babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 13 września 2014

13.09.2014 Sobota z tych do kalendarza nie pasujących

Takiego zapędu jak dziś to już dawno w sobotę nie było. Rano pozwoliłam sobie pospać ( tak mam od tygodnia , budzę się o 4.25 jak zawsze , po czym zasypiam po półgodzinie i śpię aż do wpół do ósmej - dziwne jak na mnie) . Na cotygodniowe zakupy pojechałam późno zwłaszcza,że jeszcze musiałam zatankować paliwo , bo od czwartku na rezerwie jeździłam. Ledwo wróciłam i pochowałam wszystko do lodówki , mężuś pojechał skontrolować robotę i dowieść materiał naszemu podwykonawcy , potem na spotkanie z jednym łebkiem o wdzięcznej ksywce Hiena . Nawet nie zdążyłam zapytać czy doszło do skutku. Zabrałam się do domowych tematów , sprzątnęłam kuchnię i zaczęłam prać plamy z foteli i kanapy , bo maluchy swoje znaki na niej zostawiają i wyglądało paskudnie. Jeszcze nie skończyłam a tu telefon . Gość z samego Poznania przyjechał kupić jakąś część do centrali. Co miałam zrobić , wciągnęłam na siebie jakieś bardziej cywilizowane ciuchy i pojechałam do biura . Zanim skończyliśmy gadać , bo oczywiście facet się zainteresował naszą ofertą minęło ze dwadzieścia minut. Wróciłam za dwadzieścia dwunasta z zamiarem skończenia prania plam i zrobienia obiadu. Pranie skończyłam i w tym momencie telefon. Zadzwonił młodszy syn ,że koparka jedzie na naszą budowę. Dobra podjadę . I jak wyżej - jakieś ciuchy i wio na budowę . Zjechaliśmy się wszyscy ; mężuś , syn z wnusiem , ja i nasz były uczeń , a obecnie szef swojej własnej firmy budowlanej i koparka oczywiście. Pracownika przysłał nam w tempie błyskawicznym -wczoraj zadzwoniliśmy do niego , dziś już była koparka. My sobie gadaliśmy , a koparkowy wyrywał drzewka i wyrównywał działkę . Wnusiu na zmianę ;patrzył na koparkę i latał po krzakach i pokrzywach a my za nim. Zeszło do 14.00 , ale już coś widać . A jutro wchodzi firma budować płot. Młody skasował bardzo przyzwoicie, żeby nie powiedzieć symbolicznie. Możemy czuć się usatysfakcjonowani - chłopak dobrze się u nas wyuczył i n a ludzi wyszedł. Ma dopiero 23 lata a już zarządza własną firmą .Wróciłam do domu z wielką torbą gruszek, które oberwałam z drzewka zanim koparka je wyrwała. Sama nie wiem po co , bo zapraw mam w piwnicy na kilka lat w zapasie, te co przyniosłam też będe musiała jakoś zagospodarować ( duch babci Stanisławy tkwi we mnie i nie pozwala niczego zmarnować ) . Obiad zrobiłam szybki - taki "aintopf " . A potem ruszyliśmy do piwnicy ,ogarnąć ten cały bajzelek po remontach i nie tylko. Było co robić ... Zeszło nam do 20.00. Nogi nam włażą w cztery litery , a wyglądamy jak byśmy u kominiarzy praktykowali . Na to wszystko jeszcze Szwagroska z Teściową zjechały w odwiedziny. Dnia nie zmarnowaliśmy , to pewne.  

piątek, 12 września 2014

12.09.2014 Pokolenie Ikea - dzisiaj wpis będzie długi

 bynajmniej nie mam na myśli sławnej ostatnio książki. Nie wpadła mi na razie w ręce , a recenzje nie zachęciły mnie do czytania więc i nie szukałam- może kiedyś przeczytam . Te pokrętne nieco refleksje nasunęły mi się po części przy ostatnim pobycie w Ikei i kilku innych marketach i trochę z obserwacji życia codziennego – co ostatnio pasjami lubię , bo to zajęcie wysoce pouczające. Nie książkę mam więc na myśli a styl. Taki , jak to określił mój mężuś „nieszkodliwy” . Czego by z tym nie zestawić i tak pasuje. Ja widzę to szerzej ; w ubiorze , dobieraniu kolorów, jedzeniu , spędzaniu wolnego czasu , kupowaniu itp. I co ciekawe , temu stylowi poddają się niemal wszyscy w mniejszym lub większym stopniu. Ja też, choć z umiarem - tak myślę ( np. prowadzę blog i ubieram się w bonprixie).. Do Ikei jako takiej zaglądam czasem i kupuję jakieś drobiazgi , głównie do kuchni . Z powodu jakości , akurat drobny sprzęt kuchenny jest dobrze i solidnie wykonany . Nie zachwycam się ale lubię tam się raz po raz pokręcić, podpatrzeć rozwiązania i to jest kolejny i chyba ostatni plus Ikei. Pokazują jak wykorzystać najmniejszy skrawek przestrzeni. Styl skandynawski średnio mi przypadł do gustu( ten lansowany w nowej ofercie a la lata sześćdziesiąte wcale mi się nie podoba - „Egon klawo „z „Gangu Olsena” i te rzeczy) , jakiś taki trochę toporny , trochę wiejski . Pasujący bardziej do wiejskich siedlisk niż do nowoczesnych minimalistycznych mieszkań , ale Pokolenie Ikea urządza tak mieszkania , bo to nie wymaga wyobraźni.
Rozmawiałam z moją koleżanką u której kupowaliśmy płytki , przyznała mi rację – 90 % kolekcji to beże i brązy ( jak dla mnie ponure i przytłaczające, dla mojego męża po prostu nudne) , a jako ciekawostkę dodała, że około 80% klientów o nic innego nawet nie pyta uważając, że taki beżowo- brązowy zestaw jest ponadczasowy . Ja zawsze dodaję i bezpieczny . Podobnie jak przypadku oferty z Ikei , co by do tego nie dołożyć będzie pasować . I jeszcze jedna ciekawostka ; tę kolorystykę preferują także projektanci – Pokolenia Ikea ; moje pokolenie nie znało zawodu projektanta , radziło sobie samo , nie koniecznie z wysublimowanym smakiem i z zasadami sztuki ale za to po swojemu A za takie bezpieczne ale pozbawione wyobraźni usługi designerskie to ja dziękuję . Wolę już moje kolorowe ściany ,sosnowe meble i fioletową podłogę w kuchni, choć pewnie wielu entuzjastów takiego stylu bym nie znalazła.
       Pisałam kiedyś ,że mieszkańcy mojego miasta świetnie się ubierają . Fakt , ale jak się głębiej nad tym zastanowiłam , to wyszło mi ,że owszem świetnie gdy chodzi o elegancję ,odpowiedni dobór kolorów i wzorów, połączenia , jakość ale właściwie to jednakowo ; zgodnie z aktualnie lansowanym przez kolorowe czasopisma stylem i kolorystyką . Nawet młodzież i dzieciaki chodzą nienagannie i elegancko ubrane w ciuchy z sieciówek. Przy okazji krótkiego pobytu w Łodzi dotarło do mnie na widok młodzieży ubranej a la Punk ,że w moim mieście nie spotyka się nikogo ubranego w ciuchy charakterystyczne dla jakiejś subkultury ( w Łodzi widziałam na trasie przejazdu przynajmniej kilkoro nastolatków) . U nas wśród młodych wyróżniają się jedynie uczniowie szkoły średniej z klas wojskowych – chodzą w mundurach. Sieciówkowy styl ubierania też jest z tych bezpiecznych . I nie ważne czy chodzi o dorosłych, młodzież czy dzieci . Jedno z drugim pasuje i mieści się w aktualnie lansowanych standardach a co za tym idzie ; w miejscowych sklepach nie uświadczy się czegoś oryginalnego. Wyobraźni też siecówkowa moda nie wymaga . Mimo braków w zaopatrzeniu w latach 70/80/90-tych bywaliśmy bardziej oryginalni , a dziś wyróżnia się na ulicy np. pewna pani nauczycielka , którą jeszcze moje chłopaki i ich koledzy nazywali Indianką, bo wybrała sobie styl nawiązujący do kultury Indian zamieszkujących Andy i trzyma się go do dziś , albo mocno starsza już pani , którą w kapeluszu i koronkowych rękawiczkach do łokci widywałam jako dziecko i do dziś widuję . Mogłabym tak jeszcze długo o modzie i wyróżnianiu …
       Pokolenie Ikea lubi życie spędzać w pubach przy piwie lub w ogródku przy grillu , Mac Donalda , opery mydlane , różne programy typu „jak oni tańczą skaczą , fruwają” i mecze w tv, utwory muzyczne, które trudno odróżnić jedne od drugich , bo i rytm i konwencja niemal identyczna , ustawiona na syntyzatorach , Facebooka lub inne forum społecznościowe , czyta ( jeśli w ogóle) Fakt lub „Życie na Gorąco” ,nie wysyła listów ani kartek świątecznych tylko sms-y lub meile , uprawia joging lub jeździ rowerem ;zachwyca się daniami z ryb , sushi i owocami morza a nie zna przepisów ani nawet nazw swoich regionalnych potraw, faszeruje się wszystkim co ma w nazwie „suplement diety” i „musi to mieć „ bo taki trend pokazują media i żyje jakoś tak nijako , nieszkodliwie i po wierzchu i taki styl i sposób myślenia zaszczepia swoim dzieciom. Wszechobecny kolor różowy w ofercie dla dziewczynek, różne wróżki i syrenki , zig - zaki i spidermany , monster high , bajki niemal wyłącznie amerykańskie , gotowe zabawki bez pola do własnej kreacji , albo gotowe zestawy do wykonania czegoś nazywane „kreatywnymi”; równo i nijako , bez wyobraźni , nieszkodliwie, niekreatywnie .
       Pokolenie Ikea nie myśli w sensie społeczno - kulturowym , nie zastanawia się nad konsekwencjami , powiela lansowane modele .Przykład ? Proszę : kalendarz świąt . 31 października po domach biegają poprzebierane dzieci świętując Halloween , panie w przedszkolach proponują to święto – nawet one , wychowawczynie naszych dzieci czy wnucząt nie zastanowią się nad tym ,że to jednak święto nie z naszej tradycji i raczej należałoby zabrać dzieci na groby poległych powstańców czy żołnierzy a nie przebierać się za czarownice i inne czarne koty. Święta Bożego Narodzenia ? Proszę : Św. Mikołaj o wyglądzie amerykańskiego krasnoludka z reklamy Coli . Latające renifery o ludzkich cechach , elfy , i w powszechnym użyciu słowo „magiczne” odmieniane we wszystkich przypadkach w odniesieniu do Świąt Bożego Narodzenia , amerykańskie piosenki bożonarodzeniowe we wszystkich stacjach i może w tle jako dekoracja Szopka . A gdzie nasz Św. Mikołaj w biskupiej mitrze , gdzie aniołki , które mu pomagają , gdzie przede wszystkim wymiar duchowy tychże świąt ? Pokolenia Ikea to nie razi ani nie zastanawia nawet; jest tak jak u innych - bez wyobraźni, nijako ale bezpiecznie i nieszkodliwie (czy aby na pewno w tym przypadku?), magicznie . Więcej przykładów ? Proszę ; nadawanie imion . Im dziwniejsze i bardziej „ zagranicznie „ brzmiące tym lepiej . Ostatnio gdzieś mi się w jakiejś gazecie rzuciło w oczy dla chłopca Nikol. Krzywda dla dziecka już od urodzenia . Na szczęście jest i drugi trend preferujący imiona stare i ostatnio zauważyłam również słowiańskie. Tyle tylko że znów nadawane na falach mody ; jak jest moda na Jasie i Małgosie to 90 % zostaje Jasiem lub Małgosią np. To zresztą funkcjonowało i dawniej ale mimo wszystko ludzie wykazywali się większą różnorodnością. .
          Pokolenie Ikea samo skazuje się na inwigilację . I to w stopniu niewyobrażalnym ; kocha wszelkie smartfony , tablety , karty bankomatowe z czipem zbliżeniowym , laptopy , komputery a co za tym idzie elektroniczne zakupy, gry ,lokalizatory , transakcje przez telefon , fora społecznościowe, aukcje internetowe , audiobooki , jednym słowem zdobycze współczesności. Brak wyobraźni zapewne nie pozwala zwrócić uwagi na to,że dane raz wprowadzone do sieci żyją już własnym życiem i są świetnym źródłem informacji dla potencjalnych pracodawców, urzędu skarbowego , zusu, policji ale też dla potencjalnych przestępców . A ja dodaję jeszcze,że i dla własnych dzieci. Co powie np. dzisiejsza nastolatka swojej córce , która za lat powiedzmy 20 trafi na zdjęcie mamusi z rozbieranej imprezy , co powie przyszły tata synowi , który znajdzie jego post na facebooku o tym jak z kolegami pili alkohol i palili skręty ? Co powie osoba , która ujawniła swoje dane w celu zabłyśnięcia na forum społecznościowym , przypisała sobie mnóstwo niby ciekawych cech charakteru , które jednak w oczach jej potencjalnego pracodawcy zdyskwalifikowały ją jako kandydata na pracownika ? Co wreszcie powie ktoś , kto ujawnił swoje dane i nagle okazało się ,że ściga go komornik ? Tych zagrożeń Pokolenie Ikea nie dostrzega – fascynuje się tą lepszą i łatwiejszą stroną : kontakt ze światem i ludźmi , łatwość nabywania wszelkich dóbr, łatwość zawierania transakcji , łatwość dotarcia do informacji. A wystarczy telefon z GPRS-em , karta bankomatowa i worek ze śmieciami, żeby o człowieku dowiedzieć się wszystkiego ; gdzie i co jada na co choruje, gdzie przebywa, co kupuje , czym jeździ , jaki prowadzi tryb życia, czy jest bogaty czy biedny, jak liczną ma rodzinę i tak dalej. i dalej.
       Pokolenie Ikea się izoluje. Zamiast życia towarzyskiego – życie wirtualne ; szczegółów wyjaśniać nie muszę , wiadomo o co chodzi. Znam nawet takich co zatrudniają i zwalniają pracowników sms-em.
Ja nie twierdzę ,że ta współczesna technika jest z gruntu zła, nic z tych rzeczy – sprzedaję przecież technologie . „new tech” , potrafię docenić ich zalety , ale znam też zagrożenia i potrafię wybierać.
Reasumując Pokolenie Ikea żyje bardzo powierzchownie, łatwo, lekko i przyjemnie za to bez wysilania wyobraźni i bez wychylania . Nie jest to pokolenie , które umiało i chciało by się zbuntować , dać coś od siebie , coś nowego stworzyć , zaprowadzić nowy ład . Woli żyć nieszkodliwie i nijako. Brak temu pokoleniu pionierskiego ducha . Oczywiście nie uogólniam , nie twierdzę,że nie ma wyjątków . Moja młodzież do tego pokolenia należy i choć uległa w jakimś stopniu temu stylowi , ma jednak sporo zdrowego rozsądku i pragmatyzmu . Znam zresztą więcej młodych ludzi, którzy zachowują w tym trendzie nijakości złoty środek.. A naszą wnusię i wnusia uczę ( a dziadek dzielnie mi sekunduje) ,że powinni być indywidualistami . Na razie niewinnie , na zasadzie „ nie możesz nosić bluzeczki takiego samego koloru jak twoje koleżanki, bo ty jesteś ty a nie koleżanka , skąd będzie wiadomo,że to to ty skoro wszystkie wyglądają taka samo” . Moje synowe w pierwszej chwili trochę dziwnie na mnie patrzyły , ale chyba pojęły intencje. Mnie pewnie jest łatwo , bo zawsze byłam z tych co psują statystyki , w młodości miałam momenty ,że i bardzo chciałam zrównać się z innymi i takie ,że chciałam się wyróżniać . Teraz wolę to drugie i rozumiem sens i zalety bycia indywidualistą .
      Pokolenie Ikea wyróżniać się nie lubi . I jeszcze jedno zadziwia mnie nieodmiennie ;jak łatwo ci młodzi ludzie ulegają manipulacjom , presji otoczenia, propagandzie mediów – jak gdyby nie mieli własnego zdania , ba ,żeby tylko ; jak by w ogóle nie posługiwali się rozumem.. Długo tak mogłabym jeszcze pisać i jak już zaczęłam, co zahaczę o jakiś wątek zaraz nasuwa mi się następny a nie o to chodzi żeby ciągnąć w nieskończoność . W tym miejscu zostawiam otwartą furtkę sobie i wszystkim , którzy zechcieli to czytać do dalszych przemyśleń.
Na koniec jedna ciekawostka zaobserwowana w Ikei ( nomen – omen) , niż demograficzny w naszym pięknym Kraju chyba w odwrocie – sądząc po ilości dzieci i kobiet w ciąży jaka kręciła się po tym markecie w ubiegłą sobotę .


czwartek, 11 września 2014

11.09.2014 Sprawy babusine

Nazbierało się ich trochę jak to u mnie . Tempo w pracy rośnie , roboty się mnożą . Biuro znów mam zawalone różnymi kartonami , sprzętem wszelakim i materiałami instalacyjnymi.. Są kartony , jest robota w myśl filozofii  ukutej przez chłopaków. Obroty rekordowe. Ok. mnie to pasuje , budowa przecież rusza z miejsca. W tempie żółwim ale jednak coś się dzieje. Po 15 gość ma zaczynać robić płot , jutro załatwiamy postawienie garażu. Papiery poszły - czekamy na odpowiedzi . 
Gaj definitywnie sprzedany . Akt notarialny podpisaliśmy wczoraj , nowi właściciele cieszą się działeczką , my pokaźną kupką gotówki w szufladzie. Trochę mi szkoda - jeszcze jedno niezrealizowane marzenie , ale cóż .. Coś za coś ... 
W nowy obowiązek babciny zostałam wrobiona . dwa - trzy razy w tygodniu będę jeździć po wnuczka do przedszkola i odstawiać go do drugiej babci. Babcia nie ma prawa jazdy, dziadek nie zawsze jest w domu , bo jeździ na zlecenie jako kierowca w opiece społecznej i wozi jedną niepełnosprawną lekarkę i kilku innych stałych klientów  więc jest zależny od kursów a nasz "genialny" burmistrz zabronił wożenia autobusem szkolnym przedszkolaków.  Dotąd wnusia odbierał jego starszy kuzyn , razem wsiadali do autobusu, a w sąsiedniej wsi odbierała go z przystanku babcia. jeździło tak kilkanaście maluchów. A w tym raku burmistrz zabronił i tyle. No to jak synowa będzie w pracy od rana do 15 .00 to będę musiała urwać się z biura i po małego pojechać. 
Zakupione w sobotę lustro dotarło . Przedwczoraj odebrałam sms z informacją ,że już jest , dziś starszy syn jechał do Swarzędza ,do klienta więc mu zleciłam odbiór. I mamy , piękne , z ciemnoczerwoną ramą ozdobioną rzędem drobniutkich kryształków , przywodzi na myśl barok ( choć wcale nie jest  przeładowane ozdobami) . Przełamie trochę surową prostotę wnętrza , jak zaplanowaliśmy. Płytki będą do odbioru albo już w sobotę , albo w poniedziałek. No , ale do remontu jeszcze trochę ; może już wiosną następnego roku.. 
Wybrałam się dziś do fryzjerki , ale nie załapałam się na ostrzyżenie niestety. Wyszła wcześniej . Może jutro? Ma zakład trzy bloki od mojego biura.
Zgłosili się na praktyki uczniowie z technikum . Nie zamierzaliśmy ich brać , ale trudno odmówić starym znajomym . W tym roku praktyki krótkie - 3 tygodnie z kierunku elektronika i 2 tygodnie z kierunku informatyka.   

poniedziałek, 8 września 2014

8.08.2014 Ale w kość dostałam dzisiaj

Pomijając ,że miałam cały dzień pracy wypełniony co do minuty , a telefony po trzy na raz dzwoniły , poniosło mnie na działkę do syna w celu spalenia firmowych papierów . Przymierzałam się do tego już od jakiegoś czasu . Teoretycznie nie wolno palić śmieci na działkach, ale postanowiłam machnąć na to ręką , bo przecież nie wyrzucę na śmietnik papierów z danymi klientów , kosztorysów , starych rozliczeń i innych kwitków . Znajomym ani rodzinie do spalenia w centralnym też nie dam , bo po co im wiedzieć co robimy i za ile , a na pewno by se poczytali z ciekawości , a nikt z nas pieca ani kominka nie ma , nawet kozy  w garażu. Pojechałam . Liczyliśmy,że   w dzień roboczy nikogo nie będzie w okolicy , a tu zonk; z wszystkich trzech stron sąsiedzi . Dwóch przeczekałam  . Po półtorej godzinie pojechali sobie . Na trzeciej dziiałce siedzieli i siedzieli jakby nic lepszego do roboty nie mieli. W końcu i na nich machnęłam ręką i zabrałam się do palenia . Przedtem wysprzątałam działkowe wyczyny mojej matki. Ma manię zakopywania spadów gdzie popadnie , albo zgarniania na kupki i zostawiania na trawniku, w kwiatach, pomiędzy krzewami itd. Gada jej syn z synową , gadam ja żeby tego nie robiła , a ona swoje. W sobotę syn się wkurzał , bo poniszczyła trawnik ; wykopała dziurę i wsypała gnijące jabłka i przysypała ziemią ,resztę pozgarniała na kupki i zostawiła na trawie . powypalało dziury . Trzeba dosiać trawę . Dzisiaj jak tylko weszłam na działkę , pierwsze co zobaczyłam to ogromną kupkę jabłek wrzuconą pod krzaki porzeczek .W ramach przeczekiwania sąsiadów zabrałam się za sprzątanie . Okazało się ,że były też zakopane pod krzakami . Dwie taczki wywiozłam na kompostownik. Trzecią taczkę śmieci, zielska i ziemi  wyciągnęłam z paleniska . Mamy wymurowane miejsce do palenia . Kiedyś za życia mojego ojca było grillem , ale potem matka zaczęła w tym palić śmieci i tak już zostało. Napchała tam różnych paskudztw , podpaliła , ale zamiast się spalić potopiło się to wszystko , wymieszało z ziemią z wyrwanego zielska i w ogóle zrobił się za przeproszeniem syf. Sprzątnęłam . Zrobiło się wpół do siódmej . Zabrałam się do palenia . Spaliłam pięć dużych worków z niewielkim wsparciem podpałki do grilla.. Zostały mi jeszcze dwa . Wpadnę w tygodniu , tylko później i dokończę tej roboty.  Nogi mi w cztery litery włażą . Wbrew pozorom do lekkich taka praca nie należy . I rękę sobie oparzyłam . Niegroźnie , Mam trochę zaczerwienioną skórę. Do domu wróciłam o 20.30 mokra i brudna . Z wlosów mi kapało , aż się małżonek zapytał czy pada deszcz.. Miałam w planach prasowanie , ale odpuszczam . Wyprasowałam tylko jedną koszulę męża żeby by jutro miał co na grzbiet wciągnąć i padłam na kanapę .  Muszę odsapnąć - sks dał o sobie znać , niestety. 

niedziela, 7 września 2014

7.09.2014 Wiosna z jesienią się miesza

Kilka fotek z naszej dzisiejszej rowerowej przejażdżki i nie tylko.

Wiosna - kwitnące pole rzepaku 

\
Wiosna - kwitnąca różowa akacja 

I jesień - dojrzały owoce głogu i róży trójlistnej ( tej nie sfotkowałam , bo mi padły baterie) 

Lato - kiście ( a może to szyszki ?) łopianów - innymi słowy rzepów 

Lato - owoce chyćki czyli czarnego bzu - aż się proszą ,żeby zrobić z nich sok

Jesień - płot wzdłóż A2 porośnięty czymś co do złudzenia przypomina winogrona ale nim nie jest ; owoce są małe, cierpko-gorzkie i pachnące ziemią . Pojęcia nie mam jak to się nazywa

Jesień - wiciokrzew stroi się w jesienne barwy 

I jeszcze kawałek lata - jakaś odmiana tawuły - cho nie dam głowy, że to tawuła- wszędzie tych krzaczków pełno

I znów jesień - coś kłujące co u nas nazywamy mącznikiem . Fachowej nazwy nie znam , albo znam ale nie wiem ,że to to.  

Jesień - przysmak wszystkich ptaków -owoce czeremchy - tę koło naszego bloku już dawno oskubały . Ani jednej wisienki nie zostawiły 
No i to by było na tyle w tematach pór roku . Padła mi bateria w telefonie więc inne jesienno - wiosenno-letnie muszą poczekać do następnej przejażdżki . 
A PONIŻEJ :
Moja robótkowa działalność w piątkowy wieczór , sobotnie gotowanie zupy grzybowej i  niedzielny poranek - pudełeczka na drobiazgi , na biurko wnusi .



Podsumowując :
mam misję : nazbierać głogu i róży na konfitury - wzdłóż okolicznych pól rośną dorodne i w niesamowitych ilościach - aż żal zostawić . I drugą : nazbierać dużo ładnych szyszek sosnowych - na świąteczne dekoracje. Tak mi przyszło do głowy , kiedy jechaliśmy wzdłóż lasku zwanego Małpim Gajem . 
A poza tym , pewna chatka w pewnym "-Ówku" , na naszej rowerowej trasie wciąż nie zagospodarowana . Kiedyś próbowaliśmy ją kupić i nie doszło do skutku ; może doczeka końca naszej budowy i sprzedaży obecnego biura , a wtedy spróbujemy jeszcze raz ? Chciałabym...