babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 26 kwietnia 2024

26.04.2024 Jak to dobrze

 że już piątek i do tego wieczór. Dwa dni wolne , a potem dwa dni pracy i majówka! Całe 5 dni!  Odcinam się od wszystkiego ; komputera , rachunków, firmy , szaleństw matki , sklepów, sąsiadów i czego tylko się da. Ciepło się robi a to znaczy , że tylko działeczka i my. Pracy mamy mnóstwo ale będzie pięknie, choć może nie od razu. Zrobimy ile się da. 

Dziś rzeczywiście było spokojniej i z godziny na godzinę poprawiała się pogoda. Zrobiło się cieplej i zapowiadają, że będzie tak cały weekend. Ogarnęłam jeszcze kilka zamówień i takie zwyczajne codzienne sprawy. Chłopaki jak zwykle w rozjazdach. Dziś nawet małżonek pojechał na instalacje , z małym wsparciem naszego byłego pracownika -emeryta , Czasem dorabia sobie u nas jak potzrebujemy dodatkowej osoby. 

W mieście montują estradę na majówkowe występy . Wpakowałam się w blokadę rano jadąc do pracy , najpierw musiałam wykombinować jak wyjechać z korka a jak już mi się udało to zrobiłam sobie wycieczkę krajoznawczą po mieście , W sumie zeszło mi na tym z 20 minut. Na występy się nie wybieramy, w przeciwieństwie do naszej wnuczki . Umawiała się z koleżankami na koncert. Ci tegoroczni wykonawcy raczej nie z naszej bajki. 

I na koniec najlepsze ! Wczoraj weszłam na stronkę Nightwisch -a i niespodzianka; na stronce informacja, ze pierwsza wokalistka zespołu Tarja Turunen wystąpi jako gość specjalny z zespołem Within Temptation w łódzkiej arenie . A my mamy już bilet na ten koncert ! Ale mamy fart! 

O! jeszcze taki kawałek WT i Tarji dorzucę 



czwartek, 25 kwietnia 2024

25.04.2024 Jeszcze jeden wariacki dzień

 ale  jutro już spokojniej , tak myślę . Co nie znaczy, że się sprawdzi. Dziś zrobiłam porządki w papierach na ten miesiąc, posegregowałam faktury , opisałam co trzeba ; zostaną mi z ostatnich 4 dni , ale już tylko kilka. Zdążę zanieść księgowej robotę przed majówką. Koparkowy się wywiązał, o kamyszkach pamiętał i około 12.00 zadzwonił, że jedzie . Podjechaliśmy na działkę odebrać . Jak wychodziliśmy z biura sypnęło gradem. Na szczęście tylko chwilę to trwało. Kiedy wjeżdżaliśmy na działkę już znów świeciło słońce.  Odwiedził nas dziś dzielnicowy z naszego miejsca zamieszkania w celu przedłużenia licencji małżonka na montaż systemów zabezpieczeń . Kiedyś trzeba było całą procedurę od nowa załatwiać co dwa lata , ale od chyba 6 lat załatwia to policja. Przychodzi dzielnicowy , spisuje dane ,aktualizuje i wysyła do komendy wojewódzkiej a oni przedłużają lub nie jeśli wystąpiły po temu okoliczności . Na przykład licencjonowany instalator popełnił przestępstwo , albo na głowę mu padło albo jakieś inne względy. Zwykle nie ma z tym problemu i po 3 tygodniach przychodzą papiery do podpisu i odesłania do urzędu i gotowe . Licencja jest ważna kolejne 2 lata. Pogadałam z nim trochę o tych akcjach z matki znajomką , chociaż to nie jego rejon, ale podpowiedział jak do sprawy podejść . Dobrze myślałam. Kamerkę mam przygotowaną - taką miniaturkę. Na razie nie zainstalowałam , bo od kilku tygodni jest szopka pod hasłem "jestem ciężko chora , muszę leżeć" i nie mogę wpiąć tej kamerki w kwietnik niepostrzeżenie , tak żeby mamuśka nie zauważyła. Ale wyczekam odpowiedni  moment. Podpowiedział tez parę sposobów jak zabezpieczyć , żeby ktoś nie wziął na jej dowód kredytu. W każdym razie mam pewien ogląd sytuacji i przynajmniej potwierdzenie, że dobrze myślę. Po południu pojechaliśmy do młodszego syna odebrać sprzęt do zakładania trawnika . Pożyczył nam swój rekultywator i załatwił od sąsiada siewnik ogrodowy. Możemy oddać jak skończymy. Tak łatwo to nam chyba nie pójdzie ale mam już plan. Kupiliśmy po drodze 3 worki podłoża do warzyw i owoców . Dosypię dla wzmocnienia do skrzynek , w których zamierzam posadzić arbuzy i korbolki. A potem pojechaliśmy to wszystko zawieźć na działkę. I jak zwykle doczekać się nie mogę soboty zwłaszcza, że zapowiadają cieplejsze dni. 

środa, 24 kwietnia 2024

24.04.2024 Rekordowy ten tydzień

 Tyle się nazbierało , że wyrobić trudno. Dałam radę jednak i jestem już prawie na bieżąco. Jutro jeszcze dowiozą nam kamyszki ozdobne i tyle spraw działkowych . W sobotę ciąg dalszy ale już w trybie normalnym a nie przyspieszonym. Załatwiłam dziś sprawy matki i sąsiedzko - blokowe.  Tym razem i na szczęście jednak nie odwinęła. Zawaliła sprawę spółdzielnia mieszkaniowa i nie zaksięgowała wpłat. Już nie pytałam dlaczego nie poszły powiadomienia , ale może to kwestia jakiegoś zawieszenia systemu , zdarza się . Zaciągnęłam ją do banku pod pretekstem zmiany opłaty za śmieci i telefon. Nawet nie protestowała. Opłatę za telefon zmieniłam zgodnie z nową umową a resztę sprawdziłam. Załatwiłam tez dostęp internetowy i aktywowałam nową kartę. Potulnie podpisała wszystko co trzeba i mam na jakiś czas z głowy. Pytanie na jak długo, ale to inna bajka. 

Sprawy sąsiedzko-blokowe załatwiłam tak wstępnie i dalej nie będę tego ciągnąć . Obdzwoniłam 5 firm, które znalazłam zarządzających nieruchomościami .jedna od razu mi powiedziała, że zajmują się tylko bardzo  dużymi  wspólnotami , takich na 15 mieszkań nie obsługują . Pozostali zgodzili się zrobić oferty, choć jak padła nazwa dotychczasowego zarządcy to im pióra opadały . Znają go aż za dobrze i przejmują klientów a potem prostują sprawy finansowe i prawne. Tak czy inaczej zgodzili się , teraz pozostaje omówić szczegóły ale tu muszę uzgodnić terminy z sąsiadami -przedstawicielami i podać. dziś mi się nie udało, sąsiad gdzieś się zawieruszył. Małżonek z kolei uzgodnił w banku wszystkie sprawy i przekazał kontakt do naszych przedstawicieli. mają się umówić na spotkanie , bank się dostosuje do ich terminu i dostęp do konta dostaną. Można ? - Można! Tyle , że trzeba ruszyć dupsko i coś zrobić a nie gadać . 

W firmie mamy nie złą zadymę. Zamawiamy towar niemal hurtowo i wszystko na po majówce , a przed końcówka robót, które się już od dłuższego czasu się ciągną , przynajmniej niektóre. Chłopaki nie mają chwili wolnej. I planują już urlopy. Ja na razie zarezerwowałam dla nas 11 i 12 lipca na Agatowe Lato. Na razie tyle , a co dalej , zobaczymy. Czekam na weekend i majówke. 

wtorek, 23 kwietnia 2024

23.04.2024 Dzieje się u mnie

 W niedzielę jak pisałam , po prostu zapomniałam o blogu. Zaczytałam się jak we wczesnej młodości. Świat przestał istnieć . Wczoraj mieliśmy umówioną  mini-koparkę . Koparkowy zjawił się jak trzeba , o umówionej godzinie . Gospodarz się wywiązał , brama była otwarta , pokazaliśmy koparkowemu co i gdzie ma  zrobić, rozejrzał się po działce i ruszył do pracy. Ja się na trochę urwałam , wpadłam do matki, potem do biura , zamieniłam kilka słów z synową , zostawiłam jej kartę firmową , bo miały przyjść paczki z towarem za pobraniem i pognałam z powrotem na działkę . Jak mnie nie było przyszedł do nas gospodarz z jeszcze jednym działkowiczem i się dogadali, że ten tak zwany humus czyli darń zmieszaną z ziemią zamiast wywozić gdzieś daleko wyrzuci przed działkami . Na skutek różnych robót wokół torów kolejowych mocno osiadła ziemia na wjeździe do działek . Jak padło to cała woda z rampy i drogi dojazdowej spływała na naszą alejkę . Przy dużej ulewie alejką płynęła rzeczka. Zarząd wymyślił, ze będą podsypywać i wyrównywać teren. Każdy więc co robił jakieś prace budowlane gruz wysypywał we wjeździe, kto mógł przywoził co się dało , ale wciąż ta dziura była. Koparkowy się ucieszył , bo zaoszczędził czas i paliwo a  gospodarz zadowolony, bo 6 przyczep ziemi to już nie byle co. Bo finalnie wyszło aż 6 przyczep. Długo trwało to wyrównywanie ale mniej-więcej około 14.00 było już coś widać. My za dużo do roboty tam nie mieliśmy , ale trzeba było być . Zimno było jak diabli , popijaliśmy sobie ciepłe herbatki i cierpliwie czekaliśmy na to co dalej. Mężuś w tak zwanym międzyczasie wyskoczył do biura zrobić cos zdalnie dla klienta ale szybko mu poszło , bo po godzinie był z powrotem . Bliżej końca gość zaczął wyrywać korzenie po drzewach . Z tujami poszło szybko i łatwo . Niby drzewa rosną ogromne ale korzenie mają liche. I pewnie szybko byłby koniec , ale przyszła kolej na korzeń po śliwce. Opornie szło , ale po kawałku korzeń wyciągał no i tu się nam trafiło. Korzeń obrósł rurę wodociągową . Co prawda mówiliśmy , że tam może być rura i koparkowy naprawdę zabierał się do tego bardzo ostrożnie i bardzo cienkimi warstwami zdejmował ziemie , potem wyrywał po kawałku , ale rury nie było widać i ciągnąc wyszarpnął rurę na złączeniach. Wykop zaczęła nam zalewać  woda. Pobiegłam do gospodarza po pomoc . Jak już go namierzyłam to szybko poleciał zakręcać główny zawór. Odkopaliśmy łopatami  złączenia żeby zlokalizować. Gospodarz przyszedł , sprawdził i stwierdził , że trzeba wołać hydraulika. Ten działkowy się nie odezwał , to zadzwoniłam do naszego blokowego . Przyjechał po 15 minutach.  Ja tymczasem pojechałam do biura zrobić przelewy. Na działce trwała akcja ratunkowa , koparkowy tymczasem załadował na przyczepę wszystkie korzenie i pojechał je wywieźć ,a w drodze powrotnej załadował ziemię ogrodową , która kazałam mu przywieźć na miejsce , gdzie umyśliłam sobie powiększyć warzywnik. Gdy wróciłam już hydraulicy kończyli naprawiać rurę . Potem koparkowy zasypał dół, wyrównał, resztę ogródka , załadował resztę ziemi na przyczepę i tym samym zakończył pracę . Kosztowało mnie to dodatkowe 4 stówki za usunięcie awarii , ale mam . Działka nareszcie wygląda. W sobotę będziemy wysiewać łączkę i zagospodarowywać resztę.  Całe to szaleństwo skończyło się po osiemnastej. Wróciliśmy do domu głodni i przemarznięci , bo chociaż odpaliliśmy sobie kominek , to i tak nie siedzieliśmy w altanie dłużej niż na wypicie kubeczka herbaty a na zewnątrz było tylko 2 na plusie. A potem trzeba było jeszcze zebranie blokowe zaliczyć . Nasz zarządca narobił długów, które spadły na nas a nasi przedstawiciele dali się zmanipulować i o niczym nie wiedzieli . No i teraz mamy jazdę z komornikiem już od grudnia . Trzeba było sprawę obgadać . Sąsiedzi swoje , ale ja i tak dziś wzięłam papier i poszłam porozmawiać . Dogadałam się oczywiście , bo to da się załatwić ugodowo tylko trzeba to zrobić. Dziś była powtórka . W ciągu dnia zdążyłam porozmawiać jeszcze z innym administratorem i poprosiłam o ofertę na zarządzanie wspólnotą a małżonek pogadał z szefostwem banku o udostępnieniu wglądu na konto - bo facet tak zamataczył, że naszych przedstawicieli wglądu na konto pozbawił w efekcie nikt nie wiedział co się dzieje . I też załatwił oczywiście, jutro mają iść do banku wyrobić sobie dostęp . Szlag mnie trafia , bo ci nasi sąsiedzi to jakaś ciemna masa . Z niczym sobie poradzić nie mogą , o tym żeby rozumieli zawiłości księgowe ( nie mówię o zaawansowanych ale w stopniu podstawowym) i prawne nie wspominając. Załamka. Dzisiejszy dzień był w ogóle wariacki. W pracy nadrabiałam zaległości z wczoraj , małżonek odbierał auto , po drodze załatwiałam sprawy mieszkaniowe , a na koniec żeby było śmieszniej moje "coś mi mówi" podszepnęło mi żebym sprawdziła spółdzielnie mieszkaniową . No i oczywiście okazało się , że pieniądze z banku za czynsz i śmieci  nie wpłynęły na konto spółdzielni . Rzuciłam okiem na powiadomienia i oczywiście nie ma obiążenia konta matki. Wycofała zlecenia -znowu! Już mi się nie chciało dzisiaj z nią użerać ale jutro zawlokę ją do banku i ustawię do pionu. Tak a propos , skończyła dziś 87 lat . Zawiozłam jej bukiet kwiatów ale jakoś nie specjalnie była przekonana . Miałam wrażenie, że nie pamięta , ale kto ją tam wie. I jak by tego wszystkiego było mało, strułam się czymś, cały dzień dokuczał mi żołądek i jeszcze dokucza. Prawdopodobnie zaszkodziła mi chinska zupka. Nie jem takich rzeczy w ogóle , dobre 10 lat nie jadłam , a ponieważ było zimno i czasu na obiad nam zabrakło zrobiliśmy sobie po kubeczku. No i to pewnie skutek. 

Ale mi się nazbierało, rozpisałam się ... Niedługo wrzucę fotki nowej, lepszej działki. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

22.04.2024 Nie zaginęłam w akcji

 ani w mrokach dziejów . Real mi dowalił i to tak konkretnie. Jutro albo w środę zdam relację. Dziś jestem zmarznięta na kość i zmęczona jak po przewaleniu 5 ton węgla ale mam to z głowy.  A wczoraj tak wsiąknęłam w mroczne poznańskie  uniwersum pana Ćwirleja, że zapomniałam o blogu. Do napisania ! 

sobota, 20 kwietnia 2024

20.04.2024 Ruch to zdrowie ,

 podobno , ale ja mam wątpliwości , a dokładniej to czuję je w plecach. Mimo zimna pojechaliśmy jednak na działkę - śnieg nie padał, deszcz nie padał , wiało sakramencko ale dało się popracować. Uprzątnęliśmy deski po starej pergoli i pocięte drewno oraz wszystkie inne przedmioty, które mogły by przeszkadzać koparkowemu , kostkę granitową przenieśliśmy za domek , do pojemników, które zmajstrowaliśmy ostatnio nasypaliśmy ziemi i nawet zdążyłam wykopać jeden krzaczek porzeczki i przesadzić trochę barwinka. Dłużej i tak nie dało by się wysiedzieć na tym zimnie , a było 0 i wiatr. Najważniejsze, że jest miejsce dla koparki. Przed wyjazdem na działkę wstąpiliśmy jeszcze do hurtowni budowlanej po bloczki M-ki pod taras. Kupiliśmy 4 sztuki. Potrzebujemy osiem więc w przyszłym tygodniu, pojedziemy po następne  cztery. Są bardzo ciężkie więc nie dało się ich przewieźć wszystkich na raz. W następną sobotę będziemy siać trawę łąkową , bo grunt już będzie przygotowany , a w majówkę montować taras . A popołudnie wykorzystałam na sprawy domowe. Jutro muszę tylko wyprawę do piwnicy zaliczyć , bo znów mam koszyk pustych słoików do wyniesienia . No i tyle , dzień minął , a ja wracam do poznańskiej milicji lat 80-tych . 

piątek, 19 kwietnia 2024

19.04.2024 Wciąż coś

 W skrócie rzecz ujmując mamuśka znów narozrabiała , zarząd wspólnoty też narozrabiał       (dawno mówiłam sąsiadom, że należy wywalić na pysk) i jeszcze pogoda pod zdechłym Azorkiem się zrobiła . A mnie krew zalewa ze złości . Pewnych spraw jednak nie przeskoczę. Może choć jutro się trochę wypogodzi i przygotujemy działkę pod prace ziemne, a te umówione na poniedziałek. Wiele tego nie ma, trzeba tylko przenieść trochę desek i kostek granitowych . Muszę też kilka taczek ziemi wsypać do osłon na grządki pod arbuzy i korbolki. W sumie z dwie godziny roboty albo mniej. Mamy i inną robotę , ale w padającym śniegu raczej się jej nie da wykonać a zapowiadają opady. Się zobaczy... Jak nie działka to może coś robótkowego zmajstruję . Dawno żadnych pudełek nie oklejałam. No i książki mam pod ręką . Zaczęłam kolejną i szybko mi idzie. Jak już się je czyta , to oderwać się nie sposób, W niedzielę po raz drugi idziemy głosować . Druga tura wyborów na burmistrza . Mam nadzieję , że wygra ten obecnie urzędujący. 

Tak poza tym zaliczyliśmy cotygodniowe zakupy , tym razem większe, bo i środki czystości i braki w spiżarni uzupełniliśmy i nawet nowe sitko do ogrodowego węża kupiliśmy. Trochę tego było, ale na jakiś czas mamy z głowy. Miłego weekendu . 

czwartek, 18 kwietnia 2024

18.04.2024 Nikt nie mówił, że będzie pięknie

 ale , teraz kiedy mam te 62 lata z drobnymi to już by mogło być. A nie jest i mimo w sumie pozytywnego tygodnia w kość dzisiaj dostałam . Nasze wspólnotowe kłopoty spowodowane przez zarząd wloką się za nami dalej. Zanim cos wyjaśnię , szlag mnie trafi. A wyjaśnić a przynajmniej podjąć próbę mogę dopiero we wtorek , nie ze swojej winy ale dlatego, że urząd tak działa. Dopadły nas te kłopoty i tyle, znów trzeba z czymś się mierzyć i tracić czas na sprawy , które powinny być poza nami skoro płacimy i to nie tak mało. Do tego wyczyny mamuśki a jakże. Czekam co się będzie działo dalej . No a reszta to drobiazgi ,.. tak jak by, Napisze coś więcej ale później. Na razie jakoś nie mogę się zebrać. 

Tymczasem czytam kolejny tom milicjantów , bo właśnie dziś odebrałam zamówienie a za chwilę musze jechać zakroplić matce oczy . Na szczęście tym razem tylko przez 4 dni. 

środa, 17 kwietnia 2024

17.04.2024 Nazbierało się

 tematów. W sumie aż nie wiem od czego zacząć . To chyba od nowej fury szefa a to najlepsze zostawię na koniec. Od jakiegoś czasu chłopaki "suszyli" głowę małżonkowi , że ma wymienić również swoje auto .Jak na razie wymieniliśmy dostawczaka i wpisaliśmy na firmę te wykupione z leasingu . Ja jeżdżę prywatnym a małżonka wan (czytaj wół roboczy) został . Mocno już wyeksploatowany choć sprawny w 100% , bo mąż dbał o niego . W końcu to auto do pracy - jeździć musiało . Małżonek chłopakom przytakiwał, ale nic w tej sprawie nie robił. No i chłopaki szu, szu , szu załatwili mu auto . Zaciągnęli do serwisu na oględziny i namówili na kupno. No i małżonek się zgodził. Specjalnie wyjścia nie miał, bo od ubiegłego roku to oni decyzje podejmują . No to podjęli. W przyszły tydzień auto będzie do odbioru. Oczywiście kupujemy na firmę . W końcu jakieś korzyści z tego muszą być. 

Załatwiłam dziś jeszcze dwie sprawy . Jedną to w zasadzie załatwiliśmy razem Rano zadzwonił nasz klient z firmy z galanterią ogrodową , że mamy drewno na taras do odbioru. Pojechaliśmy starym wanem małżonka. Deski i łaty już na nas czekały , pocięte pod nasze potrzeby . Jutro zawieziemy na działkę , bo będą bramy otwarte a poza tym i tak jedziemy tam spotkać się z koparkowym.  A druga sprawa to zawiozłam matkę do okulisty na laser. Farta miała , bo załapała się na nfz . Zabeg laserem to taka poprawka po zdjęciu zaćmy. To już dziewięć miesięcy minęło od drugiego zabiegu . Jakieś dwa tygodnie temu zadzwoniła rejestratorka z przychodni , że jest wolny termin właśnie dziś i na nfz. No i załatwione. Lekarz na badaniu stwierdził dużą poprawę , a po zabiegu ma być jeszcze lepiej. Na razie znów muszę latać zakraplać oczy .Zobaczymy jaki będzie efekt. 

No i teraz to najlepsze ! Nasza wnusia jest niesamowita ! W ostatnią sobotę zdała egzamin uwaga : na motorowodniaka . A dokładnie to ma patent na prowadzenie motorówek, ribów i skuterów wodnych po akwenach śródlądowych i wodach przybrzeżnych . W każdym razie może pływać na wszystkich sprzętach pływających z silnikiem poza statkami i jachtami morskimi . Poszła w ślady tatusia , ale kiedy to dziecko zdążyło nauczyć się prawa morskiego ???? Bo to jeden z elementów . Syn też musiał to opanować . W przypadku łodzi motorowych nie ma tego jakoś specjalnie dużo , ale jednak  i nie są to proste sprawy. I nic nikomu nie mówiła . Pochwaliła się dopiero po zdanym egzaminie. Puchniemy z dumy ! 

wtorek, 16 kwietnia 2024

16.04.2024 Sprawy babusine jak co wieczór

 Skończyłam czytać książkę , polecaną przez Lubię z serii o poznańskich milicjantach . zaczęłam trochę nie po kolei , bo od II tomu ale było warto ( niebawem napiszę coś więcej) i zaraz będe zamawiać kolejne tomy. Nie wiem jak znajdę jeszcze jakieś miejsce w witrynkach na przechowywanie ale muszę je mieć. 

Nareszcie , po wielu telefonach mamy umówioną koparkę do prac na działce. Już mnie szlag trafiał, bo gość nie odpowiadał na telefony , a jak już odebrał to nas zbywał , że nie ma kalendarza, nie wie jakie ma wolne terminy i temu podobne bajki. Z tej złości zadzwoniłam do innego z olx-u i ten się zgodził od razu, ale za kilka godzin małżonkowi udało się umówić z tym co już u nas robił. To teraz mamy dwóch. Poczekam do tego czwartku i jeśli faktycznie gość dojedzie na oględziny i potwierdzi to tego z olx-u odwołam. Cos wymyślę . Ostatecznie przez te lata pracy nauczyłam się "oczami świecić". 

I jeszcze fotki obiecane wczoraj. Najpierw raport z plantacji : 

Arbuzy dzień ósmy :




A tu się musze pochwalić ; takie stylowe lampki zainstalowaliśmy na naszym PDzO  





poniedziałek, 15 kwietnia 2024

15.04.2024 Początek tygodnia

 zimny. Niby słońce świeci ale jakoś tak zimowo. Termometr zaledwie +5 dziś pokazywał. Mimo wszystko wiosnę widać , wyprzedziła swój czas . Wszystko kwitnie a nawet już przekwita. Dziś ostatecznie zlikwidowałam świąteczne dekoracje , a dokładnie to zdjęłam poszewki z zajączkami i pisankami z poduszek . Na kanapę wróciły zwyczajne zielone i zielone z kwiatowymi wzorami. 

Mam parę zdjęć z moją plantacją arbuzów i z domku ale pokażę je jutro. Nie miałam czasu ich obrobić. W niedzielę miałam sporo pracy domowej , takiej trochę zaległej więc na działkę pojechaliśmy dopiero po południu. Zdążyliśmy jednak podłączyć zewnętrzne lampki. Domek wygląda z nimi bardzo stylowo. A w środę mamy do odbioru deski na taras . Zmontujemy w majówkę. Zmontujemy jeśli śniegiem nie sypnie. Czytam dalej o milicjantach z Poznani i coraz bardziej nabieram do tej serii przekonania. Tom ze stanem wojennym w tle robi wrażenie , zwłaszcza, gdy ma się tamte zdarzenia wciąż w pamięci. 

niedziela, 14 kwietnia 2024

14.04.2024 Z życia kamieni - trochę zapomniany

 Kilka dni temu a dokładnie to w czwartek miałam wielką niespodziankę . Do biura na moje nazwisko przyszła niepozorna paczuszka . Otworzyłam i okazało się , że w pudełeczku wpięty w aksamit tkwi przecudnej urody pierścień . Małżonek zrobił mi niespodziankę i wysłał właśnie taki prezent wprost do biura , tak po prostu , bez okazji . Pięknie szlifowany w rozetę i oprawiony w grubą oprawę stylizowaną na gałązkę kamień,  okazał się aleksandrytem . Kiedyś ten kamień był dość popularny , ale dawno został zapomniany . Mam na ten temat swoją teorię ale  o tym za chwilę , Pierścień z aleksandrytem powiększył więc naszą kolekcję . Aleksandryt to nic innego jak bardzo rzadko występująca ,szlachetna odmiana chryzoberylu. Znaleziony przypadkowo na Uralu w okolicy Jekaterynburga w trakcie wyprawy zorganizowanej w poszukiwaniu szmaragdów , w roku 1834 ( niektóre źródła podają rok 1830 , inne 1842). Nazwany został na cześć cara Aleksandra II . Dziś złoża tego cennego kamienia są na wyczerpaniu. Aleksandryt jest kamieniem bardzo twardym  , bo 8,5 w skali Mohsa. Jego unikatowa właściwość to fluorescencja . To zjawisko oznacza zmianę kolorów zależnie od kąta i natężenia padania światła. Kiedyś wierzono, że aleksandryt zmienia kolory zależnie od humoru właściciela . Tak jednak nie jest . Zmienność barw powodują jak i w innych kamieniach domieszki różnych pierwiastków. W tym przypadku chromu i żelaza. Aleksandryt bywa nazywany szmaragdem dnia , a rubinem nocy. W świetle dziennym przybiera barwę zieloną lub niebieskozieloną , w świetle wieczornym czerwoną , rubinową lub zbliżoną do purpurowej. Najczęściej występuje jednak w barwie zielono- czerwonej , ale również fioletowej, purpurowej , ciemnoniebieskiej i zielononiebieskiej, a także niemal przeźroczystej. Mimo swojej twardości jest kamieniem bardzo kruchym, łatwo pęka przy obróbce. Wynaleziono jednak metodę syntetycznego pozyskiwania aleksandrytu i to tak skuteczna, że posiada wszystkie właściwości fizyczne i chemiczne kamieni naturalnych. Przemysłowo wykorzystuje się aleksandryt w laserach i do produkcji iluminatorów w statkach kosmicznych . Niesamowite ! – prawda? . Po latach niewielkie złoża aleksandrytów odkryto także w Birmie, Brazylii, na Sri Lance , Tasmanii i na Madagaskarze. Złoża najcenniejszego, rosyjskiego aleksandrytu zostały jednak wyeksploatowane . Pamiętam ,że ten kamień dość popularny był w epoce PRL- u. Kilka moich ciotek miało pierścionki z tym kamieniem . Przypuszczam, że to dlatego, że  byliśmy w obozie socjalistycznym i stąd jego dostępność- podobnie jak radzieckiego szampana. Przywożono przecież stamtąd biżuterię. Wraz z końcem epoki PRL- kamień popadł w zapomnienie . Tak przypuszczam , ale to tylko moja teoria. Nie mam żadnych dowodów na jej poparcie.

Zależnie od miejsca kamień ma różną  symbolikę. W krajach azjatyckich jest symbolem dobrobytu i długowieczności. W Europie uważa się,że przynosi harmonię miedzy duchem ,ciałem i umysłem. Przypisywany jest znakowi Bliźniąt , ze względu na dwoistość swojej natury. Szczególnie pomocny w poszukiwaniu równowagi i przy podejmowaniu życiowych decyzji . W filozofii wschodniej jest symbolem zmagań dwóch odwiecznych żywiołów światła i ciemności. Ma też właściwości lecznicze , pomaga w chorobach naczyniowych , reguluje ciśnienie krwi i dobrze wpływa przy leczeniu chorób jelitowych i śledziony. W krajach azjatyckich używa się go do leczenia alkoholizmu, trądu oraz na świąd . Polecany jest też osobom o charakterze cholerycznym; uspokaja i pomaga odnaleźć harmonię, spokojnie przeanalizować i podejść empatycznie do każdej sytuacji.  Ezoterycy uważają , że kamień ten pomaga odnaleźć równowagę pomiędzy ciałem a swoim astralnym ja.

Dotąd nie mieliśmy aleksandrytu w swojej kolekcji. Nie spotkaliśmy go też na żadnej wystawie. Całkiem niedawno małżonek znalazł w internecie firmę , która oferuje biżuterię z aleksandrytem. Przypuszczam, że nie jest to kamień naturalny a ten syntetyczny. Rzadkość występowania i unikatowe właściwości mają wpływ na cenę i z tego co mi wiadomo , te prawdziwe kamienie czystej wody są niezwykle rzadkie.

Nie szczególnie wyszło mi na zdjęciu , ale chciałam pokazać zmiany koloru stąd aż trzy zdjęcia . 

 




Nie mamy jak wspomniałam aleksandrytu w stanie naturalnym w kolekcji więc pozwoliłam sobie poszukać w sieci - oto on :



sobota, 13 kwietnia 2024

13.04.2024 Dzień działkowy

 Wybraliśmy się zaraz po śniadaniu. Wcześniej ogarnęłam sobotnie zakupy i wizytę u matki. Po drodze zajrzałam na zieleniak. Mojej zaprzyjaźnionej babci ogrodniczki jeszcze nie było , ale pani , która sprzedaje sadzonki już swój kramik otworzyła. Kupiłam poziomki. W ubiegłym roku też u niej kupowałam i owocowały aż do listopada , a w tym roku już są w pełnym rozkwicie. Posadziłam w pozostałych dwóch skrzynkach . Dobrze im w tym miejscu.  Na działkę musieliśmy zrobić dwa kursy . Pierwszy wanem , zawieźliśmy kompakt wc , odstawiliśmy auto pod blok i przesiedliśmy się w moje kombi , gdzie miałam załadowane wszystko inne . To wszystko inne to lampki na zewnątrz , sadzonki , farby i obiad. Zabrałam też doniczki z cukinią , którą wyhodowałam w domu. Chyba trochę za wcześnie , ale lada dzień zakwitnie . Doczytałam ,że to jakaś wczesna odmiana. Może nie zmarznie .Część moich roślinek, które posiałam w ubiegłym tygodniu już wschodzi , nawet na tym skrawku obok drzwi do starej altanki zauważyłam , jakieś kiełki . Tak poza tym szykuje nam się owocowy armagedon. Grusza straciła już płatki i ma mnóstwo zawiązków , obcięta jak tylko się dało czereśnia to samo , a jabłoń kwitnie jak już dawno jej się nie zdarzało. Ma ogromne kwiaty , nie pamiętam , żeby kiedyś były aż tak duże i wszystko wskazuje na to , że też zaowocuje. Jeśli nie przyjdą przymrozki ( zapowiadają , ale kto to wie) to zbiory będą bardzo obfite. Radykalna przecinka gałęzi bardzo poprawiła drzewkom kondycję , przynajmniej na to wygląda. Sporo dziś zrobiliśmy. Zasypaliśmy w końcu wszystkie dziury po wykopach , wzmocniliśmy kompostowniki i zmajstrowaliśmy dwa pojemniki na grządki wyniesione. Jutro będziemy kontynuować zajęcia ogródkowe.  W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do marketu budowlanego bo zabrakło nam śrub do drewna  i tu niespodzianka. Wpadliśmy na moją kuzynkę i jej męża. Kupowali ziemię i inne akcesoria ogródkowe. W automacie kupiliśmy sobie kawę i przysiedliśmy na ławce przed marketem na pogaduchy. Z działki przyniosłam kilka gałązek białego bzu i bukiet niezapominajek . lada dzień zakwitną też konwalie. Pięknie na tych naszych działkach , śpiewają ptaki i jest tak spokojnie mimo, że tuż za murem są zakłady przemysłowe a z drugiej strony tory kolejowe. Miłej niedzieli ! 

piątek, 12 kwietnia 2024

12.04.2024 Szaleństw ciąg dalszy

 Dziś może mniej tego szaleństwa , ale deski na taras zamówiliśmy . U naszego klienta , który prowadzi firmę z galanterią ogrodową jak to ładnie się nazywa . Kiedyś kupię u niego ławkę , ale to kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości- jak już zakończymy inne prace. Ławka jak ze starego ogrodu . A na dziś wybraliśmy modrzew na taras , dotną nam też łaty do podłożenia pod deski i zaimpregnują odpowiednio. Wszystko w jednym miejscu . Odbiór w czwartek lub piątek następnego tygodnia. Kompakt wc  odebraliśmy, inne rzeczy , które zabieramy na działkę załadowałam do swojego auta. Zatargamy jutro na działkę i zajmiemy się kolejnymi pracami. Jakimi ? Jeszcze do końca nie wiem . Mamy zaplanowane dalsze zasypywanie miejsc po wykopach i montowanie skrzynek na poziomki a co więcej to się okaże. Może zaczniemy układać nawodnienie ? Tak poza tym czytam dalej o milicjantach z Poznania. 

czwartek, 11 kwietnia 2024

11.04.2024 Jak szaleć to szaleć

 Zaczęłam wczoraj . Kupiłam bilety na koncert Within Temptation. Jest co prawda w Łodzi ale od nas to ledwie 160km , A2 -ką do bramki jakaś godzinka jazdy plus drugie tyle od bramki do miasta i do hotelu, bo i hotelik już zarezerwowałam . Jedyny minus to ten, że trzeba czekać do października . Ale się cieszymy ! To jeden z naszych ulubionych zespołów.  

Zachęcona przez Lucię , zamówiłam książkę Ćwirleja z serii o milicjantach z Poznania i jak dziś przyszła wprost do biura , to w chwilach wolnych , a parę ich dziś miałam po 14.00 zaczęłam czytać. I wpadłam. No i teraz dylemat mam , którą serię kontynuować ; tę Jakubie Wędrowyczu , czy tę o milicjantach z Poznania. 

Szaleństw ciąg dalszy . Pojechaliśmy z mężusiem do marketów budowlanych rozejrzeć się za deską tarasową , impregnatami i sedesem , bo przecież mamy szambo i wodę w domku wyprowadzone więc można podłączyć , choć domek nie wykończony. I oczywiście kupiliśmy i to wcale nie taki jak miałam w planach czyli tani . Wszystko przez rozmiar , w sam raz do małej łazienki i sposób montażu. Trudno ; oszczędzę na czym innym. Jutro odbieramy , tak się umówiłam w sklepie, bo pojechaliśmy osobówką , a do tego auta mimo, że kombi się taki sprzęt nie zmieści . No , może jak byśmy się mocno zawzięli...  Do tego jeszcze dokupiłam koszyczek sadzonek  truskawek i dziabko-grabki oraz impregnat do tarasu. Jutro kolejne szaleństwo ; zakup deski tarasowej . Skoro nie ma szans w tym roku na dokończenie domku - po tym upadku z drabiny  majster Robokop prędko do pracy nie wróci , ma zerwane więzadła w ramieniu i potłuczony bark , paskudny uraz , trudny do leczenia - to przynajmniej zrobimy to co się da na zewnątrz i zagospodarujemy ogród. 

Moja plantacja się rozkręca , nawet arbuzy już wystawiły kiełki. Jutro się pochwalę. 

I tak w oczekiwaniu na koncert 



środa, 10 kwietnia 2024

10.04.2024 Ochłodzenie

 na szczęście wróciła normalna , kwietniowa pogoda. Po wczorajszym wariatkowie dziś totalny spokój . Snuliśmy się dziś po firmie niczym mary po piekle, poza kilkoma umówionymi wcześniej tematami.

 Moja plantacja cukinii i pomidorów rośnie jak szalona , a lada dzień będzie widać i arbuzy . Już wystawiają kiełki , na razie takie wielkości 0,3cm. Błyskawicznie zakiełkowały też turki - inaczej aksamitki. 

Zamówiłam sobie książkę Ryszarda Ćwirleja z serii o milicjantach z Poznania , do której zachęca Lucia . Zaczęłam wprawdzie od II tomu ale akurat tego nie było w empiku . Jeśli mi się spodoba zamówię jak zwykle trzy egzemplarze . Opłaca się tak kupować , bo zwykle dostaję jakieś zniżki . Nie do końca wiem jak to działa , bo czasem jest to kilka złotych a czasem prawie cena jednej książki. 

Zlikwidowałam dziś "firankę" z pisanek i zawieszek i zawiesiłam normalną . Do schowania reszty dekoracji jakoś nie mogę się zmobilizować. Te króliczki i ptaszki wciąż robią wiosenny klimat w domu. 

wtorek, 9 kwietnia 2024

9.04.2024 Kilka spraw babusinych

 Uwierzycie ? Moja starsza młodzież dziś świętuje swoją rocznicę ślubu , dziewiętnastą !!!  Tyle to już lat minęło.  Mnie samej trudno w to uwierzyć . Pojechaliśmy złożyć im życzenia oczywiście . Za rok okrągła rocznica więc będzie większe świętowanie. Ale co tu dużo mówić , my w tym roku będziemy świętować 43. 

A codzienność jak to u nas. Wczoraj mieliśmy nie zły armagedon . Padły serwery aż u trzech klientów , część ekipy wyjechała w delegację do Chojnic a my kobiety ogarniałyśmy ten chaos i papiery przy okazji. I nie ma to jak organizacja pracy. Zdążyłyśmy nawet posadzić kwiaty w przybiurowym ogródku. 

Wynik wyborów mało satysfakcjonujący. Dogrywka w Poznaniu, dogrywka i u nas . Zakładam ,że jednak wygra stary burmistrz . Do przekroczenia progu zabrakło mu 1,3% a przeliczając to na głosy to miał ich prawie drugie tyle co konkurent. Z tego konkurenta to taki będzie burmistrz jak z koziej dupy trąba . Jakiś czas temu taką zadymę rozpętał, że miasto straciło na tym ponad 200 tysięcy czyli dotację , którą musiało zwrócić. To po co nam burmistrz , który działał na szkodę miasta . Po istniejącym przynajmniej wiadomo czego się spodziewać . No i biznes do miasta ściągnął a to najważniejsze. 

Przez te wszystkie szaleństwa w firmie i nie tylko zapomniałam zadzwonić do Koparkowego , żeby termin robót na działce potwierdzić . Miałam to zrobić wczoraj po 18.00 . 

Zus wypłacił mi trzynastkę tak zwaną . 

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

8.04.2024 Obiecałam , to się wywiązuję i przepraszam że z opóźnieniem

 Trochę czasu minęło odkąd skończyłam czytać dzieła wybrane przeze mnie  z szerokiej oferty książek pana Andrzeja Pilipiuka , ale z braku czasu nie zdążyłam napisać co o nich myślę. A myślę pozytywnie . Odpowiada mi i styl narracji i rodzaj humoru i nieco mroczny klimat . Z drugiej strony tak zwana ściana wschodnia to zupełnie odległy mi klimat i mentalność . Owszem ma swój urok , ale taki dość egzotyczny jak dla mnie. W tej scenerii wschodniej prowincji , gdzieś na Podlasiu dzieje się akcja większości książek . Wybrałam na początek trzy . Opowiadania pt. „Wampir z MO”, „Upiór w Ruderze” (jakie zarąbiste nawiązanie do słynnego musikalu ) i pierwszy tom przygód najbardziej wyrazistego bohatera książek Pilipiuka czyli Jakuba Wędrowycza pt. „Kroniki Jakuba Wędrowycza” . Z tych trzech najzabawniejszy i najbardziej zaskakujący okazał się upiór straszący w ruderze . A dokładniej to upiorzyce i to aż trzy. Sprawa zaczyna się od głupiego wybryku nastolatek, które postanowiły się pobawić armatą dziadka ; a miało to miejsce za czasów napoleońskich. Skończyło się katastrofą i dla nastoletnich ziemianek, ich służącej , bywalców karczmy i połowy miasteczka . Pośmiertnie anioł Epitafiusz nałożył im karę ; pilnowanie popadającej w ruinę siedziby rodu. No i pilnują i bronią tejże siedziby  przez kilka epok z całkiem dobrym skutkiem . Nie dali im rady okoliczni mieszkańcy , nie dały rady oddzialy esesmanów, NKWD , kierownik PGR-u z misją ani plener artystów- malarzy aż w końcu do pałacu postanowili wprowadzić się najeźdźcy z kosmosu. No i na tym poprzestanę , szczegółów zdradzać nie będę , tylko zachęcam do przeczytania . Gwarantuję dobrą rozrywkę , z całkiem pokaźną dawkę czarnego humoru . „Wampir z MO” jest zbiorem krótkich opowiadań z życia mieszkańców warszawskiej Pragi z początku lat 90-tych . Mieszkańców z tego i nie z tego świata. Oprócz tych zwykłych , wychowanych w PRL-u i próbujących się jakoś odnaleźć w nowej , kapitalistycznej rzeczywistości udział biorą jeszcze praskie wampiry  Marek Ślusarz, Igor Spawacz i Gosia – świeżo zwampirzona nastolatka oraz  Zenek Trak przerobiony na zombi przez bezpiekę . Do tej kompanii należy też pewien wampir- arystokrata i Dziadek Powstaniec . Cała ta ekipa zalicza kolejne starcia z systemem , MO , bezpieką i cygańską mafią . Historie bywają zaskakujące i pełne zwrotów akcji , a nad nimi  krąży duch pogromcy wszelkich duchów, wiedźm , wampirów i innego stworzenia nie z tego świata czyli Jakuba Wędrowycza .  W tym wydaniu tylko jako widmo, miejska legenda , opowieści którymi straszy się nawzajem światek nie z tego wymiaru. Z tej serii są jeszcze dwa tomy „Wampir z M3” i „Wampir z KC” po które zamierzam sięgnąć niebawem . Ubawiłam się przy tych opowiadaniach niemożliwie. I tu doszliśmy do sagi o Jakubie Wędrowyczu. Opowiastki z jego życia dopiero zaczęłam poznawać z pierwszego tomu czyli „Kronik” a jest ich nie mało. Dokładnie nie policzyłam , ale chyba 12 tomów  albo coś koło tego. Jakub jest wiejskim menelem , żywi się tym co uda mu się złapać ; nie ważne co to takiego- łabędź , pies , czy kura albo królik , pije produkowany przez siebie bimber i co mu tam wpadnie w rękę a zajmuje się zwalczaniem upiorów, wampirów , utopców  i co tam się nawinie . Ma swoją renomę,  najlepszego egzorcysty w kraju i nieustannie popada w konflikty z prawem . Z drugiej strony jest uosobieniem naszych , polskich przywar ; nieuctwa , wiary w zabobony , zadufania , pijaństwa megalomanii , kombinatorstwa i co tam komu jeszcze się skojarzy może mu przypisać. Książka równie zabawna co wcześniej opisane , również z dozą czarnego humoru. Jeśli ktoś lubi taki niestandardowy i zaskakujący klimat to polecam . Ja się dobrze bawiłam czytając.

niedziela, 7 kwietnia 2024

7.04.2024 Musicie trochę uwierzyć mi na słowo

 w kwestii siania i sadzenia . Bo jak już te nasionka do ziemi wrzuciłam , to na razie ich nie widać , ale coś z tego będzie . Wczoraj ostro sobie popracowaliśmy . Zabrałam na działkę obiad i maszynkę gazową , turystyczną więc zapowiadał się dzień na świeżym powietrzu . I prawie tak było . Małżonka jednak wyciągnął klient , ratował swiatłowód , a wiadomo jak nie ma światłowodu to nie działa internet i TV a to prawdziwe nieszczęście . Szybko jednak mu poszło, bo tylko 2 godziny . Klient szczęśliwy , wróciło mu życie , mężuś też , bo zarobił. Ja mniej , bo zostałam sam na sam z grządką pod truskawki i pozostałymi ale tamte to mały pikuś. Pokonałam grządkę , truskawki posadziłam. Poza tym zasiałam ziólka , rukolę , rzodkiewke , koper i sałatę . Wcześniej zrobiliśmy jeszcze jedną grządkę kwiatową . Od rana małżonek zrobił podsypkę pod ostatni odcinek opaski ( zrobimy jak już koparkowy uporządkuje to miejsce ) i podsypał miejsca po wykopach , gdzie osiadła ziemia . A dziś najpierw dopełniliśmy obowiązku obywatelskiego a potem udaliśmy się na działkę. Dokończyłam siania a małżonek podciął wystający korzeń , co wcale nie jest takie łatwe nawet z użyciem piły mechanicznej i pomógł mi wyrównać grządki, Na koniec posadziłam jeszcze georginie i rabarbar. Po namyśle posadziłam w miejscu gdzie rósł od zawsze a teraz odzywa po przywaleniu materiałami budowlanymi. A potem przyjechał starszy syn z wnuczką . Zrobili sobie przejażdżkę rowerową i wstąpili więc siedzieliśmy pod jabłonką przy herbatce i kruchych ciasteczkach . I mogłabym już tam zostać do późnej jesieni. A teraz foto , ale jak wspomniałam , musicie mi uwierzyć na słowo, że tam będą roślinki.

Na początek arbuzy -dzień pierwszy czyli 5,04 . 


Ogródek kwiatowy - będzie niebawem 


Tu będą ziółka i truskawki oraz rzodkiewka , szczypior , sałata i takie inne 


Porzeczka - prezent od Szwagroskich - sami wyhodowali , ale sądząc po tym co gadają , to nie wiem co z tego wyrośnie , może jakieś grzybki halucynogenne albo co ? 


A to nasz barwinek z historią rodzinną w tle - zarósł  połowę działki 


Pozostałe porzeczki od Szwagroskich i ubiegłoroczne ziółka 


Ogródki ziołowe - wieloletni i jednoroczny - będą niebawem , oraz sałata i rzodkiewka , a tam gdzie tulipany dosadziłam jaskry i georginie


A to "Kazik"  - wnusia udekorowała modrzew  i nadała mu uroczyście imię 


I jeszcze jeden ogródek kwiatowy - przy wejściu do starej altany i tu albo on , albo ja . Nigdy w tym miejscu nie chciało nic wyrosnąć , spróbowałam nasiać nasturcji - w tym trójkącie i skalniaków za trójkątnym płotkiem , może tym razem się uda i jednak te nasturcje wyrosną 




sobota, 6 kwietnia 2024

6,04.2024 Wysiadłam

 robota na działce mnie wykończyła . Tak dokładniej to plecy odmówiły mi współpracy , ale zrobiłam naprawdę kawał roboty . Najpierw z pomocą małzonka a potem sama , bo jak to u nas ; klient nasz pan. Znajomy syna pociął sobie światłowód i trzeba było ratować .  Relacja jutro , dziś muszę odpocząć. A tak poza tym miała przyjść wiosna , a przyszło lato. Na jutro zapowiadają 27 stopni. 

piątek, 5 kwietnia 2024

5.04.2024 Wszystko przez te krzaczki

 Dzień trochę w locie . W pracy raczej w normie , choć tez w locie .Zagospodarowałam to i owo w przybiurowym ogródku i posadziłam  jaskry. Jutro dokupię kilka skalniaków, bo większość została pożarta przez "coś ". "Coś" zalęgło mi się w trawniku i ni czorta nie mogę namierzyć , co za licho.  A po pracy musieliśmy pojechać na działkę , bo sczytywali liczniki wody i plombowali jak co roku na wiosnę. A wiadomo , jak się wejdzie na działkę to od razu ma się tam co robić. Szwagroska przyniosła mi trzy krzaczki porzeczek , musiałam je więc wysadzić . Uszykowałam tez sobie robotę na jutro czyli drugą porcję jaskrów , nasiona i rozpakowałam kupione dwa tygodnie temu karpy georginii i tawuły. Już się bałam ,że się zmarnują , bo na skutek różnych zaszłości dwa tygodnie przeleżały . Na szczęście ogrodnik dobrze je zabezpieczył. Przetrwały w stanie nienaruszonym. Mężuś jak to on , zabrał się za porządki i naprawy. Za długo nie popracowaliśmy , bo jeszcze trzeba było zrobić zakupy . Jutro mamy w planie cały dzień zwłaszcza, że zapowiadają ładną pogodę .  No i jak zaplanowałam a dokładnie to dlatego, że tak trzeba posiałam arbuzy . Wrzucę jakąś fotkę , ale chyba dopiero w niedzielę jeśli uda mi się wyrobić z wszystkim. Rozsadziłam też  pomidory . Wyrosło ich tyle, że gdybym chciała wykorzystać wszystkie siewki to pewnie ogródka by mi nie wystarczyło.  I tak oto krzaczki rządzą.  Jutro dzień działkowy ; sianie i sadzenie a mężuś będzie montował nawadnianie kropelkowe albo skrzynki na poziomki. 

czwartek, 4 kwietnia 2024

4.04.2024 Pomysłowy Dobromir

 choć bardziej adekwatnie byłoby "Dobromira" . Jak tak zacznę myśleć to na pewno coś wymyślę. No i wymyśliłam ale po kolei. Z koparkowym jestem umówiona wstępnie na 20 kwietnia . Skoro tak , to ruszamy z inną robotą ; dorobieniem drugiego tarasu , od strony drzwi balkonowych i zagospodarowywanie grządek oraz montaż nawodnienia . Mam już nawet zamówiony sterownik uruchamiający nawadnianie i oczywiście zestaw węży i przejściówek. W sobotę jedziemy na  cały dzień więc ogarniemy parę tematów , a jutro na odkręcenie wody. A tymczasem moja parapetowa  plantacja zaczyna się rozrastać i to w jakimś kosmicznym tempie. Pozbierałam wszystkie możliwe i niemożliwe plastikowe doniczki i wyszło mi , że za mało. No to wymyśliłam . Podjechałam do pobliskiej hurtowni z ofertą do gastronomii i kupiłam paczkę (40szt) kubeczków biodegradowalnych. Wykorzystam na doniczki do rozsady. Kosztowało grosze , bo ok 15 zł , a się nada . Taki artykuł zastępczy. Jutro będę przesadzać . No i pora zasiać arbuzy . To też jutro. I tu obiecuję relację z kolejnych etapów , bo jak na razie to taki niedzielny ogrodnik ze mnie i się uczę . Mam nadzieję , że z lepszym skutkiem niż jeden taki od żyrandola co się niczego nie nauczył. 

W przybiurowym ogródku zakwitły tulipany , niestety mocno przerzedzone - cos mi zeżarło . Trudno , uzupełnimy na jesieni. A z okazji ocieplenia kupiłam sobie bluzeczkę w biało-zielone paski i czarne spodnie -bojówki 3/4 z bardzo cieniutkiego materiału . W sam raz na ciepłą wiosnę i  lato - zanim rozszaleją się upały . I to tyle na dziś Sprawy ogródkowe wciągają . 

środa, 3 kwietnia 2024

3.04.2024 Nie będe odkrywcza ,

 ale jak Lucia zauważyła u siebie mamy już środek tygodnia. Póki co ogarniam poświąteczny rozgardiasz i zagospodarowuję to co zostało ze świąt . Wczoraj napiekłam mięsa w cieście - taki rodzaj placuszków z ciasta jak na naleśniki tylko bardziej gęstego zmieszanego z resztkami mięs. Pyszny i pożywny dodatek do zupy , a można zjeść też jako danie obiadowe albo na kolację z surówką .  A jak zostanie to i na zimno. Dziś zrobiłam zupę kalafiorową , bo małżonek zażyczył sobie zupy "po tym świątecznym obżarstwie" . Mnie też dobrze zrobiło takie lekkie danie . Z resztek białej kiełbasy wyprodukuję jakąś zapiekankę i właściwie będzie wszystko zjedzone. Zamroziłam jeszcze pół foremki fałszywego zająca i kawałek pasztetu. Przyjdzie ochota na coś innego to się wyciągnie z zamrażarki. Na najbliższe tygodnie mam wielkie plany ; muszę zamówić koparkę i zlecić uporządkowanie działki czyli wyrwanie korzeni po tujach i wyrównanie powierzchni . Trzeba też dowieźć trochę ziemi na powiększenie  ogrodu i kamienie do opaski wokół domku. Niestety wykończenie w środku musimy odłożyć . Może da się zrobić coś na jesieni. Na razie to nasz majster- Robokop jest mocno poszkodowany , po upadku drabiny i niestety nie może pracować. Mam też sadzonki , które trzeba wysadzić do doniczek  i nasiona , które czas wysiewać bezpośrednio na grządki więc czeka mnie sporo pracy. A od jutra już sezon krzaczkowy w pełni. Jutro uroczyste odkręcenie wody . I tak oto wrócił porządek rzeczy .  

wtorek, 2 kwietnia 2024

2.04.2024 Na dobry początek kwietnia

 parę świątecznych fotek .




Bez tulipanów święta się nie liczą 


Stół wielkanocny 
 


Tu dopiero "w budowie"





I kooperacja z nową  sąsiadką : ona baranki , ja bukiet - efekt całkiem , całkiem 


Miłego wieczoru ! 

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

1.04.2024 Znów kumulacja

 Śmigus Dyngus i Prima Aprilis . Kto to dziś jeszcze celebruje ??? Przyznam się , że nie wiem. My jakoś nie specjalnie. Kiedy dzieciaki były małe woda się lała. Dziś tylko chlapnęłam na małżonka stojąc obok zlewu w kuchni z czajnikiem , do którego nalewałam wody na herbatę. I tyle . Odpoczywaliśmy dziś prawie cały dzień . Wczoraj za to było głośno i wesoło. Rodzina najedzona , dzieciaki zadowolone, gniazdka zając zostawił więc pasowało. Wciąż bawi ich Gwiazdor i wielkanocny Zajączek choć już są w wieku nastoletnim.  W sumie to świętowanie stało się u nas bardzo powtarzalne ; co roku te same potrawy, te same miejsca przy stole, ta sama kolejność podawania dań ... Ale może właśnie w tym jest ten urok świętowania , bycia razem po prostu.  Niestety zbliża się czas kiedy będę musiała oddać pole młodzieży. .Może jeszcze nie tak od razu ale ten czas coraz bliższy. Zmęczyły mnie te przygotowania i cały ten rozgardiasz. Poszłam spać wcześnie i pałam 12 godzin To zupełnie do mnie nie podobne.  A dziś spokojnie mijał sobie świąteczny poniedziałek, pod wieczór przyjechali Szwagroscy. Poczęstowałam kolacją , pogadaliśmy ... Jak to oni : choroby i teorie spiskowe. Momentami to się robi męczące. Zwłaszcza te wywody o chorobach, bo teorie spiskowe bywają zabawne. 

No i tyle świętowania . Za oknem szaleje burza - pierwsza w tym roku, a jutro znów dzień pracy , choć zapowiada się dość przyjemnie ; rozliczam inwestycje , kasa w perspektywie i czterodniowy tydzień pracy więc nie jest najgorzej. Miłego tygodnia!

sobota, 30 marca 2024

30.03.2024 Możemy świętować

 Wszystko gotowe , jeszcze tylko sobie zastawę na stole porozkładam . I tyle jeśli chodzi o przygotowania.  Mamuśka trochę mi harmonogram rozwaliła , bo sobie wyłączyła telefon i to tak , że znów wołał puk. Byłam jednak poprzednim razem przewidująca i zapisałam . Telefon postawiłam na nogi, ale co czas mi uciekł to uciekł. Tak czy inaczej , wyrobiłam się . 

Nawet sobie spacer zaliczyliśmy i wyprawę na cmentarze. Śp. teściowa jutro obchodziłaby urodziny więc pojechaliśmy zapalić świeczkę a jak teściowej , to i mojemu ojcu i naszemu wnuczkowi. Pogoda dziś letnia . Nawet kurtkę dżinsową włożyłam zamiast tej przejściowej, bo za ciepło.  

Najlepsze życzenia , radości i nadziei ! 🐣🐣🐣

I jeszcze obiecany wczoraj utwór  muzyczny z okazji Dnia Metalowca . a ja metal kocham , nie tylko ten muzyczny ale każdy pod warunkiem ,że za bardzo się nie błyszczy. 




piątek, 29 marca 2024

29.03.2024 Dziś to naprawdę kawał roboty zaliczyłam

 Dzień pracy sobie skróciliśmy. Nie było sensu siedzieć , jak już od południa nic się nie działo.  Na obiad zrobiłam drugi najlepszy obiad świata , pyry w mundurkach ze śledzie w śmietanie . Dawno nie jedliśmy więc nam smakowało , a to chyba nie w tym rzecz jeśli wziąć pod uwagę , że to Wielki Piątek. Ale tego dylematu nie rozgryzę. I mniejsza z tym . Kawał przygotowań do świąt zaliczony. Babka i mazurki upieczone  i polukrowane , ciasto na chleb maślankowy nastawione , galaretka na deser z niespodzianką przygotowana, teraz pilnuję , żeby zaczęła się ścinać , to przeleję do tortownicy. Nawet stól wstawiliśmy już do pokoju. Jutro tylko przygotuję święconkę , upiekę chlebki i zacznę szykować zastawę . No i bałagan po tej całej robocie będę musiała ogarnąć , ale to już drobiazg. Tak poza tym to w kalendarzu świąt nietypowych dziś dzień metalowca . Stosowny utwór na tę okazję wrzucę jutro . Dziś jakoś tak nie wypada . Tak mnie babcia uczyła i tak mi zostało. 

Pogoda prawie letnia . A to przecież wciąż marzec. Miłego wieczoru i dalszych przygotowań !

czwartek, 28 marca 2024

28.03.2024 Przygotowań ciąg dalszy i słówko dla Agness

 Plan wykonany nawet z nadwyżką . Serwetki wykrochmalone i odprasowane, baranki z masła zrobione , a oprócz tego ozdobiłam sobie koszyczek , Dołożę tylko zielone gałązki , ale to w sobotę, żeby nie wyschły. Wysprzątałam też łązienkę i wc i nawet dywaniki łazienkowe zdążyłam wyprać choć już nie planowałam.  Moja nowa sąsiadka postawiła na klatce schodowej dwa zabawne baranki . Stoi tam taka nasza szafka , którą zabierzemy na działkę więc tylko tymczasowo , a ona wykorzystała sytuację . Na okienku na klatce postawiła świeczniki w stokrotki a na drugim jakąś sztuczną roślinkę . No to ja dostawiłam wazon - no przesadziłam; słoik po ogórkach przewiązany kokardką - z bukietem tulipanów. Wiele lat temu dostałam taki bukiet uszyty z resztek tkanin. Ostatnie dwa lata nie był w użyciu, leżał w szafie . Jak zobaczyłam te baranki sąsiadki to sobie przypomniałam i wykorzystałam . Wygląda naprawdę świątecznie. Wychodzi , że będziemy urządzać zawody. 

A teraz słówko dla Agness. Pytałaś o "fałszywego zająca ". To nic innego jak pieczeń . Skąd taka nazwa ? Nie wiem . Tak to nazywała moja babcia więc i u mnie funkcjonuje. Bardzo prosta do wykonania , bo robi się prawie jak mielone kotlety. Na dwie standardowe keksówki biorę 1,2kg mięsa mielonego- jakie kto lubi . Z mojego doświadczenia jednak wiem , że wołowe nie za bardzo się sprawdza , chyba, że zmieszane z innym .  Do tego 3 całe, surowe  jajka ,1 namoczona mała bułka , dwie średnie cebule drobniutko pokrojone i podsmażone na odrobinie tłuszczu na złocisto , pieprz , sól i trochę majeranki . Ja akurat pieprzu nie żałuję,  bo lubimy na ostro , ale można po swojemu. Do tego jajka ugotowane na twardo , ja biorę po 3 na foremkę.  Wszystkie składniki należy dobrze wymieszać , żeby nabrało pulchności , włożyć część do foremek, na to ugotowane jajka w całości  , przykryć pozostała masa , wygładzić , można dla atrakcyjności ozdobić jakimś wzorkiem. Foremkę dobrze jest posmarować tłuszczem i obsypać bułką tartą , dostaje wtedy ładną, delikatną skórkę. Foremkę przykryć folią aluminiową i piec w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni, jakieś 2 godziny. Na 15 minut przed końcem pieczenia zdjąć folię , żeby się zarumieniło. Po 2 godzinach wyłączyć piekarnik i zostawić do ostudzenia. Dlatego zwykle piekę wieczorem i zostawiam do rana . Można jeść na zimno pokrojone w plasterki , a jak zostanie, to podsmażyć na tłuszczu i podać np, na obiad z surówką i ziemniakami. 

A poza tym zającem u nas menu jak co roku :

gotowana szynka, pasztet z żurawiną, biała kiełbasa , galart z kurczaka, sałatka jarzynowa , sałatka carprese, oczywiście jajka ( koniecznie na miękko i w kieliszkach - taka fanaberia chłopaków) a z dodatków sos tatarski , chrzan , marynowane buraczki, korniszony i może jeszcze coś dorzucę . Staram się trochę urozmaicać . No i oczywiście chleb domowej roboty. Na święta robię na maślance ,cebulowy i na krupczatce .  Z ciast tylko sernik , który synowa piecze i tradycyjnie babka oraz mazurki . Te ostatnie to u mnie bardziej ciasteczka kruche ozdabiane świątecznie niż taki klasyczny mazurek , ale to najbardziej idzie .  Tym razem robię jeszcze galaretkę z niespodzianką . 

Zakwitły mirabelki i pachną niemożliwie . Piękny dziś wieczór. 


środa, 27 marca 2024

27.03.2024 Przygotowania

 świąteczne uważam za zaczęte. Pasztet i fałszywy zając już się pieką , serwetki do koszyczka i na stół wyprane - jutro wyprasuję , zakupy zrobione , foremka na baranki z masła przygotowana - też na jutro , bo przecież nie wszystko na raz. W piątek upiekę babkę i mazurki a w sobotę chleb . No i przygotuję galaretkową niespodziankę . I nie zawracam sobie głowy niczym więcej , przynajmniej przez najbliższe 3 dni. Wybrałyśmy się dziś z synową na zieleniak , tak bez planu , w drodze z banku. Ja akurat nic nie kupiłam , ale synowa zaopatrzyła się w kwiatki na klomb przed domem. Też bym mnóstwo przygarnęłą do biurowego ogródka , ale na razie nie mam czasu posadzić . Zrobię to po świętach. No i pomidory będę też musiała przesadzić , bo ta moja plantacja rośnie już jak szalona. Wczoraj cukinię z rosadnika przesadziłam do doniczek . 

Tak poza tym zrzuciłam dziś zimową kurtkę . Wyjęłam rano taką przejściową , a kto wie czy już i dżinsowa się nie przyda. Ciepło się robi. 

wtorek, 26 marca 2024

26.03.2024 Ciężki ten dzień

 Po pierwsze to nie mam auta , bo mi się popsuło coś w zawieszeniu i musiałam odstawić do warsztatu. Tu akurat nie problem , bo synowa wyjechała nieco wcześniej i mnie zabrała , do firmy  jechałyśmy razem .  Oczywiście dzień bez awantury z mamuśką dniem straconym , bo jak inaczej. Dziś się na mnie obraziła , bo jej przypomniałam o kasie za zakupy. Nazbierało się tego przez miesiąc , nawet jej paragony rzuciłam , ale i tak obraza na całego. Nadal filmuję jak jej te zakupy przynoszę. Musiałam sobie taki psychiczny szlaban narzucić i traktuję to wszystko jak bym stała obok  inaczej bym naprawdę wylądowała w psychiatryku, gdybym brała to do siebie , ale nie jest to takie łatwe.  A potem była jazda w pracy. Najpierw awaria u operatora , przestał działać internet za to rozdzwoniły się telefony od klientów. Szybko ustaliliśmy o co chodzi i przez pół dnia tłumaczyliśmy to klientom . Ruszyło około wpół do trzeciej. I od razu następna jazda . Po raz kolejny dzwoniłam do dostawcy , który sie nie wywiązał z zamówienia ( 4 dzień z rzędu) i co się okazało? Nie wyślą , bo cos jest uszkodzone. To nie mogli powiedzieć za pierwszym razem ? I się zaczęło , ja się wkurzyłam, syn się wkurzył , skończyło sie pogadanką z szefem . Poszedł nam trochę na rękę i zaproponował inną wersję . Pytanie czy wysłali . Wczoraj też nie było lepiej. Zaliczyłam spinkę z księgową z jednej firmy , co nieustająco zalegają z płatnościami i wszystko wskazuje na to, ze jutro poprawka . Ja już jestem na to za stara. 


poniedziałek, 25 marca 2024

25.03.2024 Jeszcze tylko 4 dni i

 weekend świąteczny. Pewnie znów minie zbyt szybko , ale jest na co czekać, bo majówka aż pięciodniowa a wtedy działeczka . Mam już całkiem nie złą plantację na oknie w kuchni. Zazieleniła mi się pysznogłówka ( w ubiegłym roku nie udało mi się wyhodować) , pomidory i cukinia . Ta ostatnia ma już ponad 10cm. Nie mogę się doczekać , kiedy zacznę to wszystko sadzić. Na razie jednak jeszcze kilka dni pracy. Od środy zaczynam świąteczne smakołyki szykować. Będzie jak zwykle . I tylko niespodziankę małą szykuję z galaretki . Mam nawet przyrządy do dekorowania . Inna sprawa czy mi się uda. Jutro ostatnie poprawki porządkowe i zakupy . Taki mam plan . Czekam na te święta. Robota to jedno , ale fakt, że do biura nie idę to drugie. I to właśnie lubię, takie domowe, zwyczajne  sprawy. 

niedziela, 24 marca 2024

24.03.2024 Niedziela palmowa

 Nie, z palmą już od dawna nie chodzę , za to mnóstwo u mnie palmowych bukietów. Tak naprawdę to bazi  ale one u nas zwykle za palmy uchodziły. Bardzo je lubię i nigdy nie żałuję na nie i kupuję albo przynoszę ze spaceru . Z tym trudniej, bo okolica w nie uboga. Tak czy inaczej czas świąteczny się zaczyna . U mnie od dekoracji . To jeszcze nie wszystkie , ale nie zdążyłam zrobić wszystkich fotek . Pokażę później jak już będzie gotowy stół i w ogóle mieszkanie gotowe na święta. Trochę dziwnie, bo i zmiana czasu się nałoży , a to może namieszać jeśli chodzi o godziny . Mnie już się zdarzyło zgubić jakieś godziny. 

Ale teraz trochę wiosny na dobry Wielki Tydzień . 

Moje świąteczne obrusy , 


Okno w saloniku mi zakwitło 




W kuchni tym razem skromnie , tylko taka mała kompozycja na stole, ale może będzie coś jeszcze 

I moja świąteczna "firanka" 

Na niby - kominku  wiosenny ogródek 


I rzut oka na szczegóły - trochę dużo wszystkiego , ale w końcu wiosna to czas rozkwitu 



Dobrego tygodnia i radosnych przygotowań do Świąt 


sobota, 23 marca 2024

23.03.2024 Wróciliśmy

 Zeszło nam dłużej niż planowaliśmy ale pogadaliśmy dłużej z rodzinką . Dobrze się spotkać z rodziną. Szkoda tylko, że w smutnych okolicznościach . Domowe sprawy nadrobię jutro . Miłego wieczoru ! 

piątek, 22 marca 2024

22.03.2024 Takie zakupy

 to jest jednak ciężka praca. I wcale nie dlatego, że trzeba coś nosić , bo nie trzeba, od targania są wózki. Najgorszy jest tłok w marketach. Ten co wymyślił zakaz handlu w niedzielę , powinien siedzieć w kryminale do końca świata. No i trzeba się głowić co i w jakim celu do tego wózka wrzucić albo patrzeć na kartkę co chwilę, żeby o niczym nie zapomnieć i z niczym nie przesadzić. Mam to z głowy na szczęście. Zakupy na święta i te domowe ogarnęłam , a właściwie to ogarnęliśmy. Reszta na bieżąco , a od środy pichcę świąteczne przysmaki. Jutro jedziemy pożegnać wujka , nie daleko , jakieś 60 km ale wiadomo jak to z takimi uroczystościami, pół dnia zejdzie na pewno. Po powrocie zamierzam zająć się dekoracjami świątecznymi i może jakieś poprawki porządkowe. 

czwartek, 21 marca 2024

21.03.2024 Wiosna! Wiosna wkoło ! - uwaga ! wpis długi

 A jak wiosna to sobie trochę powspominam jak to z tą wiosną niegdyś  bywało. Działo się , gdy chodziłam do LO czyli w drugiej połowie lat 70-tych.  21 marca, w pierwszy dzień wiosny wypadały imieniny dyrektora naszego LO Benedykta , od niepamiętnych czasów nazywanego przez uczniów „ Beny „ .Dziś już nie żyjący . Kiedy przyszłam do LO jakoś nie zdołałam go polubić. Sporadycznie miałam z nim do czynienia na lekcjach. Przychodził czasem na zastępstwa .Jego klasę i podejście do uczniów doceniłam dopiero kiedy szkołę kończyliśmy. Beny  mieszkał na terenie szkoły . Zdarzało mu się więc chodzić po budynku i boisku w krótkich spodniach i podkoszulku. Wiadomo było, że kiedy występuje w takim nieoficjalnym anturażu , humor mu dopisuje i nikomu krzywdy nie zrobi , bo tak w ogóle to Beny wyglądał groźnie , a instytucja dyrektora szkoły jako taka ,budziła nasz szacunek i obawę . Dyrektor był nie kwestionowanym autorytetem i przed jako takim należało czuć respekt – poniekąd  „ z urzędu” . Dyrektor jednak krzywdy nikomu nie robił i chociaż na dywaniku potrafił naprawdę ostrą reprymendę zafundować delikwentowi , który podpadł , zaraz po jego wyjściu zapominał o sprawie . Beny równie często jak Glapa – profesor od przysposobienia obronnego o ptasim nazwisku ( stąd Glapa) ścigał palaczy. Z lepszym wynikiem jednakże. Wpadał do męskiego wc , zabierał chłopakom papierosy , ładował po strzale „ w papę” i kazał wracać do swojej klasy. Nikt się o to nie oburzał i rodzicom do głowy nie przychodziło, zgłaszać jakieś pretensje. Trzeba pamiętać ,że za palenie papierosów, w tamtych czasach wylatywało się karnie ze szkoły. Każdy wolał oberwać od dyrektora niż mieć ocenę niedostateczną ze sprawowania i wilczy bilet. Dziewczyny miały trochę lepiej . Profesorki rzadziej wpadały do łazienki. A wracając do pierwszego dnia wiosny oraz imienin Benego , to w dniu tym obowiązywał swoisty ceremoniał. Przede wszystkim strój galowy ; biała bluzka i granatowa lub czarna spódnica – w żadnym razie spodnie , a chłopaków biała koszula, garnitur i obowiązkowo muszka . Muszka to było coś co wyróżniało naszą budę . Chłopaki z technikum weterynaryjnego nosili się na czarno , elektronik i „mlecz” koszule z kołnierzykami i szare swetry , a u nas kraciaste koszule na co dzień a muszki na uroczystości. Lekcje w tym dniu były skrócone do pół godziny i nie wolno było stawiać dwój. I nie podskoczyła nawet groźna matematyczka Luta i obie chemiczki – na co dzień postrachy nawet największych kujonów .Musiały respektować. Po tych skróconych lekcjach mogliśmy się też urwać na wagary. Zamiast tych lekcji też , ale pod kontrolą czyli wolno było opuścić szkołę ale z wychowawcą, co akurat moja klasa wykorzystywała. Raz udaliśmy się do parku gdzie odbyła się największa w gminie bitwa na śnieżki – przyłączał się każdy , kto znalazł się w pobliżu. Na śnieżki , tak ! bo to były czasy, kiedy  śnieg leżał często i do kwietnia . Innym razem zrobiliśmy sobie długą wycieczkę po mieście . Prowadził nasz wychowawca , a my niepostrzeżenie uformowaliśmy długi „wąż” za nim i tak idąc gęsiego przewędrowaliśmy pół miasta . Ludzie oglądali się za tym naszym orszakiem, uśmiechali  a wychowawca zorientował się pod sam koniec wędrówki. Śmiechu było na tydzień co najmniej , jak tylko ktoś wspomniał . Kiedy byłam w klasie III, w szkole zainaugurowany został Dzień Młodzieży. Wymyśliła go – a jakże – klasa mojego małżonka , stawiana za wzór wszystkim innym, owiana szkolną legendą IVa.  Z początku w przebraniu przyszły tylko 3 z pięciu klas IV , ale już w zawodach brali udział wszyscy. Najciekawszy był wyścig taczkami z koleżanką na pokładzie. Zaliczyliśmy też atak terrorystyczny i nie było zmiłuj , okup trzeba było zapłacić . Wpadły do klasy „czerwone brygady” :odziane w brezentowe kurtki kangurki i pończochy na twarzach grożąc kartonem po butach w charakterze bomby, wynieśli dwie dziewczyny, po czym zażądali niebotycznego okupu:  3,50 .  Co było robić , zrzuciliśmy się . Okup nie tylko nasz, domorośli terroryści skonsumowali po lekcjach w kawiarence o wdzięcznej nazwie Szarotka. Następnego roku już jednak Dzień Młodzieży przeszedł na stałe  do szkolnych tradycji . Opracowano cały program, na który składały się różne konkursy , zawody sportowe , na koniec dnia dyskoteka , jakieś występy szkolnych kabaretów i zespołów. Najważniejszy jednak miał być konkurs na najlepiej przebraną klasę . Przebrania miały być spójne i coś obrazować. Każda klasa miała wkroczyć w określonej kolejności na salę gimnastyczną – odpowiednio efektownie, żeby zaprezentować się jurorom złożonym z grona profesorskiego i przewodniczących klas.

Dłuższy czas dyskutowaliśmy co z tym zrobić zwłaszcza, ze kilka dziewczyn w ogóle nie chciało brać w tym udziału twierdząc, że się nie będzie wygłupiać. Wychowawca zapowiedział jednak ,że nie można nie przyjść pod groźbą obniżenia zachowania. Nie miały wyjścia, przystosować się musiały. Dwa dni przed imprezą nadal nie było porozumienia co do przebrania. Ostatniego dnia zadecydowała za nas moja przyjaciółka  E. Wyjęła z torby dwa prześcieradła i gruby sznur kilka agrafek oraz świecę , obwinęła się w prześcieradła , coś pozapinała, coś przewiązała i za chwilę stał przed nami mnich w białym habicie .Zapowiedziała ,że na salę wchodzimy rządkiem z zapalonymi świecami śpiewając Bogurodzicę , bo to pasuje do mnisiego pochodu. Ja natychmiast temat podchwyciłam , wraz ze mną D i chłopaki. Stanęło na naszym. Co do śpiewu daliśmy tylko każdemu wolną rękę , bo dla przeciętnego śmiertelnika Bogurodzica jest nie wykonalna . Kazaliśmy mruczeć pod nosem byle żałobnie. W dniu imprezy lekcje były skrócone – miały się zakończyć około 11.00 . Do klas wchodziliśmy w przebraniach . Nawet Luta – groźna profesorka od matematyki nie mogła powstrzymać nikłego uśmiechu na widok mnichów w trampkach ( te trampki to po to, żeby wejść na salę gimnastyczną , bo tylko takie obuwie było dopuszczalne) . Do sali gimnastycznej wchodziliśmy w jakiejś ustalonej przez porządkowych kolejności . Większość robiła to z hukiem , głośno ; ze śpiewem lub wykorzystaniem instrumentów muzycznych . Był obóz cygański, krasnoludki , trzy dwory Klaudiusza , bo akurat pierwszy raz wyemitowano w tv serial „Ja Klaudiusz „ więc temat był na czasie, jacyś piraci – wszyscy głośni i kolorowi. Kiedy przyszła nasza kolej ustawiliśmy się w rzędzie z zapalonymi świecami , po czym zapadła cisza . Na znak dany przez E, mnisi pochód ruszył do sali mrucząc coś żałobie pod nosem każdy sobie. To mruczenie odbite echem kilkumetrowej wysokości sali , całkiem udanie zaimitowało chorał gregoriański . Jurorzy i młodzież która wcześniej weszła na salę zamilkła z wrażenia. Okrążyliśmy salę dookoła , następnie zawróciliśmy przed jury , przed którym na chwilę się zatrzymaliśmy po czym podnosząc w górę oczy i ręce wydeklamowaliśmy chórem łacińskie „ memento mori” i skierowaliśmy się na swoje miejsce. Już samo to wystarczyło, żeby jury wyło ze śmiechu a kiedy jeszcze spojrzeli na plecy kolegi zamykającego pochód – najwyższego w klasie , w przykrótkim habicie , któremu pozostali koledzy przypięli do pleców kartonową tabliczkę z napisem „Rasputin love machine” wrzawie, brawom i salwom śmiechu nie było końca. Konkurs wygraliśmy . Czterokilogramowa torba cukierków trafiła w nasze ręce. Dzięń Młodzieży minął , czas zabawy zastąpiła intensywna nauka do matury a Dzień Młodzieży na długie lata wpisał się w tradycje szkoły . Czy dziś jeszcze jest obchodzony ? Przypuszczam , że tak , każdego roku w pierwszym dniu wiosny kręcą się po mieście przebierańcy, choć do naszego pochodu mnichów im daleko. .