Sama nie wiem, bo z jednej strony cała sytuacja jest co
najmniej kuriozalna i przede wszystkim groźna, z drugiej można się nie źle uśmiać.
Mam na myśli całą tę aferę rozpętaną wokół pani Basi, prezesa i pani Prokuratorki.
Zacznę od tego, że sama dwukrotnie byłam w prokuraturze, raz w charakterze
świadka a raz pokrzywdzonej i w żadnym z tych przypadków adwokata nikt mi nie
proponował a mnie do głowy nie przyszło, żeby o takiego prosić. Nasiedziałam
się tam po parę godzin, nagadałam, czasu straciłam mnóstwo ale zawału serca z
tego powodu nie dostałam, sprawy dawno odeszły w zapomnienie a ja żyję i dobrze
się mam. Pewnie, nie jest to komfortowa sytuacja takie tłumaczenie się z nie
wiadomo z czego ale mniej mnie to stresowało niż np. egzamin na prawo jazdy.
Łączenie więc jednego z drugim, to znaczy śmierci tej pani z wizytą w
charakterze świadka w prokuraturze jest co najmniej nie uprawnione. Jedyne co
mi przychodzi do głowy to pytanie czy aby przyczyna zgonu nie tkwi w tym, że za
dużo miała do powiedzenia. Nie snujmy jednak tu teorii spiskowych, niczym nie
popartych. A ciąg dalszy tej historii ? Mnie bardzo to przypomina rok 2010.
Jazdę na trumnie brata do wyborów i całe to późniejsze szaleństwo rozpętane
przez prezesa i jego nawiedzoną ekę. Mamy powtórkę. I tu robi się groźnie, bo w
stronę pani Prokuratorki , która prowadzi sprawę przeciw prezesowi – zwyczajną
, gospodarczą , o niezapłacone faktury i próby wyłudzenia kasy „na słupa” oraz
łapownictwo, co z polityką nie ma nic wspólnego, w stronę pani Prokuratorki
poleciały groźby karalne. Paru „rycerzy” zaczęło się zmawiać jak ją pobić,
rzucało pod jej adresem wyzwiska i groziło, podburzając przy tym tłum akolitów
prezesa, który zresztą był na miejscu i brał w tym udział. I tu wielki, wielki
ukłon dla Pani Prokurator. Trzeba mieć charakter, żeby nie bać się wyjść i
stanąć oko w oko z rozwścieczonym tłumem tylko po to, żeby wyjaśnić jak sprawy
wyglądają w rzeczywistości. Mogła po prostu wydać oświadczenie, gdzieś na
stronach i siedzieć w zaciszu swojego gabinetu, nie narażając się na ataki podburzonego,
agresywnego tłumu. Za tę siłę charakteru to „rycerstwo” nazwało ją socjopatką,
bo „ za ich czasów nie do pomyślenia, żeby jakiś prokurator wyszedł i stanął
przed takim tłumem” (sic!). Czyli wnioskować należy, że za ich czasów byli sami tchórze na
stanowiskach prokuratorskich. No i tu
już można się śmiać, bo te tłumaczenia!... Tę „rycerską” ekę jednak dopadł pech. To ich
zmawianie się i odgrażanie wyłapały kamery TVP i TVN-u i poszło w świat. I tu
się zaczyna najlepsze! Właśnie te tłumaczenia się z tego, co autorzy mieli na
myśli. Oni się bali , że ich Pani Prokurator zaatakuje! Zaatakuje ! Kobieta postury nastolatki,
drobna i szczupła miałaby się rzucić z gołymi rękami na tłum rosłych drabów. No
, chyba, że ma jakieś supermoce jak Wonder Women albo inna Czarna Wdowa z
Marvela. I co by to było jak by ruszyła
na prezesa . No i to mnie powaliło zupełnie.
A co miałoby być? W najlepszym razie zdążył by zwiać , albo jego
przydupasy zasłoniły by go własną (posłużę się gwarą ale idealnie mi to tutaj
pasuje) klatką zez piersiami. W tym gorszym wariancie dostałby wjeb od baby.
Mógłby się poczuć jak w Seksmisji i użyć nawet słynnego cytatu „baba mnie bije”.
Przyznam się, że łzy mi poleciały ze śmiechu jak to przeczytałam i poskładałam
jedno z drugim. Tyle, że sytuacja nie jest zabawna i nie wiadomo jak się
skończy, bo to całe pisie rycerstwo spod znaku damskiego boksera gotowe jest
tak podburzyć swoich akolitów, że jakąś wojnę domową sprowokuje. Dobrze, że
wymiar sprawiedliwości wrzucił na wyższy bieg.