Jakoś dziwnie szybko zleciała, a nic szczególnego nie robiliśmy . Takie nadrabianie domowych spraw. Każde na swoim miejscu ; mężuś w garażu a ja w kuchni. Po obiedzie pojechaliśmy szukać desek na nowe drzwi do starej altanki , bo spróchniały ze starości . Niestety ; desek w okolicznych marketach brak . Ma coś dojechać w niedługim czasie .Poczekamy , nie szkodzi. Później zajrzeliśmy na działkę i oczywiście znów się robota znalazła . Pocięliśmy gałęzie bukszpanu . Poprzednim razem obcięliśmy ogromny bukszpan , taki 30-letni, który posadził mój ojciec. W tym roku zaatakowała go ćma bukszpanowa - jak większość bukszpanów w mieście. Zostały suche badyle . Mężuś ciął je maszyną a ja w tym czasie obcięłam piwonie i zalałam kretowiska płynem odstraszającym. A na koniec wymierzyliśmy altanę i od razu zrobiliśmy sobie obrys z pomocą sznurka i resztek rur od wody. Już wiemy co i jak. Ostatecznie stanęło na tym , że będzie jednopoziomowa z jednospadowym dachem , tyle, że nieco wyższa i nad połową pomieszczenia zrobimy antresolkę. Przed rozpoczęciem budowy trzeba jeszcze obciąć jeden konar od jabłonki i jedną dużą gałąź gruszy , bo zachodzą aż nad miejsce gdzie będzie altana. Zabierzemy się za to w październiku.
A tak poza tym , wszystko gotowe do jutrzejszego świętowania ; sukienkę wybrałam , wyjściowa koszula małżonka wyprasowana , nawet dwie z długim i z krótkim rękawem - zależy jaka będzie pogoda . Tort odbieramy jutro o 11.00 i od razu podrzucimy do lokalu , a potem to już będziemy się szykować.