babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 26 lutego 2022

26.02.2022 Opowieści na sobotni wieczór - kamienie żyją - kamień babci

 Powinnam o nim napisać w styczniu, w okolicach święta ale zupełnie o nim zapomniałam. Stał sobie spokojnie na półeczce z kamieniami aż dziś, kiedy odkurzałam wpadł mi w oko.  Lepidolit. Należy do minerałów rzadkich z gromady krzemianów  i grupy mik litowych. Miękki 2,5-3 w skali Mohsa . Nazwa pochodzi z języka greckiego „lepis” czyli łuska . Jest różnobarwny od różowego poprzez fiolet do purpurowego . Bywa też szary , zielony lub bezbarwny. Kolor pochodzi z domieszek manganu. Występuje w Rosji , USA, Finlandii, Zimbabwe, Brazylii i na Madagaskarze. W Polsce możemy spotkać go w Karkonoszach. Lepidolit jest źródłem pozyskiwania litu , który jak wiadomo używany jest do produkcji baterii. Używa się go jako kamienia dekoracyjnego i ozdobnego i oczywiście jako ozdoba kolekcji kochających  minerały.

Ezoterycznie  jak wszystkie kamienie o barwie fioletowej ,oddziałuje na nasz umysł , głowę i układ nerwowy . Nazywany jest kamieniem spokoju lub właśnie jak w tytule „kamieniem babci” – bo ma właściwości uspokajające i pielęgnacyjne . I to ma sens , bo przecież to babcie najlepiej przytulają , dodają otuchy , opiekują się , uspokajają i pomagają .Kojarzą się z ciepłem i spokojem. Lapidolit pomaga przezwyciężyć uzależnienia , łagodzi uczucie stresu lub stanów nerwowych, otwiera umysł, wspiera wyznaczanie celów i samodzielną ich realizację , chroni przed wpływem innych osób , pomaga w podejmowaniu trafnych decyzji i koncentrowaniu się na sprawach istotnych. Wzmacnia samodzielność , spokój i rozwagę . Leczniczo pomaga w bólach na tle nerwowym, rwie kulszowej, neuralgii , bólach pleców i kończyn , a także anoreksji . Jest pomocny w zaburzeniach snu i harmonizuje pracę układu nerwowego.

W posiadanie lepidolitu weszliśmy nie  tak dawno , bo w 2018 roku. Po prostu przywieźliśmy go z wiosennej giełdy . Zachwycił nas jego kolor i złocisty połysk.  A oto i on ; kamień babci z naszej kolekcji.  I już dziś zapowiadam krótką przerwę ; w najbliższą sobotę odbędzie się wiosenna giełda w Poznaniu , po dwóch latach przerwy więc udajemy się na łowy . Może będę mogła pochwalić się jakimś nowym artefaktem.




piątek, 25 lutego 2022

25.02.2022 Requiem dla Uszatka ["]

 Największym oryginałem wśród naszego grona profesorskiego był historyk , nazywany przez nas pieszczotliwie Uszatkiem.  Skąd to przezwisko ? Nie mam pojęcia. Byliśmy kolejnym rocznikiem , który tej wdzięcznej ksywki używał. Mogę się tylko domyślać. Uszatek miał ogromną rozczochraną  głowę , nie pasująca do całości , którą ( prawdopodobnie z powodu jakiegoś schorzenia , albo tiku ) nosił zwieszoną na lewą stronę . Podśmiewaliśmy się ,że nadmiar wiedzy mu ciąży stąd to pochylenie. Był chudy , i miał wielkie , nieproporcjonalne dłonie , którymi podkreślał wygłaszane kwestie wyrzucając je do przodu na wysokości głowy. Już samo to czyniło go oryginałem. Sposób ubierania się jeszcze tę oryginalność podkreślał. Zawsze chodził w marynarce w tzw. pepitkę , koszuli z niedopiętym pod szyją kołnierzykiem , szarych lub bordowych spodniach z opadającymi na buty nogawkami , z nieodłączną ogromną , skórzaną teczką pełną książek i czarnym parasolem na długiej drewnianej rączce, a jeśli było chłodno zakładał na to beżowy prochowiec w stylu filmowego porucznika Colombo. Był historykiem - pasjonatem. Znał wszystkie wydawane aktualnie książki naukowe i popularno - naukowe, cytował nawet ich fragmenty, przytaczał teksty źródłowe, sypał jak z rękawa historycznymi anegdotami i powtarzał ,przekonując nas do poznawania historii zdaniem „to jest ciekaaaaawe dziateczki kochane ( tu następowało wyrzucenie rąk do przodu ) , to się czyta lepiej niż najlepszy krymiiinaaał!” Mnie namawiać nie musiał. Pierwszy raz spojrzał na mnie swoim „łaskawszym” , profesorskim okiem na drugiej czy trzeciej lekcji . Przy okazji wyczytywania listy obecności , jeśli trafił na nazwisko związane z jakąś postacią historyczną pytał delikwenta czy wie jaka to postać mogła być jego przodkiem. Były w klasie ze 3-4 historyczne nazwiska – czy coś miały z przodkami wspólnego tego nie wiem. Moje nie miało ; pochodzimy z całkiem innej linii genealogicznej i innych rejonów kraju, ale jak mogłabym nie znać mojego potencjalnego protoplasty o tym samym nazwisku ? Wymieniłam ,Aleksandra Lisowskiego, szlachcica i dowódcę  kondotierów , najemników innymi słowy– jedynych zresztą w historii naszego Kraju , postać nie szczególnie świetlaną , powiedziałam czym się zajmował , jakimi zasadami rządził on i jego wojsko , opowiedziałam o uzbrojeniu , kampaniach i grabieżach , a na koniec dodałam ,że takiego uzbrojonego po zęby wojownika – Lisowczyka można zobaczyć na obrazie Rembrandta . Uszatkowi głowa coraz niżej opadała z wrażenia, mało na katedrę nie opadła , a kiedy skończyłam , długo milczał , a na koniec powiedział tylko „ no tak, tak” , „bardzo dobrze, baaardzo dobrze”...  Po czym zaczął czytać dalej listę obecności. Na następnej lekcji wywołał mnie do odpowiedzi . Potem zdarzyło się tak, że kilka razy wdałam się w dyskusję z profesorem na tematy historyczne. Ciężko było, bo znał wszystkie opracowania i niemal potrafił powiedzieć na której stronie mieści się stosowny fragment ale dawałam sobie jakoś radę, choć gdzie mi tam jego wiedzy.  Klasa oczywiście stwierdziła, że na tym skorzysta. Jak chcieli uniknąć pytania albo sprawdzianu , podkręcali mnie na tzw. „dyskusję” . Dwa razy mi powtarzać nie było trzeba , bo historia mnie pasjonowała więc mnie to bawiło. Ale na półrocze oceny bardzo dobrej nie dostałam. Kiedy Uszatek ogłosił to w klasie , moim koleżankom i kolegom szczęki z lekka opadły . Solidarnie i zgodnie zaprotestowali „ jak to , ona nie ma piątki , przecież się interesuje , książki czyta !” Po każdym takim okrzyku profesor cierpliwie odpowiadał „ciiichooo, wieeem” ale piątki mi nie postawił. Uznał, że ode mnie, pasjonatki przedmiotu może wymagać więcej i na tę piątkę będę sobie musiała więcej popracować. Opanowanie tematu na poziomie podręcznika nie wystarczy. Odpuścił dopiero ,kiedy na lekcję przyniosłam pewną książkę . Jakieś opasłe tomisko o średniowieczu , położyłam je na ławce , na podręczniku i zeszycie , bo profesor wymagał, żeby zeszyt i książka do historii leżały w górnym, prawym lub lewym rogu ławki – zależnie od tego po której stronie kto siedział , a przybory do pisania  w otwartym piórniku na wprost. Ot taka profesorska fanaberia, której nikt nie śmiał zakwestionować . Siedziałam w pierwszej ławce tuż przy wejściu więc kiedy profesor wchodził do klasy z głową opadającą w dół , pierwszą rzeczą , którą musiał zobaczyć była owa książka. Zobaczył , a jakże. Nie dał po sobie niczego poznać , odczytał listę , kazał zapisać temat lekcji i dopiero potem podszedł do mnie i grzecznie zapytał czy może zobaczyć moją książkę . Oczywiście zaraz ją mu podałam. Przeczytał autora i tytuł , po czym notki na obwolutach, przerzucił kilka kartek i zagłębił się w lekturze stojąc obok naszej ławki. Trwało to dobrych kilkanaście  minut , po czym zamknął książkę  odłożył mi na ławkę i stwierdził jak zwykle „to jest cieeeekaaawe dziateczki kochane , to się czyta jak najlepszy kryyyymiiiinał „. Po czym spytał : czytałaś ? Czytam , zostały mi dwa ostatnie rozdziały – grzecznie odpowiedziałam profesorowi . „ To dobrze, to dobrze; tej pozycji nie czytałem , ale mam tego samego autora coś tam”– już nie pamiętam co wymienił. Za jakiś czas przyuważyłam kiedy otwierał  teczkę, tę samą książę , którą przyniosłam na lekcję . Odtąd z historii miałam u niego piątki. Wyglądało na to, że uczennica przerosła profesora , przynajmniej jeśli chodzi o jedno przeczytane opracowanie , bo poza tym nie było takiego w okolicy , który by mu dorównał znajomością historii.  W połowie klasy drugiej z żalem żegnaliśmy profesora Uszatka, który opuszczał naszą budę by objąć  stanowisko kustosza w naszym miejscowym muzeum.

Był naszym ulubionym belfrem , jednym z co najmniej kilku tych niezapomnianych i bez wątpienia najbarwniejszą postacią w naszym LO. Odszedł w ubiegłym tygodniu, nie wiem z jakich powodów , ale zapewne z racji wieku. Śpij spokojnie Profesorze . 

czwartek, 24 lutego 2022

24.02.2022 Duch bojowy

 Duch bojowy . Podobno zjawia się tam , gdzie słychać brzęczący pieniądz. Nasze dumne z faktu , że nie doświadczyliśmy wojny, powojenne roczniki, jednak dopadło. Czyżby miała się sprawdzić , mądrość starych ludzi, którzy twierdzili, że każde pokolenie musi przejść przez wojnę ? A wojna już się toczy. Wybuchła dziś nad ranem u naszych sąsiadów , tuż za naszymi granicami i zalewa Ukrainę szybciej niż ktokolwiek przypuszczał. Oby nie przeniosła się i do nas. Bo z pieniędzmi u nas krucho , rząd drukuje bez opamiętania ale wartości wielkiej nie przedstawiają więc i duch bojowy może okazać się słaby , albo nie pojawić w ogóle. Nie ma się co czarować. Nie jesteśmy potęgą ani ekonomiczną, ani militarną , ani umiejętnościami posługiwania się dyplomacją nie grzeszymy . Na dodatek nasze położenie geograficzne jest naszym przekleństwem, choć przy mądrych rządach powinno być atutem i źródłem dobrobytu.  Niczego nie nauczyła nas historia , a przecież mamy ją wyjątkowo długą , dłuższą niż mało kto na naszym kontynencie.  Samo przekonanie o własnym patriotyzmie nie wystarczy , by stawić opór wrogowi . O wartości bojowej naszego wojska nie wspominając. W rodzinie miałam wielu zawodowych wojskowych. Wszyscy oni , albo już po tamtej stronie , albo wiekowi starcy , ale nie jedno od nich słyszałam , a pasja do historii sprawiła, że i  o technikach obronnych to i owo czytałam . Trudno zresztą uniknąć takiej wiedzy , mając w domu kolekcjonera i renowatora starej broni jakim był mój ojciec . Dawne to czasy , ale pamięć mnie nie zawodzi jak dotąd. Obserwuję też bacznie od wielu lat scenę polityczną i decyzje polityków, również te dotyczące obronności  i włos na głowie się jeży . Wymądrzać się nie będę, ale z tego co zaobserwowałam  to właściwie jesteśmy bezbronni. Jeśli wróg zechce nas najechać , to wystarczy mu kilka dni , o ile nie godzin ,by cel osiągnąć. Ciągle słyszymy o zakupach tego czy innego systemu; czołgu, helikoptera i czegoś tam  , ale nikt tego nie widział ,nie dotarły żadne dostawy , a ostatni okręt podwodny poszedł kilka miesięcy temu do remontu. Jak historia pokazała w 1939, świat udzielił  nam słów poparcia, ale tylko słów. I wiemy wszyscy jak to się skończyło. Dziś świat udziela słów poparcia Ukrainie , ale jak to się skończy ? Kto będzie chciał umierać za obce państwo ?  Osobiście nie wierzę sojusze. Im dalej od granicy tym bardziej enigmatyczny sojusz.  Ostatnie 7 lat też sojuszom nie sprzyjało; skłócono nas z niemal całą UE , nawet po części z USA w imię jakiegoś chorego „wstawania z kolan” , kto będzie chciał nam wichrzycielom i arogantom  pomagać , nawet jeśli wyrazi słowne poparcie ? I nie wiem czemu , ale mam wrażenie, że karma wróciła do rządzących dziś naszym krajem, ze zdwojoną siłą. Dezawuowano na wszelkie sposoby poprzednie rządy za nieudolność , rzekome krzywdy które wyrządzały społeczeństwu , przypisywano zdradę i działania na szkodę , nie biorąc pod uwagę okoliczności geopolitycznych ani sytuacji ekonomicznej na świecie , czy choćby klęsk żywiołowych, na które nawet nie mieli wpływu ,uosabiano z wszelkim możliwym złem , tymczasem los potężnie się mści. Mamy pandemię ,z którą sobie nie poradzili , ludzie wciąż umierają w nadmiarze, mamy kryzys gospodarczy – do czego nie chcą się przyznać ; drożyznę , inflację i pusty pieniądz w obiegu , eksodus uchodźczy , który zamiast zażegnać postanowili spacyfikować  i który położył się ponurym cieniem na naszej reputacji, mamy w tle katastrofę klimatyczną , o czym nawet wspominać nie chcą i wreszcie wroga , może jeszcze nie u naszych bram ale już bardzo, bardzo blisko. O pomniejszych zaszłościach jak korupcja , wywrócona do góry nogami organizacja państwa już nawet nie chce się wspominać. Nie wierzę , że sobie poradzą , bo jak dotąd nie poradzili sobie z niczym, nie rozwiązali żadnego problemu ani nie załatwili żadnej istotnej dla kraju  sprawy. Umieją tylko buńczucznie krzyczeć o tym jak heroicznie walczą , szukać wszędzie zagrożenia i szykanować tych co nie z ich bajki .  Myślę , że gdyby zaistniała ( obym w złą godzinę nie chlapnęła) faktycznie potrzeba walki pierwsi podkulą ogon i opuszczą pole bitwy.   Pora nastawiać się na bardzo ciężkie czasy i pomyśleć o zapasach .  

środa, 23 lutego 2022

23.02.2022 Jakiś czort się zawziął

 Normalny to ten rok nie będzie na pewno.  Same kiepskie wiadomości . Szwagroska się pochorowała, dość poważnie , powinna poddać się operacji ale leczyć się nie chce; wystarczy dieta i jakaś homeopatia z internetu . Łapy opadają . Małżonek zamierza z nią pogadać , ale czy posłucha ? Śmiem w to wątpić . 

Przed godziną dowiedzieliśmy się , że zmarła teściowa starszego syna . Z różnych powodów nie utrzymywała kontaktu z młodymi , do wnuczki zaglądała tylko z okazji niektórych urodzin i I Komunii , ale zawsze to matka synowej . No i typ mojej więc teraz mają sprawy prawne do załatwienia, żeby się przypadkiem na "spadek"- czyli długi  nie załapać . Na razie nie wiadomo z jakiego powodu zmarła , bo kontakt ze szpitalem utrudniony . Jutro będą dokumenty do odbioru . Synowa na szczęście nie musi się zajmować pogrzebem , zrobi to jej ojczym.  


wtorek, 22 lutego 2022

22.02.2022 Na razie

Za parędziesiąt minut będzie jeszcze fajniej , bo 22.02.2022 godz. 22.22 . Niektórzy doszukują się jakiejś magii , ale moim zdaniem data jak każda inna , tyle, że z kumulacją dwójek. Treści z poza naszego świata bym się nie doszukiwała. Zresztą w numerologii 2 nie jest najmocniejszą z cyfr, ale to całkiem inny temat.  

 Wczorajsza afera odbiła mi się potwornym bólem głowy i niewyspaniem - budziłam się w nocy z 5 albo 6 razy. Na co dzień mam do tego wszystkiego dystans, wiem ,że to już ten wiek i będzie tylko gorzej, ale wczorajsza sprawa mnie przerosła. Zaczęło się od tego , że co jakiś czas sprawdzam matki konto , czy nie wycofała zleceń i płaci rachunki za mieszkanie . Kiedyś załatwiłam sobie przy okazji innych spraw dostęp zdalny , za jej zgodą .A ponieważ zdarzało jej się odwoływać zlecenia i nie płacić za mieszkanie , to pilnuję, bo już raz mieszkanie od komornika wykupiłam i nie zamierzam po raz kolejny. Wczoraj rano też sprawdziłam , bo mi podpadło , to co gadała w niedzielę przez telefon , na temat czego to ja jej nie zabrałam. No i zdębiałam. Na koncie 0 , a zlecenia na opłaty nie wyszły z braku środków. Poszperałam trochę w historii i wyszło mi ,że jej bank kasę zgarnął na pokrycie kredytu w koncie, którego nie spłacała od 92 roku. Mówiłam jej o tym od dawna , właściwie ile razy się z nią widziałam , mówiły jej kobiety z banku, że ma to spłacać, ale nie, ani myślała. Po drodze miała jeszcze pozajmowaną emeryturę , bo stale miała jakieś długi, ale na życie zostawało. A tym razem emerytura jej wpłynęła w piątek , a w poniedziałek 0 na koncie. Wydrukowałam historię począwszy od listopada , przejrzałam wydruk i akurat nawinął mi się starszy syn. Przejrzeliśmy razem i jemu też wyszło to co mnie. No i się "zagotowałam" Stwierdziłam ,że muszę ją do banku zaciągnąć i sprawę wyjaśnić. Młody na to , "to jedź od razu". No i pojechałam . I może by nie było tak źle , ale zamiast sensownie odpowiedzieć mi o co chodzi , zaczęła ściemniać , że ona nic nie wie, nie rozumie i w ogóle jak ja się o tym dowiedziałam. Jeszcze nie dałam się sprowokować do awantury , tylko kazałam jej się ubrać i iść ze mną . Bank ma o kilka kroków od domu więc nie było problemu. Całą drogę i jeszcze kiedy czekałyśmy na swoją kolej nadawała jak to jej wszystko pozabierałam i jak bezczelnie informacje wyciągam z banku i się wszystkiego dowiaduję . Wkurzyła mnie jeszcze bardziej aż warknęłam ,że ma się zamknąć.  W końcu przyszła nasza kolej do obsługi no i się wydało . Kilka miesięcy temu bank wypowiedział jej pisemnie kredyt , bo go nie spłacała. Miała się zdeklarować co do spłaty i rozłożenia na raty , krótko mówiąc ugody . Ale nie . Pismo schowała, żebym go nie dorwała przypadkiem i nie raczyła mi powiedzieć  , a z bankiem się dogadać nie chciała, choć jej przypominały kobiety , jak chodziła po emeryturę . Gdyby powiedziała , że jest taka sytuacja to bym jej to dawno ogarnęła i nie byłoby sprawy . A tymczasem termin zawarcia ugody minął , no i bank sam sobie spłacił kredyt z jej wpływów . W tym ,że dostała wypłatę 13-tej chyba sie nie zorientowała , ale i tak zabrakło na pokrycie całego długu. Zostało jej do spłaty nie całe 200 zł , ale emerytury w tym miesiącu nie ma. No cóż , mogłabym chyba się odwołać , żeby coś na życie jej zostawili , ale po namyśle stwierdziłam, że nie . Niech ma nauczkę .W spółdzielni ma sporą nadpłatę więc sobie czynsz potrącą,  a jedzenie jej kupię . Na tym jednak nie koniec , bo jak tylko odeszłyśmy od stanowiska , znów zaczęła po swojemu i największy problem jak ja się o tym dowiedziałam. Nie gadałam już z nią , odstawiłam pod blok , wsiadłam do auta i pojechałam z powrotem do biura , ale trzęsłam się z nerwów do wieczora, aż nie mogłam normalnie rozmawiać. Robotę też miałam już z głowy . Wyręczyła mnie synowa , a resztę dziś nadrobiłam.  Jak mi więcej takich numerów odstawi to nie wiem jak to się dla mnie skończy . A jestem z tym sama i nawet na naszych chłopaków liczyć nie mogę , bo ich też wkurzyła jak i swoje siostry więc nawet nie mam kogo poprosić o radę . Bo o pomocy to nawet nie myślę. 

Tak poza tym ... Zwyczajny dzień i dobrze , bo mi już więcej emocji nie potrzeba . W biurowym ogródku rozpanoszyły sie hiacynty , a posadziłam w ubiegłym roku tylko trzy . I dopiero dziś zajarzyłam ,że jutro Popielec , a po jutrze tłusty czwartek . Jak dla mnie to już wiosna.

poniedziałek, 21 lutego 2022

21.02.2022 A żeby to...

 mam dość . Dziś zaliczyłam taką jazdę , że mi się odechciało nawet myśleć. Napiszę jak się uspokoję , bo dotąd mnie trzyma, chociaż akcja była rano. Moja szanowna mamuśka przeszła samą siebie . Robiła rozpierduchę w życiorysie ojcu, robiła mnie już od dzieciaka i jak już się z domu wyprowadziłam też i na stare lata nadal to robi. Nie dziwie się , że ojciec zmarł w wieku ... no tak , moim wieku , dokładnie to miał 62 , ja w tej chwili 61 . Tylko ja mam wredny charakter i ze mną jej tak łatwo nie pójdzie. Łeb mi pęka więc sobie dalsze pisanie na dziś odpuszczę, muszę odpocząć .  

niedziela, 20 lutego 2022

20.02,2022 Prawie po weekendzie

 prawie , bo jeszcze kawałek wieczoru przy herbatce . W piątek wnusia zjechała na nocleg . Jeszcze parę lat temu po prosu się bawiliśmy . Od dobrych dwóch lat rozmawiamy, oglądamy filmy, słuchamy muzyki i gramy w coś w rodzaju bilarda , ale w wersji mikro . Gra ma lat 50 z okładem i jest jedną z zabawek z dzieciństwa mojego małżonka. Wnuczęta , gdy są u nas , domagają się gry w bilard. Tak było i w ostatni weekend. Obejrzeliśmy wspólnie dwa filmy , porozmawialiśmy , słuchaliśmy Sary Bringhtman , a wnusia przypomniała sobie, że niektóre piosenki to jej kołysanki z dzieciństwa . Zaskoczyła nas tym ,że pamięta ale faktycznie , kiedy była jeszcze słodkim bobaskiem włączaliśmy jej cichutko piosenki Sary albo muzykę klasyczną do snu. Wczoraj po południu odjechała do domu, a ja stwierdziłam ,że mi takie odwiedziny wnusi dobrze zrobiły, bo nie zajmowałam się żadną domową robotą , ani innymi niecierpiącymi zwłoki sprawami, odreagowałam psychicznie. 

Tak poza tym zajęłam się zmajstrowaniem ozdobnego pudełka dla mojej przyjaciółki . Prawie skończyłam. Właśnie wysycha lakier . Jeszcze tylko muszę przykleić elementy przestrzenne i będzie gotowe. Coraz lepiej mi te robótki wychodzą . Tym razem ograniczyłam się do stonowanej barwy biało-zielono-szarej. Pokażę jak będzie skończone. 

I byłoby całkiem miło, gdyby nie moja matka . Znów sobie coś do głowy wbiła i dzwoniła co pół godziny z awanturą , że ja coś tam jej zabrałam , schowałam , że jej "plondruję " ( tak się wyraziła) po domu i tak dalej . Wrzasnęłam w końcu na nią , bo ile można. Rozumiem ,że demencja i lepiej nie będzie , ale wysłuchiwać bezsensowych bzdur nie zamierzam.