babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

poniedziałek, 8 września 2014

8.08.2014 Ale w kość dostałam dzisiaj

Pomijając ,że miałam cały dzień pracy wypełniony co do minuty , a telefony po trzy na raz dzwoniły , poniosło mnie na działkę do syna w celu spalenia firmowych papierów . Przymierzałam się do tego już od jakiegoś czasu . Teoretycznie nie wolno palić śmieci na działkach, ale postanowiłam machnąć na to ręką , bo przecież nie wyrzucę na śmietnik papierów z danymi klientów , kosztorysów , starych rozliczeń i innych kwitków . Znajomym ani rodzinie do spalenia w centralnym też nie dam , bo po co im wiedzieć co robimy i za ile , a na pewno by se poczytali z ciekawości , a nikt z nas pieca ani kominka nie ma , nawet kozy  w garażu. Pojechałam . Liczyliśmy,że   w dzień roboczy nikogo nie będzie w okolicy , a tu zonk; z wszystkich trzech stron sąsiedzi . Dwóch przeczekałam  . Po półtorej godzinie pojechali sobie . Na trzeciej dziiałce siedzieli i siedzieli jakby nic lepszego do roboty nie mieli. W końcu i na nich machnęłam ręką i zabrałam się do palenia . Przedtem wysprzątałam działkowe wyczyny mojej matki. Ma manię zakopywania spadów gdzie popadnie , albo zgarniania na kupki i zostawiania na trawniku, w kwiatach, pomiędzy krzewami itd. Gada jej syn z synową , gadam ja żeby tego nie robiła , a ona swoje. W sobotę syn się wkurzał , bo poniszczyła trawnik ; wykopała dziurę i wsypała gnijące jabłka i przysypała ziemią ,resztę pozgarniała na kupki i zostawiła na trawie . powypalało dziury . Trzeba dosiać trawę . Dzisiaj jak tylko weszłam na działkę , pierwsze co zobaczyłam to ogromną kupkę jabłek wrzuconą pod krzaki porzeczek .W ramach przeczekiwania sąsiadów zabrałam się za sprzątanie . Okazało się ,że były też zakopane pod krzakami . Dwie taczki wywiozłam na kompostownik. Trzecią taczkę śmieci, zielska i ziemi  wyciągnęłam z paleniska . Mamy wymurowane miejsce do palenia . Kiedyś za życia mojego ojca było grillem , ale potem matka zaczęła w tym palić śmieci i tak już zostało. Napchała tam różnych paskudztw , podpaliła , ale zamiast się spalić potopiło się to wszystko , wymieszało z ziemią z wyrwanego zielska i w ogóle zrobił się za przeproszeniem syf. Sprzątnęłam . Zrobiło się wpół do siódmej . Zabrałam się do palenia . Spaliłam pięć dużych worków z niewielkim wsparciem podpałki do grilla.. Zostały mi jeszcze dwa . Wpadnę w tygodniu , tylko później i dokończę tej roboty.  Nogi mi w cztery litery włażą . Wbrew pozorom do lekkich taka praca nie należy . I rękę sobie oparzyłam . Niegroźnie , Mam trochę zaczerwienioną skórę. Do domu wróciłam o 20.30 mokra i brudna . Z wlosów mi kapało , aż się małżonek zapytał czy pada deszcz.. Miałam w planach prasowanie , ale odpuszczam . Wyprasowałam tylko jedną koszulę męża żeby by jutro miał co na grzbiet wciągnąć i padłam na kanapę .  Muszę odsapnąć - sks dał o sobie znać , niestety. 

2 komentarze: