w kwestii wczorajszej debaty oczywiście. Kompetencja, klasa i format prezydencki zderzyły się ... właśnie z czym ??? Hmmm , brak mi określenia na ten poziom ale nich będzie : zderzyły się z głupotą i prymitywną siłą pięści. A tak wgłębiając się trochę bardziej w szczegóły to wyglądało to średnio. O ile RT pokazał , klasę, odwoływał się do swoich doświadczeń, wiedzy , kontaktów, znajomości geopolityki , o tyle KN wykrzykiwał swoje manifesty , wyuczone przez sztab podniesionym ale jednocześnie monotonnym głosem i najwyraźniej był z siebie zadowolony. W chyba trzeciej turze pytań stracił panowanie, RT wyprowadził go z równowagi jakimś pytaniem. Od tego momentu już nie zapanował nad nerwami, kręcił się , schylał co chwilę , pił wodę , w końcu coś wciągnął do nosa. Wyglądało to jak by sięgnął po narkotyk. Nie wiem czy RT mógł kogoś przekonać , z pewnością niektórych tak, ale gdybym nie była przekonana to tym zachowaniem KN zraził by mnie do siebie kompletnie, nawet gdybym podzielała jego poglądy. Zdecydowanie , wygrał RT . Dzisiejszej rozmowy z Menzenem nie obejrzałam , słyszałam tylko większy fragment , bo syn oglądał na smartfonie a ja krzątałam się po działkowym domku ale wywnioskowałam z tego, że to była bardzo kulturalna i merytoryczna wymiana zdań. Obaj zachowali się z klasą mimo różnicy zdań. A RT pokazał, że ma swoje zdanie a nie zdanie swojego zwierzchnika. Zobaczymy jak wypadną jutrzejsze marsze - jak to malowniczo określił Prezydent Kwaśniewski : "dwa wesela w jednej remizie".
A dziś dzień działkowy. I to taki z pieleniem grządek i sadzeniem roślinek, dziś nie było ciężkich prac. I na dodatek "akcja babcia". Wyciągnęłam ją na działkę a małżonek przykręcał patentowy zamek w dużym pokoju, gdzie sobie urządza noclegownie to babsko co matkę nachodzi. No to koniec : noclegownia nieczynna. Zobaczymy jak się to skończy, bo dziś na razie nie zamknęłam , stwierdziłam ,że nie będę sobie psuć weekendu. Inna bajka , że miałam problem , żeby babcie na tej działce przytrzymać przez dwie godziny. Obeszła w kółko i stwierdziła , że mam ją zawieźć do domu. Na szczęście nawinęła się sąsiadka , potem dwie inne i trochę ją zagadały. Potem zrobiłam jej jeszcze kawę i namówiłam ,żeby poczekała na obiad a potem usiadłam z nią i zagadywałam aż małżonek przyjechał. Poczęstowałam obiadem i odwiozłam. Pod wieczór przyjechał na działkę syn z wnuczką. Pogadaliśmy i tyle na dziś. Odjechali obdarowani pierwszymi rzodkiewkami, które wyrosły a my wygasiliśmy bio-kominek , posprzątaliśmy narzędzia i też wróciliśmy do domu. Jutro też plany działkowe , ale zobaczymy.