babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 31 lipca 2021

31.07.2021 Nie ma jak to na rodos

 chyba nawet już mój małżonek zaczął to lubić . Chlebek i placek drożdżowy udały się świetnie. Myślałam ,że pieczenie tego chlebka jest bardziej skomplikowane , ale nie . Dużo nas było, bo oprócz młodzieży z dzieciakami , jeszcze teściowie młodszego i Szwagroska z niby-mężem i moja matka .  Kiepski dzień dzisiaj miała , co chwilę się pytała o to samo , sąsiadce z działki powiedziała, że była wczoraj na działce ( tak naprawdę była przed pandemią ) a wszystkim ,że chodzi do swoich klubów emeryckich ; nawet gdyby chciała , to od czasu jak pierwszy lockdown ogłosili kluby nie działają . Mieszało jej się dziś wszystko. Dzieciaki wymyśliły sobie zabawę w restaurację i sprzedawały nam żelki za liście, które udawały pieniądze. Pośmialiśmy się , pojedliśmy pyszne mięsko z grilla ,którego obsługiwał młodszy syn . Jest w tym dobry, umie przygotować i odpowiednio usmażyć . Rozstawiliśmy parasol i foteliki pod drzewami i jedyne czego brakowało to , jakiś mały basenik żeby można się było ochłodzić.  Będzie, będzie - wszystko w swoim czasie. Najpierw nowa altanka . Majstra do budowy mamy wstępnie umówionego .  Jak juz rodzinka się rozjechała , to posiedzieliśmy sami przy herbatce . Trochę nas zaczęły komary atakować więc się zwinęliśmy . Jutro wybieramy się znowu , zabrać worki ze śmieciami . Wywieziemy je do puk'u . No i trzeba porządki w  altance zrobić . Zresztą na działce wciąż jest co robić . No i tyle ; święto zaliczone .

piątek, 30 lipca 2021

30.07.2021 Jutro świętujemy

na działce . Całe popołudnie i część wieczoru robiliśmy tam porządki. Maszyna do cięcia gałęzi się sprawdziła. Nie zdążyliśmy pociąć wszystkiego ale porządek już widać na horyzoncie.  Naprawiliśmy też linki do hamaka i huśtawki , a właściwie to  założyliśmy nowe. A jutro jedziemy jak tylko upiecze się drożdżowy placek i chlebek odrywany . Co to takiego , napiszę innym razem . Zostaliśmy takim poczęstowani i postanowiłam go piec , bo jest przepyszny .  Zakładam ,że mi się uda . Przepis namierzyłam w internecie.  

Matkę mi ze szpitala wypisali już rano. Rozmawiałam z lekarzem . Jest w świetnej kondycji . Przyczyną zasłabnięcia był spadek potasu i sodu , odwodniła się . Potwierdziłam ,że wciąż z nią walczę , żeby piła wodę , zwłaszcza ,ze lekarz rodzinny dał jej lek na nadciśnienie przy którym trzeba dużo pić , co miała powiedziane i powtarzane przy każdej wizycie. I jeszcze stwierdził, doktor z soru , że chyba się nudzi. Hmmm.   Musiała zostać na noc, bo podawali jej kilka kroplówek.  Skończyło się dobrze jak widać . W każdym razie , na działkę ją jutro zabieramy , niech sobie na świeżym powietrzu posiedzi. 

Tak poza tym , lato na półmetku , upał nie odpuszcza, choć zapowiadają spadek temperatur od poniedziałku. 

czwartek, 29 lipca 2021

29.07.2021 Ale dzień

 Niby wszystko jak zwykle , przynajmniej tak było prawie do wieczora . Po kolejnej nie udanej próbie wypożyczenia rozdrabniacza do gałęzi , mój małżonek stwierdził , że jak to taki problem , to kupimy w markecie  . A problem polegał na tym ,że liczą 100 za dzień , a poza tym mają tylko urządzenia spalinowe, a żeby takie przywieść to już nawet naszym busem byłoby trudno. Poszperaliśmy tu i tam i padło na le roy.  Po obiedzie pojechaliśmy . Trochę nam zeszło, bo po drodze jeszcze wstąpiliśmy do innych sklepów, zeby na imprezę sobotnią zapasy uzupełnić . No i zadzwoniła moja matka , jak zwykle ciężko chora. Kazałam wezwać karetkę . Wezwała i chyba tym razem jej coś było , chociaż to nie takie pewne , bo ją zgarnęli do szpitala na badania . Na razie tam leży podpięta do urządzeń . Dzwoni co chwilę  i się pyta czy przyjadę . Tłumaczę, że mnie tam nie wpuszczą i pytam się czy zostaje , czy mam ją odebrać i do domu zawieźć i nijak nie mogę się dowiedzieć . Nic tylko musze pojechać , bo się dogadać nie sposób.  No i jak zwykle mam wesoło. 

środa, 28 lipca 2021

28.07.2021 Wróciło stare

 tak jak by . W firmie  letni spokój , chłopaki kończą tematy przed urlopem , na który idą już od poniedziałku , ja rozliczam od jutra to co zakończone , raz po raz ktoś zadzwoni i tak się kula do przodu . W domu pilnuję królika wnusi . Zwierzak strasznie leniwy się zrobił, nawet z klatki mu się nie chce wyłazić . Rozumiem go , męczy się  w tym futrze w taki upał. W każdym razie , królik nie jest kłopotliwy. Już nie  raz u nas spędzał wakacje , jak wnusia wyjeżdżała. Starsza młodzież z wnusią w Pieniny się udała na wypoczynek , a królik do dziadków. 

Tak poza tym zwyczajnie ; sprzątam trochę po szafach , zrobiłam parę słoików przetworów i aż trzy rodzaje nalewek ; z wiśni sąsiada, z czarnej porzeczki i czerwonej porzeczki . Na razie owoce macerują się w alkoholu, w niedzielę zasypię cukrem i będą stać tak długo aż cukier sam się rozpuści , a potem porozlewam do butelek i nieco rozrzedzę i mniej - więcej w listopadzie będą gotowe . Im dłużej stoją tym lepsze . Z upływem czasu nabierają smaku. Szykuję się na jeszcze jedną ; na glubkach ( mirabelkach znaczy ) ale jeszcze nie dojrzały .Jeszcze nigdy nie robiłam aż tylu nalewek.  A co tam , na epidemię jak znalazł, do dezynfekcji oczywiście.

  Przyjechał prezent dla wnusi na imieniny , które będziemy obchodzić w sobotę; fotel-worek. Będzie miała do nowego pokoiku , bo zaraz po powrocie ruszają z remontem . Wyrosło dziecko z pokoiku po raz drugi . Najpierw miała na ścianie "gospodarstwo" z owieczkami i krówkami , potem jak trochę podrosła na ścianach zamieszkały smoki i księżniczki , a teraz jest już nastolatką i sama ma sobie pokój zagospodarować . Zapytała czy może na imieniny dostać taki fotel . Jak tu odmówić wnusi , kupiliśmy. Wnusiu zbiera na skuter więc zażyczył sobie gotówkę . Będzie według życzeń . 

Upał . Od kilku dni zapowiadają deszcze i nawet burze , ale jak to u nas od kilku tygodni nie spadła kropla deszczu.

wtorek, 27 lipca 2021

27.07.2021 Leniwy ten wtorek

 dawno takiego luzu w pracy nie miałam jak dziś . Należy się tym cieszyć , bo za 2, góra 3 tygodnie wszystko wróci do normy i zacznie się szalone tempo jak zwykle przed końcem roku . Że jeszcze daleko ? Tak , ale sierpień minie szybko , a potem to już tylko 4 najlepsze miesiące w roku. Tak zakładam , ale kto wie jak to będzie ? Może nowy lockdown , zawłaszczenie prywatnego biznesu albo jakaś rewolucja ? W naszym szalonym kraju wszystko jest możliwe.  . Pooglądałam swój ulubiony serial na Discovery , czyli ”Łowców Staroci” , powtarzają odcinki z racji wakacji , ale kto wie czy po wakacjach wciąż jeszcze będzie, więc korzystam póki jest.  Bo plany zlikwidowania tvn-u są , choć nie wiem czy realne i czy nie kolejna przykrywka dla jakiejś innej, grubszej afery. Jak to jest , się zastanawiam ; pokolenie nasze , po części naszych rodziców, a już na pewno starszych sióstr i braci walczyło i obalało socjalizm często płacąc za to represjami, pobytami w więzieniu , nawet utratą zdrowia z powodu pobicia między innymi po to , żebyśmy dziś mogli taki tvn oglądać , a wyjdzie taki rycerz  obecnej ekipy , urodzony w wolnym Kraju, który pojęcia nie ma o tamtych czasach i będzie ubliżał starszym posłankom i wyzywał od komuny     ( to zresztą i tak delikatne określenie jak na tę ekę ) i zaprzeczał faktom , których nie zna, wmawiał głupoty o rzekomym lewactwie i stronniczości stacji. Dla mnie ktoś taki , to po prostu głupi gówniarz. Ta eka nawet tyle przyzwoitości nie ma ,żeby z szerzeniem swoich bzdur i kłamstw poczekać aż wymrą pokolenia tych , co brali w tym udział i pamiętają po co to robili. Bezmyślnie realizuje jeden z drugim chorą i fałszywą  wizję jakiegoś starego dziada owładniętego nienawiścią do świata .To już kiedyś było , a potem tłumaczyli się , że oni niewinni, oni tylko rozkazy wykonywali. I tu się ciśnie na klawiaturę mało parlamentarny przerywnik . Myślałam ,że już nie będę więcej pisać moich niepolitycznych kawałków ale nie da się od tego odciąć . Na naszą rzeczywistość  nakłada  się tyle dziwnych , irracjonalnych wręcz zdarzeń , że trudno się od tego odciąć . Z jednej strony wciąż wiszące widmo nawrotu pandemii i bezmózgowi antyszczepionkowcy posuwający się już do gróźb i rękoczynów , z drugiej szerzące się na dotąd nie spotykaną skalę teorie spiskowe i jakieś szamańskie wręcz praktyki firmowane przez kościół  , z kolejnej bezpardonowe nagonki na wszystko co inne , nowocześniejsze , lepiej zorganizowane ,myślące do przodu , nowatorskie, wykształcone  itd.   I jeszcze minister edukacji wszędzie się doszukujący demoralizacji i chcący ugruntowywać cnoty niewieście jak nie przymierzając 400 lat temu i na siłę uczyć dzieciaki religii lub etyki jako nauczycieli  narzucając etyków wykształconych na kościelnych uczelniach . Kto tu jest szalony ?  Do cholery ! Świat sobie wycieczki turystyczne w kosmos urządza , a my jak nie wartości katolickie , to martyrologia sprzed prawie 80 lat , jak nie teorie antyszczepionkowe  . to aborcja  i tak w kółko . Kto nas będzie traktował poważnie ? Nigdy nie dogonimy reszty świata . 

No , napsioczyłam i byłoby więcej , bo ciśnie mi się pod klawiaturę nie mało , tylko, że oklapłam i nie widzę wyraźnych  szans na poprawę więc jaki sens się tym zajmować ? Wiem , niektórzy mówią , że to nie problem ,że się człowiek znajdzie w dupie , gorzej jak się zacznie w niej urządzać. 

poniedziałek, 26 lipca 2021

26.07.2021 Pora wracać do rzeczywistości

 Opisałam co było do opisania , jeszcze tylko drobne post scriptum , bo udało mi się pominąć Kargula i Pawlaka , a i pamiątkami muszę się pochwalić . Proszę więc bardzo ; budynek muzeum oraz sierp tatowy i granat do świątecznego ubrania w gablotce muzealnej .



A poniżej nasze nowe nabytki z hut szkła ; szklaneczki - nie taki straszny ten współczesny kryształ jak widać na załączonym obrazku 


Artystyczne  pisanki- nie pisanki z huty prywatnej ; tej , którą zwiedzaliśmy 2 lata temu . Tych małych , różowych kupiliśmy kilka , z przeznaczeniem na prezenty dla synowych i przyjaciółki 


I kolejne kolekcjonerskie bombki - do bombek oboje mamy słabość , a te są naprawdę unikatowe


To by było na tyle w kwestii wyjazdu na urlop . Dużo naskrobałam , ale jak się jeździ na urlop raz na 34 lata , to jest co opisywać.  A teraz drogie Anie i Hanie odwiedzające mój blog ; najlepsze życzenia z okazji Imienin.  
Tydzień i trochę bez tv dobrze nam zrobił , powrót okazał się ciekawy ; cnoty niewieście , jakieś wiedźmy i kolejne afery . O tym jednak innym razem , jak już zdecyduję śmiać się z tego , czy raczej obawiać.  Z innych przyziemnych spraw to nic specjalnego ; sezon ogórkowy wciąż trwa więc i tempo naszego firmowego życia zwolniło. Podziwiamy tempo budowy u syna , gdy wyjeżdżaliśmy były fundamenty . Dziś stoją ściany , a jutro leją tak zwane wieńcowanie . A my konsekwentnie robimy porządki na działce i przygotowujemy się do budowy altanki . Póki co , dogadaliśmy się z sąsiadką i podpisała nam zgodę na budowę altany 2m od jej płotu, co nam mocno sprawę ułatwi , bo przecież nie wyrwiemy starych drzew owocowych . Tak poza tym wystawiłam dziś na olx-ie kilka zbędnych gadżetów ze starej sypialni . Może ktoś się skusi - jeśli nie to po prostu wystawię koło śmietnika. Wczoraj pozbyliśmy się bajeczek dla dzieci , które zostały po naszych wnuczętach . Po prostu podarowaliśmy je sąsiadom , którzy mają niespełna dwuletnią córeczkę . W najbliższą sobotę znów świętujemy ; poczwórne imieniny . Tym razem u nas na działce. 






niedziela, 25 lipca 2021

25.07.2021 No , a reszta to drobiazgi...

 Może nie całkiem  drobiazgi , ale przyjemnie spędzony czas.  Zacznę od kompleksu Riese . Tego nie było w planach , ale skoro się znaleźliśmy całkiem blisko i w pewien sposób , choć jeszcze nie wyjaśniony przez historyków i naukowców ma powiązanie z zamkiem Książ i skoro polecał nasz pracuś o wdzięcznej ksywce Killer ( co niby ma obrazować jego zacięcie do ekstremum) polecał , to się wybraliśmy. Z racji pandemii są czynne tylko dwie krótkie – ok. 1 godziny trasy . Sam kompleks w naziemnej części przypomina bazę wojskową z czasów II wojny , a dla uatrakcyjnienia co kilkanaście minut , z głośnika zamieszczonego na słupie rozlega się wycie syreny , a głos lektora opowiada po krótce historię obiektu. Pomiędzy nadawana jest muzyka wojskowa z epoki. Czekaliśmy na wejście do sztolni i grot , bo zwiedza się je wyłącznie z przewodnikiem i w nie zbyt dużych grupach. Ponure miejsce z jeszcze bardziej ponura historią . Budowę , w niewiadomym dotąd celu Niemcy zaczęli jeszcze na długo przed wojną . W czasie wojny kontynuowali a do pracy wykorzystywali więźniów z obozu koncentracyjnego . Nielicznym udało się przeżyć i wyjść na powierzchnię . Pod ziemią zginęło ich kilka tysięcy , a średnia życia i pracy takiego więźnia to 3 miesiące . Już sama ta historia sprawia , że ciarki chodzą po plecach. Gdy wejdzie się do podziemi gdzie wieje zimnem , z góry nieustająco kapie woda i panują ciemności , rozświetlone tylko nielicznymi żarówkami i przejdzie kilkanaście metrów w głąb … Wierzcie mi wieje grozą , a kto ma skłonności do klaustrofobii w ogóle nie powinien się tam znaleźć , o czym zresztą uprzedza przewodnik. Ja mam ; nie wpadam w panikę w zamknięciu i raczej się nie boję , ale jak nie muszę , to żadnych drzwi nie zamykam . Tam , pod ziemią, w zimnych korytarzach z błotem pod nogami i skapującą ze ścian wodą czułam się źle . Nie na tyle, żeby sobie z tym nie poradzić , ale czułam tę atmosferę. Kompleks przeszliśmy a po części  przepłynęliśmy łodziami .Zmarznięci i nieco przemoczeni, zakończyliśmy nasz pobyt w Riese miską wojskowej grochówki .Nawet smacznej . Obiekty związane z II wojną , to jednak nie jest coś co mnie pociąga . Nie znaczy to ,że ich nie zwiedzę jeśli mam okazję . Co to to nie , jestem ciekawa świata , mój mąż także więc i takie miejsca nam nie straszne. Zdjęć nie robiłam , ze dwa na zewnątrz . Mężuś cos tam próbował pod ziemią i nawet z nie złym skutkiem jak na ciemności, żeby jednak nie było, że coś ściemniam foto z zewnątrz.

 

Kamieniołomy ; tak, tak pracowaliśmy w kamieniołomach można powiedzieć . Dla zabawy rzecz jasna i na własne życzenie , dobrze się przy tym bawiąc. Jak wiecie wybraliśmy się z myślą , że załapiemy się na Agatowe Lato , ale zostało odwołane z powodu pandemii . Tak oficjalnie tłumaczą to władze Lwówka Śląskiego . Liczyliśmy na jakieś nowe okazy do naszej kolekcji i nic z tego. Przy okazji jednej z niezliczonych rozmów z Tubylcami wspomnieliśmy o tym ,a kustoszka zamku Wleń, pasjonatka okolicznych atrakcji , podpowiedziała nam gdzie szukać samodzielnie i jeszcze dała namiary na panią , która organizuje wyprawy poszukiwawcze ( możliwe ,że zorganizujemy coś dla dzieciaków ) . Cenny kontakt zachowałam . A następnego dnia udaliśmy się do Lubiechowej do kamieniołomu . Po drodze trochę kluczyliśmy , bo teren nam nie znany a nawigacja też nie do końca wiedziała gdzie jest . Dotarliśmy jednak , po drodze mijając piękny kompleks pałacowy i kościół . W obiekcie trwały jednak prace budowlane na dziedzińcu więc zwiedzić się nie dało. Kamieniołom okazał się niczym więcej jak osuwiskiem skał ; dawniej eksploatowany , dziś służy tylko takim jak my niedzielnym poszukiwaczom skarbów i jako miejsce rekreacji dla okolicznych mieszkańców. Na miejscu stało jednak kilka aut . Okazało się , że w pobliskim lesie trwały poszukiwania . Takich , co organizują wyprawy jest więcej i właśnie na taką ekipę trafiliśmy . Zawzięcie przeszukiwali korzenie drzew i tłukli młotkami . Najmniej entuzjazmu wykazywały mamy sporej gromadki dzieciaków w różnym wieku. Poszukaliśmy sobie ustronnego stanowiska i też zaczęliśmy tłuc kamienie . I miała rację przewodniczka , bo po którymś uderzeniu w kawałku skały bazaltowej otworzyłam geodę . Nie, nie , ona na zdjęciu tylko tak okazale wygląda . W rzeczywistości ma około 2cm .


Osuwisko pełne głazów z migdałowcami 

a poniżej nasze znalezisko - geoda kwarcowa , w rzeczywistości jest o wiele mniejsza 


A to wszystko co znaleźliśmy - bazaltowe i wulkaniczne skały ; te kolorowe kropki na nich to właśnie migdałowce , kryjące skarby . Te akurat raczej nie kryją niespodzianek - ozdobią skalniak na naszym rodos

Mężuś znalazł kilkanaście drobnych jajeczek (to te u dołu zdjęcia ) . Po otwarciu mogą także kryć geody , albo agat lub porfir, może kryształki kwarcu lub ametystu. Są jednak bardzo maleńkie.  Wyruszyliśmy na tę wyprawę całkowicie nie przygotowani . W ruch poszły zwykłe młotki ze skrzynki narzędziowej , bardziej nadające się do wbijania gwoździ pod obrazki niż tłuczenia kamieni . Nie mniej zabawa była przednia .

I jeszcze taka ciekawostka; w sierpniu , na tym osuwisku odbywa się zlot czarownic . Taki festyn związany z miejscowymi legendami .  Aha i muszę się pochwalić . Przewędrowaliśmy spory kawałek Ścieżką Czarownic , która wiedzie przez osuwisko i otaczający je las . Udało nam się dotrzeć na szczyt wzgórza i nawet kawałek pójść granią . Było ciężko, szczególnie tam na górze wzdłuż grani nad wąwozem ; wyzwanie dla odważnych . Nie wiem dokąd ścieżka prowadzi, bo zawróciliśmy by wziąć się do pracy czyli tłuczenia kamieni.

To co widać na zdjęciach to skały bazaltowe i wulkaniczne  , z różnymi domieszkami . Te białe , zielone i żółtawe kropki to migdałowce. To w nich czekają znaleziska w postaci kwarcu, geod i agatów.

I jeszcze kilka ciekawostek : formacje skalne . Tak zwana Szwajcaria Lwówecka .



I coś unikatowego na skalę Europy ; nazywa się to Porwaki Piaskowcowe .



Nazwa tak nas zafrapowała, że pojechaliśmy obejrzeć . I jak już w końcu udało nam się je wypatrzyć w gęstym lesie na wysokim wzgórzu ,zaczęliśmy wspinaczkę . Nie było łatwo się tam dostać , po stromym zboczu , tak na oko jakieś 60 stopni po śliskich liściach , wśród korzeni i traw . Prawdziwym wyzwaniem okazało się jednak zejście w dół . Śmialiśmy się potem ,że jak takie kozy , które wdrapią się na dach garażu ale zejść z niego nie potrafią . Siniak po jakiejś przejażdżce na gałęzi mam na nodze do dzisiaj. 

Huty szkła . Do jednej udaliśmy się po pamiątki , bo zwiedziliśmy ją  poprzednim razem , do drugiej o nazwie „ Julia” i  z długą historią wybraliśmy się , bo byliśmy w pobliżu. Niestety najstarszej części znów nie udało nam się zwiedzić . Tylko muzeum kryształów nazwane „Krystalium” i sklepiki . Część oferty pochodziła zresztą z czeskiej huty Bohemia .  Za czasów PRL „Julia” produkowała poszukiwane kryształy , ustawiane potem w koszmarnych witrynkach na szydełkowych serwetkach . U mnie w domu też tak było i nie wiem czemu z całej oferty moi wybierali akurat te najbrzydsze.  Jestem zdeklarowaną przeciwniczką kryształów . Dwa , które dostałam dawno temu w prezencie się potłukły , na co z utęsknieniem czekałam , szklanki do napojów z prezentu ślubnego przeznaczyłam do codziennego użytku . Też już nie istnieją . A!  i jeszcze musze wspomnieć o słynnej „ szklanej rybie „ też z czasów PRL -u . Dziś jest hitem na rynku staroci , a huta wznowiła produkcję i produkuje wiele nowych wzorów.  I najlepsze na koniec ; ja zdeklarowany wróg kryształów dałam się namówić na ich zakup!  „Koniec świata! Mama kupiła kryształy!” – tak podsumował to mój starszy syn ; miłośnik  PRL -u zbierający drobiazgi epokowe . Przyznać jednak musze , że wzornictwo mocno się poprawiło , a nabyte przez nas 4 szklanki do napojów za bardzo tradycyjnego kryształu nie przypominają . No i posłużą nam do aranżacji stołu w kolorze czerwonym .


W hucie ,którą już kiedyś odwiedziliśmy mają w ofercie takie oto artystyczne przedmioty ; figurki, miseczki , lampy i wiele innych ; ceny jednak wygórowane . Kupiliśmy kilka drobiazgów dla dzieci i dla siebie - pokażę później


A to już huta szkła Julia i słynne szklane ryby . W Krystalium wyeksponowane po mistrzowsku ; wyglądają jak w akwarium , w innej wersji jak złowione w sieć 






Witamy w latach 60-tych ; kryształy w witrynce

A poniżej oferta sklepu 



Na koniec wyprawy wspomnę jeszcze o jednym obiekcie ; w trakcie przemieszczania się trafiliśmy na coś co się nazywa Ogród Bajek Śląskich . Popytaliśmy trochę na miejscu i okazało się, że to plac zabaw połączony z teatrem kukiełkowym i warsztatami garncarskimi i pracownią plastyczną . Na obiekt składa się gród rycerski, zamek bajek nawiązujący do postaci z dolnośląskich legend i Arka Noego . Fajne miejsce na rodzinny weekend z dziećmi.





Co mogę napisać na koniec ?  Dolny Śląsk jest piękny i oferuje wiele atrakcji . Może nawet więcej niż którykolwiek inny region . Mieszkańcy zaś są mili i przyjaźnie nastawieni do innych . Tak łatwo jak tam nie udawało się nawiązać kontaktów nigdzie.  O tym zresztą pisałam już przy poprzedniej wizycie . Nadal fatalnie jeżdżą , nadal parzą paskudną kawę i nadal solidnie i smacznie karmią swoich gości , miewają zabawne pomysły na reklamę



 i wcześnie zamykają muzea oraz wszystko co się da ; sklepy i kawiarnie także. Odkryliśmy też , że wierzą w teorie spiskowe typu „witamina D lekiem na wszelkie zarazy” , albo „nie wiadomo co w tych szczepionkach „ i „rząd rozdaje SWOJE pieniądze” i że jakoś dziwnie pojmują patriotyzm ; wszystko co inne lub nie rozpoznane  to niemieckie i należy zwalczać .  Nie zmienia to faktu, że są gościnni a do pracy jeżdżą do … Niemiec .

Wróciliśmy zadowoleni i mimo nieustającego krążenia, wypoczęliśmy . Taka forma spędzania urlopu okazała się strzałem w dziesiątkę. Uniknęliśmy tłoku ( poza krótkim pobytem w Karpaczu) , obijania się o przechodniów i hałasu . Jedyne czego mi brakowało to jakiegoś jeziora , gdzie można popływać – tu punkt więcej dla Kaszub . Dolny Śląsk w wody jest jednak ubogi. Owszem są rzeki i strumienie , ale raczej nie nadają się do pływania . Jeśli ktoś nie kocha kurortów  lubi to i owo zobaczyć i  zaglądać w różne tajemnicze zakamarki to polecam ; będzie ciekawie i na długo zapadnie w pamięć .

p.s. z pustymi rękami jednak nie wróciliśmy, na przydrożnym  straganie kupiliśmy kilka skromnych okazów do kolekcji :

Agat z porfirem - to ten duzy w kolorach jesieni , kilka miejscowych ametystów i kwarce - ten większy z wrostkami epidotu , mały - po prostu: kwarc.

Czym jest ten czarno- biały okaz ? Nie wiem . Pani ,która zastąpiła właściciela stoiska nie pamiętała, a my znamy ten kamień , widzieliśmy go na wystawie w Lwówku i też nie pamiętamy jak się nazywa i jak na razie nie udało się nam namierzyć, ale się dowiem   .