babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 29 lipca 2023

29.07.2023 Pizzeria sentymentalna

 powstała kilka tygodni temu w miejscu sklepu z gospodarstwem domowym . Nie byłam tam jeszcze ale to chyba ona "Stopiątka" z czcionką loga charakterystyczną dla napisu na kultowym aucie PRL "Syrena 105". Kilka dni temu w skrzynce na listy znalazłam ulotkę z ofertą pizzy w trzech rozmiarach . Niby nic , ale oprócz klasycznej Margeritty , pozostałe noszą nazwy kojarzące się z PRL-em . Tak, tak, nie żadne "peperoni", " carbonara" czy inna "włoszczyzna" ( Luciu daruj) , a takie hity jak : Ludowa, Fajrant, Bosto, Obywatelska, Borewicz, PGR , Klubowa, Trabant , Traktorzystka ,Teleranek, Zjednoczenie ,Cenzura, Poborowa, a nawet Składak, Przodownik i Dygnitarz. I jeszcze całkiem sporo innych . Jeśli uda mi się to menu zeskanować i powiększyć , wrzucę jakiś obrazek . Chciałam zrobić zdjęcie , ale druk jest bardzo drobny i przez to mało czytelny. Do mnie osobiście najbardziej przemawia ten Dygnitarz, PGR i Zjednoczenie . Dodatki jak w każdej innej pizzerii ,ale te nazwy. Ukłon dla pomysłodawcy! 

A teraz domagam się pochwałek, mogą być wzrokowe; wreszcie się zmobilizowałam i zaniosłam marynarki małżonka sztuk trzy do czyszczenia . Wybierałam się od jesieni ubiegłego roku. Nooo,,, 

Tak poza tym miałam dziś wrażenie , że wciąż biegam po schodach , do swojego mieszkania , do mieszkania matki i tak w kółko ; w sumie kilkanaście razy dziennie . Byle do wtorku, Potem zamiast czterech wycieczek, będą trzy , a za kolejny tydzień już tylko dwie aż do wygaszenia dawek. Pod wieczór zajrzeliśmy na działkę , na krótko, bo padało więc i tak nic nie dało się robić. Sprzątnęliśmy tylko opadłe jabłka. Jeszcze tydzień i będą dobre do jedzenia, na razie nadają się tylko na kompot. Spokojnej niedzieli. 

piątek, 28 lipca 2023

28.07.2023 Na kogo Pan Bóg ,

 na tego wszyscy święci jak zwykła była mawiać moja babcia . I dziś na mnie się to sprawdziło. Wypadłam dziś rano z domu bez okularów , ale to akurat był mały problem , bez tych mogę się obyć , gorzej gdybym nie zabrała tych do pracy . Te jednak miałam przy sobie. Po drodze wstąpiłam do banku po kasę na wypłaty i potem do biura. Cos tam zrobiłam i przyszła pora na podanie tabletek i kropli mojej matce . No i tu się mój pech zaczyna . Auto odmówiło współpracy . Po kilku nieudanych próbach uruchomienia odpuściłam i poszłam pieszo. Nie jest to jakoś daleko ,skrótem przez osiedla najwyżej kilometr . Trwało trochę dłużej licząc czas na przejście  ale załatwiłam. No i w drodze powrotnej złapał mnie deszcz i to konkretny . Zanim dotarłam do biura , a to już było mniej niż połowa drogi woda lała mi się z włosów , ubrania, torebki , chlupała w sandałach i kapała z nosa. Oczywiście parasola nie zabrałam , bo jakoś przez całe życie się tego nie nauczyłam i nawet mi do głowy nie przyjdzie, żeby taki sprzęt nosić nawet wtedy gdy pada. Wróciłam do biura przemoczona . Na szybko zdjęłam bluzkę ,włożyłam na siebie jakiś firmowy polar i zadzwoniłam do małżonka licząc , że jeszcze jest w domu żeby mi przywiózł suchą , ale jak to facet , zanim znalazł cokolwiek sporo wody upłynęło. Przywiózł ; sztuk trzy , bo nie wiedział , czy o te mi chodziło. Syn ,który już tez do biura dojechał , sprawdzał co się stało z moim autem. Wyszło, że akumulator, ale jak sprawdzili już razem z małżonkiem dokładniej, to się okazało, że rozrusznik. W tym układzie podczepili linkę i zaciągnęli mój pojazd do warsztatu. Znów nieplanowany wydatek.  Na szczęście to tylko kilka posesji od naszego biura . I tak sobie wędrowałam dziś pieszo w tę i z powrotem jeszcze dwa razy . Skończyło się to wszystko lepiej niż się zapowiadało , bo młodszy syn zadzwonił po południu ( w rodzinie wieści się rozchodzą z prędkością światła) , że jak chcę to może mi podstawić auto synowej , bo oni i tak wyjeżdżają  na wakacje więc im drugie nie potrzebne. Zgodziłąm się choć nigdy nie jeździłam takim jak mają, większym od mojego . Jednak sobie poradziłąm  bez większych problemów. W końcu jeździłam jakiś czas temu znacznie większym i od mojego i ich. Kwestia przyzwyczajenia. Za dzień- dwa nie będę już czuła różnicy. 

A tak poza tym  całe dwa dni wolne . No prawie, bo jednak mam obowiązki. 

czwartek, 27 lipca 2023

27.07.2023 Sezon ogórkowy tak zwany

 W pracy za wiele się nie dzieje , ale nie jest też tak , że nie ma co robić. Jest , choć mało ambitnie. Inne sprawy nieco się uspokoiły. Zobaczymy jak to się rozwinie po urlopach . 

Sezon ogórkowy a ja nawet nie zabrałam się za ogórki. Zwykle o tej porze roku miałam już zapas na zimę. I mimo wszystkich zawirowań korci mnie żeby jednak zaprawy robić. Może w sobotę zaszaleję i kupię coś na zapasy. Dostałam od młodszej synowej przepis na sałatkę ogórkową ; chyba wypróbuję dla odmiany. 

Tak poza tym biegam do matki zakraplać oczy , jeszcze tydzień takiego zagęszczenia, potem będzie już mniej , bo stopniowo należy dawki zmniejszać. Ciężko się z matką dogadać , pomijając jej szaleństwa , miesza jej się czas , miejsca i to co robi.  dziś chyba z pięć razy tłumaczyłam , że ubezpieczalnia nie wysyła już żadnych druków, trzeba zrobić w banku zlecenie na opłacanie ubezpieczenia i tyle ale nie dociera ; skończyły się druki i mam zadzwonić żeby jej przysłali . Lepiej nie będzie ale przynajmniej odpadły mi awantury o to , że telewizor do niczego. 

Ochłodziło się , upały odpuściły, mamy przyjemne polskie lato. I nawet trochę pokropiło. 

środa, 26 lipca 2023

26.07.2023 Jeszcze jeden normalny wpis

 Będzie więcej, obiecuję . Po woli wracamy do normalności . Po woli. Zaczyna mi taki stan odpowiadać . Nie mam wprawdzie na nic wpływu (czego nie znoszę ) , małżonek też już się wycofuje ale głowy spokojniejsze , co z kolei całkiem mi odpowiada. Zobaczymy ; na razie marzy mi się długi urlop. W tym roku już nie wykonalne ale może w następnym. 

Tak poza tym życie się toczy jak zwykle. No, prawie . Biegam do matki zakraplać jej oczy. Goi się na niej jak na przysłowiowym psie. Już ma oko całkiem normalne, bez podrażnień i zaczerwienienia. Widzi lepiej, co nawet na poprawę nastroju jej dobrze wpłynęło. Nie cieszę się na zapas, bo za chwilę będzie zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Nic na to nie poradzę.  

Wczoraj byliśmy złożyć życzenia imieninowe starszemu wnuczkowi i młodszej synowej . Świętował też dziadek . Długo nie poświętowaliśmy , bo mam obowiązki czyli zakraplanie oczu matce.  

Zośka , kotka najmłodszego wnusia ma młode ; aż 5 sztuk. Przyszły na świat trzy dni temu ; trzy rudzielce,  jeden czarny z biało-szarym pyszczkiem i łapkami i jeden ciemnoszary . Śliczne są a wnusiu przeszczęśliwy. Wszystkim opowiada i pokazuje . Mieszkają w kocim domku stojącym przy domu. 

Sprawy ogródkowe na razie odłożone , ale może już w sobotę wrócimy do prac porządkowych. Wykańczanie na razie zawiesiliśmy.