babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 4 grudnia 2015

4.12.2015 Takie tam i rzecz o moim mieście ciąg dalszy

Z takich tam , skończyłam dziś zawieszki świąteczne . Ładnie wyszły , niebawem pokażę . Przyszły dziś zamówione dla wnusiów ciuszki . Są zarąbiste aż mój mężuś zwrócił na nie uwagę . 
Dzień pracy niczym nie różnił się od innych w ostatnim czasie. Znaczy roboty pod grzywkę . 
Jutro zapowiada nam się przyjemny dzień , popołudnie właściwie ; degustacja win i świąteczna łazęga po galeriach  handlowych. W niedzielę Mikołajki w mieście . Zapowiada się huczna impreza , korowód postaci z bajek , śpiewanie kolęd , odpalenie świątecznych dekoracji i fajerwerki. Może być wesoło. 
Prezenty na Robótkę mam gotowe - w niedzielę przed południem tylko spakuję i po niedzieli pojadą do adresatów. 
I to by było na tyle i wracam do opowieści o moim mieście .


Kolejny upadek dało się dostrzec w mieście na przełomie wieków , w czasie pierwszego kryzysu.  Padły niemal wszystkie zakłady państwowe, a miasto wyprzedało ich majątek i zasoby . Świeciły pustkami sklepy , a ulic nikt nie remontował, mało się budowało. Odczuli to wszyscy mieszkańcy i wszystkie firmy, prywatne również . Ten kryzys nie trwał długo. Obrotni mieszkańcy albo zaczynali od nowa i pootwierali swoje firmy i sklepiki a kto nie chciał , nie miał kasy lub się obawiał własnej działalności zatrudnił się w pobliskim Antoninku w fabryce VW, która już wtedy uruchomiła tam produkcję aut i nikt nie przejmował się tym, że idzie do pracy do Niemca.  Jeszcze na początku lat 90 -tych potencjał miasta dostrzegli inwestorzy zagraniczni ; Belgowie, Holendrzy , Hiszpanie, Francuzi , wynegocjowali sobie dogodne warunki i zaczęli budować tu swoje fabryki , dali pracę wielu ludziom z okolicy i skorzystał na tym miejscowy drobny biznes. My także , czego nie mogę nie docenić , nie tylko z powodów finansowych ale przede wszystkim zdobytego doświadczenia i prestiżu , bo wtedy praca dla zagranicznego inwestora to była pewna swoista nobilitacja . Miasto oczywiście zyskało , bo zagraniczni inwestorzy nie tylko dali pracę ale do dziś dbają też o miasto jako takie, sponsorując imprezy , dokładają się do miejskich inwestycji i fundują granty dla szkół.  Oczywiście miejscowym przedsiębiorstwom podnieśli poprzeczkę i standardy . I znów nasz przedsiębiorczy i obrotny narodek doskonale sobie poradził i przystosował się do sytuacji . Po kolejnych pięciu latach w mieście nie było już ani jednej firmy państwowej oprócz szkół i urzędów. Jako jeden z pierwszych w Polsce nasz starosta kupił dla  szpitala , który także stał się spółką z udziałem powiatu - tomograf i sprytnie nie przekazał go na majątek zadłużonej wtedy placówki w obawie przed zajęciem komorniczym a tylko oddal w użytkowanie. Wkrótce i szpital stał się rentowny , zyski zaczęły przynosić też spółki medyczne wtedy pod nadzorem regionalnych kas chorych a jakość usług się poprawiła. Dzisiaj w mieście mamy medyczne zagłębie . Nie ma chyba osiedla , na którym nie stałaby jakaś klinika czy kilka gabinetów lekarskich . Co do kompetencji lekarzy można dyskutować – jak chyba wszędzie – ale nie można powiedzieć ,że nie ma wyboru i ,ze ktoś  nie mógł znaleźć  pomocy medycznej.
Dziś miasto jest jednym wielkim placem budowy . Z dnia na dzień zwiększa swoją dynamikę i nabiera rozpędu . Rosną nowe domy , nowe firmy , nowe sklepy i galerie . I nikt nie przejmuje się konkurencją marketów . Ludzie przywykli tu robić swoje i czerpać z tego zadowolenie i oczywiście zyski . Praca jest tu wartością  samą w sobie . Nie pamiętam długiego weekendu , czy ustawowo wolnych dni lub świąt , żeby praca ustawała . Ludzie pracują w soboty i do późnych godzin wieczornych. Wiele sklepów otwartych jest w niedziele i święta . Faktyczna przerwa następuje tylko w Wigilię i pierwszy dzień Świąt oraz w wielkanocną niedzielę . Z doświadczenia wiem ,że jak kogoś zapytać czy pracuje w weekend zwykle mówi ,że nie , ale potem okazuje się ,że jednak firma czynna . Ta przypadłość zresztą i nas dotyczy. Jak wspomniałam wyżej miasto kwitnie; mamy wyremontowane wszystkie ulice i osiedla , odrestaurowane zabytkowe kamieniczki, kościoły i muzeum, zadbaną zieleń , nowe parkingi , doskonale wyposażone szkoły , nowy szpital , kilka obiektów sportowych . To efekt dobrego zarządzania przez władze miejskie i powiatowe i fakt, że oprócz szkół i urzędów nie ma u nas ani jednej firmy państwowej  a wśród prywatnych przedsiębiorców wielu ma po kilka firm. Ba, według ostatnich informacji z miejscowego urzędu skarbowego mamy w mieście 27 milionerów . To się przekłada na jakość życia .Znacząco zmalało bezrobocie , ludzi stać na przyjemności , potrafią się do siebie uśmiechać , spotykać na miejskich imprezach , uprawiać sport, wspierać akcje charytatywne i tak jak my miejscową drużynę piłki siatkowej i lokalne festyny ; zwyczajnie cieszyć się wynikami swojej pracy . Zniknęły miejsca , które kiedyś uchodziły za podejrzane , biedne i generujące patologie. Jeśli zdarzają się jakieś incydenty kryminalne , to są to przeważnie  gościnne występy . Miasto jest bezpieczne , oświetlone przez całą noc a w sezonie bożonarodzeniowym wspaniale udekorowane . Ja oczywiście nie jestem bezkrytyczna , wiem i widzę ile jeszcze jest do zrobienia i z pewnością zostanie zrobione w bliższej i dalszej przyszłości, bo wszystkim na tym zależy i rozumieją ,że wszystkie działania są w interesie mieszkańców. Nawet o dziwo wiedzą o tym urzędnicy i respektują . 
I na koniec paradoks: tak bardzo broniące swojej tożsamości miasto , dziś robi biznes z Niemcami ! Wiele firm kooperuje z kontrahentami z Niemiec , krok po kroku zdobywając sobie w Niemczech uznanie , prestiż i wypracowując markę . A część po prostu pracuje u Niemca !  Najczęściej w fabryce VW w pobliskim Antoniku a niebawem i u nas na miejscu – nowa fabryka ma ruszyć w listopadzie przyszłego roku.
Kiedy  oglądam  wiadomości w tv i widzę przeróżne absurdy w funkcjonowaniu czy to samorządów czy urzędników , słyszę narzekania na marną jakość życia zastanawiam się czy przypadkiem nie żyję w jakimś świecie równoległym. I zastanawiam się dlaczego u nas można ?


czwartek, 3 grudnia 2015

3.12.2015 Już dawno miałam zamieścić ten kawałek , ale jakoś mi schodziło

Rzecz będzie o moim mieście , które nieustająco wprawia mnie w podziw , a ponieważ kawałek jest długi podzielę , go na dwie części. 
Tak poza tym prawie ogarnęłam świąteczne zakupy . Zostało mi już nie wiele . W pracy nic nowego . W polityce ... szkoda gadać , niedługo skrobnę coś i o tym 
A teraz jak obiecałam o moim mieście . 


Kto trochę mnie poznał, wie ,że jestem lokalną patriotką , fanką Wielkopolski i zagorzałą wielbicielką swojego miasta . Puchnę z dumy , gdy ktoś stąd osiąga jakiś sukces albo gdy o mieście dobrze się mówi . A powody do dumy mamy , my mieszkańcy i wiem ,że  zdecydowana większość nas mieszkańców też to wie i docenia . Oczywiście są i tacy , co narzekają , ale tak jest wszędzie i w każdej skali . Nie , nie , nie jestem bezkrytyczna , widzę i wszelkie braki i wady i niedoróbki , wciąż mamy nad czym pracować ale żeby nie dostrzec i nie docenić osiągnięć i zalet trzeba naprawdę złej woli.
    Historycznie miasto liczy sobie lat 759. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1256 roku , a prawa miejskie nadano miastu w 1312 . Ładny kawałek historii ( w przyszłym roku jubileusz). Naszym wielkim atutem zawsze było położenie .; niedaleko głównych grodów państwa Piastów : Gniezna , Poznania, Giecza, Lednicy, Grzybowa , tuż obok szlaku bursztynowego , niemal w środku kraju . Nie ma też co ukrywać , Wielkopolska miała szczęście do władców – rządzili mądrze i sprawiedliwie i dbali o rozwój gospodarczy , choć i oni nie uniknęli rozlewu krwi braterskiej jak wszystkie gałęzie rodu . Być może coś tam , na przestrzeni dziejów na mentalność i rozwój mieszkańców wpływało , że efekty są widoczne i dzisiaj. Miasto nigdy się nie wybiło na pierwszoplanowe i nie znaczyło więcej niż zwykle znaczą miasteczka prowincjonalne . Jeśli z czegoś słynęło to z dobrych rzemieślników . W czasach najbardziej znaczących  dla naszej państwowości , pod zaborem pruskim działało jak wszystkie tutaj w okolicy;  powstawały banki spółdzielcze , kółka rolnicze,szkoły zawodowe , biblioteki dedykowane rozwojowi zawodowemu ( bo innych nie wolno było tworzyć – te jednak były tylko przykrywką , za tym kryła się walka o polskość)  bogaci ziemianie dostrzegli szanse  dla swoich ludzi w opłacaniu funduszu emerytalnego i budowie mieszkań w tzw. czworakach.. Fundusz wymyślono w Niemczech za Bismarcka i w takiej samej formie funkcjonuje do dziś , ale to u nas zaczęto go traktować jak element walki. Po prostu ludzie , którzy mieli jakieś środki do życia i jakiś dach nad głową nie zostawali wysiedlani i skazani na poniewierkę. Nam Wielkopolanom zarzuca się bierność i brak fantazji w przeciwstawianiu się najeźdźcy. Nie prawda . To powstanie Wielkopolskie jako jedyne zostało wygrane przy stosunkowo niewielkich startach  a walka trwała . W Wielkopolsce walczyć znaczyło tyle co ciężko pracować i nie dać się wykupić czy też w inny sposób wyrugować z majątku. Walczyć znaczyło nawet kształcić się w niemieckich uczelniach , do czego jako obywatele niemieccy mieli Wielkopolanie prawo a potem tę wiedzę wykorzystać z pożytkiem dla  Kraju ( którego  tylko na mapie nie było) , klasyczny przykład Cegielski właściciel fabryki maszyn rolniczych . A już absolutnym fenomenem był właściciel pobliskiego Kórnika, któremu Prusacy odebrali obywatelstwo . Obszedł prawo niemieckie bardzo sprytnie. Wyjechał do Zakopanego, stamtąd przez 2 lata zarządzał  majątkiem w Wielkopolsce  ( a pamiętajmy, że nie było faxów, wielu samochodów ,internetu a telefonia ledwie raczkowała) a potem ożenił z się z Francuzką , wystarał o obywatelstwo francuskie i jako obywatel francuski wrócił na swoje włości. Prawo niemieckie nie zabraniało obywatelom Francji przebywać na ich terenach. .Mogłabym takich przykładów podawać mnóstwo ale miało być o moim mieście. W tamtym czasie ludzie po prostu ciężko pracowali ,żeby nie dać się wykupić .Rozwijało się miejscowe rzemiosło i handel . To w tamtym czasie powstała cukiernia , konkretnie w 1876 roku, która do dziś prosperuje i wygląda niemal tak samo jak wówczas. A wypieki !!! Zaręczam ,że Blikle , Sowa i Gruszecki razem wzięci wysiadają .  Bywały momenty trudne , jak choćby narzucony przez hekatystów system oświaty , który miał wykorzenić nawet język polski . Próba jak wiadomo skończyła się strajkiem szkolnym, który najpierw miał tylko zasięg lokalny , ale krótko potem rozprzestrzenił się na całą Wielkopolskę i nawet poza jej granice i ciągnął z przerwami do roku 1909. Zapłaciły za tę próbę oporu dzieci szkolne , bite i katowane przez pruskich „pedagogów” , zapłacili ich rodzice , więzieniem , grzywnami i nawet utratą majątku. Nie wiele lat potem wielu mieszkańców wzięło udział w Powstaniu Wielkopolskim i choć wtedy zostało ono wygrane w , kilka miesięcy po tym jak reszta Kraju cieszyła się już niepodległością , to wiele lat później w czasie II wojny światowej zapłacili Powstańcy Wielkopolscy i dorosłe już Dzieci Wrzesińskie cenę jeszcze wyższą . Przetrwali tylko ci, którzy znaleźli się poza Wielkopolską i jakimś cudem Niemcom nie udało się ich zidentyfikować . Wymordowali nie tylko uczestników ale cale ich rodziny od dzieci po sędziwych starców . Mało kto zna ten fragment naszej historii i prawie w ogóle się go pomija w podręcznikach.. Po wojnie moje miasto nadal nie zyskało większego znaczenia  ale i wtedy za PRL- dobrze prosperowało. Jakoś zawsze mieliśmy nie złe zaopatrzenie a włodarze miasta mieli na względzie jego dobro. Remontowali je , budowali nowe osiedla i szkoły . Jeden szczególnie się wsławił ; uznał ,że miastu potrzebne jest jezioro i proszę , powstał zalew na naszej małej rzeczce , z kąpieliskiem , bazą turystyczną , i wypożyczalnią sprzętu wodnego . A wszyscy go wyśmiewali. Mieszkańcy jednak  dziś go dobrze wspominają , a założonych wokół osiedli i w parkach na jego polecenie trawników do dziś nikt nie depcze. Kiedy powstawały osiedla a w około nowe trawniki kazał zaorać ziemię i zostawić na kilka tygodni. Tam gdzie ludzie wydeptali ścieżki kazał poprowadzić chodniki . Sprawdza się do dziś. Deweloperzy pomysł kontynuują , przynajmniej niektórzy , bo dziś miasto deweloperką stoi.
Jak i wszystkie inne mniejsze i większe miejscowości w kraju przeżyliśmy zapaść i totalne spustoszenie spowodowane stanem wojennym . To było widać ; jak wszędzie były braki, były kolejki , była walka o byt , było szaro , absurd gonił absurd , a ludzie bez uśmiechu na twarzy walczyli o przetrwanie . Ledwie jednak zaczęło się nieśmiało wspominać o zmianach i braniu spraw w swoje ręce , na „spalonej ziemi „ ożyła inicjatywa . Kto miał trochę pionierskiego ducha w sobie, nie przeraził się ryzyka i 1360% ( w 1991r) inflacji ,  brał sprawy w swoje ręce i ruszał budować kapitalizm.  Miasto zaczęło się rozwijać a pod Pewexami i na szaberplacach Berlina , Wiednia , Sztokholmu i wszelkich innych możliwych wyrastały fortuny nowobogackich . Wiele z nich nie przetrwało, ale równie wiele wyrosło i rozwinęło się jeszcze bardziej i nikt już nie pamięta jak kto zaczynał. Historia przyniosła nam zmiany ustrojowe a wraz z nimi zupełnie nową rzeczywistość ; plajty zakładów państwowych, prywatyzację , bezrobocie , gospodarkę rynkową z wszelkimi jej aspektami . Zadziwiająco szybko w tej nowej , nie znanej rzeczywistości odnaleźli się mieszkańcy naszego miasta , a kolejni włodarze zadbali o rozwój i wszelkie udogodnienia dla biznesu. 

środa, 2 grudnia 2015

2.12.2015 Sprawy babusine

W pracy jak zwykle , tempo obłędne ale o tym pisałam i wiem , powtarzam się . To jednak część mojego dnia codziennego i wspomnieć wypada. 
Pospałam dziś sakramencko . Obudziłam się o 7.20 , co mi się zdarza wyjątkowo rzadko. Do pracy jednak zdążyłam , nie ma to jak dobra organizacja. Rano zerwałam się na chwilę na pocztę , po drodze zajrzałam do dwóch sklepów . Otworzyli nowy kawałek od poczty , z odzieżą dziecięcą . Piękne , bardzo stylowe ciuszki dla maluchów i absurdalnie drogie . 
Zaliczyłam małe zakupy w biedronce , takie trochę pod święta ; cukier , bakalie , takie tam . I właściwie to wszystko na dziś . No nie całkiem; jeszcze  umówiłam się do fryzjerki , bo czas porządek na głowie zrobić przed imprezą i zamoczyłam w wybielaczu wszystkie szydełkowe aniołki i śnieżynki .A i jeszcze umyłam zmywarkę. Czynności tak prozaiczne i nieistotne, że aż trudno je zauważyć . Tyle,że ja lubię takie mało znaczące zajęcia . Odreagowuję przy nich firmowe szaleństwa . Mogłabym tylko tym się zajmować . 
W Sejmie straszna zadyma o Trybunał Konstytucyjny . Dawno nie pisałam żadnego nie politycznego kawałka , ale tak po prawdzie , nie wiem jak miałabym to wszystko skomentować . Ciśnie się jedno słowo : dyktatura . I mam jakieś dziwne wrażenie , że już to przerabialiśmy .
Jutro wybieram się na targ , właściwie bez konkretnego celu , ale lubię się pokręcić po straganach.

wtorek, 1 grudnia 2015

1.12.2015 Ostatnia prosta

czyli ostatni miesiąc roku . Robota dosłownie nas zasypała. Jak zwykle znów się paru "obudziło" i chcą na trzy dni temu. Dobra , rzeczy niemożliwe załatwiamy od ręki , na cuda trzeba trzy dni poczekać , a jeszcze budżetówka kasy nie dostała w tym roku. Jak znam życie dostanie tydzień przed świętami i dopiero będzie jazda . Czyli coroczny standardzik. 
Kominek gotowy . Definitywnie i ostatecznie. Fotki zrobiłam , przy czasie obrobię i zaprezentuję . Udało mi się , aż podskakiwałam z radości. Mężuś od razu postawił na nim kilka agatów . Wyglądają pięknie i dodają mu charakteru.  
Z domowych spraw to skończyłam wczoraj braciszki Olafa z Krainy Lodu . W sumie jest ich pięć i odszukałam wszystkie szydełkowe ozdoby na choinkę . Wnuczątka zażyczyły sobie "babcinej" choinki, takiej "żeby były lizaczki i pierniczki i żeby można było je zdjąć i zjeść ". Była już kiedyś taka choinka ale byli bardzo mali , dziwne, że to pamiętają . No to będzie . 
Tak poza tym sprawy świąteczne leżą a muszę jeszcze paczki na Robótkę przygotować. Właściwie to już prawie wszystko mam, Zostało spakować w świąteczny papier , napisać  kartki i wysłać . Czas robić świąteczne zakupy i porządki . Te ostatnie chyba sobie daruję ,z braku czasu . Sprzątam na bieżąco więc jakoś specjalnego ciśnienia nie mam.  
W mieście stoją już choinki . Znów wszystkie żywe i dobrze, O wiele ładniej to wygląda niż jakiś stożkowaty ajzol z prętów zbrojeniowych udający choinkę jak w ubiegłym roku.  W niedzielę uroczyste odpalenie choinki i świątecznych dekoracji i festyn mikołajkowy dla dzieci . To już miejska tradycja i jedna z większych imprez w mieście.  
W najbliższą sobotę jedziemy na degustację win. na pewno jakiś konkretny zapasik zrobimy. 

poniedziałek, 30 listopada 2015

30.11.2015 Znów impreza w perspektywie

Chrzciny maluszka . Termin wyznaczony na sobotę 12 grudnia.  O 18.00 ceremonia w ich miejscowym wiejskim kościółku , kolacja w restauracji pod miastem. Kreację na tę okazję mam , choć nie wiem czy akurat czarny to najbardziej odpowiedni kolor , ale może włożę bardziej wieczorową w kolorze jeżynowym i skórkowe bolerko . 
Wnusia sama własnoręcznie napisała list do Gwiazdora . I to bez błędów , choć trochę krzywo ; no ale to drobiazg , dopiero zaczęła się uczyć i rączka jeszcze do pisania nie wprawiona ale już sam fakt , że to zrobiła się liczy . Puchnę z dumy babciowej. Kiedy to zdążyło wyrosnąć , przecież dopiero co woziliśmy ją w wózeczku a tu już samodzielnie pisze. 
Dzień minął na pisaniu papierków w pracy i domowych zajęciach po pracy. Byłam na małych zakupach w lidlu , ale i tak skończyło się na gadżetach świątecznych. Kupiłam dwa filcowe koszyczki , wykorzystam je do zapakowania kilku świątecznych przysmaków dla babć i zielone wstążki . W tym roku planuję dekoracje w kolorze zielono - biało - srebrnym . Co mi z tego wyjdzie to się okaże. 
Prace przy kominku dobiegają końca . Pomalowałam ostatnią warstwę . Jak wyschnie przykręcimy do ściany i będzie gotowe. 
   

niedziela, 29 listopada 2015

29.11.2015 Minął kolejny dzień

niby dzień przeznaczony na wypoczynek ale jednak wypełniony zajęciami. Rodzinny obiadek smakował . Zostały puste garnki i dobrze, bo nie lubię jak mi zostaje jedzenie. 
Od rana pobawiłam się trochę w moje decupagowe robótki. Ozdobiłam wszystkie przygotowane zawieszki . Oczywiście wszystko to trzeba jeszcze wykończyć , żeby nabrało świątecznego charakteru. Kiedy już młodzież pojechała zabraliśmy się z mężusiem do wykańczania kominka . Pomalowałam go trzema warstwami lakieru ( mężuś mówi ,że potrzeba jeszcze dwóch) a mężuś przygotował mocowanie . Jutro będzie gotowy. Pozostanie mi udekorować . Teraz już chyba tak na świątecznie. Kominek zdecydowanie przypadł do gustu dzieciom . Wnusiu jak tylko zobaczył , przybiegł do mnie do kuchni i bardzo poważnie stwierdził , "babciu, to coś co tam stoi w pokoju bardzo mi się podoba , jak to się nazywa ? "Kominek - mówię a mały na to ; aha , kominek , miałaś babciu fajny pomysł " . Wnusia już wcześniej go obejrzała z wszystkich stron i pochwaliła.   
Wieczór spędzamy na oglądaniu "Państwa w Państwie " . Program bardzo pouczający ale też i wkurzający.  
Od jutra znów szaleństwo w pracy .