Już od rana nie szło po mojemu , ale to w pracy nic nowego. Kiedy już opanowałam ten cały chaos i już myślałam ,że spokojnie doczekam końca pracy wypisując faktury przyjechał starszy syn po sprężarkę, żeby klientowi kurz z serwera wydmuchać . Ścignęłam go o test , potrzebny do szkolenia.. Zabrał się do pisania , a że we łbie mu jakiś procesor zamiast mózgu siedzi , to pięć stron z ośmiu zajęło mu z 15 minut . W tym momencie zadzwonił telefon. Usłyszałam tylko wrzaśnięcie "CO!!!" i "już jadę" . Rzucił długopis na biurko i krzyknął mi tylko,że pali się ich blok i już go nie było. Zdębiałam . W pierwszej chwili chciałam jechać za nim , ale jak to u mnie , po sekundzie paniki , już myślę racjonalnie . "Po cholerę tam pojadę , tylko będę przeszkadzać w akcji gaśniczej " - przyszło mi do głowy i zostałam , ale robotę już miałam z głowy , bo się denerwowałam co z synową i wnusią . Po godzinie syn zadzwonił,że już sprawa opanowana a dziewczyny całe i zdrowe , tylko Helcia wystraszona .A było tak: sąsiadka mieszkająca piętro wyżej coś smażyła w kuchni. Zapalił jej się tłuszcz na patelni . Od patelni zajął się okap z filcowym filtrem , którego nie czyściła . Od tego zajęła się szafka , sąsiadka zalała to wodą , co się skończyło wybuchem i poparzeniem ( nigdy , nie wolno gasić oleju wodą , bo można nawet życie stracić ) , córka , sąsiadki w tym czasie zadzwoniła już po straż ogniową , ale zanim przyjechali to sąsiadka drugi raz "zaszalała" i na to wszystko zarzuciła koc . Tyle ,że koc okazał się z tworzywa sztucznego i zamiast stłumić ogień dostarczył mu paliwa , natychmiast się stopił i przywarł jej do palców . A potem już wiali z mieszkania . Strażacy przyjechali bardzo szybko . Jeden z nich wpadł do mieszkania syna ,żeby pomóc w ewakuacji . Synowa przytomnie wyrwała małą z drzemki, na piżamke zarzuciła co było pod ręką , chwyciła teczkę z domowymi dokumentami ( akty notarialne, ubezpieczenia itp) i już wychodziły z mieszkania . Mała się przestraszyła , bo ni stąd ni zowąd zobaczyła jakiegoś zamaskowanego osobnika i całe to zamieszanie wokół nich , bo z innych mieszkań , strażacy wyprowadzali innych , wyły syreny a z góry dolatywał czarny dym , no i Mumu - jej ulubiona przytulanka została ... Trudno się dziwić , dorośli też panikowali. Strażacy w sile 4 zastępów uruchomili pompy z pianą i szybko pożar ugasili, nie niszcząc przy tym innych mieszkań. Skończyło się dobrze , ale mała przeżywa . Przyjechali do nas wieczorem . W kółko opowiadała , o tym co się stalo i pytała czy już na pewno nic się nie stanie .
W tym całym zamieszaniu prawie zapomniałam o złożeniu życzeń mężusiowi . przypomniało mi się kiedy wstawiałam torebkę do szafy . W koszu od prania miałam schowany prezent i przy okazji chowania torebki go dojrzałam . Po obiedzie pojechaliśmy szukać ludzików Lego , co by je Krzysiaczkowi z okazji imienin wręczyć . Nie było . Kupiliśmy mały zestaw "parking" z 4 ludzikami w środku.. W ETC pełno przecen . Zajrzeliśmy do kilku sklepów z butami. Nic specjalnego , ale w jednym udało się kupić mężusiowi całkiem fajne półbuty. Planowałam ten zakup pod koniec lata , ale w końcu jaka to różnica. Opłaciło się , bo zamiast 396 zł zapłaciliśmy 230 a buty skórzane , na solidnej gumowej podeszwie , nie żadna chińska tandeta .Potem jeszcze wpadliśmy na chwilę do Le roi . męzuś chciał kupić lampę do garażu na akumulator ale nie było . ja tymczasem obejrzałam sobie sprzęt i płytki łazienkowe a na koniec w dziale ogródkowym kupiłam mini-storczyka . Jest śliczny .
Ledwie weszliśmy przyjechał syn z rodzinką .
Istne szaleństwo...
czytałam o tym pożarze na TS, dobrze, że tak szybko wkroczyli strażacy i nic się dziewczynom poza strachem nie stało! rok temu od palącego się tłuszczu na patelni zmarł ojciec koleżanki. miał na sobie sztuczny dres, który zajął się ale to oparzenia płuc a nie ciała spowodowały jego śmierć :(
OdpowiedzUsuńHaniu Kochana a ja przede wszystkim z zyczeniami. Niech Ci sie darzy we wszystkim i zycze Ci, zebys byla szczesliwa i zeby ten Dzien dzisiejszy byl jednym z najpiekniejszych. Duzo radosci i oczywiscie buziaki
OdpowiedzUsuń