babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 1 listopada 2025

1.11.2025 A wszystko to marność,

 chciałoby się powiedzieć. Im więcej tym ładniej. Nie rozumiem tego pędu do ilości. A tak właśnie wyglądają dziś cmentarze. Groby zastawione nieprawdopodobną ilością zniczy i wiązanek, doniczek, wazonów i innego rodzaju stroików. Odwiedziliśmy dziś oba cmentarze, na starym mojego ojca i wnuczka oraz tradycyjnie już zbiorowe groby Powstańców Wlkp. i ofiary II wojny. Te miejsca odwiedzają niemal wszyscy, co odwiedzają stary cmentarz. Na nowym teściową, szwagierkę, dziadków małżonka i znajomych. Nowy cmentarz bardzo się rozrósł i z każdym rokiem się powiększa. Nie sposób dotrzeć wszędzie, chyba, że posłużymy się grobonetem. I taką mam dziś refleksję: coraz dłuższe te odwiedziny. Mimo wszystko dobry , spokojny dzień wypełniony wspomnieniami. 

piątek, 31 października 2025

31.10.2025 Myśli z dreszczykiem

Jak z pewnością wiedzą już ci wszyscy, którzy dłużej zaglądają do mojej szafunierki, ciągnie mnie do rzeczy i spraw nieoczywistych i mrocznych. Żywioły i mrok to moje klimaty. Skąd mi się to bierze ? Nie wiem , może stąd, że jestem dzieckiem zimowej nocy, może niesamowite, oddalone od świata ale bardzo piękne miejsce, w którym spędziłam dzieciństwo, może wyobraźnia bez granic, a może to moje „coś mi mówi” jak to nazywam ma z tym coś wspólnego?  Tak czy inaczej od dziecka fascynowały mnie mroczne historie, tajemnice, legendy , zamki, katedry, opuszczone budowle paranormalne zjawiska , leśne ścieżki , różne ciemne zakamarki, zagubione w polu kapliczki  czy też szaleństwa żywiołów. Wszystko co zmierzało w stronę cienia. Od zawsze uwielbiałam muzykę w tonacjach molowych, noce przy ogniu , gnące się na jesiennym wietrze drzewa. Wszystko co nastrojowe a zarazem budzące lekki dreszczyk. Ten dreszczyk zdecydowanie ma znaczenie. To trochę tak jak ze sportami ekstremalnymi – ludzie uprawiają je, żeby poczuć adrenalinę. Nie, nie jestem szalona, nie pakuję się w niebezpieczne sytuacje czy jakieś ekstrema.  Po prostu lubię atmosferę nieoczywistego.  Stąd pewnie i moje fascynacje muzyczne  i wybór lektur związanych z mitami słowiańskimi , średniowieczem i epoką wiktoriańską. A może i bezwarunkowa miłość do kamieni ? Tak naprawdę nie umiem wyjaśnić tej fascynacji w żaden racjonalny sposób. Niektórych takie klimaty przerażają , wiem. A pewna część naszej rodziny uważa je za diabelskie wręcz demoniczne, co z kolei mnie bawi. „To lubię rzekłem , to lubię „ -jak u Mickiewicza.  Od dziecka lubiłam też zaglądać na cmentarze. Jeszcze w szkole podstawowej chodziliśmy często na cmentarz po prostu się bawić, nawet wymyślaliśmy sobie wyzwania kto przejdzie przez cmentarz po zapadnięciu zmroku, a cmentarz nie był wtedy oświetlony. Udawało mi się , choć  wyobraźnia działała i włos na głowie się jeżył. W moim mieście był kiedyś cmentarz po pruski, pamiętający wiek XIX i pruskich zaborców. Kiedy chodziłam do szkoły był już mocno zarośnięty i zdewastowany. Okazałe niegdyś grobowce popadły w ruinę a płyty nagrobne porosły mchem i popękały, gotykiem pisane epitafia zatarły.  Chodziliśmy się tam bawić , nie tylko nasza podwórkowa paczka ale wszystkie dzieciaki z miasta . A jakie fiołki tam rosły !  Nikt nam nie mówił , że cmentarz nawet stary i zrujnowany  a przy tym pamiątkę po zaborcach też należy uszanować. Rodzice jeśli nas karali za te eskapady to raczej w obawie o nasze bezpieczeństwo. Tak sobie myślę, że wynikało to z doświadczeń wojennych i powstańczych. Żyli jeszcze wtedy uczestnicy strajków szkolnych, Powstania Wlkp. i II wojny. A  to przecież był cmentarz wrogów… Ten po pruski cmentarz zlikwidowano w latach 70-tych gdy ruszała budowa nowego urzędu telekomunikacyjnego. Wtedy , gdy staczaliśmy na nim nasze dziecięce bitwy i szukaliśmy skarbów nie wiedziałam jeszcze , że kiedyś w tym miejscu przyjdzie mi zamieszkać. Wiele lat później , gdy stał już budynek, mój małżonek jako pracownik UT  dostał tam służbowe mieszkanie. Zamieszkaliśmy dokładnie nad miejscem gdzie kiedyś była kwatera grobowców. Jakoś większego wrażenia to  na mnie nie zrobiło. Prawdę mówiąc , nie zrobiło żadnego. Czasem ten czy inny pytał mi się czy mieszkając tam gdzie mieszkam nie boję się duchów. Śmiałam się, że duchy nie groźne, bo pruskie więc zdyscyplinowane są , chodzą czwórkami ze śpiewem na ustach i salutują na nasz widok. Ale przyszła pewna upalna, lipcowa noc. Dziwna noc , która zmieniła moje spojrzenie i sprawiła, że przestałam żartować. Przeżyłam odwiedziny z zaświatów (całe to zdarzenie opisałam  już kiedyś w notce pod takim właśnie tytułem) Świadomość, jakie te odwiedziny niosły przesłanie przyszła dopiero parę miesięcy później. Można się śmiać i nie dowierzać ale doświadczenie tego rodzaju jest co najmniej fascynujące i potrafi zmienić spojrzenie na wymiar tego świata. Od tamtej nocy jakoś tak naturalnie zaakceptowałam śmierć jako część naszego życia i wstęp do dalszego ciągu . Koniec nigdy mnie nie przerażał , co najwyżej niepokoił – jak wszystko co nieznane. W życiu przyszło mi jednak zmierzyć się ze śmiercią bliskich i były to ciężkie przeżycia. Nie zmieniło to jednak mojego przekonania, że Tam czeka nas Wielki Spokó, a ci , którzy wracają zostawili tu na ziemi jakieś niedokończone sprawy i przychodzą do nas po pomoc a nie po to, żeby nas krzywdzić. Teraz po latach nadal lubię zaglądać na cmentarze , choć wolę w trakcie roku , kiedy panuje spokój. W Święto oczywiście pójdziemy , bo tak każe tradycja i ta nasza prastara , słowiańska i religijna i ta rodzinna -dla mnie najważniejsza.  Przytłacza nas jednak ten zgiełk i przepych - w myśl zasady im więcej tym ładniej. Zniesmacza rewia mody; już nie ta na futra i kapelusze, bo ta odeszła już do lamusa, ale na stroiki, wieńce i wiązanki, rozmiary i modele zniczy. Denerwują przemieszczające się tłumy ludzi a atmosfera nie sprzyja skupieniu i wspominaniu.  Ciemności nie rozjaśnia blask płonących zniczy . Dzisiejsze znicze są wielkie , płoną po kilka dni , ale ich światło nie rozjaśnia mroku... I tak sobie myślę, że te wszystkie góry kwiatów, wieńców, wiązanek i zniczy są potrzebne nam żyjącym. Zmarłym wystarczy modlitwa i nasze dobre myśli. Jednak jak tak się głębiej nad tym podumam, to muszę przyznać, że tęsknię trochę do czasu , gdy duszom drogę w zaświaty oświetlały wątłe płomyki robionych w domu lampek a miejsca spoczynku otulały pachnące, świerkowe gałązki i wieńce z leśnego mchu.

I taka wariacja na temat, Phantom of the Opera 



 


czwartek, 30 października 2025

30.10.2025 Tłok

 wszędzie; w sklepach, na jezdniach , parkingach , chodnikach. Ludzie biegają z obłędem w oczach , a to przecież tylko Święto Zmarłych w perspektywie , raptem dwa dni wolnego jak w każdy weekend. Tyle tylko, że w sobotę sklepy nieczynne. Nie pojmuję tego amoku. Niby wiem, że tak jest co roku , przed każdymi świętami ale wciąż mnie zadziwia. Pogoda dostała dziś jakiegoś świra. Wiało, lało, siąpiło, świeciło słońce i znów lało albo lało i świeciło w jednej chwili. Jakieś szaleństwo żywiołów. To mi jednak nie przeszkadza. Wiatr owszem trochę uciążliwy, ale nie było źle, skoro nie pozrywało plakatów z tablicy reklamowej , która stoi na naszym terenie. 

Mamuśka fochy od rana waliła, nawet jej się nie chciało pójść do kuchni po wodę do tabletek. Przyniosłam sama i machnęłam na to ręką. Nie będę się denerwować. Po obiedzie pojechaliśmy po zakupy, nie wiele tego w tym tygodniu, ale niektóre rzeczy trzeba było uzupełnić. Zrobiłam też zakupy dla matki na kolejny tydzień. Już dzisiaj , bo jutro spodziewam się jeszcze większego tłoku. 

środa, 29 października 2025

29.10.2025 To i owo

 bo się nazbierało od wczoraj. Najważniejsze , że rozmawiałam o wczorajszym spotkaniu adwokatką. Stwierdziła, że mogę się spodziewać pozytywnej dla siebie decyzji , skoro już na miejscu u matki stwierdzili, że wniosek powinien być o ubezwłasnowolnienie całkowite i kazali wyznaczyć kuratora do czasu wydania wyroku. Pocieszyła mnie, nie ukrywam. Matka o niczym już dziś nie pamiętała, zagadywałam ją na temat wizyty ale stwierdziła tylko, że durnoty opowiadam, i że tu nikogo nie było. !!! Niech jej będzie.  

Tak poza tym nadrabiałam dziś zaległości z wczoraj, wiele tego nie było, ale czasochłonne. Zdążyliśmy jednak z małżonkiem urwać się na cmentarze i zawieźliśmy kwiaty. Pierwszego pójdziemy tylko ze zniczami. Po drodze jeszcze podjechaliśmy do przychodni. Zapisałam się do okulisty. Siadło mi lewe oko. Od paru tygodni już gorzej nim widziałam i przeszkadzały mi okulary , a chyba od niedzieli jest już całkiem marnie , bo wszystko mi się w tym oku rozmywa i zamazuje. Miałam fart , załapałam się na 4 listopada , prywatnie i do lekarki , której nie znam ale niech tam , muszę się dowiedzieć co się dzieje. Na NFZ nawet nie pytałam , mogłabym tej wizyty nie dożyć. A miałam inny plan na wydanie kasy a nie latanie po medykach , bo i ząb muszę jeden naprawić, bo mi się kawałeczek plomby wykruszył. Trudno, siła wyższa. 

Jutro ostatni raz w tym sezonie otwierają bramy wjazdowe na działkach. Od 1.11. sezon zimowy, a co za tym idzie zakaz wjazdu samochodów. Pewnie będziemy musieli podjechać , zabrać sprężarkę , żeby wydmuchać wodę z rur, bo pewnie też niedługo zakręcą na zimę. A przy okazji pozabierać to co będzie zimować w garażu przy biurze , elektronarzędzia na przykład. Zobaczymy jutro jak się sprawy potoczą. 

wtorek, 28 października 2025

28.10.2025 Mam to z głowy

 ale prawdę mówiąc to nie wiem : śmiać się czy rwać włosy z głowy. Co się na tych biegłych naczekałam to moje. Napisali w piśmie, że będą między 10.30 a 15.00 i fakt zmieścili się w czasie ale do matki dotarli o 13.50. Przynajmniej zdążyłam posprzątać. Nie wiem jak matka to robi ale od soboty, kiedy wyniosłam duży worek ze śmieciami ogólnymi i reklamówkę plastiku, nazbierała do dziś dwa kolejne worki i to takie 60 litrów. Warczała na mnie, że jej wyrzucam ale nic sobie z tego nie robiłam. Kuchnia wygląda jak kuchnia a nie wysypisko śmieci , w łazience remont aż się prosi ale przynajmniej jest czysto. Pytanie jak długo. Ale mniejsza o to. Sąd się zjawił sztuk siedem w składzie jak na rozprawie plus pani psychiatra. Wyszłam po nich na klatkę i szepnęłam im , że mam prośbę, żeby nie padło słowo sąd , bo może się skończyć  atakiem furii. Po prostu nie jestem przewidzieć reakcji. Pani sędzia okazała się już na rozprawie normalną osobą i teraz też stwierdziła, że ok. Powiedzą , że komisja a jaka to nie ważne . I tak było. Zaprosiłam do dużego pokoju, bo tam jako- tako wygląda , w każdym razie nie tak zagracone jak w małym i kuchni. Mieli przygotowane pytania i się zaczęło. Mamuśka niby to składnie gadała, ale wyszło jej że ma lat 117 !!! a wnuków jest dwóch i obaj są nauczycielami w Chwalibogowie ( to taka wieś pod miastem, kiedyś tam mieszkał nasz młodszy z rodziną zanim wybudował dom na obrzeżach miasta), sama chodzi do sklepu na drugą stronę -sklep nie istnieje od 2020 jak się pandemia zaczęła , sama odbiera emeryturę i wysyła przelewy na spółdzielnię a za chwilę, że bank jej wysyła i przepisywała prace magisterskie w tym roku nauczycielom z miejscowości gdzie pracowała, przychodzą do niej koleżanki z chóru i sąsiadki, do lekarza sama chodzi bo ma nadciśnienie i wskazała lekarkę , która poszła na emeryturę 8 lat temu a tak naprawdę , w tak zwanym międzyczasie miała już dwóch innych lekarzy, a najlepsze, że raz jest dzisiaj 23 październik 2025 a za chwilę 2039 - no jesień. Prawnuczków ma dwóch ale małych :takich do IV klasy. Ja stałam w wejściu do pokoju i tylko co chwilę łapałam się za głowę, normalnie bym sprostowała, ale sąd to sąd , jak nie pyta to nie należy się odzywać. Panu psychologowi wystarczyło pięć pytań i stwierdził , że "pani konfabuluje". Matka nie załapała o co chodzi i całe szczęście a pani prokuratorka tylko pokręciła głową , po czym obie z sędzią stwierdziły , że to musi być ubezwłasnowolnienie całkowite, a nie częściowe jak wnioskowałam i na czas do wyroku mam wyznaczyć kuratora, który będzie odbierał matki korespondencję. Nie do końca łapałam w czym rzecz i kto mógłby nim być , ale mnie oświeciły , że ktoś z rodziny , np. któryś z synów. Stwierdziłam ,że muszę w takim razie z nimi porozmawiać. Zgodziły się i kazały zgłosić przez moją pełnomocniczkę. Ugadałam się już ze starszym. Mieszka z babcią przez podwórko więc może odbierać. Ja takim tymczasowym kuratorem być nie mogę , bo jestem stroną.  Jak opowiedziałam chłopakom i synowej po powrocie do biura to kulali się ze śmiechu. Ja w sumie też. Mamuśka takich farmazonów naplotła, że głowa puchnie. Wygląda na to, że poszło dobrze , ale jak wiadomo wyroki boskie i sądowe są niezbadane.  Ciśnienie mi poszło w górę, nie powiem, że nie. Jeszcze w domu mnie trzymało aż z tych nerwów zeżarłam cały batonik Pawełek. Zwykle zjadam jedną kostkę, czasami dwie na raz ale rzadko a dziś jak jakiś żarłok. Rano jak pojechałam z tabletkami mamuśka oczywiście siedziała w łóżku, słuchała Radia Maryja  i ani myślała się ubierać. Prawie ją do tego zmusiłam , po kolei wciskałam w rękę każdą sztukę odzieży i kazałam zakładać. Fochy waliła ale się w końcu ubrała. I wiecie co ; jak bym tam posiedziała z nią z dwie godziny dłużej to bym za przeproszeniem pierdolca dostała od tego radia. Szczucie, plucie, pomówienia , nagonka na rząd na zmianę z  modłami. Dobrze , że matka nie kuma o co im chodzi i zapomina to co gadają , bo by jej łeb zaorali w trzy dni. Ostatnio tak ma , całymi dniami tylko tego słucha. Próbowałam ja namówić , żeby włączyła jakąś muzykę, jakąś stację wiadomościami ale za żadne skarby "przecież jest msza " i ona słucha mszy. Wariactwo. 

poniedziałek, 27 października 2025

27.10.2025 Po prośbie dzisiaj

 O kciuki proszę na jutro, bo czeka mnie wizyta biegłych z sądu. Dokładnie to przyjeżdżają do matki ale beze mnie wizyta się nie odbędzie , a nawet jak będę to nie wiadomo co mamuśka odwinie. 

A tak poza tym , to sakramencko się dziś wkurzyłam, bo sprawa mnie co prawda bezpośrednio nie dotyczy ale mojego miasta. Opiszę jak sprawę przemyślę i ochłonę , bo na razie to mam ochotę tylko częściami ciała i zawodami rzucać. 

niedziela, 26 października 2025

26.10.2025 Opłaciło się

 intensywnie popracować wczoraj. Dziś luz , tylko to co niezbędne. A po obiedzie pojechaliśmy do naszego wnuczka na urodzinowy podwieczorek. Wczoraj skończył 10 lat . Gdzie nasz mały , słodki urwisek, który wierzył, że "dziadki wszystko wiedzą" i opowiadał nam nieprawdopodobne , wymyślone przez siebie historyjki. Chłopaki mieli podwójny powód do świętowania, bo liga dziecięca również wygrała puchar w obu grupach wiekowych , w piłce nożnej. Oczywiście od razu się tym pochwalili. Posiedzieliśmy , porozmawialiśmy z rodzinką i drugimi dziadkami a potem już trzeba było wracać. Mam obowiązki niestety. 

Za oknem deszcz i porywisty wiatr, tak mniej- więcej od 16.00 , wcześniej było słonecznie.