babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 18 października 2025

18.10.2025 Jutro wrzucę jakieś fotki

 mam parę zaległych ale i z dnia dzisiejszego. Od rana było paskudnie zimno, Świeciło słońce, wiatr zawiewał ale było może z 5 stopni. W każdym razie, rano, jak zbierałam się na zakupy było tylko 3 na plusie. Potem trochę więcej ale nie wiele. Na działkę jednak się wybraliśmy. Zdążyłam wcześnie wyprać matki pranie, w końcu. Pompę ciepła nam naprawili i od dwóch dni mamy już ogrzewanie więc mogłam sobie pranie robić. Ugotowałam też zupę grzybową i od razu zapakowałam do słoików żeby zjeść na działce. Kawałek roboty zrobiliśmy. Na początek wyrwałam reszki po dyniach ozdobnych a potem zabrałam się do sadzenia cebulek tulipanów, narcyzy, szachownic , krokusów i przebiśniegów a potem cebulki zimującej na wczesny szczypior. Małżonek wyrwał resztę korzeni po łubinach spod płotu a potem przystąpił do porządkowania grządek z truskawkami. Powycinał wszystkie odrosty i uschnięte pędy i poszykował nowe sadzonki. Szybko mi poszło z sadzeniem więc jak skończyłam to też zabrałam się za truskawki. Na koniec dosadziłam 15 nowych krzaczków. Mamy teraz jedną dużą grządkę i dwie mniejsze. Mam nadzieję , że zimę przetrzymają i w przyszłym roku będziemy jeść truskawki z własnych zbiorów w większej ilości. Działka po tych wszystkich porządkach  wygląda naprawdę porządnie. Prawdziwy , zadbany ogródek - w końcu. Walczymy już dobre 5 lat ale już widać efekty. A będzie jeszcze ładniej. Zjedliśmy zupę , co nam dobrze zrobiło, bo zmarzliśmy a taka jesienna zupka świetnie rozgrzewa. No i to by było już prawie wszystko na ten rok. Po obiedzie małżonek sprzątał zielsko a ja ogarnęłam jeszcze taras. Zostały doniczki z miętą i tymiankiem oraz dwie małe ale kwitnące fuksje i wciąż kwitnące pelargonie. Niedługo i one znikną z tarasu. Zamierzam je wstawić do tuneliku foliowego na zimę , ale nie wiem czy to dobry pomysł. Muszę doczytać. Około 17.00 wróciliśmy do domu, na ciepłą herbatkę. No i trzeba było jeszcze pojechać do marketu , po kreta do rur i gumę do przepychania zlewu. Okazał się ten prymitywny i może trochę zapomniany sprzęcik niezbędny.  Tak poza tym to jesień na działkach jest przecudna , a dziś mieliśmy jeszcze nad głowami klucze dzikich gęsi i ich klangor roznoszący się w przestrzeni. Powietrze pachnące wiatrem i ziemią, bajeczne kolory i spokój. Aż się wierzyć nie chce , że zaledwie 300 metrów dalej jest rampa kolejowa, a tuż za płotem ogrodów ogromna hala produkcyjna , zaś z drugiej strony jakieś 1,5km w prostej linii, ruchliwe przedmieście i wjazd na drogę krajową 92. 

piątek, 17 października 2025

17.10.2025 Piątek jakich wiele

 nic szczególnego się nie wydarzyło. Takie standardowe czynności i sprawy. Ja tam sobie chwalę. Nic mi się nie chce ostatnio. Mam tyle na głowie, że się gubię. Małżonek dostał dziś decyzję o emeryturze. Całkiem przyzwoitej, choć oczywiście okrojoną o  podatek i składkę zdrowotną. Żeby jeszcze chciał na niej być , a nie tylko pobierać. Prawo pozwala właścicielom jednoosobowych działalności gospodarczych prowadzić dalej firmę, no to korzysta. Trochę jeszcze potrwa, zanim przekształcimy tę naszą działalność w spółkę. Po południu pojechaliśmy jak zawsze na cotygodniowe zakupy. Przy okazji zrobiłam zakupy dla matki spożywcze i dodatkowo kupiłam jej dwie koszulki i 2 pary skarpetek z wełną czyli to co się najbardziej zużywa. Sama się nigdzie nie ruszy więc o wyciągnięciu ją na zakupy nie ma mowy. 

Na jutro mamy plany działkowe , ale co z tego wyniknie to się okaże . Zdecyduje pogoda. 

czwartek, 16 października 2025

16.10.2025 Melduję wykonanie zadania,

że zacytuję "klasyka" . Po pracy pojechaliśmy uporządkować nagrobek u mojego ojca. I gotowe, wszystkie śmieci i stare znicze sprzątnięte , zielsko co się znów dookoła rozpanoszyło wyrwane , pomnik umyty, w wazonie świeży wrzos. Jutro rocznica śmierci ojca, a poza tym Wszystkich Świętych już blisko więc trzeba było zrobić porządki. Niestety znów spadło na mnie. Moja matka już od dobrych trzech lat na cmentarz nie chodzi. Czasem ją namówią opiekunki w ramach spacerów , ale rzadko i co najwyżej zapalą jakiś znicz. Na ten rok mam  to z głowy. Plan na dziś wykonany. Oczywiście na Święto Zmarłych postawię nowe znicze i kwiaty, ale to nieco później. Tak poza tym to w pracy jak zwykle mieliśmy urwanie krawatki, dobrze, że jutro piątek, bo to jakby już weekend. czekam na sobotę , bo wiadomo, na działce najlepiej a szkółka dała mi znać, że już szykują zamówienie i w następnym e-mailu dostanę informację o terminie odbioru róż. Kto wie, może już jutro więc będzie się działo. Po skończonej robocie na działce pojechaliśmy do galerii wymienić osłony na telefonach , bo nam się poniszczyły na skutek długiego użytkowania i poszwendaliśmy się po sklepach. Sezon świąteczny już na pełen etat. Gdzie nie spojrzeć gadżety świąteczne, a tuż obok halloweenowe. Totalny mysz-masz. Parę fajnych drobiazgów jednak wypatrzyłam i jeszcze tam wrócę , w swoim czasie. 

środa, 15 października 2025

15.10.2025 Dwie z trzech

 zaplanowanych na dzisiejsze popołudnie spraw załatwiłam. Jedną odłożyłam specjalnie , różnicy wielkiej mi nie zrobi a niestety ogrzewanie nie działa więc nie chcę sobie dodawać wilgoci. A planowałam jeszcze wyprać rzeczy matki. Trudno, załatwię to jak włączą ogrzewanie. Zimową kurtkę małżonka wyjęłam w celu odświeżenia , marynarkę też mu uszykowałam wełnianą zamiast letniej na półpodszewce. Tym samym powitałam jesień definitywnie. W pracy dzień zleciał nam dość szybko, zwłaszcza , że mieliśmy gościa. Oczywiście dopadło mnie BDO , musiałam poprawić kartę odpadu, którą wypełniałam w dniu odbioru elektroniki bo coś tam nie pasowało. Starszy zarobił mandat i punkty za przekroczenie prędkości. I to by były wszystkie atrakcje na dziś. Planujemy sobie jutro umyć nagrobek u mojego ojca ale nie wiem czy dojdzie do skutku, bo znów zapowiadają deszcz. Dziś też zapowiadali ale nie padało więc nic nie jest przesądzone. Nie wyspałam się dzisiaj, Obudziłam się po trzeciej i już nie zasnęłam . Muszę dziś nadrobić i położyć się wcześniej. 

wtorek, 14 października 2025

14.10.2025 No i porobiła mi dzień

 Ten babsztyl co się wsypuje do mojej matki. Nacięłam się na nią rano w sklepie PSS jak poszłam kupić chleb dla matki i dla nas. Udałam ,że jej nie widzę, ale nic z tego . Wydarła na mnie mordę. Nie wiem co ma na sumieniu ale ekspedientki wyraźnie ją pilnowały. Kręciły sie pomiędzy półkami , coś tam poprawiały, układały. Od razu się zorientowałam co się dzieje. Ze dwie -trzy stałe klientki też. Najwyraźniej ją tam znają. Stała obok kasy i nadawała, aż się kasjerka wkurzyła i się zapytała co ona do niej mówi. Szepnęłam jej, że na mnie kłapie, bo nachodzi moją matkę a ja ją wywaliłam z domu. Jak już odchodziłam od kasy i kierowałam się do drzwi zaraz za inną klientką , to darła się już na cały sklep jaka to ja złodziejska morda i jej rzeczy ukradłam. Nie ukradłam tylko wywaliłam przez okno a to co innego. Odwróciłam się do niej i syknęłam tylko "a spróbuj się tam znowu pokazać pizdo jedna" ( wiem , paskudnie to wyszło, ale jej się należało) aż się klientka wychodząca przede mną odwróciła i zdziwiona spytała "słucham?". Przeprosiłam za wyrażenie i uspokoiłam ,że to nie do niej było tylko do tej baby. Zdziwiła się , że mnie zaatakowała ale jej w skrócie powiedziałam o co chodzi. A ta mi na to, że ona tu często krąży po osiedlu i ludzi zaczepia i pewnie kradnie bo też zauważyła, że ją sklepowe obserwują a ją samą zwyzywała, bo będąc w zaawansowanej ciąży podeszła z boku do kasy. No, czyli miałam rację. Wkurzyłam się jak diabli na to babsko. Do domu jednak się nie wsypuje , przynajmniej na razie, bo kamerka nic nie wyłapuje. Na razie jednak się zanadto nie cieszę. Nigdy nic nie wiadomo. I właśnie sobie uświadomiłam sobie, że za dwa tygodnie spotkanie z tymi biegłymi z sądu. Denerwuję się im bliżej tego terminu. Nadal nie wiem jak to ogarnąć i co z tego wyniknie. 

Tak poza tym , w końcu ogarnęliśmy ten kosztorys na serwery. Ostateczna oferta poszła do klienta, teraz tylko trzymać kciuki, żeby nasza propozycja przeszła. b

poniedziałek, 13 października 2025

13.10.2025 I znów w pędzie

i końca nie widać .  Jak przysiadłam przed komputerem po powrocie od matki to odeszłam przed 15.00. Niby nic takiego, same drobne tematy oprócz walki z formularzem przekazania odpadu ale czasochłonne. Z formularzem walczyłam , bo jako firma musimy zdawać do utylizacji odpady elektroniczne. Nie ma tego za dużo , zwykle jakieś 400 -500 kg rocznie, ale musimy zamówić firmę , która odbierze i tu zaczynają się schody , bo w chwili kiedy podjeżdża samochód muszę się logować ( cholera wie gdzie ) i wypełniać formularz. Gdybym robiła to codziennie to pewnie bym ogarniała ale robię raz -dwa razy w roku. A formularz jest wyjątkowo głupawo zorganizowany i zwykle mam z tym problem. Po co to komu , w takiej małej firmie jak moja. Powinnam odstawić złom na gpszok, dostać papier, że odstawiłam, wpiąć do teczki i po "ptokach" a nie jakieś skomplikowane formalności. Ale jak wielu rzeczy i spraw w tym kraju nie do przeskoczenia ten temat. Ma być i tyle. Jeden z naszych banków zmieniał system pracy i niestety coś nie poszło, nie działają mi loginy. Jutro muszę się udać do siedziby i załatwić żeby przywrócili. Znów nieplanowane zajęcie, ale i tak mam inną sprawę w mieście więc będzie 2w1.  Tak poza tym przyszły dziś zamówienia; zegarek małżonka - kolejny do kolekcji , mój żakiet i dwa materiały zamówione z myślą o... no zgadnijcie! A tak, z myślą o Gwiazdce.  Na razie jednak nie zdradzę jaką mam koncepcję świąteczną, dopiero jak obmyślę szczegóły .Odświeżam trochę garderobę wyjściową. Jak obejrzałam niedawno to stwierdziłam ,że czarne spodnie już nie są czarne ale "marmurek" jak w latach 90-tych a żakiet cały zmecholony na rękawach. Nie nadają się już do noszenia stąd moje zakupy.  Po pracy skorzystaliśmy z ładnej pogody i pojechaliśmy na działkę. Posadziłam jeżówkę i białą porzeczkę, na grządkach rozsypaliśmy nawóz i zrobiło się ciemno. Ale plan działkowy wykonany. W bloku awaria pompy ciepła. Nie jest jakoś mocno zimno, nawet nie chłodno ale jak to długo potrwa???

niedziela, 12 października 2025

12.10.2025 Bohater straży pożarnej, wystawa prawie po włosku i grający tort

 Ani ładu , ani składu w tym co napisałam w tytule? No tak , na pierwszy rzut oka, ale jak się wgłębić w szczegóły to robi się ciekawie. Wczoraj chwilę po 23.00 telefon od starszego syna. Mamy sprawdzić kamery, bo coś się pali albo w naszym biurze albo obok. Szok, ale młody na szybko tłumaczy, że właśnie "gasi pożar" w straży pożarnej, bo uszkodził się światłowód od radiostacji i w chwili kiedy udało mu się przywrócić łączność przyszło zgłoszenie, że się pali na naszej posesji , a dwie minuty później następny, że przy skrzyżowaniu naszej ulicy a osiedlową. Czyli się potwierdza. No powiało grozą. Wozy strażackie właśnie pędziły na sygnałach pod naszymi oknami. Małżonek odpalił kamery, na wysokości naszego biura stały już dwa radiowozy policyjne i dwa wozy bojowe , kolejne dojeżdżały ale żadna z 4 kamer monitorujących posesje żadnego ognia nie zarejestrowała, to samo wewnętrzne. Ja już się zbierałam do spania, małżonek jeszcze coś czytał  ale wskoczyłam z powrotem w ciuchy i już byliśmy gotowi do wyjścia, chcieliśmy pojechać i sprawdzić co się dzieje , ale tu znów zadzwonił syn ,że to jednak nie u nas a na przeciw, tylko policjanci nie wiedzieli jaki tam jest numer i podali 27a , a nie  17. Akcja trwała długo. Parę minut po północy jednak zdecydowaliśmy się pojechać. Okazało się , że to nie nasza posesja, u nas wszystko w porządku, a płonął wystawiony na sprzedaż zabytkowy pustostan. Ogień szalał, a obok jest warsztat samochodowy , gdzie mają butle tlenowe i acetylenowe , do spawania. Strażacy ściągnęli odpowiednie jednostki i sprzęt. W sumie zjechało 9 zastępów. Wróciliśmy do domu, biuro ocalało a nasz synalek został bohaterem straży pożarnej. A to przez tę akcję ratowania radiostacji. Pojechali z rodziną do Poznania - nie dopytałam w jakim celu ,ale chyba na jakieś zakupy i około 21.00 telefon , w straży nie działa radiostacja , ucięty światłowód , straż odcięta od świata. Oczywiście telefony działały , ale centrum dyspozytorskie i łączność wewnętrzna nie, w tym 112 i 998. Wyjaśnił, że jest poza miastem , wróci późno, bo musi dojechać i td. Dotarł do domu kilka minut przed 22.00, rodzinę odstawił do domu i pojechał naprawiać. Mamy umowę na obsługę serwisową więc nie było wyjścia. I dosłownie 3 minuty wcześniej uruchomił radiolinię i w chwili gdy przyszło zgłoszenie o tym pożarze rozmawiał z komendą wojewódzką- sprawdzali łączność. Druhom kamień z serca spadł, wszystko zaczęło działać w samą porę. Orzekli, że młody od dziś jest bohaterem. Myśleli , że się nie uda i będą mieli kłopoty. Powód awarii okazał się prozaiczny; mysz dostała się do przełącznicy i przegryzła włókno. Poniekąd standard w naszym zawodzie. 

Noc minęła, rankiem udałam się do matki z porcją tabletek jak zwykle , małżonek tymczasem robił śniadanie , po zjedzeniu pojechaliśmy na wystawę rolniczą. Tym razem zaraz po otwarciu czyli o 10.00 z minutami. Wystawa jak wystawa , w zasadzie to samo co w ubiegłym roku , tylko stoisk z drzewkami i roślinami było trochę więcej. Najwięcej było jedzenia ; miody , chleb, wędliny, marynaty, soki własnej produkcji , stoiska z owocami i warzywami, sery wszelkiej maści, a każde stoisko czymś częstowało. Tu ten włoski akcent. Na początek załapaliśmy się na maślanki z naszej miejscowej mleczarni. Przepyszne, a że to zaprzyjaźniona wiara - jeden z naszych klientów a sam prezes spółdzielni jest naszym działkowym sąsiadem to nam nie pożałowali. Potem były cukierki i gadżety reklamowe też od zaprzyjaźnionych, miody, soki, chlebki różnego rodzaju , serki i wędliny, nawet śliwki. Obeszliśmy wszystkie trzy ulice, obejrzeliśmy stoiska podjadając przysmaki. Okupiliśmy się w różne dobra , czyli wędliny ze Żnina, sery korycińskie - najlepsze jakie znam, trzy małe słoiczki miodu w różnych gatunkach. Zwykle mamy zapas ale zapas się kończy więc trzeba było uzupełnić, na stoisku z kamieniami nieoszlifowany sodalit i małe kolczyki z ametystem, od razu włożyłam je na imprezę popołudniową i na koniec tych zakupów  krzaczek białej porzeczki i jeżówkę . Jeżówka jak jeżówka - wszyscy znają i wiedzą jak wygląda. Ta jednak ma wyjątkowy kolor , bo ciemno-amarantowy. Jeszcze takiego nie spotkałam. Do tego jeszcze trochę zimującej cebulki do posadzenia i 10 sztuk tulipanów, ale też nie takich najzwyklejszych. Jak szaleć to szaleć. Same nietypowe kolory i kształty, jeden z nich nawet nie przypomina tulipana. Dość szybko się zwinęliśmy, bo zrobiło się zimno , wiało paskudnie a po drugie trzeba się było wyszykować na rodzinny obiad. Rezerwację mieliśmy na 14.30. Plany miałam inne ale ponieważ się ochłodziło to zmieniłam zdanie i zamiast sukienki ubrałam czarne spódnico-spodnie i ciemnozieloną bluzkę z podwiązaną kokardą, czarne czółenka na biznesowym obcasie i torebeczkę, którą noszę na koncerty. Oczywiście biżuterię, tym razem w odcieniach fioletowych pod nowe kolczyki. Małżonek klasycznie , jasnoszara koszulka, granatowa marynarka z bordową poszetką i dżinsy. Czyli tak nie do końca wizytowo ale elegancko. Zabraliśmy tort , fajerwerk i grającą świeczkę i pojechaliśmy. Młodzież się stawiła chwilę po nas, każdy wybrał sobie z karty na co miał ochotę a jedzonko mają w tej knajpce rewelacyjne i organizację pracy też konkretną. Mimo , że mieliśmy miejsce daleko od kuchni i na galerii , to wszystkie dania przynieśli nam jednocześnie i gorące. Umówiliśmy się z obsługą , że jakieś pół godziny po obiedzie podejdą z kawą i herbatą do wyboru i torcikiem. No i była atrakcja zwłaszcza dla młodzieży. Kelnerki przyniosły grający tort. I jak to możliwe, że ten tort gra. Nikt nie zgadł. Powiedziałam im dopiero jak już panie pokroiły i podały tort. Dostaliśmy dwa piękne bukiety kwiatów i bon upominkowy na sporą kwotę. Załatwi nam to pół ogrodowego jacuzzi , które planujemy postawić przy domku w przyszłym roku. Taki zbiorowy prezent z myślą o działce. W sumie w restauracji spędziliśmy ponad trzy godziny, na wesoło, jak to z naszą młodzieżą, bo dowcip im zwykle dopisuje zwłaszcza jak mają coś dobrego do zjedzenia. Mnie zachwyciła zimowa herbatka. Zamówiłam sobie taką do obiadu, przepyszna. Tak mi smakowała, że poprosiłam o drugą do tortu zamiast kawy. 

A dziś gdy wieczorem jechałam do matki znów akcja strażacka; tym razem w okolicy naszego muzeum. Wpakowałam się na blokadę na rynku. Mam jednak swoje sposoby na takie niespodzianki i mimo, że droga tam jednokierunkowa jakiś czas temu wymyśliłam jak ominąć i ominęłam. Dobrego tygodnia!