babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 5 kwietnia 2019

5.04.2019 Parę spraw babusinych

Wiosennie . I może przez to jakiś luz ogólny. Od rana w firmie dyskoteka odchodziła , bo chłopaki naszego nowego samograja uruchomili na salce . Do domu go przywieziemy jak już wrócą meble na swoje miejsce. Będzie też komoda nowa do sprzętu grającego , ale dopiero się będzie robić w przyszłym miesiącu albo i później nieco. Takie terminy ma fachowiec. Chłopaki się porozjeżdżali do swoich zajęć , a ja zrobiłam co miałam papierkowego i wkroczyłam do przybiurowego ogródka.  Skalniak wysprzątany, chwasty powyrywane. Przyjemnie się pracowało na świeżym powietrzu. W tygodniu kolej na ten , na którym rosną choinki. Jedną będę musiała dosadzić , nie przetrwała zimy. Zostawiłam na jesieni , bo wyglądło, że jej słońce nie spaliło, jak pozostałe , ale jednak nie, przez zimę nie dała rady. 
Ramki do gniazdek zostały w hurtowni. Gdzieś je walnęli i nie mogli znaleźć . Dopiero dziś rano się odnalazły . Po obiedzie ruszyliśmy z małżonkiem do dzieła. Mamy gniazdka , mamy domalowaną do końca naszą epokową ławę ; trzeba było pomalować kilka miejsc , które są widoczne po rozłożeniu stelaża żeby z ławy powstał stół. I mamy zamontowane nowe karnisze. W niedzielę zasiądę do maszyny , żeby uszyć nowe firanki. Jutro ciąg dalszy ogarniania poremontowego bałaganu i wyprawki na podłodze . A co dalej się zobaczy. 
Starsza młodzież skrzyknęła się ze znajomymi i pojechali do Holandii na weekend , na festiwal tulipanów.  

czwartek, 4 kwietnia 2019

4.04.2019 Sprawy babusine

Dziś za wiele nie popracowaliśmy w domu. W pracy normalnie ; nawet szybko mi szło , bo wszyscy się porozjeźdżali po okolicy i nikt mi nie przerywał. Przerwę tylko zrobiłam na odebranie wnusi ze szkoły.  A w domu , jak to z wnusią ; lekcje a potem zabawa. Dziadek się dziś udzielał, a ja poszłam na zebranie wspólnoty. Wszystko dobrze, mamy nadwyżkę na koncie , plany remontowe ustaliliśmy, sąsiedzkie plotki wymienione , wszystko poszło szybko i sprawnie. Wróciłam po półtorejgodzinie.  Młodzież zdążyła dojechać przed moim powrotem. Synowa wyniki ma nie złe. 
Miasto stroi się w świąteczne szatki , na rondach stoją już ogromne pisanki . Śliczne są w tym roku, bardzo wesołe i kolorowe. Przed ratuszem też pisanki  i wszędzie pełno kwiatów.  
No i następna wpadka; a raczej dwie wpadki. Jedna to taka, że zamówiliśmy gniazdka z ramkami z czarnego szkła . Owszem przyszły , ale za mało ; dwie brakują . A druga to odesłane przeze mnie lampki . Jedna została potłuczona przez firmę kurierską . Jutro muszę reklamować . 
Aha , w sumie jeszcze jedna wpadka ; przyszedł samograj , którego kupił mężuś, ale zapomnieli do kartonu włożyć pilota . Reklamowaliśmy. Jutro mają nam wysłać . 
Od jutra meldowanie się z powrotem , w pokoju. Myślę , że przez weekend damy radę .  

środa, 3 kwietnia 2019

3.04.2019 Sprawy babusine najróżniejsze

Praca jak praca . Parę kolejnych spraw do przodu.  Odezwał się w końcu facet z ośrodka w Bachorzu. Młodzieży nie przeszkadza ,brak wyżywienia więc ofertę przyklepaliśmy i jedziemy na majowy weekend  i to już we wtorek po południu , czyli zyskamy cały jeden dzień. 
Za dużo dziś sobie nie popracowałam , bo około 12.00 zadzwoniła moja matka. Znów się źle poczuła . To samo , co w święta ; ból w klatce piersiowej. Zanim do niej dojechałam wzięła jakiś lek na uspokojenie i się położyła. Ciśnienie ma w normie. Po kilkunastu minutach stwierdziła, że już jej nie boli i już lepiej. Posiedziałam z nią jeszcze trochę , w sumie godzinę i 10 minut. Marudziła, że straci 30 zł , bo miała jechać ze swoimi emerytkami do operetki i nie może. Po południu już była na chodzie i umówiła się , że odwiedzi jutro moją teściową . No dobrze , lepsze to niż te jej emeryckie imprezy. Namawiałam ją żeby odpoczęła od tego klubu i chóru , chociaż parę miesięcy . Wydawało się , że dotarło , ale kto ją tam wie. Czy posłucha , to się okaże w najbliższym czasie. 
    Kanapa dojechała . Jest zarąbista ! Wygląda lepiej niż zakładaliśmy. A w dodatku okazała się śmiesznie prosta do złożenia . Wszystko na gotowe haczyki i zatrzaski + 4 śruby do tego. Pokażę w swoim czasie. Po woli ogarniamy poremontowy bałagan. Zdążyłam już umyć okna , a mężuś poodkurzał i poczyścił wszystkie szafki i witryny . W sobotę planujemy kilka drobnych napraw podłogi , bo teraz po wystawieniu mebli widać skutki zalania w czasie nawałnicy . Klepki w niektórych miejscach pod oknami się powybrzuszały.  
Jutro mamy wnusię pod opieką . Przywiozą ją wcześnie rano ,ja zawiozę ją do szkoły i potem odbiorę. Lekcji właściwie nie mają , bo rekolekcje . Jakoś mi to do szkoły nie pasuje. Kiedy my chodziliśmy do szkół , rekolekcje odbywały się albo przed lekcjami albo po . Ale cóż ,  takie czasy mamy.

wtorek, 2 kwietnia 2019

2.04.2019 Dziś o książkach , ale nie politycznie - uwaga , wpis bardzo długi


Nie daje mi to spokoju. Ta cała afera z paleniem książek . Jako zdeklarowany mól książkowy „od zawsze „ nie mogę przeżyć tego barbarzyństwa . Już sam fakt, że spalono , zniszczono ( pomijając powody – o tym później) słowo pisane sprawia, że rośnie we mnie gniew , niesmak, agresja , rozczarowanie i już sama nie wiem jak jeszcze te wszystkie negatywne uczucia nazwać, które się od wczoraj we mnie kumulują . Nie umiem ich nazwać , po prostu . Zawsze gdy widzę jak płoną lasy, dzieła sztuki, zostają zniszczone książki czy zabytki mam wrażenie, że tracę coś cennego choć tak naprawdę bezpośrednio mnie to nie dotyczy. Tak mam i tyle. Nauczono mnie ,że dorobek minionych pokoleń czy też innych ludzi należy cenić i szanować i że jest to sprawa wagi najwyższej. Nauczono mnie ,że książki i chleb należy szanować , nie wolno ich wyrzucać i że jest to sprawa wagi najwyższej . Sama, na przestrzeni lat , a mam ich już trochę doszłam do wniosku , na podstawie lektur najróżniejszych i najdziwniejszych -od statusu pzpr z minionej epoki , poprzez żywoty świętych  , po książki o teorii Darwina i sycylijskiej mafii , że każda choćby najgłupsza i najsłabsza coś jednak wnosi , jakąś wartość dodaną . Mniejszą lub większą . Raz będzie to tylko chwila relaksu , innym razem solidna porcja wiedzy naukowej czy filozoficznej , a jeszcze innym  kulinarna ciekawostka . Nikt nie jest geniuszem intelektu poza nielicznymi wyjątkami i nie każdy sięgnie , po te najwartościowsze pozycje . To zresztą jest rzecz względna , co kto uważa za wartościowe. I tu się właśnie pojawia kolejny aspekt tej afery; mianowicie literatura fantazy. Paręnaście lat temu nawet bym na ten gatunek nie spojrzała. W latach 80-tych wpadły mi w ręce jakieś pozycje Asimowa ; już nawet nie pamiętam jakie . Specjalnego wrażenia na mnie nie zrobiły w tamtym czasie i na długo o tym gatunku zapomniałam. Dopiero kiedy pojawiły się książki Sapkowskiego o Wiedźminie i wszyscy zaczęli o nich mówić sięgnęłam po nie z ciekawości i odtąd polubiłam tę literaturę i jeśli tylko mam okazję to ją czytam. Owszem pełno w niej magii, czarów , alternatywnych światów , zadziwiających , nadnaturalnych zjawisk i postaci oraz zaskakujących a czasem i strasznych sytuacji. Nie mogę jednak powiedzieć , że to jest coś co zagraża światu lub może źle wpłynąć na kogokolwiek. Zasadniczym walorem tego gatunku jest pobudzanie wyobraźni. Wskazanie , że to co widzimy i słyszymy nie zawsze jest oczywiste i zawsze zostawia pole do szerszej wizji , a wszelkie inności po prostu są . Jak widać nie dla wszystkich jest to oczywiste i tak proste. Myślę , że niektórzy po prostu nigdy nawet nie próbowali przeczytać tego rodzaju książek i stąd ich niechęć a wręcz obawa przed tym jakie niosą treści. Wczoraj były to książki o Harrym Poterze i niewinne przedmioty uznawane za talizmany , jutro mogą to być książki o innych religiach , czy filozofiach ,albo te zawierające np. wiedzę medyczną;  co dalej ? Mimo bujnej wyobraźni wolę powiedzieć stop. Nie chcę nawet o tym myśleć co może być w następnej kolejności.  Jak wspominałam czytam od dziecka najróżniejsze rzeczy. W tym i wersety z Koranu i książki o mitach i wierzeniach słowiańskich i nie tylko , o magii praktykowanej w różnych częściach świata i leczeniu kamieniami szlachetnymi , o różnych tajemniczych teoriach spiskowych , zjawiskach paranormalnych i tak zwanej wiedzy ezoterycznej. Zawsze mnie to pociągało i ciekawiło jak wiele różnych spraw , nie mogę jednak powiedzieć , żeby w jakikolwiek sposób wpłynęło na moją wiarę , czy postrzeganie świata. I nie wierzę, że ma wpływ na kogokolwiek. No może z wyjątkiem jakichś jednostek z zaburzoną psychiką , ale na to nie ma reguł. Zdarzają się i tacy i nigdy nie wiadomo co i w jaki sposób wpływa na ich zachowanie.  I tu znów dochodzę do kolejnego aspektu. Przywykło się średniowiecze nazywać „wiekami ciemnymi” . Ja się absolutnie z tym nie zgadzam i jako przykład podaję katedry i zamki obronne , które są wręcz perfekcyjnie wykonane i przystosowane do przewidzianej dla nich funkcji i które przetrwały stulecia i jeszcze parę stuleci przed nimi. Jestem raczej skłonna przyznać rację tym historykom , którzy uważają , że nazwę „wieki ciemne” należy pojmować w kontekście nie wielkiej ilości dostępnych źródeł historycznych związanych z tamtą epoką niż faktycznemu stanowi ówczesnej wiedzy. Niestety patrząc na działania tych księży palących na dziedzińcu kościelnym książki i inne rzekomo magiczne przedmioty skojarzyły mi się „wieki ciemne „  jednakże w tym drugim kontekście ; zabobonnej wiary i strachu podsycanego z ambon, inkwizycji i płonących w imię miłości bliźniego i bojaźni bożej stosów.  Jak mała musi być ich wiara , jak mały autorytet , że muszą się chwytać takich czynów żeby udowodnić … właśnie , co ?  Przekonanie ,że tylko oni mają dobry wpływ na ludzi , tylko oni mają rząd dusz i patent na wszelkie dobro ? Jak mała jest ich wiara, że może ją zachwiać zadrukowany papier , albo figurka słonia z plastiku ? Nie mogę w to uwierzyć, po prostu. To tylko przedmioty, nic więcej , bez żadnej mocy magicznej . A jeśli już mają jakąś moc to z pewnością nie sprawczą , co najwyżej sentymentalną , bo dla właściciela wiążą się z jakimś zdarzeniem , podróżą czy też przypominają jakąś bliską osobę. I tu znów wyobraźnia podsuwa mi kolejny obraz ; jak taki kapłan palący książki na kościelnym dziedzińcu zachował by się w sytuacji , gdyby przyszło mu udowodnić naprawdę swoją wiarę ryzykując życie. Nikt oczywiście takich wyzwań dziś nie stawia ( choć kto wie co jeszcze nas czeka) i z pewnością jest to tylko wizja , ale kapłani z założenia mają być przewodnikami duchowymi , nauczycielami więc powinni być silni duchem i wiarą . Okazuje się jednak ,że to ich przerasta . I jeszcze jedno co mi się nasuwa; brali w tym udział też ministranci , bardzo młodzi chłopcy , którzy są dopiero u progu swojego rozwoju. Jak na nich wpłynie taki barbarzyński akt? W najprostszej , żeby nie powiedzieć optymistycznej wersji uznają pewnie , że książki i wszelką wiedzę należy szerokim łukiem omijać i skończą edukację na podstawówce , a może poddawani takim „duchowym ćwiczeniom” wyrosną na fanatyków , na wzór tych co zakładają pasy Sahida i idą się wysadzać w kinach czy muzeach z imieniem Boga na ustach. Bo jakaż będzie różnica ? Bóg jest jeden, a reszta to kwestia obrządków w jakich Go chwalą poszczególni wyznawcy .  Pytam się ,co na to  rodzice tych dzieci ?  Gdzie ich wiara , gdzie staranie o wpojenie systemu wartości, choćby w najprostszej wersji odróżnienia dobra od zła? O tym nikt , nigdzie nie wspomniał , a ja nadal nie mogę uwierzyć , że tak po prostu temu przyklasnęli. A może jednak ?  Wychowano mnie w wierze katolickiej , tej spod znaku Kościoła Powszechnego i nadal uważam się za osobę wierzącą, jednak z upływem lat i kolejnymi doświadczeniami z kościołem jako instytucją coraz mniej mi po drodze , a tym bardziej z pośrednikami w postaci księży , choć uczciwie przyznać muszę , że spotkałam w życiu kilku mądrych i oddanych wartościom a nie mamonie    ( to oczywiście pewien skrót myślowy na potrzeby tego co piszę , ale chyba dość jasny).  Do poprawy tego wizerunku palenie książek w imię boże się bynajmniej nie przyczyniło. Tych „przyczynków „ zresztą jest wiele i coraz mniej mnie dziwi , że kościoły pustoszeją.  Naprawdę miałam wczoraj nie zły zgryz , żeby wyjaśnić to wszystko wnuczce, która przypadkiem usłyszała jak rozmawiamy z jej rodzicami o tym ,że spalono min. egzemplarze „Harrego Pottera” i zapytała dlaczego, bo przecież książek nie wolno niszczyć i co jest złego w tej książce – naszej lekturze” jak dodała , że tak naprawdę nic w niej złego i że jak wszystkie książki nawet te najgłupsze coś wnosi , uczy i pomaga rozwijać wyobraźnię , a tylko niektórym ludziom się wydaje ,że  to jest złe i dlatego tak się zachowali. I jeszcze przy tym nie podważyć autorytetu kościoła . Jak by nie było nadal chodzi na religię , bo rodzice uznali tak jak my swojego czasu , że nie może dostać mniej niż oni dostali i, że przyjdzie czas kiedy sama zdecyduje co wybiera . 
Doprawdy , czasem zastanawiam się nad apostazją. 
p.s. Byłabym zapomniała ; na indeksie są nie tylko książki , ale i muzyka . Lista jest długa i mozna na niej znaleźć mnostwo znanych i cenionych zespołów czy wokalistów. Nie ściemniam , czytałam . Kto ciekaw może poszperać w necie. 





 

2.04.2019 Dzisiaj wpisy będą dwa


jeden taki jak zwykle , codzienny i drugi niepolityczny . Wyszedł mi przydługawy więc podzieliłam na dwa . 
Malowanie definitywnie skończone. Majster nie był szczęśliwy z powodu poprawek ale zrobił . Cieszyłam się wczoraj ,że jest ładnie i okazało się ,że za wcześnie się cieszyłam. Sprawdziło się ; nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Wszystko było idealnie dopóki nie podłączyliśmy lampy sufitowej . Światło wydobyło wszystkie niedoróbki. Mało się nie rozchorowałam . Starszy syn był akurat u nas , poprawił od razu jedno odparzenie i jedno wybrzuszenie na suficie , a resztę zostawiliśmy majstrowi. Udało mu się naprawić szkody. Drugą wpadkę mieliśmy z kinkietami . Ciężko znaleźć takie jak chcieliśmy o odpowiedniej wysokości ( chodziło o to , żeby za bardzo od ściany nie odstawały i świeciły w dół ) . Jedna firma nas wystawiła, czekaliśmy 6 tygodni i nie doszły , w drugiej firmie zamówiłam , zgodnie z opisem  wysokości 26cm . Przyszły , a i owszem ale wysokości 36 cm . Odesłałam. Mężuś zamówił w trzeciej firmie. Niby zapowiadają dostawę w ciągu 6 dni , ale mam mieszane uczucia. 
Od jutra sprzątanie i meblowanie . Mężuś zaszalał i kupił nowego samograja. I to nie byle jakiego . Fajnie będzie posłuchać muzyki na dobrym sprzęcie.  
W mieście już swiątecznie; na rynku zadomowił się gigantyczny , wielkanocny zając . jest naprawdę ogromny , co najmniej jak świąteczna choinka. 
I to tyle w tym wpisie , drugi będzie trochę dłuższy.


poniedziałek, 1 kwietnia 2019

1.04.2019 A myślałam ,że to taki prima aprilis...

A jednak nie . Coś tak nieprawdopodobnego jak publiczne palenie książek jednak miało miejsce , w Gdańsku!!! Tak właśnie ; w środku Europy , w XXI wieku ! I to z jakiego powodu ; ni mniej ni więcej , tylko z powodu treści  magicznych , które mają źle wpływać na młodych ludzi.  Paranoja . Mnie jednak skojarzyło się coś zupełnie innego . A mianowicie rok 1933 w Norymberdze i cały dzień spokoju nie daje mi pytanie , co będzie następne ; jakaś noc kryształowa może? 

A z innych spraw , malowanie prawie skończone . Zostało pomalowanie fragmentu ściany w paski 

( po to , żeby optycznie zamaskować straszące rury , których niestety przenieść ani schować się nie da) i ułożenie cegiełki na gzymsie przy którym stoi niby-kominek. To będzie zrobione jutro  i możemy się tam meldować z powrotem. Najpierw posprzątać ( ha, ha, ha) .Wyszło pięknie . Doskonale współgrają ze sobą kolory ; jasny wpadający w zieleń , raczej ciepły odcień szarości i ciemna zieleń o barwie uwarolitu ; kamienia z tej samej grupy co granat i grosular - na jednej ze ścian. Kanapa przyjedzie w środę . Już się doczekać nie mogę. Malarz trochę się dziwił tej barwie , że niby nikt takich kolorów nie wybiera i teraz modny szary. Ale jak każdy przedsiębiorca uznał, że klient nasz pan i naszych pomysłów nie komentował. I już dziś widzę , że efekt jest  wprost z mojej wizji . 
W pracy normalnie.