babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 11 stycznia 2020

11.10.2019 Sobotnio

"Maniek' odkurzał , a ja w tym czasie wysprzątałam kuchnię i zrobiłam przepierki. Fajnie mieć w domu robota.  Nawet igliwie  wymiótł z pod choinki.  Dzień zaczęłam po staremu , od zakupów. Ludzi w sklepach tyle , że przejść nie można . Lodówkę jednak zapełniłam więc na najbliższe dwa tygodnie mam załatwione, zostaną jedynie bieżące; pieczywo , owoce . Takie tam . 
I dobrze. ostatnio gryzie mnie robienie zakupów. Nigdy za tym nie przepadałam jakoś szczególnie , ale z wiekiem mi się pogłębiło.
     Smoko-dinozaur i jajo gotowe. Całkiem udane. Chyba na emeryturze będę dorabiać produkowaniem przytulanek i maskotek . Kolej na ulubioną bohaterkę wnusi. 

piątek, 10 stycznia 2020

10.01.2020 Sprawy babusine

Plany były inne ale się rodzinka zjechała , to sobie z synową plotki babskie ucięłyśmy , a wnusia nauczyła się w tym czasie dziergać półsłupki na szydełku. Łańcuszki robiła już w wieku lat sześciu , a dziś zainteresowała się jak ja to robię , że mi takie zabawki wychodzą, no i pokazałam . Na razie nie zbyt równo , ale trzy rządki zrobiła. Wprawi się . A ja zamiast Wonder Women zaczęłam wczoraj robić smoko- dinozaura ( taki mi wyszedł) w oczekiwaniu na włóczki . Dziś już włóczkę mam , ale zanim się zabiorę , skończę co zaczęłam . Do smoczka dorabiam jajo - kosmetyczkę do schowania .  No dobra , tym razem podpatrzyłam w necie Efekty pokażę niebawem. 
Tak poza tym , dzień jak zwykle . Zleciało na pisaniu , liczeniu i gadaniu z klientami. Nic ekscytującego. 
Jutro wybieram się na większe zakupy. Dojedliśmy świąteczne zapasy , w lodówce tylko przestrzeń i światło więc innego wyjścia nie mam za bardzo, choć nie bardzo mi się to podoba, bo teraz wszystkie niedziele bez handlu i będzie tłok. 

czwartek, 9 stycznia 2020

9.01.2020 A już było tak spokojnie

i bez większych problemów . Sprawdziłam dziś rachunki matki , no i znowu to samo. Narozrabiała. Wyciągnęła całą emeryturę , zabrakło środków na opłacenie czynszu za mieszkanie . Jak zadzwoniłam i próbowałam jej to uświadomić, to się znów na mnie obraziła. Wydrukowałam ostatnie 3 miesiące z banku i ze spółdzielni mieszkaniowej  , żeby miała porównanie i jutro do niej pojadę. Może jak zobaczy na własne oczy na papierze to do niej dotrze, w co zresztą wątpię. No cóż ... Nie po raz pierwszy . 
Tak poza tym pozałatwiałam dziś sprawy u księgowych i jak zwykle obie z synową miałyśmy mnóstwo do pisania czyli standard. Chłopaki jak zwykle biegają z jednej roboty na drugą żeby skończyć jak najszybciej ubiegły rok, bo tegoroczne tematy czas zaczynać . Czyli ruszyliśmy już pełną parą , a to dopiero drugi tydzień roku. 
Zamówiłam już włóczkę na maskotkę dla wnusi . Takie małe motki , ale zależało mi , żeby były jednego gatunku , żeby nie różniły się grubością ,bo źle się robi. No i nie miałam odpowiednich kolorów , chociaż włóczek mam sporo . Jak dojedzie to od razu zabiorę się do pracy.  

środa, 8 stycznia 2020

8.01.20120 Sprawy babusine

Kilka , drobnych i powtarzalnych jak większość dni w roku.  Nie mniej wszystko wróciło do normy i dobrze. Za dużo tego dobrego . Lubię jak sprawy są pod kontrolą. 
Czapeczkę mężusia nasz znajomy dziś oddał i bardzo przepraszał . Znów się uśmialiśmy. 
Za oknami prawie wiosna . Śniegu ani śladu , temperatury na plusie , a to przecież środek zimy . Pokręciło się wszystko nawet w pogodzie . Wolałabym jednak żeby było jak na tę porę roku przystało; trochę mrozu i trochę śniegu . Ale dzień się już odrobinę wydłużył. Około 16.00 kiedy wychodzimy z biura jest jeszcze jasno.  Jeszcze trochę i będziemy wstawać za dnia a nie w nocy. Jedyne czego nie lubię w zimie to wstawania po ciemku. 
Wczoraj zrobiłam przegląd mojej bielizny , no i wyszło mi ,że wypadałoby coś nie coś wymienić . Przynajmniej ze dwa biustonosze i kilka par majtek. Muszę się za czymś sensownym rozejrzeć . 
Znów mam babciowe zadania ; jedno już wykonałam ; szydełkowy pokrowiec na długopis w kształcie ludzika-drzewka , ulubieńca wnusi z drugiej pasji czyli filmów fantazy( na pierwszym miejscu smoki - niezmiennie ) . czeka na wykonanie maskotka Wonder Women - ulubionej superbohaterki.  Na razie sobie obrazki z netu pościągałam . Spróbuję wydziergać na szydełku . Może mi się uda. 


wtorek, 7 stycznia 2020

7.01.2020 Ulubiona czapka szefa

Wesoło było na koniec dnia w firmie . Tak około 14 .20 przyjechał do nas znajomy , co się sprawami gazu zajmuje. Chcieliśmy z butlowego przejść na sieciowy , bo właśnie na naszym osiedlu biurowym podciągnęli prawie pod nasz płot . Gadaliśmy , gadaliśmy , uzgadnialiśmy , na koniec rozmowa zeszła na sprawy mniej służbowe. Mężuś z gazownikiem połazili wcześniej po podwórku, żeby wszystko obejrzeć i zobaczyć jak można ten gaz do budynku doprowadzić, jak instalacja itp. Mężuś miał na głowie czapkę . Swoją ulubioną . Nosi ją już dobre 15 lat albo i więcej . Jakimś cudem czapka to przetrzymuje ; nawet najmniejsza  niteczka nie puściła, dzielnie znosi kolejne prania  i nie straciła w żaden sposób na wyglądzie , z pięć razy chciałam ją już skasować , ale mężuś twierdzi,że już takiej miał nie będzie , jest mu ciepło i broń Boże ,żeby poszła do kontenerka. Kiedy gość już wyszedł , a my się szykowaliśmy , do wyjścia okazało się ,że czapka znikła . Mężuś chodził po całej firmie , szukał , w biurach , w garażu , w torbie od komputera i aucie , jeszcze chwila i by zaczął grzejniki w firmie odkręcać . No istny pan Hilary co szuka okularów.  Chłopaki już zaczynali pękać ze śmiechu , ja sobie przypomniałam ,że miał na głowie jak zwiedzali podwórko. Synalek zaczął żartować , że czapkę mężuś miał w kieszeni , ale została pożarta przez węża - tego co trzyma w kieszeni ( to taki przytyk do oszczędności małżonka). Czapka i tak się nie znalazła. Przeszukałam dla pewności jeszcze raz garaż i biura , nawet szafę do rzeczy i nic - czapka znikła, zdematerializowała się , wyparowała, wciągnęła, teleportowała się ; no - kamień w wodę ... Na koniec pracuś wpadł na pomysł ,żeby sprawdzić na kamerach . Odpalili program , pooglądali i się sprawa wydała . Ulubioną czapkę szefa  zgarnął nasz gość razem z dokumentami i poszedł. Mężuś zadzwonił , a gość zdziwiony ; jaka czapka. Ale poszedł do auta i no tak, jest ! Dla pewności zapytał , czy taka czarna z czerwoną naszywką . No tak , ta. Nawet nie zorientował się ,że ją zgarnął . Obiecał odwieźć jutro . A już miałam nadzieję ,że zniknie i mężuś zacznie nosić którąś z nowszych i nie tak intensywnie eksploatowanych albo nowy , gustowny kaszkiecik z angielskiej wełny , co to mu Gwiazdor pod choinką zostawił, tyle, że ten bardziej na wiosnę i jesień , bo nie przykrywa uszu. Nie źle się pośmialiśmy . 

    A tak z innych tematów , to rok się nie źle zaczyna , kontrakt omawiany w ubiegłym roku rusza już w przyszły tydzień , a w sprawie kolejnego, całkiem nowego spotkanie już po jutrze.  I kasę w gotówce zbieram od początku tygodnia . Tak to może zostać . 
    W domu już mniej wesoło; wysiadła nam mikrofalówka  jakieś dwa dni temu , ale problem okazał się prozaiczny . Dziś mężuś ogarnął samodzielnie . Spalił się jakiś bezpiecznik w elektronice . Mężuś wrócił ,że tak powiem do początków i jako biegły w tej dziedzinie bezpiecznik wymienił dziś po powrocie z pracy . Producent był przewidujący i wewnątrz kuchenki na obudowie zamieścił schemat układu elektronicznego . Nikt teraz takich rzeczy nie robi, aż się zdziwiliśmy , ale kuchenka uratowana . Działa jak należy. 

poniedziałek, 6 stycznia 2020

6.01.2020 A co do spraw większych


to... no tak : znów jesteśmy w latach dwudziestych ( tu przypomniał mi się kawałek , świetny zresztą z filmu Rzeszewskiego, chyba to był ten sam tytuł) . Tamte lata dwudzieste - XX stulecia były czasem odreagowywania po długiej i strasznej wojnie światowej, zmian społecznych i ustrojowych w wielu krajach, rozwoju sztuki , literatury ,nowych trendów muzycznych i architektonicznych , zawodowego rozwoju kobiet i nowych mód ( krótkie sukienki, krótkie włosy) , ale też wielkiej biedy , wielkich migracji za chlebem i zatonięcia Titanica . A w naszym kraju mozolnego odbudowywania państwowości po 123 latach zaborów. Jakie to było trudne  mogą świadczyć wciąż pokutujące stereotypy mentalne, odnoszące się do różnych nacji regionalnych . Paradoksalnie, dziś po 100 latach , gdy znów jesteśmy  u progu kolejnych lat 20-tych okazały się nie takie znów pozorne. Konsekwentna polityka prania mózgów ,prowadzona przez obecnie rządzącą ekipę  wyciągnęła na światło dzienne wszelkie podziały i uprzedzenia . Co nas czeka w nowych latach 20-tych . Dobre pytanie ; sytuacja geopolityczna jest dość nie ciekawa. Nieustające konflikty na Bliskim Wschodzie, nieprawdopodobna ekspansja  i rozwój Azjatów ( kiedyś funkcjonowała przepowiednia o zalewaniu świata przez żółtą rasę ; czyżby ?) , odżywające nacjonalizmy , migracje z krajów afrykańskich , podziały w Europie ( brexit np.) , wielkomocarstwowe zapędy Rosji , w tle kolejny kryzys gospodarczy … A to tylko kilka z bardzo długiej listy problemów początku trzeciej dekady XXI wieku. Jak by ich było mało , jesteśmy o krok od katastrofy klimatycznej czy też ekologicznej . Znaki na niebie i ziemi mówią same za siebie.  I tak znów mi się kojarzy kolejna piosenka – tym razem „Cieszyńska” Artura Andrusa , a dokładnie jej koniec- ostatni wiersz „ … może i lepiej ,że człowiek nie wie, co go czeka.”

niedziela, 5 stycznia 2020

5.01.20120 Przedostatni dzień laby

Niestety , koniec dobrych czasów ; po jutrze rzucamy się w wir pracy.   A dziś lenistwo na maksa .  Miałam coś nie coś zrobić z domowych tematów, ale w końcu machnęłam na to ręką . Wyprasuję jutro, w szafach też zdążę poukładać. Tym samym mam jeszcze jeden dzień wolnego.
Książkę  pod tytułem  "Tylko dla Dorosłych " przeczytałam . Jak pisałam wczoraj zapowiadała się ciekawie  , a jeszcze ciekawiej ją reklamowali. Zamówiłam sobie na urodziny tak a propos . No i oględnie mówiąc zapowiadała się .  Ogólnie porażka  i tematyczna i językowa.  Z grubsza rzecz ujmując koleżanki , koleżance robią prezent na urodziny , spa , kolacja i nauka tańca w stylu burleska  i na rurze. Koleżanka ma pecha , spada z tej rury , demoluje salę lekcyjną i traci przytomność a budzi się w roku 1881 . No i dotąd było ciekawie . Dalej też mogło być , ale reszta fabuły sprowadza się się do opisów seksu na różne sposoby pomiędzy bohaterką a jej  absztyfikantem młodszym o 12 lat . Po 30 stronach miałam wrażenie, że oglądam film porno . Nie żebym nie lubiła takich książek ( domyślam się, że miał to w założeniu być erotyk)  ale o seksie  też trzeba umieć pisać . A w tym przypadku autorce nie poszło.  Książka kończy się powrotem do czasów dzisiejszych po upadku z konia , samej bohaterki , bez wzdychulca i stwierdzeniem ,że go nie ma w tej epoce , a heroina się zakochała.  Generalnie stracony czas. Całość słabiutka , język mało wyszukany albo przesadzony na zmianę . Nie warto sobie tą książką głowy zawracać . No chyba, że ktoś lubi .