Plan wykonany nawet z nadwyżką . Serwetki wykrochmalone i odprasowane, baranki z masła zrobione , a oprócz tego ozdobiłam sobie koszyczek , Dołożę tylko zielone gałązki , ale to w sobotę, żeby nie wyschły. Wysprzątałam też łązienkę i wc i nawet dywaniki łazienkowe zdążyłam wyprać choć już nie planowałam. Moja nowa sąsiadka postawiła na klatce schodowej dwa zabawne baranki . Stoi tam taka nasza szafka , którą zabierzemy na działkę więc tylko tymczasowo , a ona wykorzystała sytuację . Na okienku na klatce postawiła świeczniki w stokrotki a na drugim jakąś sztuczną roślinkę . No to ja dostawiłam wazon - no przesadziłam; słoik po ogórkach przewiązany kokardką - z bukietem tulipanów. Wiele lat temu dostałam taki bukiet uszyty z resztek tkanin. Ostatnie dwa lata nie był w użyciu, leżał w szafie . Jak zobaczyłam te baranki sąsiadki to sobie przypomniałam i wykorzystałam . Wygląda naprawdę świątecznie. Wychodzi , że będziemy urządzać zawody.
A teraz słówko dla Agness. Pytałaś o "fałszywego zająca ". To nic innego jak pieczeń . Skąd taka nazwa ? Nie wiem . Tak to nazywała moja babcia więc i u mnie funkcjonuje. Bardzo prosta do wykonania , bo robi się prawie jak mielone kotlety. Na dwie standardowe keksówki biorę 1,2kg mięsa mielonego- jakie kto lubi . Z mojego doświadczenia jednak wiem , że wołowe nie za bardzo się sprawdza , chyba, że zmieszane z innym . Do tego 3 całe, surowe jajka ,1 namoczona mała bułka , dwie średnie cebule drobniutko pokrojone i podsmażone na odrobinie tłuszczu na złocisto , pieprz , sól i trochę majeranki . Ja akurat pieprzu nie żałuję, bo lubimy na ostro , ale można po swojemu. Do tego jajka ugotowane na twardo , ja biorę po 3 na foremkę. Wszystkie składniki należy dobrze wymieszać , żeby nabrało pulchności , włożyć część do foremek, na to ugotowane jajka w całości , przykryć pozostała masa , wygładzić , można dla atrakcyjności ozdobić jakimś wzorkiem. Foremkę dobrze jest posmarować tłuszczem i obsypać bułką tartą , dostaje wtedy ładną, delikatną skórkę. Foremkę przykryć folią aluminiową i piec w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni, jakieś 2 godziny. Na 15 minut przed końcem pieczenia zdjąć folię , żeby się zarumieniło. Po 2 godzinach wyłączyć piekarnik i zostawić do ostudzenia. Dlatego zwykle piekę wieczorem i zostawiam do rana . Można jeść na zimno pokrojone w plasterki , a jak zostanie, to podsmażyć na tłuszczu i podać np, na obiad z surówką i ziemniakami.
A poza tym zającem u nas menu jak co roku :
gotowana szynka, pasztet z żurawiną, biała kiełbasa , galart z kurczaka, sałatka jarzynowa , sałatka carprese, oczywiście jajka ( koniecznie na miękko i w kieliszkach - taka fanaberia chłopaków) a z dodatków sos tatarski , chrzan , marynowane buraczki, korniszony i może jeszcze coś dorzucę . Staram się trochę urozmaicać . No i oczywiście chleb domowej roboty. Na święta robię na maślance ,cebulowy i na krupczatce . Z ciast tylko sernik , który synowa piecze i tradycyjnie babka oraz mazurki . Te ostatnie to u mnie bardziej ciasteczka kruche ozdabiane świątecznie niż taki klasyczny mazurek , ale to najbardziej idzie . Tym razem robię jeszcze galaretkę z niespodzianką .
Zakwitły mirabelki i pachną niemożliwie . Piękny dziś wieczór.
Bardzo dziękuję za roztłumaczenie tego tajemniczego zająca i za przepis :***
OdpowiedzUsuńKochana, pisałaś u mnie, że sporo robię potraw, a u Ciebie to prawdziwa uczta, same pyszności :)) Chlebek też bym chętnie zrobiła, ale niestety, nie dam rady, nie wyrobię się, chociaż korci mnie bardzo.
Ale fajne to strojenie klatki schodowej, nawet poza mieszkaniem macie świąteczny, fajny klimat :))
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Owszem sporo tego , ale podzieliłyśmy się pracą z synowymi więc na mnie nie tak znów dużo wypada. Mam czas na te chlebki.
UsuńI znów zastanowiłam się jak Twój fałszywy zająć z Wielopolski zamieniał się w identyczną " pieczeń rzymską" z Galicji. Potem ze mną ta pieczeń zawędrowała na Śląsk, ale wciąż jako rzymska.
OdpowiedzUsuńAż tu w Italii spotkałam ją ciut inną bo i z marchewką oprócz jajek na twardo jako " polpettone". Menu cudowne.Buziaki
No patrz , u nas pieczeń rzymska to też coś w tym rodzaju ale bez nadzienia w środku. Taki mielony w jednym, większym kawałku. To jest to przenikanie się kultur. Buziaki.
Usuń