babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 9 lipca 2022

9.07.2022 Dach

 w naszym PDzO a jakże. Gotowy, przykryty już papą czyli odizolowany . Może padać , do domku nie napada. Na więźbie pod dachem zawisła wiecha a teraz opijamy sprawę dżinem z tonikiem . Fotki jutro. Robienie za pomocnika na budowie mnie wykończyło. 

piątek, 8 lipca 2022

8.07.2022 Nasz PDzO

 ma już więźbę dachową . Chłopakom wypadła popołudniowa robota więc skrzyknęli się z majsterem - Robokopem i polecieli na naszą działkę . Jak wpadli to zrobili w jeden dzień. Jutro pewnie będą kończyć , bo zrobiło się  deszczowo . Głowy nie dam czy rzeczywiście nie skończyli , bo tak na 100% to się nie znam i nie umiem ocenić. W każdym razie wieniec jutro obowiązkowy. I sprzątanie gigant, bo po cięciu belek i podcięciu gałęzi od drzew , które zachodziły na dach jest nieopisany bałagan. Naspadało  też jabłek i na dodatek wiśnie dojrzały . Trzeba narwać na nalewkę . Tym samym zmiana planów na jutro.   Ochłodziło się więc zamierzałam sprzątać i myć okna , ale w tym układzie nie ma innej opcji jak działka. 

Z innych spraw to zawiozłam matkę do lekarza . Sprawdził wyniki ciśnienia , orzekł ,że do zaakceptowania , zlecił zrobienie wyników i to nie mało różnych , powiedziałabym , że nawet trochę mnie to zaskoczyło i kazał się stawić z wynikami. Muszę dopilnować.  

I kolejne fotki : 

Około 16,30 jak dowiozłam chłopakom jedzonko było tak:



Parę godzin później, po deszczu już tak :




czwartek, 7 lipca 2022

7.07.2022 Nic szczególnego

 sezon ogórkowy w pełnym rozkwicie . Mnie tam nie robi , może być . Z wiekiem wzrosło mi zapotrzebowanie na święty spokój i tego się trzymam .  W pracy mam co robić jednak , papierów nie ubywa niestety. Popołudnie na luzie . Mężuś nawet sobie drzemkę uciął . A ja wznowiłam produkcję kwadracików z włóczek. To tak żeby bezczynnie nie siedzieć , a za inna robotę nie chce mi się brać na razie. I żeby nie było, że coś naściemniałam z tymi murłatami i krokwiami wrzucam fotki. 




 


środa, 6 lipca 2022

6.07,2022 Czekamy na deszcz,

który zapowiadają od kilku dni. Nawet popadało jakieś 20 minut ale po godzinie już śladu nie było.  Na szczęście nieco się ochłodziło. 

Zapisałam matkę do lekarza. Zakładam ,że tym razem nie wywinie mi żadnego numeru jak poprzednio. Na szczęście w rejestracji nie pytały o powód nie zgłoszenia się na poprzednią. 

Przypadkiem trafiłam na starego znajomego, a dokładniej to przyjaciela mojego ojca. Nie miałam pojęcia , że pan K, nadal pracuje, a liczy sobie lat 87! Bardzo się ucieszył z mojego telefonu , służbowego zresztą , dawno nikt tak się nie cieszył, że mnie słyszy. Pogadaliśmy trochę , sprawę służbową załatwiłam oczywiście. Jeszcze jutro muszę przedzwonić ,coś doprecyzować. Jestem pełna podziwu dla tego człowieka . Taka sprawność , w tym wieku ! 

Dziś odpoczywamy po dwóch dniach ciężkiej pracy . 

wtorek, 5 lipca 2022

5.07.2022 Jeszcze więcej roboty niż wczoraj

 z tym malowaniem drewna na zielono. Dziś poszła drobnica .Niby nic takiego , dużo lżejsze ale ilość robi swoje. Naszarpaliśmy sie nie źle , ale jest , pomalowane co do sztuki. Drugi dzień z życiorysu wyrwany , ale co tam. Może do końca lata PDzO będzie pod dachem i gotowy do wykończenia i dekorowania ? Plan już mam , ale o tym potem. Przy czasie wrzucę kolejne fotki z postępów w malowaniu.

poniedziałek, 4 lipca 2022

4.07.2022 Malowanie drzewa na zielono

 no prawie . Dokładnie to drewna konstrukcyjnego na dach naszego PDzO. A malowaliśmy impregnatem; jakieś murłaty , jędki i krokwie . Jutro mamy malować łaty i kontrłaty.  Wszystko ponumerowane więc jeszcze uważać musieliśmy, żeby nie poprzekładać . Nogi mam w... no sami wiecie gdzie , plecy mnie bolą , mężuś na zakwasy narzekał już jak bramkę na działce zamykaliśmy ale daliśmy radę . To co nam zostało to już mały pikuś- dokończymy. W środę majster może zaczynać.  I to tyle na dziś . Nie wysiedzę przy laptopie, muszę przyjąć pozycję horyzontalną . 

niedziela, 3 lipca 2022

3.07.2022 Niedziela z wnusią

 i nie tylko. Po obiedzie wybraliśmy się nad jezioro, do miejscowości , gdzie młodszy syn ma domek. Okazało się , że są na działce razem ze znajomymi . Od razu zrobiło się wesoło. Dzieciaki taplały się w jeziorze i ogrodowym basenie tylko mały miał nieco utrudnioną sytuację , bo z gipsem na ręce nie mógł szaleć jak reszta , dziewczyny akurat obiad gotowały , a syn z kolegą naprawiali pergolę. Mieliśmy w planach popływanie w jeziorze i powrót ale w takiej sytuacji posiedzieliśmy . Przyjemnie było się ochłodzić . Woda czysta i ciepła , ludzi zbyt dużo nie było na plaży; czego więcej chcieć ?  Po powrocie do miasta pojechaliśmy na lody , a na koniec dołączyli do nas rodzice wnuczki i jeszcze pospacerowaliśny po mieście. A moje plany jak zwykle poszły w chatkę z piernika. No cóż nie pierwszy to raz. Rano kawał roboty odwaliłam , ale wyprasowałam wszystko co mi w szafie zalegało. Ogórki zakisiłam , wnusia mi pomagała upychać w słoiki i załatwione.  Stan spiżarni znów powiększony. 

Padnięta jestem prawdę powiedziawszy po tych trzydniowych szaleństwach , a jutro nie lepiej.