babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 27 lipca 2013

27.07.2013 Babusia gotowa na wszystko

nawet na pochlapanie się z dziećmi w baseniku . Zimne napoje i sałatka gotowe , bułeczki drożdżowe własnie wyrastają , prezenty zapakowane , kosz z różnymi przydatnymi na działce drobiazgami także.  Dzień już od bladego świtu upalny , choć około 8.30 trochę poudawało ,ze pada. Trwało to jakieś 10 minut nie dłużej. Teraz wygląda zza chmur słoneczko a zapowiada się wieeelkie słońce i wielki upał . Około 12.30 wyruszamy na działkę do synalka na rodzinną imprezkę . Fajny dzień się zapowiada.. A teraz zmykam , wstawiać bułeczki do pieca . 

czwartek, 25 lipca 2013

25.07.2013 Dzień wariata

Już od rana nie szło po mojemu , ale to w pracy nic nowego. Kiedy już opanowałam ten cały chaos i już myślałam ,że spokojnie doczekam końca pracy wypisując faktury przyjechał starszy syn po sprężarkę, żeby klientowi kurz z serwera wydmuchać . Ścignęłam go o test , potrzebny do szkolenia.. Zabrał się do pisania , a że we łbie mu jakiś procesor zamiast mózgu siedzi , to pięć stron z ośmiu zajęło mu z 15 minut . W tym momencie zadzwonił telefon. Usłyszałam tylko wrzaśnięcie "CO!!!" i "już jadę" . Rzucił długopis na biurko i krzyknął mi tylko,że pali się ich blok i już go nie było.  Zdębiałam . W pierwszej chwili chciałam jechać za nim , ale jak to u mnie , po sekundzie paniki , już myślę racjonalnie . "Po cholerę tam pojadę , tylko będę przeszkadzać w akcji gaśniczej " - przyszło mi do głowy i zostałam , ale robotę już miałam z głowy , bo się denerwowałam co z synową i wnusią .  Po godzinie syn zadzwonił,że już sprawa opanowana a dziewczyny całe i zdrowe , tylko Helcia wystraszona .A było tak: sąsiadka mieszkająca piętro wyżej coś smażyła w kuchni. Zapalił jej się tłuszcz na patelni . Od patelni zajął się okap z filcowym filtrem , którego nie czyściła . Od tego zajęła się szafka , sąsiadka zalała to wodą , co się skończyło wybuchem i poparzeniem ( nigdy , nie wolno gasić oleju wodą , bo można nawet życie stracić ) , córka , sąsiadki w tym czasie zadzwoniła już po straż ogniową , ale zanim przyjechali to sąsiadka drugi raz "zaszalała" i na to wszystko zarzuciła koc . Tyle ,że koc okazał się z tworzywa sztucznego i zamiast stłumić ogień dostarczył mu paliwa , natychmiast się stopił i przywarł jej do palców . A potem już wiali z mieszkania . Strażacy przyjechali bardzo szybko . Jeden z nich wpadł do mieszkania syna ,żeby pomóc w ewakuacji . Synowa przytomnie wyrwała małą z drzemki, na piżamke zarzuciła co było pod ręką , chwyciła teczkę z domowymi dokumentami ( akty notarialne, ubezpieczenia itp) i już wychodziły z mieszkania . Mała się przestraszyła , bo ni stąd ni zowąd zobaczyła jakiegoś zamaskowanego osobnika i całe to zamieszanie wokół nich , bo z innych mieszkań , strażacy wyprowadzali innych , wyły syreny a z góry dolatywał czarny dym , no i Mumu - jej ulubiona przytulanka została ... Trudno się dziwić , dorośli też panikowali. Strażacy w sile 4 zastępów uruchomili pompy z pianą i szybko pożar ugasili, nie niszcząc przy tym innych mieszkań.  Skończyło się dobrze , ale mała przeżywa .  Przyjechali do nas wieczorem . W kółko opowiadała , o tym co się stalo i pytała czy już na pewno nic się nie stanie .  
W tym całym zamieszaniu prawie zapomniałam o złożeniu życzeń mężusiowi . przypomniało mi się kiedy wstawiałam torebkę do szafy . W koszu od prania miałam schowany prezent i przy okazji chowania torebki go dojrzałam . Po obiedzie pojechaliśmy szukać ludzików Lego , co by je Krzysiaczkowi z okazji imienin wręczyć . Nie było . Kupiliśmy mały zestaw "parking" z 4 ludzikami w środku.. W ETC pełno przecen . Zajrzeliśmy do kilku sklepów z butami. Nic specjalnego , ale w jednym udało się kupić mężusiowi całkiem fajne półbuty. Planowałam ten zakup pod koniec lata , ale w końcu jaka to różnica. Opłaciło się , bo zamiast 396 zł zapłaciliśmy 230 a buty skórzane , na solidnej gumowej podeszwie , nie żadna chińska tandeta .Potem jeszcze wpadliśmy na chwilę do Le roi . męzuś chciał kupić lampę do garażu na akumulator ale nie było . ja tymczasem obejrzałam sobie sprzęt i płytki łazienkowe a na koniec w dziale ogródkowym kupiłam mini-storczyka . Jest śliczny . 
Ledwie weszliśmy przyjechał syn z rodzinką . 
Istne szaleństwo...

środa, 24 lipca 2013

24.07.2013 Parę spraw babusinych - jak zwykle

Prezenty imieninowe mam . Dla mężusia kupiłam koszulę - tego nigdy nie za dużo - z podwójnym czarno- czerwonym kołnierzykiem i pliską od guzikow . Bardzo ładnie taka kombinacja wygląda . Koszulka biała w czarne  prążki.. Dla młodszej synowej patelnię z pokrywką i białe "michałki" - jej ulubione. Dla Krzysiaczka i Helci ubranka i zabawki..   Ze zdziwieniem stwierdziłam ,że zlikwidowali sklep wranglera . Jego miejsce zajęła jakaś sieciówka "top-secret " czy coś takiego. nawet tego nie zauważyłam , a przecież byl tam remont. Tak to jest jak się miasto ogląda z okien samochodu , a i to nie zbyt uważnie, bo trzeba patrzeć na drogę. 
Mam kota . Noooo, bez przesady : namiastkę kota, ale jest słodki . Dostałam go w Żabce za punkty uzbierane na zakupach . Prawdziwym nie miałby kto się opiekować i w bloku zwierzak by się męczył. Gryzomir ( tak go nazwałam na potrzeby maluchów )  siedzi na oparciu kanapy jak prawdziwy kot i robi wrażenie. 
Skończyłam pierwszy tom "Krzyżowców" . I nie odpuszczę , dopóki nie skończę pozostałych trzech. Utonęłam w atmosferze .Na razie nie zauważyłam rozbieżności w wątkach książkowych i filmowych . Film dobrze oddaje treść i co ważne uniknięto dłużyzn na temat życia i zdarzeń , bo przecież życie w średniowieczu płynęło wolno, a wszystkie sprawy wymagały czasu więc w książce czas płynie sobie leniwie, ale to tylko pogłębia nastrój . W filmie byłoby to nudne .    
Bluzki zostawiam . Ta w paski z koronkowym karczkiem bardzo ładnie leży , myślałam ,że będzie gorzej. Oczywiście ładniejsza byłaby cała czarna , ale ta nadaje się na różne okazje . Pod żakiet do pracy też.   

wtorek, 23 lipca 2013

23.07.2013 Sprawy babusine

Teściowej przełożyli termin operacji na poniedziałek . A już się nastawiała na czwartek. Nie rozumiem tego , zwłaszcza ,że osoba starsza i z kłopotami sercowymi . Nie powinni tak robić ,żeby nie stresować pacjenta. 
    Poczwórne imieniny urządzamy w sobotę  już od południa ; grill na działce , potem jakaś kawa , a potem jedziemy wszyscy razem do teściowej , dodać prababci animuszu . Maluchy poszaleją w basenie z wodą a my posiedzimy w cieniu , pod gruszką . Skład nieco okrojony , bo chrześniak mężusia ze ślubną pojechali do Toskanii , Szwagroska   nie wiadomo czy przyjedzie, bo pewnie nie będzie chciała zostawić teściowej , a z moją matką nigdy nic nie wiadomo. Równie dobrze może olać rodzinę i pojechać na kolejną emerycką imprezę . Jeśli idzie o przygotowania, mamy podział : jedna synowa karkóweczka na gril i dodatki, druga kiełbaski i dodatki , ja sałatkę , bułeczki drożdżowe i napoje. Naszykowałam już kilka dużych pojemniczków z lodem , w którym zatopiłam listki mięty, kolorowe syropy i gronka czerwonych porzeczek . Wrzucę do dzbanka z wodą i udekoruję gałązką mięty i ćwiartkami limonek lub cytryn.. Będzie ładnie wyglądać . 
     Już lepiej, zeszło całkiem sporo kasy od klientów. Mogę się wywiązać z różnych rachunków. Nic się nie zmieniło ; życie nadal składa się z płacenia rachunków... 
     Odebrałam paczkę z bon prixu . Jedna bluzka już na pierwszy rzut oka idealna i w dodatku bardzo ladnie wygląda. Druga - mam mieszane uczucia . Czarno- grafitowe poprzeczne paski i karczek z czarnej koronki . Trochę ryzykowne połączenie , które ładnie wyglądało na modelce w katalogu , ale zobaczę jak się sprawdzi w praktyce kiedy  przymierzę . Najbliższe plany ciuchowe : dzianinowa sukienka do pracy  i dwa sweterki , też do pracy . Dla mężusia nowe buty na jesień i kilka koszul. 
     Byłam u fryzjerki . Obcięła mnie i umówiłam się na farbowanie . Z próbnika wypatrzyłam sobie kolor "morello " czyli brąz opalizujący na fioletowo - kolor rodu Borgiów , nawiasem mówiąc , ale mi go odradziła. Twierdzi,że ładnie wygląda na próbniku , ale już na włosach nie zawsze się sprawdza . Posłuchałam . Doradziła mi brąz z wiśniową nutką . Zgodziłam się. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie . 
Chyba pójdę do dietetyczki . Moja fryzjerka poszła i prawie jej nie poznałam . Schudła, wysmuklała , a ważyła dobre 10 kg więcej ode mnie . Zapytałam ją o to i się przyznała ,że chodzi do dietetyczki od trzech miesięcy .  Efekty widać już na pierwszy rzut oka.