babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 4 listopada 2023

4.11.2023 A jednak ...

 plany działkowe udane. Jak to się stało, że o 6.05 wciąż lał deszcz , a o 8.00 gdy wyjeżdżałam na zakupy już były suche chodniki i tylko gdzie nie gdzie jakaś kałuża ? Nie mam pojęcia - przyroda po prostu potrafi. Około 11.00 gdy wyjeżdżaliśmy na działkę świeciło słońce . Trochę nam zeszło , bo potrzebowaliśmy kamyszki do podsypania dookoła krzaczków posadzonych w ubiegły tydzień . Nie wiem czy to nie sezon i nie sprowadzają czy może właśnie sezon i zapotrzebowanie wzrosło ale nie było. Trzy markety objechaliśmy zanim się znalazły. Nie zupełnie takie jak  chciałam ale mogą być. I jak już podsypaliśmy to wygląda całkiem ładnie. Tak poza tym definitywnie zakończyłam pracę w warzywniku , podsypałam nawozu i niech sobie wypoczywa do wiosny. A poza tym porządków ciąg dalszy . Małżonek wyczyścił rynny z liści , o naspadało całe mnóstwo , zdemontowaliśmy zniszczoną pergolę i obcięliśmy jeszcze jedną gałąź gruszy. Ułożyłam też kawałek chodnika wzdłuż płotu  za domkiem z reszty płyt ze starej ścieżki. Będą na tym stały skrzynki z poziomkami. Posadziłam w lecie 4 krzaczki i jeszcze teraz kwitną  po raz kolejny. Wyjątkowo im to miejsce służy. Ślicznie dziś na działkach i mimo pory roku bardzo kolorowo. Ze dwa razy jeszcze pojedziemy dokończyć pracę i przyjdzie czekać na wiosnę .

piątek, 3 listopada 2023

3.11.2023 Piątek i jak to w piatek,

 w pracy bez szaleństw . Mniej - więcej od 12.00 telefony już nie dzwoniły a to znaczy , że weekend się zaczął. Majster od pralki zameldował się około 13.00, dojechaliśmy do domu a on dotarł za 15 minut. Trzeba przyznać, że słowny. Poszperał , pomierzył pokręcił i stwierdził, że uszkodził się główny panel sterujący , a są jeszcze dwa ; zasilający i suszenia ( bo to pralko-suszarka) . Koszt zakupu ponad 600zł . W tym układzie stwierdziliśmy, że nie naprawiamy , bo jego dzisiejsza wizyta to 330zł do tego panel, a  nową pralkę da się kupić już za 1500-1600zł. Oczywiście bez suszarki , ale mniejsza o suszarkę ,rzadko z niej korzystam . Owszem przydała się w ubiegłym roku jak nam kotłownie wymieniali i nie mieliśmy ogrzewania do połowy listopada a pranie schnąć w takich warunkach nie chciało. Gość jednak zanim wyszedł stwierdził, że jeszcze coś sprawdzi. I sprawdził; wcisnął przycisk załączania i trzymając wciśnięty drugą ręką zakręcił mocno bębnem i stał się cud jednego razu: pralka ożyła i działa, choć uruchamiać ją trzeba właśnie w ten sposób. Przynajmniej na razie nie muszę nowej kupować , może do końca roku dojedzie . To podobno działa tylko w pralkach LG i ma związek z rodzajem prądów uruchamiających silnik. Nie umiem tego wytłumaczyć lepiej ale ja techniczna nie jestem . Małżonek załapał o co biega , ja nie, W każdym razie prać mogę i od razu skorzystałam ; dwa ładunki już mi się suszą , jutro ciąg dalszy . Nazbierało się przez te dwa tygodnie . Tak poza tym pojechaliśmy na zakupy jak co tydzień. Tym razem do galerii , bo miałam w planach uzupełnić środki czystości i zajrzeć do empiku. Pokręciliśmy się trochę po sklepach , w empiku kupiliśmy czasopismo rockowe "Metal Hammer" bo jest w nim długi wywiad z liderką zespołu Within Temptation a ten bardzo lubimy. Artykuł o nich był tez w "Teraz Rock". który czasem kupuję dla ciekawostek muzycznych , ale tylko krótki na temat nowej płyty. I oczywiście jak tylko wróciliśmy do domu dopadłam i przeczytałam a potem jeszcze jeden na temat fińskich zespołów - prekursorów metal-opery i gotyckiego rocka. I będe czytać kolejne artykuły , bo jest mnóstwo. Mimo mrocznego anturażu metalowcy to bardzo kolorowi i ciekawi ludzie , wbrew obiegowym o nich opiniom. 

Aha! I sezon  świąteczny uważam za otwarty; zrobiłam pierwsze zakupy : złoty puder do posypywania deserów , pisaki do zdobienia pierników oraz  złoty i biały - brokatowy papier do prezentów. Będzie w tym roku ekstrawagancko : czarny , złoty i biały . 

Na jutro plany działkowe , ale czy ja wiem ? Leje już od paru godzin . Dawno takiego deszczu nie było i nie wygląda na to, żeby sie miało przejaśnić . 

czwartek, 2 listopada 2023

2.11.2023 Dziś jak zwykle

 czyli normalny dzień pracy . Miałam dziś co robić , skończyłam o 16.10 licząc z półgodzinną przerwą na wizytę u matki. Wczoraj pojechaliśmy najpierw na stary cmentarz , gdzie jak zwykle nie było tłoku i atmosfera taka jak powinna być, sprzyjająca zadumie i wspomnieniom . Na duży wybraliśmy się dopiero przed siedemnastą , już po ceremoniach , żeby uniknąć tłoku. I tak było mnóstwo ludzi ale można się było w miarę swobodnie przemieszczać . Obeszliśmy groby dalszych krewnych i znajomych , na dłużej zatrzymaliśmy się przy grobie teściowej i dziadków małżonka i wróciliśmy. Reszta wieczoru upłynęła nam na czytaniu i słuchaniu muzyki. Moja matka na cmentarz nie przyszła , co nawet mnie nie zdziwiło, bo to nie pierwszy raz kiedy coś odstawiła. Od rana wydzwaniała do mnie z pytaniem czy kupiłam jakieś kwiaty. Cierpliwie tłumaczyłam ,że kupiłam i chłopaki kupili itd. A dziś jak zapytałam czemu nie poszła na cmentarz prychnęła tylko jak wkurzony kot i wzruszyła ramionami... I bądź tu mądry człowieku. Nie rozgryzę co jej w głowie siedzi za Chiny Ludowe. Jutro nasz starszy syn obchodzi  42 urodziny. Zamierzaliśmy się wybrać z życzeniami, ale okazało się ,że cała ich paczka jeszcze z czasów szkolnych zaplanowała imprezę i jadą do kolegi. Dzieciaki porozdawali po rodzinie , wnusia zmówiła się z koleżankami (nocleg u babci i dziadka już nie tak atrakcyjny jak kiedyś ) i tyle ... Dziadkowie bawcie się sami , przyszedł ten czas. Trudno , nadrobimy niebawem , bo listopad u nas imprezowy. Na jutro zapowiedział się majster od pralki. Ciekawe czy uda mu się naprawić "od ręki" . Kobieta obsługująca zlecenia już mnie zdążyła uprzedzić, że jeśli uszkodził się panel sterujący to muszą zamawiać i to potrwa. Ano zobaczymy...

środa, 1 listopada 2023

1.11.2023 To już kiedyś było , ale dziś dzień wspomnień

„Odwiedziny z zaświatów” 

Mam w swojej przepaścistej bibliotece książkę o takim właśnie tytule. Naukową książkę - żeby wszystko było jasne. Kiedyś nawet myślałam ,żeby zrobić jeden z opisanych tam eksperymentów ale po tym co mi się kiedyś przytrafiło zrezygnowałam.

     Był rok 1994 , jeden z najlepszych okresów w naszym życiu. Upalna noc z 30 na 31 lipca, otwarte szeroko okna ,trzecie piętro. Zwykle budzę się o 4.25 ale wtedy z gorąca obudziłam się wcześniej. Niebo traciło już granatowy kolor. Postanowiłam sprawdzić która godzina . Odwróciłam się w stronę stolika z telewizorem , żeby rzucić okiem na elektroniczny zegar wbudowany w sprzęt grający. Zwykle świeciły tam lampki od urządzeń i cyferki na zegarze. Spojrzałam i w pierwszej chwili zesztywniałam . Nie wiem czy bardziej ze strachu czy ze zdziwienia. W miejscu stolika z aparaturą stała jakaś ubrana w białą ni to pelerynę ni to suknię, postać. W tle , gdzieś daleko za nią , jakby poprzez mgłę, albo matową szybę prześwitywały kolorowe światełka zegara - nie do odczytania. Po chwili stwierdziłam ,że postać wygląda dokładnie tak jak ja. Ma moje rysy twarzy , kolor i długość włosów , sylwetkę... Włos na głowie zaczął mi się jeżyć zwłaszcza, że budynek w którym mieszkaliśmy ,stał w miejscu dawnego ,pruskiego cmentarza z XIXw. - wyobraźnia zaczęła  pracować. Jednak w tym momencie poczułam ,że  postać jest bardzo smutna ,że  nie chce mnie skrzywdzić a  tylko bardzo chce mi coś ważnego przekazać i nie potrafi. Uczucie paniki minęło. Powtórzyłam w myśli kilka razy „co mi chcesz powiedzieć „ ale postać tylko smutniała coraz bardziej. Po dłuższej chwili znikła. Stolik z telewizorem wrócił na swoje miejsce, zegar wskazywał 3.20 . Parę minut później rozpętała się burza. Pozamykałam okna , wtuliłam w mężusia i bardzo spokojnie zasnęłam. Do nocnych odwiedzin przyznałam mu się rano , ale tylko jemu. W przeciwieństwie do reszty świata wierzy w moje "coś mi mówi" jak to nazywam. Dzieci, dziś już mocno dorosłe  wciąż lekko się podśmiewają ,że mama jakieś „swoje woodu” praktykuje. Reszty rodziny nigdy nie uświadamiałam co potrafię.  Z mężem rozmawialiśmy o tym wówczas kilka razy jednak nie udało nam się zinterpretować tego zdarzenia w żaden sposób.  Pod koniec października tego samego roku, przyszedł list od bardzo dalekiej krewnej męża z informacją ,że w nocy 30 lipca zmarł jego ojciec. Teść nie utrzymywał z dziećmi kontaktu a  jego druga żona  nie uznała za stosowne powiadomić dzieci z pierwszego małżeństwa o jego śmierci. Została do tego zmuszona przez sąd , kiedy doszło do sprawy spadkowej, ale i wówczas nie zrobiła tego osobiście tylko przez kuzynkę mojego teścia. Dopiero kiedy otrzymaliśmy list, sprawa tych dziwnych odwiedzin się wyjaśniła. To wiadomość o jego śmierci chciała przekazać nam tajemnicza postać Stamtąd. Być może chciał się  z dziećmi pożegnać , albo myślał o nich w chwili śmierci... Do dziś jednak nie potrafię odgadnąć kim ta  postać była i dlaczego wyglądała jak ja. . Do dziś też zastanawia mnie fakt, że w chwili kiedy przyszedł list ,natychmiast, zanim jeszcze mąż otworzył kopertę , wiedziałam co w nim jest, i że wiąże się z tamtym zdarzeniem z lipcowej nocy...

Różne sytuacje z pogranicza rzeczywistości zdarzały mi się wiele razy i nadal zdarzają , ale odwiedziny z zaświatów przeżyłam raz . I teraz już wiem, że tam czeka wielki spokój, a ci co stamtąd wracają zostawili tu na ziemi jakieś niezałatwione sprawy i przychodzą do nas po pomoc , czasem żeby nam coś ważnego przekazać a nie po to żeby nas krzywdzić . Skąd to wiem ? Nie umiem odpowiedzieć. Od tamtej nocy po prostu wiem.   

wtorek, 31 października 2023

31.10.2023 "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie , co to będzie, co to będzie "...

 Z lekkim przymróżeniem oka ale nie do końca 


Dziady, Halloween, Samhain, Wszystkich Świętych… Zawsze na początku listopada , gdy przyroda układa się do snu ,a zimne podmuchy jesiennych wichrów zrywają z drzew ostatnie liście. Te święta pochodzące z różnych stron Europy łączy jedno ; prastary rodowód i wiara, że w tym jesiennym czasie zasłony dzielące świat ludzi i świat duchów są najcieńsze i oba światy mogą przenikać się nawzajem. W słowiańskim kole roku czas Dziadów jest początkiem kolejnego cyklu. Tu właśnie kończy się życie i zaczyna się życie. Duchy przodków zaglądają w tym czasie na ziemię a nawet zasiadają z nami do stołu.  Nasi przodkowie w to wierzyli głęboko i zapraszali ich na biesiadę oraz palili ognie by oświetlić im drogę w zaświaty. Na naszych terenach były to wydrążone rzepy z ogarkiem w środku lub ogniska zapalane na rozstajach dróg a dla ochrony przed złymi duchami nasi słowiańscy praprzodkowie  zakładali maski nazywane karaboszkami ( czy Wam to coś przypomina?)  Z nastaniem chrześcijaństwa Dziady zmieniły się w Święto Zmarłych inaczej Wszystkich Świętych a z obrzędów pozostało wspominanie , odwiedzanie grobów bliskich i palenie zniczy. Kraje o rodowodzie celtyckim nadal obchodzą to święto hucznie , przebierając się za duchy i potwory. Echa dawnych wierzeń w każdej kulturze czy to celtyckiej czy słowiańskiej lub innej pobrzmiewają w tym świętowaniu jak w żadnym innym… Bawmy się więc i nie obrażajmy gdy do drzwi zapuka jakiś mały „potworek” i poprosi o cukierka , zaprośmy do domu swoich przodków wspominając ich , może oglądając zdjęcia sprzed lat, może przywołując jakieś zabawne anegdotki z ich życia , zapalmy znicze na grobach naszych Zmarłych by wątły płomyk oświetlał im drogę w Zaświaty… Pamiętajmy , że to wszystko ma długą tradycję a my jesteśmy jej cząstką , trybikiem w kolejnym obrocie koła roku a w szerszym znaczeniu cyklu życia.

I jeszcze tak o kruchości spraw tego świata muzycznie . Gotycki zespół Epica .


Koty znalezione w cyberprzestrzeni , autor nie wiadomy



poniedziałek, 30 października 2023

30.10.2023 Koniec miesiąca bliski

 nawet bardzo bliski. Październik okazał się lepszy niż dotychczasowe miesiące i bardzo dobrze. Może uda się ten bajzel po pisim nieładzie posklejać zwłaszcza, że zmiany na horyzoncie. Ale mniejsza o to.  Serwis do naszej pralki udało mi się zamówić . Termin od 1-4 dni roboczych czyli może być jutro , w czwartek, piątek , albo w gorszym scenariuszu dopiero w poniedziałek . Ano zobaczymy. Na razie ugadałam się z młodszą synową, że jak by się przedłużało to pranie zrobię u nich. W przybiurowym ogródku posadziłam trochę barwinka wykopanego na działce . Zakładam , że się przyjmie i na przyszłą wiosnę rozrośnie . Działkowy barwinek ma swoją historię. Został wykopany i przywieziony  na naszą działkę w 1991 roku , kiedy ojciec ją kupił. Poprosił wtedy starszego brata obeznanego z ogrodnictwem o pomoc w zagospodarowaniu . A wujek oprócz tego ,że przyjechał pomagać , to przywiózł jeszcze mnóstwo roślin. Krzewy porzeczek , bukszpan i właśnie barwinek. Barwinek pochodzi ze wsi i lasu , w których się wychowali moi wujkowie ,ojciec i ja sama. Rozrósł się mocno i dobrze się trzyma mimo różnych działkowych rewolucji. Przesadziłam więc trochę pod biuro. Zamierzam tez rozsadzić w kilka innych miejsc na działce. Straszny dziś tłok w mieście . Z biura do domu jechałam pół godziny, zwykle zajmuje mi to 10 minut. 

niedziela, 29 października 2023

29.10.2023 Niedziela inna niż wszystkie

bo prawie cała na świeżym powietrzu . Ociepliło się i przejaśniło więc w to mi graj. Popsutą pralkę za przeproszeniem olałam razem z praniem . Nie wystartowała , odcięcie od zasilania nie poskutkowało, muszę jutro dzwonić i wołać fachowca. Po śniadaniu i kawie pojechaliśmy na wystawę. W sumie można było pójść pieszo , bo to nie daleko ale nastawiliśmy się na zakupy ogródkowe . I nie wyszło . Stoisk z drzewkami i krzewami było tylko kilka. Z jedzeniem, rękodziełem , ciuchami i wszędobylską chińszczyzną w ilości hurtowej a roślin nie wiele. Wyszukaliśmy jednak czarną i czerwoną porzeczkę i już rosną . Ale po kolei.  Ludzi było mnóstwo jak zresztą zawsze. Coraz więcej udaje się tak jak my- wcześnie, zakładając , że nie będzie tłoku. Od dobrych dwóch lat już się to nie sprawdza. Wędrowaliśmy sobie po woli oglądając i degustując co się dało bo każde stoisko czymś częstowało. Zwiedziliśmy stoiska z wikliną , kamieniami ( nie nabyliśmy żadnego nowego okazu do kolekcji, żaden nie przebił naszych zbiorów urodą) , wyrobami z drewna , włóczki, wosku , przetworami , domowej roboty kosmetykami , wiatraczkami i tak zwanymi "landszaftami" - no wiecie ; łabędzie , jelenie na rykowisku i te rzeczy . Nie no , przesadziłam . Jeleni i łabędzi nie było , ale konie w galopie i niby-japońskie krajobrazy już tak. W tym natłoku dóbr wszelakich trafiały się i perełki; jak na przykład poduszki z jesiennymi wzorami ale ręcznie malowanymi i obrazy - rzeźby . Taki właśnie obraz- rzeźbę kupiliśmy. Mieliśmy zamiar już w ubiegłym roku , ale rzeźbiarki nie było, a po pandemii gdy pojawiła się po raz pierwszy nie byliśmy przygotowani na taki zakup. Rzeźba ma charakter leśny , motyw może skromny - sowa na gałęzi ale wygląda ciekawie i dokładnie wpisuje się w nasz leśny wystrój sypialni. Obeszliśmy wszystkie trzy ulice i więcej nic ciekawego nie było. Kupiliśmy  jeszcze przyprawy i sery korycińskie i to wszystko. Zatargaliśmy wszystko do auta i wróciliśmy. Po obiedzie od razu pojechaliśmy na działkę posadzić krzaczki. Przy okazji podsypaliśmy jeszcze trochę ziemi do dziur po wykopach i przesadziliśmy jeżynę i agrest . I zaplanowaliśmy ostatnie na ten rok prace. Może ze 2-3 razy jeszcze pojedziemy jeśli pogoda dopisze. Zabezpieczyliśmy też pokrowcem stół . No i tyle. Po zmianie czasu szybko zapada zmrok więc za długo nie dało się pracować . Przyjemnie siedziało się pod jabłonką z kubeczkiem gorącej herbaty , Mogłabym tam zamieszkać.  I na koniec pochwalę się tym rzeźbiarskim nabytkiem. Na razie jeszcze nie na swoim miejscu .Dobrego tygodnia !