Wciąż jeszcze są gruszki i wciąż do wykorzystania . Znów smażę dżem , tym razem zamierzam dodać skórki pomarańczowej i korzenie. Takie trochę świąteczno-piernikowe. Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Dyńki wciąż czekają , ale tym nic nie będzie. Pozbierałam się dziś już na dobre i teraz nadrabiam. Zebrane , jeszcze zielone pomidorki przełożyłam papierem w skrzynce żeby sobie w domowym ciepełku dojrzewały , no i smażę ten dżem. Zostało jeszcze prasowanie , może jutro ? Praca biurowa dopadła mnie dziś na całego. Jak zaczęłam od dziewiątej rano, to skończyłam pisać o 15.45. No kto to widział, przecież jestem na emeryturze... Tak sobie tylko mówię dla poprawy samopoczucia. Jakoś wytrzymam jeszcze rok. Zapaliłam świeczkę o zapachu ciasta dyniowego . Pachnie w całym domu. Wczoraj zupełnie tego nie czułam przez katar.
Gruszki kochają przyprawy pachnące Świętami. Moja babcia zawsze robiła gruszki do deseru. Obrane, dość twarde przekrojone na pół bez gniazd nasiennych . Zalane wodą z cukrem, goździkami cynamonem. Potem te gruszki nadziewała konfiturą i zalewała szodonem. Sosem z kogla- mogła gotowanego na krem z winem białym. Pychota. A kompot był wypijamy. Widać, że Ci lepiej, bo praca wre. Buziaki
OdpowiedzUsuńKompoty też tak robię , z goździkiem i wanilią , czasem dodaję po ziarenku ziela angielskiego. Moja babci robiła podobny deser ale z polewą czekoladową .
Usuń