pracowaliśmy, ale i tak nie źle nam poszło. Uprzątnęliśmy żwir po wczorajszej budowie szamba , posadziłam pomidory , poprzerywałam rzepkę , małżonek walczył z chwastami wyrastającymi z chodnika i chaszczami , które zostały po starych trawnikach i trochę sąsiadowi pomagał , ale o tym za chwilę. Na koniec jeszcze pomalowałam impregnatem skrzynki na truskawki i podsypałam trochę ziemi w miejsce gdzie rozmontowaliśmy ścieżkę za domkiem.. Potem przyjechała młodzież więc siedzieliśmy przy podwieczorku. Łączki znów nie założyłam , ale mam już przynajmniej częściowo wyrównany teren , po podsypaniu ziemią.
Działo się za to na działce sąsiada , tej z zameczkami. Nowi właściciele postawili sobie ambitne zadanie wycięcia potężnego ( ponad 20m ) orzecha. Rósł w centralnym punkcie działki , miał dwa potężne pnie i koronę , która zacieniała właściwie całą działkę. Wszędzie mieli cień. Nie powiem ,że nie robiło to klimatu , ale praktycznie uniemożliwiało robienie tam czegokolwiek- od uprawy warzyw , po opalanie się. No i ruszyli z pilami mechanicznymi na orzecha w sile trzech chłopa. I to całkiem z głową , bo i pozabezpieczali linami i zaczęli ciąć po kawałku. Przy najwyższych konarach i tych niższych , ale bardzo grubych była potrzebna pomoc przy ciągnięciu lin. No i małżonek poszedł im pomóc. W zamian obiecali pomoc przy obcinaniu naszej czereśni . Przy tej operacji "drwal" ucierpiał jeden z zameczków, ten bliżej naszego płotu. Likwidować na szczęście ich nie zamierzaj. Zamki mają swoją historię ; pierwszy właściciel zrobił je dla swoich dzieci w 1974/5 gdy powstały ogródki i są wzorowane na autentycznych . Jeden z nich przypomina słynne Carcassone. Drugi też wydaje mi się znajomy , ale na razie nie rozgryzłam. Wproszę się do nich na oglądanie i może pozwolą mi zrobić fotki . Całkiem sympatyczne towarzystwo więc mam nadzieję , że w końcu będę miała okazje obejrzeć zameczki z bliska. Swoją drogą odważne chłopaki. Włazić tak wysoko z piłą mechaniczną po zwykłej trzyczęściowej drabinie , bez uprzęży ... Nasza młodzież patrzyła z niedowierzaniem , zwłaszcza, że mają doświadczenie i uprawnienia do prac na wysokościach. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Działka sąsiada tonie w stosach drewna orzechowego . Z orzecha zostały dwa kilkumetrowe pnie , przypuszczam ,że z braku miejsca nie ścięli i tego .
Jutro znów jedziemy na działkę i tym razem to już chyba mi się uda przynajmniej zacząć z tą łączką. Chyba...
To się dzieje. Ale na działkach tak to jest. Zwłaszcza na wiosnę. W lecie następuje czas odpoczynku przed pracami jesiennymi. Buziaki
OdpowiedzUsuńU nas nie zanosi się na odpoczynek . Roboty jest mnóstwo , zanim to wszystko ogarniemy to jeszcze z 2 sezony miną . Ale cieszy mnie to.
UsuńCzytając Twoje opowieści, przypomniałam sobie nasze dość odległe już czasy, gdy działka była super dobrem! A potem sprzedaliśmy ją, Ślubny wycofał wkłady w kasie zapomogowo-pożyczkowej, i było na zapłatę tego miejsca, w którym teraz jestem. Ale z rozrzewnieniem wspominam tamte czasy. Jakbym nas widziała na Waszym "kawałku podłogi"! :-))))
OdpowiedzUsuńMoi zarzekali się jak żaba deszczu, że oni nigdy działki nie kupią , ale jak ojciec miał blisko do emerytury to kupił. A ja po latach przejęłam i cieszę się z tego; to jak bym dostała nowy cel w życiu. A dziś już zebrałam pierwsze rzodkiewki. Buziali!
Usuń