś magia albo co ? Pierwszy dzień zakończyliśmy na uroczym ryneczku w Bolesławcu , przy kolacji i przepysznej tureckiej herbacie - gratisowej do kolacji.  Ale przedtem udało nam się zwiedzić bazylikę mniejszą czyli kościół, który zwykle był zamknięty na głucho . Ten sam , na ścianie którego odkryłam swoją ulubioną łacińską maksymę "Hora fugit, mors venit; umbra transit, lux manet". Sam budynek kościoła jest gotycki, ale wystrój barokowy. Jak wiele kościołów na tamtym terenie. Było co oglądać. W swoim czasie pokażę parę ciekawych zdjęć. 

Dzień drugi możemy śmiało uznać za bardzo udany i określić jako rycerski. Dlaczego rycerski ? Bo udało nam się zdobyć dwa zamki. Tak naprawdę to w żadnym oblężeniu udziału nie braliśmy , zamki zwiedziliśmy po prostu. Zaraz po śniadaniu wybraliśmy się do Siedlęcina z jego wieżą książęcą i jedynymi w swoim rodzaju freskami nawiązującymi do legendy o Królu Arturze. Freski są autentyczne , pochodzą z roku ok. 1320 i zachowane w miejscu gdzie powstały. Obrazy uwiecznione na murach wieży należy czytać od pasa dolnego , od lewa do prawa , jak wszystkie inne średniowieczne malunki , opowiadające poprzez obrazy i symbole historie lub legendy . Freski opowiadają o kilku epizodach z życia sir Lancelota . Freski są pełne symboliki i nawiązują również do etosu rycerskiego. Danych historycznych nie będę rozwijać , łatwo je znaleźć w internecie. Wieża i jej archeologiczne skarby wciąż jest w renowacji i wciąż toczą się tam badania naukowe. Ciekawe co jeszcze odkryją ?  Wieża książęca była częścią warownego zamku. W tej chwili przetrwała właściwie tylko ona. Samo wejście na wieżę nie jest najgorsze , schody choć stare i wysłużone są w miarę równe. Na pierwszej kondygnacji była też mini - wystawa witraży inspirowanych średniowieczem. Zwiedzanie zakończyliśmy pyszną herbatą w barze U Lancelota - fajnie zresztą zaaranżowanego ; w średniowieczną stylizację wkomponowano całkiem współczesny kontener gastronomiczny . Po wypiciu herbaty ruszyliśmy do Bolkowa z zamiarem przyjrzenia się bywalcom festiwalu gotyckiego Castle Party. Specjalnie przygotowałam na ten dzień czarne ciuszki ( co nam się później opłaciło ) żeby lepiej poczuć klimat i wtopić się w otoczenie. Po pandemicznej zapaści miasteczko odzyskało werwę i znów żyje dla tej imprezy. Jak to w latach ubiegłych bywało sklepiki, knajpki , lodziarnie oraz wszelkie budki i stoiska oferują towar dla bywalców. Jak zwykle odbyliśmy spacer po miasteczku , częściowo w podcieniach kamieniczek . I tu taka dygresja: mocno zabrudzona witryna , zamknięte na głucho drzwi, przed wejściem kałuża wody (chyba?) , na szybie logo pis i napis "biuro poselskie Elżbiety Witek - zapewne z szacunku dla wyborców to wszystko. Poszliśmy dalej kierując się do zamku. Już samo podejście pod zamek wymaga pewnego wysiłku, bo jak każde średniowieczne zamczysko i ten jest zbudowany na wysokich skalach. A przy bramie na dziedziniec niespodzianka ! Można zwiedzać ! Wszystko z wyjątkiem sal muzealnych - te ze względu na imprezę były już zamknięte. Zwykle gdy zaczynał się festiwal wejście na dziedziniec zamkowy było tylko dla posiadających karnet , a tym razem otwarte ! W końcu się udało , a przypomnę , że to nasze 4 podejście pod mury Bolkowa. Przy kasie kolejna niespodzianka ; Za prawie gotycki anturaż zniżka na bilety! Najwyraźniej kasjer ubraną w długą, czarną suknię z wiktoriańską zawieszką na szyi starszą panią i odzianego w koszulkę fana Within Temptation starszego pana uznal za miłośników gotyku i uczestników festiwalu. Zwiedzanie zamku a wejście na wieżę szczególnie okazało się nie złym wyzwaniem. Bardzo nierówne i bardzo wysokie schody dały nam w kość, ale kto jak nie my. Czuję do dziś w nodze tę eskapadę ale radę dałam, z czego bardzo się cieszę . A widoki z zamkowej wieży zwalają z nóg. Zamek faktycznie ma ciekawą architekturę i faktycznie widać to z zamkowej wieży. Po wyjściu z zamku poszliśmy na obiad do baru Pod Arkadami - też nie po raz pierwszy. Na obiad trzeba było trochę poczekać, bo tłum głodomorów był nie mały. Było za to na co popatrzeć . Dyskretnie robiłam fotki , średnio mi to szło tak "z partyzanta" ale parę ciekawych stylizacji uchwyciłam co pokażę w fotorelacji. W miasteczku atmosfera zabawy i po prostu bycia razem , bez wzroku wbitego w smartfon za to z uśmiechem i otwarciem na innych. Takie pozytywne zakręcenie z nieco przerażającym anturażem , mocną ale piękną muzyką w tle. Pewnie coś w tym jest , co piszą na forach starzy bywalcy ; ktoś na festiwal  jedzie sam , a wraca z paczką przyjaciół. Ludzie przyjeżdżają tam , by być razem i dobrze się bawić , a to się czuje. Gdy wyjeżdżaliśmy w parku właśnie zaczynały się wieczorne koncerty.  Dzień zakończyliśmy na bolesławickiej starówce . 

4 komentarze:

  1. Wieżę w Siedlęcinie zwiedzałam 3 lata temu, świetne miejsce, mam bardzo dobre wspomnienia (byłam tam z mężem i moim tatką).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Dolnym Śląsku jest wiele takich miejsc. Byliśmy tam już chyba po raz czwarty i ciągle znajdujemy coś nowego.

      Usuń
  2. Pewnie i mnie by się podoba. Opowiadają. Dzień zamkowy wspaniały. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno . Zamki są niesamowite , a atmosfera festiwalowa naprawdę przyjazna. Chce się tam wracać .

      Usuń