świąteczne uważam za zaczęte. Pasztet i fałszywy zając już się pieką , serwetki do koszyczka i na stół wyprane - jutro wyprasuję , zakupy zrobione , foremka na baranki z masła przygotowana - też na jutro , bo przecież nie wszystko na raz. W piątek upiekę babkę i mazurki a w sobotę chleb . No i przygotuję galaretkową niespodziankę . I nie zawracam sobie głowy niczym więcej , przynajmniej przez najbliższe 3 dni. Wybrałyśmy się dziś z synową na zieleniak , tak bez planu , w drodze z banku. Ja akurat nic nie kupiłam , ale synowa zaopatrzyła się w kwiatki na klomb przed domem. Też bym mnóstwo przygarnęłą do biurowego ogródka , ale na razie nie mam czasu posadzić . Zrobię to po świętach. No i pomidory będę też musiała przesadzić , bo ta moja plantacja rośnie już jak szalona. Wczoraj cukinię z rosadnika przesadziłam do doniczek .
Tak poza tym zrzuciłam dziś zimową kurtkę . Wyjęłam rano taką przejściową , a kto wie czy już i dżinsowa się nie przyda. Ciepło się robi.
Brzmi bardzo przedświąteczne. Ja jutro może coś podgonię. Jak się uda. Buziaki
OdpowiedzUsuńLubię te przygotowania . To podkręca nastrój. Ustaw choć mały wiosenny bukiecik, to zawsze poprawia nastrój. 🐣🌷
UsuńUwielbiam ten przedświąteczny, pełen przygotowań czas :) Sporo masz już zrobione :)) A ten fałszywy zając cóż to takiego, zaintrygowałaś mnie :))))
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness <3
Ja też bardzo lubię każde przygotowania . Podkręcają nastrój i jakoś tak dłużej się można nimi cieszyć. Fałszywy zając to rodzaj pieczeni- powtórze przepis w swoim wpisie.
Usuń