W niedzielę jak pisałam , po prostu zapomniałam o blogu. Zaczytałam się jak we wczesnej młodości. Świat przestał istnieć . Wczoraj mieliśmy umówioną mini-koparkę . Koparkowy zjawił się jak trzeba , o umówionej godzinie . Gospodarz się wywiązał , brama była otwarta , pokazaliśmy koparkowemu co i gdzie ma zrobić, rozejrzał się po działce i ruszył do pracy. Ja się na trochę urwałam , wpadłam do matki, potem do biura , zamieniłam kilka słów z synową , zostawiłam jej kartę firmową , bo miały przyjść paczki z towarem za pobraniem i pognałam z powrotem na działkę . Jak mnie nie było przyszedł do nas gospodarz z jeszcze jednym działkowiczem i się dogadali, że ten tak zwany humus czyli darń zmieszaną z ziemią zamiast wywozić gdzieś daleko wyrzuci przed działkami . Na skutek różnych robót wokół torów kolejowych mocno osiadła ziemia na wjeździe do działek . Jak padło to cała woda z rampy i drogi dojazdowej spływała na naszą alejkę . Przy dużej ulewie alejką płynęła rzeczka. Zarząd wymyślił, ze będą podsypywać i wyrównywać teren. Każdy więc co robił jakieś prace budowlane gruz wysypywał we wjeździe, kto mógł przywoził co się dało , ale wciąż ta dziura była. Koparkowy się ucieszył , bo zaoszczędził czas i paliwo a gospodarz zadowolony, bo 6 przyczep ziemi to już nie byle co. Bo finalnie wyszło aż 6 przyczep. Długo trwało to wyrównywanie ale mniej-więcej około 14.00 było już coś widać. My za dużo do roboty tam nie mieliśmy , ale trzeba było być . Zimno było jak diabli , popijaliśmy sobie ciepłe herbatki i cierpliwie czekaliśmy na to co dalej. Mężuś w tak zwanym międzyczasie wyskoczył do biura zrobić cos zdalnie dla klienta ale szybko mu poszło , bo po godzinie był z powrotem . Bliżej końca gość zaczął wyrywać korzenie po drzewach . Z tujami poszło szybko i łatwo . Niby drzewa rosną ogromne ale korzenie mają liche. I pewnie szybko byłby koniec , ale przyszła kolej na korzeń po śliwce. Opornie szło , ale po kawałku korzeń wyciągał no i tu się nam trafiło. Korzeń obrósł rurę wodociągową . Co prawda mówiliśmy , że tam może być rura i koparkowy naprawdę zabierał się do tego bardzo ostrożnie i bardzo cienkimi warstwami zdejmował ziemie , potem wyrywał po kawałku , ale rury nie było widać i ciągnąc wyszarpnął rurę na złączeniach. Wykop zaczęła nam zalewać woda. Pobiegłam do gospodarza po pomoc . Jak już go namierzyłam to szybko poleciał zakręcać główny zawór. Odkopaliśmy łopatami złączenia żeby zlokalizować. Gospodarz przyszedł , sprawdził i stwierdził , że trzeba wołać hydraulika. Ten działkowy się nie odezwał , to zadzwoniłam do naszego blokowego . Przyjechał po 15 minutach. Ja tymczasem pojechałam do biura zrobić przelewy. Na działce trwała akcja ratunkowa , koparkowy tymczasem załadował na przyczepę wszystkie korzenie i pojechał je wywieźć ,a w drodze powrotnej załadował ziemię ogrodową , która kazałam mu przywieźć na miejsce , gdzie umyśliłam sobie powiększyć warzywnik. Gdy wróciłam już hydraulicy kończyli naprawiać rurę . Potem koparkowy zasypał dół, wyrównał, resztę ogródka , załadował resztę ziemi na przyczepę i tym samym zakończył pracę . Kosztowało mnie to dodatkowe 4 stówki za usunięcie awarii , ale mam . Działka nareszcie wygląda. W sobotę będziemy wysiewać łączkę i zagospodarowywać resztę. Całe to szaleństwo skończyło się po osiemnastej. Wróciliśmy do domu głodni i przemarznięci , bo chociaż odpaliliśmy sobie kominek , to i tak nie siedzieliśmy w altanie dłużej niż na wypicie kubeczka herbaty a na zewnątrz było tylko 2 na plusie. A potem trzeba było jeszcze zebranie blokowe zaliczyć . Nasz zarządca narobił długów, które spadły na nas a nasi przedstawiciele dali się zmanipulować i o niczym nie wiedzieli . No i teraz mamy jazdę z komornikiem już od grudnia . Trzeba było sprawę obgadać . Sąsiedzi swoje , ale ja i tak dziś wzięłam papier i poszłam porozmawiać . Dogadałam się oczywiście , bo to da się załatwić ugodowo tylko trzeba to zrobić. Dziś była powtórka . W ciągu dnia zdążyłam porozmawiać jeszcze z innym administratorem i poprosiłam o ofertę na zarządzanie wspólnotą a małżonek pogadał z szefostwem banku o udostępnieniu wglądu na konto - bo facet tak zamataczył, że naszych przedstawicieli wglądu na konto pozbawił w efekcie nikt nie wiedział co się dzieje . I też załatwił oczywiście, jutro mają iść do banku wyrobić sobie dostęp . Szlag mnie trafia , bo ci nasi sąsiedzi to jakaś ciemna masa . Z niczym sobie poradzić nie mogą , o tym żeby rozumieli zawiłości księgowe ( nie mówię o zaawansowanych ale w stopniu podstawowym) i prawne nie wspominając. Załamka. Dzisiejszy dzień był w ogóle wariacki. W pracy nadrabiałam zaległości z wczoraj , małżonek odbierał auto , po drodze załatwiałam sprawy mieszkaniowe , a na koniec żeby było śmieszniej moje "coś mi mówi" podszepnęło mi żebym sprawdziła spółdzielnie mieszkaniową . No i oczywiście okazało się , że pieniądze z banku za czynsz i śmieci nie wpłynęły na konto spółdzielni . Rzuciłam okiem na powiadomienia i oczywiście nie ma obiążenia konta matki. Wycofała zlecenia -znowu! Już mi się nie chciało dzisiaj z nią użerać ale jutro zawlokę ją do banku i ustawię do pionu. Tak a propos , skończyła dziś 87 lat . Zawiozłam jej bukiet kwiatów ale jakoś nie specjalnie była przekonana . Miałam wrażenie, że nie pamięta , ale kto ją tam wie. I jak by tego wszystkiego było mało, strułam się czymś, cały dzień dokuczał mi żołądek i jeszcze dokucza. Prawdopodobnie zaszkodziła mi chinska zupka. Nie jem takich rzeczy w ogóle , dobre 10 lat nie jadłam , a ponieważ było zimno i czasu na obiad nam zabrakło zrobiliśmy sobie po kubeczku. No i to pewnie skutek.
Ale mi się nazbierało, rozpisałam się ... Niedługo wrzucę fotki nowej, lepszej działki.
Miałaś prawo czuć się zmęczona. Taki dzień da się we znaki. Dobrze, że udało się awarię usunąć. A co do sąsiadów... Szkoda słów. Takie mamy społeczeństwo, co widać na każdym kroku. I jak ma się coś zmienić. Dodatkowo i Ty masz pełnię e ataku.
OdpowiedzUsuńA, to że się zaczynałaś ja się nie dziwię. Ja czytam gdzie się da. Czytnik w torbie. A, że zimno i jesteśmy więcej w domu, to też czytam odkładając pracę domowe na później. 😃🥰🥰
Nie mam aż tyle czasu co Ty na czytanie , ale nie odpuszczam . To zresztą świetne ćwiczenie dla mózgu więc ćwiczę. No mam na głowie, a sąsiadów to dziś totalnie pozamiatałam. Załatwiłam wszystko z czym oni sobie nie dali rady kilkoma telefonami, ale o tym napiszę.
UsuńNo faktycznie niesamowicie intensywny dzień za Tobą, mnóstwo załatwiań i pracy, no i oczywiście mama jak zawsze dokłada do pieca, nie pozwoli się nudzić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agness<3
Ten tydzień bije wszelkie rekordy , ale sporo udało mi się załatwić.
OdpowiedzUsuń