na działce i nie tylko . Konary drzew obcięliśmy . Pomógł nam teść młodszego . Pocięliśmy też na krótkie kawałki . Niestety muszą wyschnąć zanim cienkie gałązki potniemy maszyną . Grubsze zabierze kolega syna do wędzarni. W każdym razie nic już przy budowie altanki zawadzać nie będzie .Jeszcze tylko gazon przerobiony z grilla trzeba rozebrać , bo na środku przyszłej altany stoi. Niestety musieliśmy się zwinąć , bo zaczęło padać . Z działki przytargaliśmy jeszcze wielki kosz gruszek . Trochę dam jutro dzieciakom ale i tak jest ich mnóstwo . Jeszcze sąsiadce zza płotu dałam całą łubiankę .
W domu też miałam co robić , bo po powrocie przygotowałam sobie jutrzejszy obiadek . Jutro tylko dokończę krem dyniowy , ugotuję ziemniaki i upiekę drożdżowy placek . Zrobiłam też kilka jesiennych dekoracji. Z tego co miałam w domu. Do naszej kolekcji jeżyków , dołączyły dwa nowe. Malutki z bursztynu, którego przywieźliśmy z Jarosławca i duży drewniany, którego mężuś wypatrzył w lidlu . Jak znam życie to nam go zaraz wnusia zwinie , bo też lubi jeże. Jeżyki świetnie się sprawdzają w jesiennych dekoracjach . W lidlu kupiłam sobie bardzo fajne legginsy . Wyglądają jak dżinsowe ale są z dzianiny. Ostatnio często je wkładam . Zwykle do krótszych sukienek albo tunik. Nie powiem żebym jakoś szczególnie lubiła ale lepiej wyglądam niż w spódnicach. Pewnie z powodu nadmiaru kilogramów. A poza tym znów zaszalałam i kupiłam kolejne serwetki - a obiecałam sobie , że nie będę . Ale jak tu zostawić serwetki z jesiennym drzewkiem i stylową ławeczką - no nie da się i już .