babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

czwartek, 4 sierpnia 2011

4.08.2011 A to mi wuja „newsy” sprzedał …

W pierwszej chwili myślałam ,że to jakiś żart , z wrażenia list przeczytałam aż trzy razy i po godzinie kolejne trzy. Psioczyliśmy na wdowę po starszym bracie ojca,że nie utrzymuje z nami kontaktów , nawet kartki na święta nie przyśle , a tak naprawdę nie wiedzieliśmy co się dzieje. Nie zamierzony , ale jednak grzech zaniedbania z naszej strony. Po takich strzałach jakie ciotka zebrała w ostatnich dwóch latach , to aż dziwne,że jeszcze nie załamała się całkowicie. Po śmierci wuja- wiadomo : smutek, załamanie , zwłaszcza,że byli ze sobą 48 lat . Chwilę później dołożyły jej ukochane wnuczęta. Starsza wnuczka umyśliła sobie rzucić szkołę i wyjść za mąż , za niepełnosprawnego. Nie wiem jak ,bo wuja nie napisał ale znalazła sobie chłopaka niepełnosprawnego w 90%..Trzeba przy nim robić wszystko . Na dodatek jego matka i jej ojciec zmarli na ten sam typ nowotworu. . Głupie dziewczę nie zdaje sobie sprawy co ją czeka , a raczej nie chce słuchać żadnych argumentów. Spawa zresztą jest bardziej skomplikowana. Bo po drodze rzuciła szkołę , zrezygnowała ze studiów , uciekła z domu do swojego faceta, za rok planują ślub. Młodszy wnuk , geniusz chemiczny , laureat 3 olimpiad – za przeproszeniem gówniarz 16-letni , umyślił sobie wstąpić do zakonu. Stwierdził,że mu dalsza nauka nie jest potrzebna – nawet liceum , pojechał na jakieś zgrupowanie dla przyszłych nowicjuszy i wybić mu ze łba pomysłu nie mogą , nawet na tyle,żeby decyzję odłożył do czasu aż będzie pełnoletni. Koniec końców relacja jest taka ,że w ogromnym domu zostaną dwie kobiety , jedna już mocno posunięta w latach, którą będzie się trzeba zaopiekować , druga młodsza o 10 lat ode mnie ale schorowana ( zapadła na zdrowiu po śmierci męża) bez żadnego wsparcia ze strony dzieci , obie załamane ,samotne i rozżalone. Autentycznie łapy mi opadły jak przeczytałam i myślę o tym od rana . A im więcej myślę tym bardziej zaczynam dochodzić do wniosku, że mają co chciały . Dzieci nie powinny być izolowane od reszty świata ( kuzynostwa, rodziny , kolegów itd.) i nie powinny realizować planów swoich rodziców i dziadków , a rodzice i dziadkowie nie powinni żyć wyłącznie dla dzieci czy wnucząt ani żyć ich życiem a tym bardziej im go ustawiać. To się nie sprawdzi. W tej rodzinie niestety tak było. Póki jeszcze żył wujek , jakoś się to kupy trzymało , a i dzieciaki były młodsze. Podrosły , wujka autorytetu zabrakło i wtedy przyszedł bunt przeciw takiemu zaplanowanemu życiu i ucieczka. Ja to nawet rozumiem . Przeraziły mnie tylko te skrajności . I teraz tak myślę ,że te dzieciaki musiały żyć w jakiejś ogromnej traumie ,że bunt poszedł w takie ekstremalne strony. I skąd u nich takie zacięcie do poświęcania się i cierpiętnictwa – to zakrawa na jakiś masochizm . Rodzinka izolowała się od reszty całe życie – kuzynkę widziałam kilka razy, wujka trochę częściej , bo przyjeżdżał czasem do babci , do ojca, potem na groby – zawsze sam. Czasem jakieś wieści dochodziły ,na temat metod wychowawczych ciotki i kuzynki, ale wobec ewidentnych sukcesów dzieci uważaliśmy ,że wszystko idzie dobrze . A tu niestety , niespodzianka i to przykra. Rozumiem też załamanie ciotki i kuzynki ; długie lata żyły w przekonaniu, że robiły wszystko dla dobra dzieci, że się starały , a one okazały się niewdzięczne i będą się w tym przekonaniu utwierdzać. No cóż … Wujek wybiera się do nich w najbliższym czasie , pod pretekstem,że chce odwiedzić grób brata . Pogadam z nim , podpowiem jak podejść do młodzieży , może jako chrzestny chłopaka i brat zmarłego dziadka znajdzie jakiś posłuch i przynajmniej argumentów wysłuchają. W pierwszej chwili chciałam zadzwonić do kuzynki i ciotki i z nimi pogadać , ale co im powiem ? Że widocznie źle się działo i dzieciaki powiedziały nie ? Że nie przeżyją życia za nich ? Że jakieś szanse, że dostaną nauczkę i grzecznie wrócą do mamy i babci pod skrzydełka i dadzą sobą pokierować zgodnie z wytycznymi rodziny? Znienawidziłyby mnie za taką ocenę sytuacji i poczułyby się jeszcze bardziej rozżalone. Na razie nic mądrego nie wymyślę , muszę obgadać temat z wujem , a potem zobaczę . W końcu to moja najbliższa kuzynka i powinnam ją wesprzeć , mimo, że prawie nie miałyśmy kontaktu.

wtorek, 2 sierpnia 2011

2.08.2011 Co by tu...

nie wiem co napisać . Znaczy wiem , dużo się jak zwykle u nas dzieje ,ale w pracy . A to już nudno tak w kółko :praca i praca . Oczywiście wtedy , kiedy jej najwięcej coś się musi posypać. Tym razem realizacja zamówień. . Oczywiście wrzask i w powietrzu części ciała latają , ale trudno. Na pewne sprawy wpływu nie mam. Niech se latają.
Tak poza tym to kolejny długi weekend i tydzień po nim , który miał być naszym urlopowym znów staje pod znakiem zapytania . A potem to już możemy zapomnieć. Z początkiem września zaczyna się czas żniw i doroczne szkolenie na dodatek. Tym razem z większym rozmachem . Nie ja za to płacę . Koszty bierze na siebie producent. Tym lepiej dla mnie. Ale organizacja i tak na mojej głowie. Może być – wszelka organizacja nie źle mi wychodzi.
Imprezka imieninowa Helenki niestety odbyła się w domu. Z powodu rzęsistych deszczy . Było miło, jak zwykle.. Młodzież wykazała się inwencją i na kolację podali nasze swojskie pyry z gzikiym i kiełbaski pieczone na patelni grillowej ( miała być z grilla ogrodowego ) z sałatkami : makaronową i z młodej kapusty. I te pyry i ten gzik to było TO ! Solenizantka wystroiła się w długą sukienkę i na tę okazję pozwoliła upiąć sobie włoski w kitki . Nie lubi żadnych kitek, kokardek , gumek itd. i żadna siła jej nie zmusi,żeby miała je na głowie dłużej jak 2 minuty. Chyba ma to po babusi – ja też nie cierpiałam . I jeszcze ubrań we wzorki , ale to się pewnie okaże w przyszłości..
Za tydzień moja matka wyjeżdża na wczasy , na całe 7 dni. Już się zmówiłam z dziewczynami ; wpadamy i robimy babci przewrót w mieszkaniu. Strasznie je zapuściła ostatnio. Jeszcze chwila i będę z nią miała same kłopoty. Po prawdzie to nigdy mi życia nie umilała , ale to co się zapowiada … Eeech – szkoda gadać.No i papiery muszę jej przerzucić,żeby sprawdzić czy nowych długów nie narobiła i czy spłaca stare.