babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 15 maja 2010

15.05.2010 Tak po krótce...

Dawno nic nie naskrobałam. Jakoś ciężko mi się zablogować – znaczy na blogu zaaklimatyzować . Dużo się przez ten czas (od 3.05.)działo . I tak w ogóle i u nas. Kwiecień jak wiadomo minął pod znakiem patriotycznego zrywu. W święta majowe już wszystko do normy wróciło, to znaczy społeczeństwo rozpaliło grille , a flagi państwowe schowało do szuflad. Media podsycają temat katastrofy, doszukują się sensacji tam gdzie jej nie ma , a brat Śp. Prezydenta , na jego trumnie do wyborów jedzie . Ani za grosz nie wierzę w jego cudowną przemianę . A żeby było śmieszniej naród tę hipokryzję kupuje . Mam nadzieję,że jednak zdrowy rozsądek weźmie górę w narodzie i go nie wybiorą. Przez ten miesiąc zrywu jakoś mi się tak patriotyzm wpisał w egzystencję ,że parę własnych refleksji sobie zanotowałam i wnioski z nich jeszcze napiszę przy czasie . Na razie pochłaniają mnie codzienności z pracą na czele. Niby kryzys jest ale podobnie jak w roku ubiegłym nie mogę powiedzieć ,że go bardzo odczuwamy. Znów jakieś większe zlecenia się pojawiły , a z nimi temat dodatkowych pracowników. Wolałabym jeszcze ten rok przepękać w tym składzie w jakim jesteśmy. Sytuacja ogólna zbyt nie pewna ( wiadomo :Grecja i te sprawy ) a jak się bierze pracownika to i odpowiedzialność za niego...
Z innych spraw to mojego mężusia dopadła choroba . Mnie też ale nie tak mocno – kaszlę tylko jak stary gruźlik. Mojemu padło na oskrzela i trochę na płuca. Medyk mu antybiotyki zaordynował i leżenie w łóżku. No , ale jak to mój. Wytrzymał bez roboty trzy dni i zgrywa twardziela – nic mu nie jest... Do pracy wrócił już w środę.
Od tygodnia próbuję go ze starej szafy w korytarzu między sypialnią a pracownią wymeldować ,bo remonty czas zacząć i nic. Przyzwyczaił się . W kuchni i sypialni straszy tylko sterta pustych kartonów , w których miała zostać zdeponowana zawartość szafy . I pewnie jeszcze długo tak postraszy. Obrazki w sypialni też nie powieszone , a od soboty czeka gablotka na zagospodarowanie , tzn. wyeksponowanie kilku egzemplarzy z kolekcji agatów. Kiedyś się zrobi .Zdążyłam się przyzwyczaić, że nasze domowe sprawy zawsze nabierają mocy urzędowej i ciągną się dłużej niż u przeciętnego śmiertelnika.
Na wczorajszym zebraniu wspólnoty mieszkaniowej nabrałam przekonania,że świat ( obojga płci- żeby ktoś sobie czegoś nie myślał) dzieli się na trzy części : w 45% głupiutkie blondynki, w 45% sztuczna inteligencja czyli blondynki przefarbowane na inny kolor i 10% na resztę czyli tych co myślą lub myśleć przynajmniej usiłują . Znów mnie nie źle sąsiedzi wkurzyli , ale niech tam. Już kiedyś im wojnę wypowiedziałam i wygląda na to,że będzie reaktywacja. Cóż , sąsiadów się nie wybiera , sąsiadów się po prostu ma, a że na nas wypadli ci durniejsi … Nowi , którzy się właśnie remontują za naszą ścianą wyglądają na mądrzejszych.
Chwilowo to by było na tyle.