babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 19 czerwca 2021

19.06.2021 Kawał dobrej roboty

 zrobił dziś majster , a my jeszcze więcej , aż mnie mięśnie bolą , co już dawno mi się nie zdarzyło, nawet po zaliczeniu ekstremalnej trasy kajakowej na Chocinie.  Namordowaliśmy się na tym słońcu z  praniem wykładziny , ale opłaciło się . Jedna część już sucha , choć jeszcze nie wielkiej poprawki wymaga , druga wyprana i pewnie do rana wyschnie , czy będzie trzeba poprawiać , to się okaże. Od kerchera i specjalnego środka do prania tym sprzętem lepiej sprawdził się wąż ogrodowy , płyn do prania w automacie z lidla i zwykły szrober ( dla nie zorientowanych , staroświecka szczotka do szorowania drewnianej podłogi) . Płynu do prania użyłam przypadkiem , bo przed robotą bylismy w lidlu , a w biurze nic innego co się nada do prania dywanu nie miałam . Przybiurowe podwórko tonęło w mydlinach i hektolitrach wody , ale dało się zrobić . O 14.00 daliśmy sobie spokój , słońce za ostro świeciło, wróciliśmy po 17.00 . Jak na pranie ręczne poszło nie źle.  Majster w tym czasie prawie skończył. Zostało mu kilka wyprawek i drugie malowanie paska pod sufitem . Wyszło super. Jutro dorobi pasek i poprawki , a w poniedziałek jego szef przyjedzie osobiście namalować motyw drzew. No , a potem wiadomo; sprzątanie gigant i ustawianie wszystkiego na miejsce. Dawkę ruchu zaliczyliśmy na tydzień z okładem . Nie jest to lekkie zajęcie , zwłaszcza przy 36 stopniach w cieniu , a tyle dziś pokazał nasz termometr o 14.00. Godzinę później , kiedy znalazł się na słońcu pokazywał 50 stopni.  No i to by yła moja działalność na dziś . 

Aha, pierwszy letni obiad w tym roku zaliczyliśmy ; świeży bób. 

piątek, 18 czerwca 2021

8.06.2021 Są , są ! Wróciły !

 Piątkowe koncerty jazzowe na rynku ! Tak się cieszę ! I nie dlatego, że jakoś szczególnie lubię jazz( choć tradycyjny czasem może być) ale dlatego , że miasto nabiera życia . Strasznie smutne było bez tych imprez, kawiarenek ogródkowych i tłumu mieszkańców na ulicach. 

Malowanie idzie wolno. Mimo upału gipsowe wyprawki nie chcą schnąć , może jest zbyt wilgotno, choć wcale się tego nie czuje . Trzeba , odczekać, bo na mokry gips farba się nie trzyma. Trudno , poczekamy . Jak się okazało w praktyce , wybraliśmy bardzo ładne kolory . 

Jutro pracowity dzień , musimy wyprać wykładzinę. W tym upale łatwo nie będzie. 

czwartek, 17 czerwca 2021

17.06.2021 Dziś też dwie wiadomości

 dobra i zła , jak wczoraj . Dobra to taka, że lampa jednak będzie , a zła , że  tylko 70cm średnicy ( ta , której nie dostałam miała  mieć 100cm ) . Z małżonkiem uzgodniliśmy, że jak się kiedyś ta duża pojawi , to ją kupimy i zrobimy zamianę.  Średnia to i tak lepiej jak żadna , co nie ? 

Malowanie w toku; dziś prace wstępne ; wyprawki , drobne naprawy + pierwsze  malowanie sufitu . Jutro drugie malowanie + malowanie ścian , a w sobotę nałożenie motywu i ostatnie poprawki. I potem ogrom pracy , żeby posprzątać i zaprowadzić nowy wystrój.  Wyszła nam jeszcze jedna robota , dość wredna zresztą . Okazało się , że zniknęły u nas wszystkie firmy piorące dywany i wykładziny . Został gość , który dojeżdża i na miejscu u klienta pierze tapicerowane meble. Jeszcze w ubiegłym roku były trzy firmy, które prały u siebie i wszystkie trzy zniknęły. No i wyszło, że musimy sami. Mamy kercher i odkurzacz ściągający wodę więc sobie poradzimy. Upał się zapowiada więc szybko wyschnie. Miejsce też mamy czyli biurowe podwórko. Tyle, że zajmie nam to mnóstwo czasu . Tak poza tym kupiliśmy kilka kwiatków do przybiurowego ogródka . Jutro posadzę. Czy mi się zdaje, czy za tydzień już lato?

środa, 16 czerwca 2021

16.06.2021 Tak w skrócie

 Działo się dziś dużo - jak  od dobrych kilku miesięcy ;

- w pracy znów nowe zlecenie i to pilnie , a tempo nie słabnie.

-mężuś był na drugiej dawce szczepienia - przeżył i nic mu nie dolega 

- zrobili mu okulary ( też jedna z dwóch par) 

-do malowania wszystko gotowe, szczegóły z majstrem ustalone , zaczynają jutro o ósmej rano

- na rynku ustawili namiot , ten pod którym odbywały się piątkowe koncerty jazzowe - ( przed pandemią) , może znów będą ? 

-byliśmy na działce - krzaczki póki co wytrzymują upał i suszę

I jeszcze dwie wiadomości ; dobra i zła. 

 Zła jest taka, że nie dostanę zamówionej lampy , wstrzymano produkcję . Muszę szukać innej 

A dobra , że dogadaliśmy się z sąsiadką zza płotu i  wyraziła zgodę na budowę altany 2 m od ich płotu zamiast przepisowych trzech ; to ważne , bo mamy drzewa i zgodnie z przepisami , mieliśmy kłopot , żeby się zmieścić pomiędzy. Miłego wieczoru!

wtorek, 15 czerwca 2021

15.06.2021 Sprawy babusine

 W kwestii przepowiedni uszło mi na sucho.  Każdy latał dziś jak narwany , nikt o meczu otwarcia nie myślał.  U młodszego syna ruszyła budowa domu, wjechała koparka czyli ważny dzień dla młodszej młodzieży.  Mężuś leciał do sąsiedniej miejscowości spawać światłowód, który pocięli przy remoncie i stanęła cała firma, starszy pojechał w swoich sprawach , pracuś też , synowa ogarniała dostawę zamówionego  towaru , a ja krążyłam i pisałam faktury. I tak do 14,00 , potem lekko zluzowało, przynajmniej mnie.  Krążyłam z papierami , ale nie tylko. Matka znów mi narozrabiała. Rano byłam zmierzyć jej ciśnienie ; wszystko grało . Kojarzyła, była na chodzie i już planowała się na działkę wypuścić . Około 11.00 zadzwoniła, czy mogę ją zabrać z przychodni , tam gdzie zawsze chodzi , bo zasłabła na ulicy, jak była w mieście . Pomyślałam ,że pewnie znów nie piła wody, bo nie lubi . Pytam się o to ale twierdzi , że pije. Dokończyłam , co miałam zrobić i pojechałam . Ledwie mnie zobaczyła , wypaliła z tej przychodni , w takim tempie, że ledwie za nią nadążyłam. Pytam się co się stało i po co po poszła do miasta. . No poszłam , bo musiałam iść do przychodni . To jak zasłabłaś czy nie,   pytam.  Po dłuższym powtarzaniu pytań po co poszła, przecież leki jej załatwiłam i wczoraj przyniosłam nową fiolkę stwierdziła, że poszła , bo miała iść do przychodni . Na koniec powiedziała, że musiała zapłacić za telefon ( faktycznie zapłaciła) i znów, że iść do przychodni . W jakim celu??? Po kolejnym pytaniu , stwierdziła, że właściwie to nie wie po co , przecież leki ma. Na osłabioną nie wyglądała ani trochę  i raczej na pewno nic jej nie było . Odwiozłam ją do domu i przykazałam pić dużo wody i zakładać kapelusz jak gdzieś wychodzi. Najwyraźniej coraz bardziej głowa jej wysiada. Jak tak po powrocie pogadałam z synową , to doszłyśmy do wniosku, że pewnie zabłądziła w mieście i nie bardzo wiedziała co sobą zrobić więc weszła do przychodni, bo to zna.  Muszę jakiś lokalizator wykombinować , i sobie aplikację na komórkę wrzucić, żebym w razie czego wiedziała , gdzie jej szukać.  Cóż. lepiej nie będzie i pewnie nie jedną taką jazdę jeszcze zaliczę. 

W domu właściwie już prawie wszystko gotowe do malowania . Jeszcze tylko drobna przeróbka instalacji  Były 2 plafony , będzie jeden więc trzeba przesunąć kable jakieś 80 cm. Sufit jest podwieszony więc zajmie to ze 20 minut. Jutro damy radę . Najważniejsze, że wszystko wystawione , zdjęta wykładzina, kaloryfery  i zdemontowane nasze ogromne małżeńskie łóżko. Jak juz zdjęte to skorzystam i wypiorę pokrowiec , co zwykle jest sporym wyzwaniem . I tak co lato go piorę a najbliższe dni zapowiadają się upalnie więc wyschnie szybko. Koczujemy przez najbliższe dwa tygodnie na kanapie w saloniku . Malowanie potrwa trzy dni - tak majster zapowiedział, ale przywrócenie wszystkiego do stanu używalności i posprzątanie to już inna bajka. 

Jutro małżonek jedzie na drugą dawkę szczepienia a ja na wszelki wypadek. Tym razem z pominięciem szwendactwa , bo robota do wykonania została. 

Za chwilę przetestuję przydatność okularów do czytania ,przy szyciu. Najmłodszy wnusiu zrobił mi wrzutkę ; naprawić ukochanego miśka pandę . No to co ma babcia zrobić ,tylko łapać za igłę i szyć . 


poniedziałek, 14 czerwca 2021

14.06.2021 Tydzień demolki

 przed nami . Przygotowujemy się do malowania w sypialni.W czwartek wchodzi majster z ekipą. A tymczasem wczoraj przypadło święto naszego starszego wnuczka . Przystępował do I Komunii Św. Późno , bo w drugiej grupie więc zaczęło się o 12.30.Musze stwierdzić, że pandemia w tym przypadku się przysłużyła, bo po pierwsze nie było tłoku, po drugi ceremonię mocno skrócono , a po trzecie nie było przepychu i przepychania się chętnych do udziału w uroczystości w kościele. Sama uroczystość była kameralna i skromna .Tu musze się pochwalić wnuczkiem , bo pięknie czytał - trudne przecież dla 10-latka teksty z Pisma Św. Z odpowiednią intonacją , płynnie i zachowaniem interpunkcji (ma coś po babci) . Wiem ,że ładnie czyta , potrafił to już na poczatku I klasy , ale teksty biblijne nie są łatwe nawet dla wprawionej w czytaniu osoby dorosłej. Dzieci było zaledwie dziesięcioro , rodzice i dziadkowie mogli wejść by wziąć udział we Mszy. Musze się przyznać, że to była najładniejsza ceremonia komunijna , w jakiej przyszło mi brać udział, mojej własnej nie wyłączając , choć słabo ją teraz pamiętam ; jak by nie spojrzeć minęło  50 lat. Po ceremonii pojechaliśmy do restauracji na obiad , tort i przekąski i rodzinne pogaduchy , bo przecież to okazja , żeby pobyć ze sobą. Fajnie było, bo upał nie dokuczał, lokal i teren ogromne i mimo kilku imprez na raz nikt nikomu nie przeszkadzał. Ale zanim udaliśmy się na imprezę zaliczyłam jazdę , a jakże , z moją matką , Cały miesiąc, co dziennie  szykowała się na Komunię prawnuczka . Po woli juz mnie to bawić zaczynało , bo zaczęło na jakąś procedurę zakrawać. W sobote rano pojechałam jak zwykle zmierzyć jej ciśnienie i to samo ; uszykowała mu pamiątke, na prezent da kasę , kwitki ma zamówione, zaraz jak pójdę to poleci odebrać itd.  Umówiłam się z nią, że podjedziemy po nią około 12.00 i ze zadzwonię , jak będziemy wychodzić z domu . Wyglądało, że wszystko gra. Wieczorem zadzwoniła, że coś jej się stało z telefonem , bo przestał dzwonić , tylko zapala się wyświetlacz więc wie , że ktoś dzwoni.  To tłumaczę ,że pewnie sobie wyłączyła dzwonek i jutro jej uruchomię jak po nią przyjedziemy . To jutro przyjedziesz ? Zdziwiła się . No tak , ale około 12 , zabierzemy cię na te imprezę do wnusia - mówię . No i to się zaczęło . Na jaką imprezę wnuczka , ona nic nie wie, czemu jej wcześniej nie powiedziałam  . No jak, przecież na Komunię , mówie , masz uszykowaną pamiątke i prezent , miałaś iść odebrać kwiaty - tłumaczę . Po trzecim razie zajarzyła, że faktycznie ma . Kwiatów nie odebrała , bo już była zamknięta kwiaciarnia - ma ją zresztą 100m od domu . Ale to wszystko nic. Kwiaty odebrała rano . O 8.30  już mi dzwoniła, że ma i o której przyjedziemy. Znów tłumaczę . Wyglądało na to, że zajarzyła. Przed 11.00 znów telefon ; ona nie pójdzie na te Komunie, bo taka chora,  umierająca i tak się źle czuje i tak dalej. Wrzasnęłam , że ma nie kombinować tylko się szykować , bo przyjedziemy o 12.00 . Za pięć minut znowu telefon, to samo . Kazałam zadzwonić sobie na pogotowie jak tak z nią źle , bo ja nie zrobię wnuczkowi takiego świństwa , żebym nie poszła na jego przyjęcie. Zadzwoniła. Za parę minut znów do mnie, żeby mi o tym powiedzieć . Ale stwierdziłam ,że mam jeszcze chwile to podjadę . Karetka już była . Jak tylko weszłam ratownik od razu do mnie "czy to to się często dzieje " . Ja , a co się dzieje ? Nic histeria, tylko tyle czyli dosłownie nic - padła odpowiedź . A tak często - potwierdziłam. Dostała relanium na uspokojenie , ratowniczka podniosła na nią głos, że ma się nie wygłupiać tylko zabierać ze mną i jechać na te Komunię. Jeszcze przy tych ratownikach próbowała odwalać i głupoty wygadywała , ale się nie dali nabrać.  Po ich wyjeździe , zabrałam ją do siebie od razu i już był spokój .  Na koniec poczęstowała mnie "komplementem", że taką robocza suknię założyłam na przyjęcie. Roboczą , też coś.  Suknia jak suknia , biała z czarnym nadrukiem imitującym pas gipiury ; elegancka i bardzo odpowiednia na taką okazję. Na imprezie każdemu , kto się trafił opowiadała jaka to ona ciężko chora , z łóżka nie wstawała od tygodni ( nie prawda) ale Komunię do prawnuka to już musiała.  Noszszszz.... Jak widać "przygód" mi nie brakuje. już się nawet nie wściekam , podchodzę do tego jak do rozkapryszonego dzieciaka inaczej bym na łeb dostała.  

Tak poza tym , to nie wiem czy się jutro w biurze pokazywać , bo "wykrakałam" wynik meczu i podpuściłam chłopaków , powiedziałam że mecze będą trzy : dzisiaj mecz otwarcia , potem mecz o wszystko ,a potem o honor , wszystkie przegrane. Mieli z tego ubaw przez pół dnia , ale moja przepowiednia  się zaczyna sprawdzać więc nie wiem jak się to  dla mnie skończy . 

niedziela, 13 czerwca 2021

13.06.2021 Święto

 naszego starszego Wnusia minęło . Jutro napiszę więcej , bo dzień miałam z przygodami . Skończyło się dobrze , ale się działo. Na razie odpoczywamy , bo wiadomo , jutro dzień jak co dzień. Miłego wieczoru.