babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 5 października 2024

5.10.2024 Krzakowcy musza być szaleni...

 Kozy, żona w charakterze kombajnu i hej kolęda , kolęda...  To co się dziś działo na działkach !!!...  Trzeba być rasowym krzakowcem żeby ogarnąć . Zaczynam rozumieć układy; tam już połowa działek to jeden klan , reszta - w tym my- zaakceptowani i dopuszczeni do tej eki i kilku osobników z gatunku  takich , o których za naszych czasów ( wiem , brzmi strasznie ) mówiło się , każdy cham żyje sam . Z nikim się nie integruje , z nikim nie rozmawia, ledwie dzień dobry odmruknie , niczym się nie podzieli i nie pomoże. Jest paru takich ; wpadają zamykają bramki , odgradzają się tujami i ryją w ziemi albo nie wiadomo co robią . Dziś było gremialne cięcie drewna na opał. , całe góry drewna . Nie mam pojęcia skąd je wzięli ale poszły w ruch piły mechaniczne i jak wyjeżdżaliśmy przed siódmą to wciąż jeszcze brama była otwarta i praca szła w najlepsze. Krzakowcy szykują się do zimy , bo paru tam zimuje. W sumie to dobrze, bo mają oko na okolicę.  Jeden taki "Radziu" - trzecia działka za nami w prawo ( jak się patrzy z alejki na działkę ) dostał od Gospodyni bojowe zadanie ; spisać liczniki wody . Krążył cały dzień od działki do działki i z powrotem a potem znów na kolejną jak się ktoś zgłosił , że jest , zahaczając po drodze o "chłopców z działko- tartaku" i od tego krążenia  zapewne, coraz bardziej mu się kręciło i język na supeł zawiązywał. Już nawet swoich kundelków do porządku nie przywoływał, co zresztą znaczenia nie miało , bo żaden go nie słucha , nawet jak nigdzie nie krąży. Za to każdego do kogo dotarł witał "pochwalony czy przyjmują państwo kolędę ?". Z nami wdał się w dłuższą pogawędkę o porządkach na działce, a że ja robiłam swoje , przy pierwszej wizycie wyrywałam chaszcze , przy drugiej sadziłam wrzosy w skalniaczku , to stwierdził, że nie odpuszczam , zupełnie jak jego żona - jak wpadnie do ogródka to idzie jak kombajn. No i jak tu się nie śmiać . Na koniec stwierdził, że jak będzie na emeryturze, przeprowadzi się na działkę i będzie hodował kozy, bo mu się podobają . No , koniec świata ! Kawał roboty dziś zrobiliśmy takiej typowo ogródkowej. W domku powiesiliśmy tylko wieszak. Czarownicę z kotem. I mam już prawdziwe wygody : kuchenkę gazową i wodę w kuchni. Żeby zrobić herbatę nie musze biegać do starej altany i wozić garnków do zmywarki. Pierwsza z przygotowanych skrzynek trafiła już na swoje miejsce. I tu mała dygresja: dosłownie dwa dni temu trafiłam na ciekawostkę historyczną ; otóż uprawy warzyw w skrzynkach wymyśliła sama królowa Bona , gdy zakładała na Wawelu ogrody warzywne , dla wygody ogrodników kazała grządki otoczyć solidnymi belkami a ścieżki wybrukować cegłą.  Najpierw jednak  musiałam wyrwać pozostałe zioła , odrosty od truskawek , przerośniętą rukolę i jarmuż i przekopać . Nie było źle , po deszczu ziemia  zmiękła więc jakoś szło. Małżonek poprawiał opaskę z kamyczków i dopasowywał do tarasu, robił porządki i szykował stół do malowania. Zostały nam trzy skrzynki , ale muszę doprowadzić do porządku resztę prowizorycznego warzywnika i przekopać. W następną sobotę dokończymy i skosimy łączkę. Posadziłam tez kolejne roślinki w skalniaczku. Wygląda coraz ładniej. Wygrabiłam też moją grządkę kwiatową pod oknem domku. Po całej działce rozpanoszyły się turki. Pachną okropnie ale robią klimat, Wciąż w pełnym rozkwicie, cieszą oko kolorami słońca i płonącego ognia. Przywiozłam wielki jesienny bukiet z białych kosmosów, złocistych robinii i szkarłatnych cynii. Uświetni niedzielę . Drugi bukiet , bardziej prozaiczny bo z jarmużu  "ozdobił" blat roboczy w mojej kuchni.  Spokojnej niedzieli ! 

piątek, 4 października 2024

4.10.2024 Sezon grzewczy

 niniejszym rozpoczęty. Wiedziałam ,że moje sąsiadki długo nie wytrzymają i polecą do zarządu po prośbie o włączenie ogrzewania . Im zawsze zimno , nawet jak mają w domu 28 stopni . Fakt , że na dworze około 12 i to już od kilku dni więc i w domu nie było za ciepło, ale przecież to jeszcze nie zima. Jak dla mnie jeszcze z tydzień można się było obyć bez ciepłych kaloryferów. Ale w bloku jest demokracja, liczy się głos większości. Dzień właściwie niczym się nie wyróżniał. Dżemik jak sobie postał przez noc i pół dnia nabrał mocy i smaku , robi się pyszny . Smażę tradycyjnie i po babcinemu : po woli i z przerwami. Gruszki są tak słodkie, że nie dodałam ani ziarenka cukru. Jutro powkładam w słoiki i zagotuję.  Martwi mnie, że znów zapowiadają deszcz. Wprawdzie potrzebny , ale mamy prace ogródkowe do wykonania więc w deszczu tak sobie , ale zobaczymy . Może nas ominie. Kupiłam nowy numer Country. Jeszcze nie zdążyłam przejrzeć , ale wieczór długi , zdążę. 

czwartek, 3 października 2024

3.10.2024 A ja znów przy słoikach

 Wciąż jeszcze są gruszki i wciąż do wykorzystania . Znów smażę dżem , tym razem zamierzam dodać skórki pomarańczowej i korzenie. Takie trochę świąteczno-piernikowe. Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Dyńki wciąż czekają , ale tym nic nie będzie.  Pozbierałam się dziś już na dobre i teraz nadrabiam.  Zebrane , jeszcze zielone pomidorki przełożyłam papierem w skrzynce żeby sobie w domowym ciepełku dojrzewały , no i smażę ten dżem. Zostało jeszcze prasowanie , może jutro ?  Praca biurowa dopadła mnie dziś na całego. Jak zaczęłam od dziewiątej rano, to skończyłam pisać o 15.45. No kto to widział, przecież jestem na emeryturze...  Tak sobie tylko mówię dla poprawy samopoczucia. Jakoś wytrzymam jeszcze rok. Zapaliłam świeczkę o zapachu ciasta dyniowego . Pachnie w całym domu. Wczoraj zupełnie tego nie czułam przez katar.  


środa, 2 października 2024

2.10.2024 Już mi lepiej

ale katar nie odpuścił , ale wiadomo jak to z katarem. Wczorajsze popołudnie przespałam, co dobrze mi zrobiło. Dziś sobie jeszcze odpuszczam i trochę się obijam , ale mój wielkopolski duch się buntuje. Powinnam się czymś zająć , przerobić resztę gruszek, wyprasować co mi leży w szafie i tak dalej. Z drugiej strony czy ja wciąż muszę coś robić ? Zimno dzisiaj, właściwie już trzeci dzień i zaczęło padać . Dobrze, bo deszcz potrzebny a u nas z tym deszczem słabo. Działkę podlało i to mnie cieszy. No i ziemia zmięknie , a to mi ułatwi pracę na grządkach. Plan był dziś taki, że idziemy z synową do biurowego ogródka sadzić tulipany i narcyzy . Nic jednak z tego nie wyszło, bo synowa też zakatarzona i z bolącym gardłem . Zgodnie stwierdziłyśmy, że nie idziemy , bo nie będzie miał kto w firmie telefonów odebrać jak się obie pochorujemy. Na przyszły tydzień zapowiadają 20 stopni na plusie to posadzimy. Zamówiłam w szkółce różę okrywową , w sumie 6 krzaczków . Na odbiór muszę poczekać do drugiej połowy października. Nie szkodzi, poczekam i przygotuję sobie podłoże pod róże . Zamówiłam tez w castoramie panele szklane nad kuchenkę i zlewozmywak. Planowaliśmy ułożyć płytki ale to znów byłby bałagan więc stwierdziliśmy , że przykręcimy szkło. Tanie i bez wielkiej roboty, bo tylko wystarczy wywiercić 4 otwory w ścianie i zamocować uchwyty a potem osadzić. Na to też się czeka ale za to do odbioru we wskazanym sklepie . Wybrałam Gniezno , bo najbliżej, I to tyle  mojej działalności na dziś . 

wtorek, 1 października 2024

1.10.2024 Co tu dużo pisać ...

 Dopadł mnie katar , trochę pokasłuje i to tyle. Przespałam dziś całe popołudnie opatulona w koc i jest mi lepiej, chociaż katar dalej trzyma. Wiadomo jednak jak to z katarem leczony trwa tydzień, nieleczony 7 dni albo odwrotnie. Popijam herbatę z miodem . Do jutra się pozbieram. 

poniedziałek, 30 września 2024

30.09.2024 Coś mnie bierze

 jakiś katar. Za duże skoki temperatur , bo o tej porze roku nigdy się nie przeziębiam . Jeśli już mi się zdarzy raz na kilka lat , to w marcu . Na dziś zapowiadają przymrozki żeby było ciekawiej.  Z okazji dnia chłopaka ( podobno dziś jest coś takiego) synowa przyniosła do biura świeżutkie jeszcze ciepłe szneki z glancym ( drożdżówki znaczy ) , z piekarni na drugim końcu naszej ulicy . Nigdy tam nic nie kupowałam , bo jakoś mi nie po drodze , ale były przepyszne więc może zacznę. Prace w domku zakończone , jeszcze jakieś drobiazgi typu coś przykleić, coś powiesić lub poprawić . Tak czy inaczej kuchenka gotowa , zakup kanapy , lodówki i podgrzewacza do wody w przyszłym roku. Taras gotowy , od soboty ruszam z pracami ogródkowymi a małżonek odnawia stół ze starej altany. A co dalej zobaczymy. W tygodniu mam w planach przerobienie reszty gruszek i korbolków. A jak już przyjdą długie jesienne i zimowe wieczory zabiorę się za książki i robótki. 

niedziela, 29 września 2024

29.09.2024 Niedziela ale pracowita

 Krótko mówiąc nadrabiałam zaległości. Trochę ogarnęłam chatkę , wyprałam resztę prania. Niestety muszę na raty, bo słabo schnie ale tak jest zawsze jak spada temperatura a do sezonu grzewczego jeszcze trochę czasu . Poprzekładałam ciuszki letnie na górne półki , jesienne na te niższe. Przy okazji coś tam skasowałam , zrobiłam tez parę fotek do wystawienia na vinted , ale najpierw muszę wyprać , bo długo wisiały w szafie i wymagają odświeżenia. A po obiedzie pojechaliśmy na cmentarze. U teściowej nie było źle, poza tym ,że wiatr przewrócił wazon . Wyzbieraliśmy potłuczone szkło i zeschłe kwiaty i wystarczyło. Gorzej było u mojego ojca , bo pod nagrobkiem zrobiła się dziura. Trochę podsypaliśmy , ale wiadro piachu to i  tak za mało, musimy powtórzyć. Na szczęście nic nie popękało. No i niezbędny będzie jeszcze sekator, bo bluszcz na sąsiednim nagrobku mocno się rozrasta i wchodzi już na nasz. Tak , że kolejne zajęcia znów przed nami. Moja matka na cmentarz już nie chodzi i nawet już przestała o tym mówić . Myślę , że nie pamięta. Może to i lepiej , bo ostatnio zamiast zrobić porządek , zwykle coś nabałaganiła. Tak czy inaczej robota nas jeszcze czeka. Za oknami coraz ładniej . Jesień jednak przyszła i zaczyna się robić bardzo kolorowo. To lubię.